imalopolska

najnowsze wiadomości

July 2023

Świat

Chińczyk trzymał bydło w mieszkaniu. Zwierzęta muczały na balkonie

8bh1b4fjih6rqtetiz2aeqbsc41nydgp.jpg


Były rolnik z Chin hodował w bloku mieszkalnym siedem sztuk bydła. Krowy przesiadywały głównie na balkonie na piątym piętrze. Sąsiedzi szybko zaczęli skarżyć się na głośne muczenie oraz przykre zapachy. Sprawą zainteresowali się urzędnicy, którzy nakazali sprowadzenie zwierząt na ziemię.

Chińczyk z prowincji Syczuan postanowił zamieszkać w bloku razem ze swoim bydłem. Mężczyzna wprowadził do mieszkania na piątym piętrze siedem krów. Zwierzęta przesiadywały głównie na balkonie – donosi “South China Morning Post”.

 

Sąsiedzi byłego rolnika szybko zaczęli skarżyć się na głośne muczenie i przykre zapachy. O sprawie zaalarmowano urzędników, którzy nakazali sprowadzenie bydła na ziemię. Krowy ostatecznie usunięto z mieszkania.

Chiny. Rolnik próbował przemycić krowy z powrotem do mieszkania

Lokalne media podają, że sprawa na tym się nie zakończyła. Właściciel lokalu miał bowiem próbować po kryjomu ponownie wprowadzić zwierzęta do mieszkania.

 

 

W serwisie Douyin, czyli chińskim odpowiedniku TikToka, pojawiły się nagrania przedstawiające krowy na balkonie. “Biedne cielaki, wciśnięte na tak mały balkon” – napisała jedna z komentujących osób, cytowana przez “SCMP”.

 

ZOBACZ: USA. Kolorado: Biegała po parku. Została zaatakowana przez krowy

 

To dowodzi, że budynek jest wytrzymały” – dodała kolejna.

 

Pod filmami zwrócono uwagę, że część rolników w Chinach została przymusowo przesiedlona na tereny miejskie. “Ktoś, kto spędził całe życie na wsi, ma kłopot z pogodzeniem się z nową rzeczywistością” – podkreślono.

jkm/dk/polsatnews.pl

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!


Source link

Polska

Posłanka Suwerennej Polski przejdzie do Konfederacji

s4jj2qryqw4kxyd6crt8nd18qxy6gs5c.png


Jak dowiedziała się Interia, Anna Maria Siarkowska, posłanka Suwerennej Polski ma dołączyć do Konfederacji. Siarkowska ma wystartować w wyborach parlamentarnych z wysokiego miejsca na liście tego ugrupowania.

Anna Maria Siarkowska w maju 2022 roku dołączyła do Solidarnej Polski (obecnie – Suwerennej Polski).

 

Jak poinformowała w czwartek Interia, posłanka ma wystartować z wysokiego miejsca na liście Konfederacji w nadchodzących wyborach parlamentarnych. 

 

– Anna Maria Siarkowska dołączy do Konfederacji. Będzie kandydować z naszych list – powiedziało Interii źródło bezpośrednio związane z zarządem ugrupowania. Posłanka “póki co” sprawy nie komentuje.

 

Więcej o transferze Anny Marii Siarkowskiej do Konfederacji możesz przeczytać TUTAJ.

Kolejne nazwiska na liście Konfederacji

W środę w mediach społecznościowych Nowej Nadziei (wcześniej – KORWiN) informowano, że do partii dołączył syn prezesa NIK Mariana Banasia – Jakub Banaś. Polityk ma wystartować z drugiego miejsca na liście w Warszawie.

 

– Nie pchałem się do polityki, to polityka wepchnęła się do mojego życia. Postanowiłem, że podejmę to wyzwanie – mówił Interii Jakub Banaś.

 

ZOBACZ: Kto trzecią siłą polityczną? “Konfederacja wypiera Trzecią Drogę”

 

Jak wynika z najnowszego sondażu dla “Wydarzeń” Polsatu, Konfederacja wyraźnie zyskuje. Formacja Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka umacnia się na trzecim miejscu. Wynik 15,2 proc. poparcia, oznacza wzrost o 3,5 pkt proc. w porównaniu z poprzednim sondażem dla “Wydarzeń”.

msm/dk/polsatnews.pl

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!


Source link

Sport

Są nowe wieści ws. van der Sara. Pojawiło się zdjęcie ze szpitalnej sali

tpxznx7bgu9sxvb4q947jtj1f36z4f1t.jpg


Były bramkarz piłkarskiej reprezentacji Holandii, 52-letni Edwin van der Sar opuścił oddział intensywnej terapii w holenderskim szpitalu i ma nadzieję wrócić do domu w przyszłym tygodniu – sam poinformował o tym we wtorek w mediach społecznościowych.

Van der Sar 7 lipca podczas wakacji w Chorwacji doznał wylewu krwi do mózgu. Po szybkiej reakcji służb medycznych trafił do szpitala w Splicie. Po kilku dniach lekarze zgodzili się na jego transport do Holandii.

 

ZOBACZ TAKŻE: Bayern potwierdził hitowy transfer. Pozyskał mistrza Włoch

 

“Z radością informuję, że nie jestem już na oddziale intensywnej terapii. Jednak nadal jestem w szpitalu. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu wrócę do domu i zrobię kolejny krok, aby odzyskać zdrowie” – napisał na Instagramie Holender.

 

 

Do postu dołączył zdjęcie, na którym siedzi na szpitalnym łóżku i obejmuje ramieniem swoją żonę Annemarie. To jego pierwsza bezpośrednia komunikacja w mediach społecznościowych od czasu doznania udaru. Van der Sar przy okazji podziękował wszystkim fanom za słowa wsparcia.

 

Piłkarz występował w Ajaksie, Juventusie Turyn, Fulhamie Londyn i Manchesterze United, z którymi w sumie zdobył 26 trofeów. W reprezentacji Holandii w latach 1995–2008 rozegrał 130 meczów i dwukrotnie zajął z nią trzecie miejsce w mistrzostwach Europy (2000, 2004).

 

Ostatnio pracował jako dyrektor generalny Ajaksu Amsterdamu.

JŻ, PAP

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.


Source link

Polska

Interwencja. Zapłacił za dwa mieszkania. Nie ma lokali ani pieniędzy

rjwvxag136t3e1zwj5jnh21j57dx9zcs.png


Pan Ernest mieszka w Białej Podlaskiej. Ponieważ mężczyzna ma dwie dorastające córki, w styczniu 2021 roku postanowił kupić dwa mieszkania na nowo powstającym osiedlu. To był początek jego problemów.

 

– Zapłaciłem za lokale zgodnie z umowami, które zawarłem. Zadatki zostały wpłacone jeszcze przed terminem. A resztę kwoty wpłaciłem do końca 2021 roku. Od półtora roku nie mam aktu własności lokali, za które zapłaciłem, a deweloper nie zwrócił mi pieniędzy – mówi reporterom “Interwencji” Ernest Jaroszek.

Kupił na osiedlu dwa mieszkania. Wprowadzili się tam inni ludzie

Mężczyzna pokazuje umowy i dowody wpłat przelewów na kwotę prawie 410 tysięcy złotych. Prawa do mieszkań miał otrzymać pod koniec grudnia 2021 roku. Do dziś nie dostał kluczy. Deweloper nie oddał też mężczyźnie pieniędzy.

 

– Te mieszkania nie stoją puste. W wakacje 2022 roku wprowadzili się tam ludzie. Mieszkają w lokalu, za który ja zapłaciłem. Na zakup mieszkań musiałem wziąć pożyczkę, spłacam 190 tysięcy zł. Walka o odzyskanie sumy kosztowała mnie wiele stresu, siwych włosów. Żeby zgłosić sprawę do sądu, musiałem wpłacić 27 tysięcy zł opłaty sądowej. Do tego prawnik – podkreśla Ernest Jaroszek.

 

Reporterzy “Interwencji” udają się z panem Ernestem do dewelopera, aby zapytać o jego stanowisko. Ten na widok swojego klienta zamknął drzwi na klucz. Po chwili pojawiła się siostra dewelopera, zajmująca się sprzedażą mieszkań.

 

Ernest Jaroszek: Pani mnie zna dobrze.

 

Siostra dewelopera: Dobrze nie, ale znam.

 

Ernest Jaroszek: Kupiłem mieszkania, nie dostałem ani mieszkań, ani kwoty. Kiedy mogę liczyć, że pieniądze zostaną oddane, chociaż kapitał początkowy? Od dwóch i pół roku nie dostałem mieszkania.

 

Reporter: A jakiś merytoryczny argument?

 

Siostra dewelopera: Nie mam. Szuka pan taniej reklamy, bez prawnika nie udzielam żadnej informacji.’

Deweloper twierdzi, że mężczyzna wycofał się z umowy

W trakcie realizacji reportażu telefonicznie skontaktował się z nami deweloper, który poinformował, że pan Ernest po wpłacie pieniędzy wycofał się z umowy i zrezygnował z mieszkań. Nie ma jednak na to żadnego dokumentu, tylko zeznania świadków. Podkreślił, że czeka na rozstrzygnięcie sądu. Do tego czasu nie komentuje oficjalnie sprawy. Zabronił też wyemitowania swojej wypowiedzi.

 

W czerwcu ubiegłego roku wpłynął pozew cywilny, został wniesiony przez pana Ernesta. Jest to pozew o zapłatę ponad 500 tysięcy. Postępowanie trwa. Pozwany nie uznaje roszczeń – informuje Barbara Markowska z Sądu Okręgowego w Lublinie.

 

ZOBACZ: “Interwencja”: Kebab zmorą mieszkańców. Działa 24 h na dobę

 

Pan Ernest opisał, że w otrzymał odpowiedź na pozew, że kwoty, które wpłacił są nienależne z powodu, iż nie dotrzymał terminu. – Deweloper utrzymuje, że kwota musi być wpłacona dokładnie w dniu, kiedy upływa termin płatności. Czyli termin kwoty zadatku mijał 28 stycznia 2021 roku, więc ta kwota musi być wpłacona dokładnie 28 stycznia. A ja kwotę zadatku wpłaciłem 22 stycznia. Wpłaciłem pieniądze wcześniej – tłumaczy Ernest Jaroszek.

To nie pierwsze kłopoty z tym deweloperem

Zastrzeżenia do działalności tego dewelopera mają także inne osoby. Pan Piotr prowadzi rodzinny warsztat samochodowy. Znajduje się on przy głównej drodze, na osiedlu domków jednorodzinnych. Tuż obok deweloper wybudował bloki. Chciał też odkupić teren, gdzie znajduje się dom i warsztat mechanika.

 

– Ja się na to nie zgodziłem. Mam tutaj działalność, która zapewnia mi byt. Kiedyś ta droga była miejska, publiczna. Okazało się, że została odsprzedana deweloperowi. I on, bez ustalenia ze mną, postawił szlaban na drodze, która prowadzi do mojego warsztatu. Spadły moje dochody, liczba klientów – mówi Piotr Cydejko, właściciel warsztatu samochodowego.

 

Pan Maciej również procesuje się z deweloperem. Twierdzi, że w 2019 roku współpracując z nim zaledwie przez kwartał, poczuł się oszukany. Po tym czasie musiał oddać sprawę do sądu i w pierwszej instancji wygrał. Deweloper odwołał się od wyroku.

 

ZOBACZ: “Interwencja”: Stalker wyszedł z więzienia. Nowe ofiary?

 

– Razem z moją współpracowniczką byliśmy biurem sprzedaży przy pierwszej inwestycji tego dewelopera. Po sprzedaży 1/3 inwestycji deweloper wypowiedział nam umowę. I postanowił nam nie wypłacić wynagrodzenia za sprzedane mieszkania. Co więcej: nie chciał oddać kaucji, która wpłaciliśmy, żeby współpracę z nim rozpocząć. W sumie to ponad pół miliona złotych. Oddaliśmy sprawę do sądu i prokuratury. Sąd zasądził zwrot pieniędzy i zapłatę faktury – tłumaczy pan Maciej.

 

Pan Ernest podkreśla, że czuje się oszukany. – Jak rozmawiam ze znajomymi, to oni nie wierzą, że można podpisać umowę, przelać pieniądze i nie otrzymać mieszkań – podsumowuje Ernest Jaroszek.

 

Materiał “Interwencji” można zobaczyć TUTAJ.

jkm/ac/”Interwencja”

Czytaj więcej


Source link

Świat

Zamówił laptopa w sieci. Dostał dwa opakowania płatków śniadaniowych

fob4yrc8k5ag1n8wcfpqf495n2i31tgb.jpg


Mieszkaniec Wielkiej Brytanii kupił na Amazonie nowego laptopa. Po odebraniu przesyłki od kuriera od razu wydała mu się ona podejrzanie lekka. Kiedy 40-latek zajrzał do środka, jego oczom ukazały się dwa pudełka płatków śniadaniowych.

Adam Yearsley z Manchesteru kupił laptopa marki HP na platformie Amazon za 500 funtów (ok. 2,5 tys. zł). Mężczyznę czekała jednak niemiła niespodzianka. Okazało się, że zamiast wymarzonego komputera, sprzedawca wysłał mu płatki śniadaniowe.

 

– Odebrałem zamówienie od kuriera po południu, tuż przed wyjściem do pracy na nocną zmianę. Paczka od razu wydała mi się za lekka, postanowiłem ją otworzyć – opisał w rozmowie z BBC 40-latek pracujący w szpitalu jako asystent.

Kupił laptopa w sieci. W paczce były płatki śniadaniowe

Brytyjczyk przez chwilę myślał, że omyłkowo odebrał zamówienie swojej partnerki. Po sprawdzeniu nazwiska na przesyłce dotarło jednak do niego, że został oszukany. Sprzedawca miał skleić dwa opakowania płatków w taki sposób, aby przypominały kształtem laptopa.

 

Byłem przygnębiony i zacząłem zastanawiać się, czy warto zamawiać cokolwiek przez internet. Pomyślałem, że chyba lepiej jednak pójść do sklepu i zobaczyć na własne oczy, za co się płaci – powiedział.

 

40-latek zgłosił się do obsługi Amazona. Firma wydała oświadczenie

Brytyjczyk nie chciał zostawiać sprawy w ten sposób i złożył zawiadomienie na policji. Zgłosił się także do obsługi sklepu internetowego.

 

ZOBACZ: Zatrudnili się w Amazonie, żeby ukraść Zeldę przed premierą. Udało się

 

Amazon był dość niechętny do zwrotu pieniędzy. Powiedzieli mi, że to zajmie dużo czasu i że muszę wysłać paczkę i wysłać im pokwitowanie, samemu pokrywając koszty wysyłki w wysokości 7,40 funtów (ok. 38 zł – przyp. red.) – stwierdził Adam Yearsley.

 

Rzecznik firmy potwierdził, że sprawa została ostatecznie rozwiązana. “Skontaktowaliśmy się bezpośrednio z klientem, przeprosiliśmy za niedogodności i zwróciliśmy mu pełną kwotę” – poinformował Amazon w komunikacie prasowym.

jkm/ac/polsatnews.pl

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!


Source link

Polska

Mazowieckie: Wypadek samolotu. Kilkanaście osób rannych

zost-maxi.jpg


Samolot spadł na lotnisku w Chrcynnie koło Nasielska. Trwa akcja ratunkowa – potwierdził w rozmowie z Interią oficer prasowy Komendanta Powiatowego PSP w Nowym Dworze Mazowieckim mł. kpt. Paweł Plagowski.

Rannych jest 12 osób. – Dwie z nich są reanimowane – dodał rzecznik. 

 

– Na obecną chwilę wiemy o tym, że na teren, gdzie przebywali ludzie, spadł samolot. Najprawdopodobniej był to hangar. – powiedział Plagowski. 

 

Jak podkreślił rzecznik PSP w Nowym Dworze Mazowieckim, na miejscu pracuje 11 zastępów straży pożarnej, karetka pogotowia oraz policja.

Służby podkreślają, że sytuacja jest dynamiczna, a na obecną chwilę nie wiadomo, jakiej wielkości była maszyna.

 

Jak wynika z serwisu Flightradar, na miejsce lecą co najmniej trzy śmigłowce LPR.

 

Więcej informacji wkrótce

dsk/an/polsatnews.pl

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!


Source link

Świat

Stalker wyszedł z więzienia. Nowe ofiary?

8z1mii2sr9rwhz4xuc4nks91pmgzo5mw.png


– Gram już prawie piętnaście lat, od szóstego roku życia, tak że od małego taka pasja się narodziła. Przez to, że brat grał i tata też uprawiał tę dyscyplinę, więc to gdzieś rodzinnie tak wyszło – opowiada.

 

21-letnia piłkarka ma już na swoim koncie grę w reprezentacji Polski, tytuł mistrza Polski, grała w Lidze Mistrzyń, a także wraz z Czarnymi Sosnowiec sięgnęła po krajowy puchar. Półtora roku temu gwiazda pani Doroty przestała świecić tak mocno.

Pojawienie się stalkera

– Pamiętam ten dzień, kiedy ona schodząc po schodach zwróciła uwagę mnie i żonie, że jakiś dziwny wpis się tam pojawił na Instagramie czy gdzieś i że ona nie rozumie tego – wspomina Sebastian Hałatek, ojciec piłkarki.

 

Pojedynczy wpis okazał się zapowiedzią szkalowania i hejtowania, które trwają do dzisiaj. Blokowany stalker zaczął pisać o pani Dorocie wszędzie, gdzie się tylko dało.

 

– Bałam się, widziałam, jak szybko jego działalność się rozszerza. To nie jest tylko pisanie komentarzy jednej, drugiej, trzeciej osobie, którą znam. Przechodził już na moją rodzinę, na mojego tatę, na mojego dziadka, brata… Wszystkich, którzy mają to samo nazwisko co ja. Znajdował ich i pisał do nich. Bałam się po prostu o moją rodzinę – tłumaczy Dorota Hałatek.

 

To tylko jeden z wielu takich wpisów:

 

“To jest ta Dorota, hau Hałatek, zwykłe ch*** przereklamowane. Lansujesz się jak prima k*** balerina, a piłka idzie na dalszy plan. Brawo! Polska ma takie lafiryndy, niby to z dobrych domciów, które potrafią tylko ładnie wypiąć d*** do zdjęcia.”

 

ZOBACZ: “Interwencja”: Kebab zmorą mieszkańców. Działa 24 h na dobę

 

– Rozeszło się dalej na wszystkich znajomych, na ludzi, którzy byli w jakikolwiek sposób związani z nią i w jakikolwiek sposób zareagowali na jakiś złośliwy komentarz, czyli na przykład napisali: “uspokój się, człowieku”, “co piszesz”, to wpadali w ten krąg. Nie jestem w stanie tego nawet panu powiedzieć. Od Gdyni, poprzez Wrocław, Kielce, poprzez rodziny, dziadków, wujków, nie da się tej skali określić – opowiada Sebastian Hałatek, ojciec pani Doroty.

 

– Były takie momenty, że budziłam o 5-6 nad ranem, wchodziłam w telefon i widziałam, że mam 40-50 powiadomień. Nawet zdarzało się tak, że te komentarze były pisane np. od godziny 2 w nocy do 5. Czyli on trzy godziny siedział i trzy godziny pisał cały czas i niczym innym się nie zajmował – dodaje Dorota Hałatek.

“Nie radziłam sobie z tym problemem”

Obraźliwe komentarze szybko zaczęły pojawiać się na profilach innych zawodniczek Czarnych Sosnowiec. To nie wystarczało stalkerowi, obrzydliwe wpisy umieszczał także na profilach przyjaciół pani Doroty.

 

– Widziałam, jak to oddziałuje na moją przyjaciółkę, widziałam, jak ona się z tym zmaga, że musi sięgać po pomoc, że po prostu sobie z tym nie radzi. I właśnie to, że dotyka to moich bliskich, to mnie najbardziej boli – mówi pani Aleksandra, przyjaciółka Doroty Hałatek.

 

– Nie radziłam sobie z tym problemem, mnie to przytłaczało po prostu. Bo nie dość, że on codziennie mnie zasypywał ilością tych komentarzy, to wszystkie osoby z zewnątrz komunikowały mi: znowu coś napisał, jakby co, to masz screeny, bo znowu mi wczoraj napisał komentarz. W ciągu dnia to było czasem moje jedyne zajęcie, żeby gromadzić te screeny. I byłam tym przytłoczona, nie miałam już głowy i energii do niczego innego poza tym – przyznaje piłkarka.

 

W sieci czytała m.in. o sobie takie wpisy:

 

“Mam nadzieje, że jak zajdziesz w ciążę, to pojedziesz do Czech, żeby zeskrobać, aby taka dz*** jak ty się nie rozmnożyła”.

 

ZOBACZ: “Interwencja”. Zakładowy blok zostanie zburzony. Lokatorzy są przerażeni

 

Pani Dorota w pewnym momencie chciała w ogóle zrezygnować z gry w piłkę, żeby uwolnić się od prześladowcy. Od tego zamiaru odwiódł ją klubowy psycholog.

 

– Okazało się, że stalkerem jest osoba, która te przestępstwa popełniała również w sprawie z Uniwersytetu Śląskiego bodajże na kierunku dziennikarstwa. To była głośna sprawa – relacjonuje Marek Bańczyk, pełnomocnik pokrzywdzonych kobiet.

Sąd skazał stalkera

Ponad rok temu sąd skazał Aleksandra P. Prokuratura postawiła mu kilkadziesiąt zarzutów prześladowania swoich koleżanek ze studiów na wydziale dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego. Poszkodowanych było łącznie aż 20 kobiet.

 

– Na początku był taki spokojny, ale do tych koleżanek zaczynał potem pisać. Wiem, bo jedna z dziewczyn jest moją sąsiadką. Nie dość, że wypisywał na Instagramie, to na przystankach wypisywał o niej obraźliwe rzeczy, do innych dziewczyn też wypisywał na murach, dzwonił do nich przez domofon, prześladował je. Te studentki nie dość, że bały się wyjść z uczelni, czy ktoś nie będzie za nimi szedł, to bały się wyjść z domu, takie rzeczy był w stanie robić – opowiada pani Katarzyna, studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim.

Rozmowa z reporterem. “Ja się zresocjalizowałem”

Aleksander K. – wtedy jeszcze Aleksander P. – został wyrzucony ze studiów, a także skazany przez sąd na rok więzienia. Podczas procesu zmienił nazwisko. Wyszedł kilkanaście dni temu. Jeszcze zanim wyrok się uprawomocnił, stalker porzucił prześladowanie studentek i rozpoczął hejtowanie piłkarek z Sosnowca. Mężczyzna wszystkiemu zaprzecza.

 

Reporter: Odsiadka nie nauczyła pana końca z procederem w internecie? Co polskie państwo musi zrobić, żeby pan przestał prześladować ludzi w sieci?

 

Aleksander K.: Ja nie prześladuję ludzi w sieci.

 

Reporter: Wie pan doskonale, że to jest nieprawda, siedział pan za to w więzieniu, dopiero pan wyszedł. Przypominam, że jest pan na przedterminowym zwolnieniu, czyli ryzykuje pan bardzo, publikując kolejne komentarze.

 

Aleksander K.: Ja nie publikuję kolejnych komentarzy.

 

Reporter: Proszę pana, co państwo może zrobić, żeby pana zatrzymać? Chce pan znowu iść do więzienia?

 

ZOBACZ: “Interwencja”. Zgodnie z umową spłacili dług. Urzędnicy wyrzucają ich z mieszkania

 

Aleksander K.: Nie chcę, nic nie publikuję.

 

Reporter: Dlaczego pan się uwziął na dziewczyny z klubu sportowego?

 

Aleksander K.: Nie uwziąłem się na żadne dziewczyny.

 

Reporter: Zastanawiamy się, co można zrobić, żeby pan przestał?

 

Aleksander K.: Ja jeszcze raz informuję, że nie prześladuję żadnych dziewczyn ani żadnych osób.

 

Reporter: Wie pan, że to jest nieprawda. Co panu zrobiły te piłkarki?

 

Aleksander K.: Ja jeszcze raz mówię, że nie prowadziłem żadnych…

 

Reporter: I w więzieniu też pan był za niewinność i nie boi się pan powrotu do więzienia. Więzienie niczego pana nie nauczyło?

 

Aleksander K.: To nie jest prawda, ja się zresocjalizowałem. Gdybym się nie zresocjalizował, to nie otrzymałbym tego zwolnienia warunkowego.

“Następnym etapem może być zgwałcenie, bądź nawet zabójstwo”

– Ci ludzie stanowią dla nas zagrożenie z tego powodu, że jeżeli taki człowiek myśli obsesyjnie, nie zwraca uwagi na ogólnie przyjęte normy społecznie, to jeśli on obiera sobie jakąś osobę za swojego wroga, to w tym momencie nie ma skrupułów, żeby tego wroga, mówiąc kolokwialnie, zrównać z ziemią. Łącznie z tym, że może temu człowiekowi zrobić krzywdę, może tego człowieka zabić – mówi Łukasz Wroński z Centrum Psychologii Kryminalnej.

 

– Dziewczyny zaczęły się bać. Nie było dnia, żeby on do nas nie pisał. Pisał do nas w prywatnych wiadomościach, pisał do nas w komentarzach klubowych, pisał do naszych rodzin, czy jechałyśmy na mecz, czy trenowałyśmy. Już się zastanawiałyśmy, czy może w szatni nie mamy jakiegoś mikrofonu, bo rzeczy, które pisał były takie, które mówiłyśmy między sobą. To się nie zmienia, jest wręcz jeszcze gorzej. Zawodniczki, które odeszły z klubu, są dalej nękane, nękane też są w swoich pracach – opowiada Anna Szymańska, trenerka KKS Czarni Sosnowiec.

 

Piłkarki twierdzą, że kilka dni temu stalker, podobnie jak w poprzedniej sprawie, przestał ograniczać się tylko do internetu. Sportsmenki czują się obserwowane już w realnym świecie.

 

ZOBACZ: “Interwencja”: Zabił matkę, jej szczątki utopił w Wiśle. Amerykanin skazany

 

– Parę dni temu przed siłownią były plakaty i właśnie on, stalker pisał po tych plakatach. I to na pewno był on, bo to były takie same komentarze jak pod moimi postami. Dlatego też tam teraz nie chodzę, bo się boje, że mogę go tam spotkać i nie wiem, co on zrobi w takiej sytuacji – opowiada jedna z przyjaciółek Doroty Hałatek.

 

– Sam fakt, że on chce jeszcze bardziej je zastraszyć, świadczy o eskalacji jego działań. Wyjście z tego świata wirtualnego, który jest bardziej bezpieczny, do świata rzeczywistego, to jest eskalacja. A następnym etapem może być zgwałcenie którejś z tych osób bądź nawet jej zabójstwo – ostrzega Łukasz Wroński z Centrum Psychologii Kryminalnej.

Warunkowe zwolnienie

Trzy tygodnie temu Aleksander K., mimo negatywnej opinii dyrektora zakładu karnego, został przez sąd w Częstochowie warunkowo zwolniony na miesiąc przed końcem kary. Według naszych informacji w więzieniu nie chciał korzystać z terapii. Co na to sąd?

 

Reporter: Przedterminowe zwolnienie to nagroda dla skazanego?

 

Dominik Bogacz, Sąd Okręgowy w Częstochowie: To jest chyba za duże słowo.

 

Reporter: Wie pan, panie sędzio, co pierwsze zrobił ten skazany, jak znowu włączył swój komputer?

 

Sędzia: Nie mam pojęcia, bo tym się sąd nie zajmuje. Od tego jest kurator, żeby nadzorował jego postępowanie.

 

27-letni mężczyzna mieszka w Tychach ze swoją matką. Podczas rozmowy z nami przez cały czas pilnuje ona mężczyzny, żeby ten nie powiedział nam czegoś, co mogłoby go obciążyć.

 

Reporter: Był na stadionie Czarnych Sosnowiec?

 

Matka Aleksandra K.: Na stadion nie chodzi bo mu nie pozwalam.

 

Reporter: A ile pan ma lat?

 

Aleksander K.: Znaczy byłem na wycieczce w Sosnowcu, odwiedziłem dwa stadiony, nie wiem jakich drużyn.

 

Reporter: Czy nocami czasem pisze pan komentarze?

 

ZOBACZ: “Interwencja”. Urzędnicy “odkryli”, że płot stoi w pasie drogowym. Nałożyli gigantyczną karę

 

Aleksander K.: Nie.

 

Reporter: Czyli może mi pan pokazać swojego Facebooka i Instagrama? Otworzymy. Nie będzie tam niczego, co pana obciąża?

 

Aleksander K.: A co miałoby niby mnie obciążać?

 

Reporter: Na przykład pisanie komentarzy.

 

Aleksander K.: Jakich?

 

Reporter: Wulgarnych, obrażających konkretne zawodniczki. Proszę przynieść telefon, otworzymy i zobaczymy, czy to pan czy nie pan.

 

Matka Aleksandra K.: My nie wiemy, czy pan jest bezstronny.

 

W czasie naszej wizyty to on wezwał policję. Jednak kiedy patrol przyjechał, nie bardzo potrafił powiedzieć, jakie ma do nas konkretne zarzuty.

Zarzuty w najbliższych dniach

Śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa w Tychach, jednak jak do tej pory nie postawiła stalkerowi zarzutów. Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że to kwestia najbliższych dni.

 

– Dziewczyny sobie nie radzą. Jedna w ogóle zrezygnowała z trenowania, jedna się wyniosła z Polski, wiem, że dziewczynom spadły wyniki, morale, nie mogą liczyć na sponsorów, bo kto chce sponsorować osoby, przy których są takie komentarze – zauważa Marek Bańczyk, pełnomocnik pokrzywdzonych kobiet.

 

Kibice klubu odnaleźli Aleksandra K. Kilka dni temu przyjechali do niego do domu.

 

– Grozili, że mnie utopią, że mnie ogolą na łyso, że nam wp*** – mnie i mamie. Podejrzewają, że ja te osoby wyzywam w internecie – mówi Aleksander K.

 

ZOBACZ: “Interwencja”. Sąd przyznał, że należy im się lokal socjalny. Czekają 14 lat

 

Nad stalkerem zawisła groźba linczu. Policyjny profiler ostrzega, że po ewentualnej napaści na tego człowieka może być tylko gorzej.

 

– Oczywiście, na moment może przystopować, ale później może zadziałać to ze zwielokrotnioną siłą, bo będzie sfrustrowany, jeżeli chodzi o te relacje społeczne, a po drugie zostanie ukarany poprzez taki lincz i to utwierdzi go jeszcze dodatkowo w przekonaniu, że to społeczeństwo go odrzuciło. Będzie odczuwał jeszcze większą nienawiść do tego społeczeństwa i da sobie takie przyzwolenie, żeby jeszcze bardziej eskalować te swoje działania. Bo ten człowiek myśli w ten sposób: jak jestem ukarany, to nie dlatego, że zasłużyłem na karę. Czy to będzie więzienie, czy to będzie tego typu lincz, tylko wprost przeciwnie: to ja jestem ofiarą i to jeszcze bardziej daje mi przyzwolenie do tego, żeby wyrównywać rachunki – tłumaczy Łukasz Wroński ekspert z Centrum Psychologii Kryminalnej.

 

I faktycznie, to 27-latek czuje się w tej historii ofiarą. Aleksander K. uważa, że cała sprawa ma charakter… polityczny.

 

Aleksander K.: Moje poglądy polityczne były nieodpowiednie dla tego ogółu uniwersyteckiego.

 

Reporter: I dlatego wmanewrowali pana w taką sprawę stalkingu?

 

Aleksander K.: Tak, tak, tak.

 

Inne materiały “Interwencji” można obejrzeć tutaj.

ap/dsk/polsatnews.pl

Czytaj więcej


Source link

Sport

Bartosz Zmarzlik wygrał rundę w Pile i jest blisko obrony tytułu

rsomn6k1tixa9j7rudbe1foi4hkba95w.jpg


Zmarzlik przegrał tylko dwa wyścigi – z Janowskim w drugiej serii startów oraz Jarosławem Hampelem, w biegu numer 13. Mistrz świata z dorobkiem 13 punktów awansował bezpośrednio do finału. Decydujący bieg nie był zbyt emocjonujący, Zmarzlik wypchnął pod bandę Dudka, a za nim usadowił się Janowski, który nie miał większy szans dogonić zawodnika Motoru. Zacięta walka toczyła się o trzecią lokatę. Dudek, który miał za sobą udaną rundę zasadniczą (13 pkt i awans do finału), na drugim okrążeniu wyprzedził Hampela.

 

ZOBACZ TAKŻE: Być jak Bartosz Zmarzlik. Oni mają na to szansę

 

Do ostatniego biegu trwała walka o miejsca 3-6 gwarantujące udział w barażu. Hampel w Pile jeździł w kratkę, ale mimo to mógł liczyć na przychylność miejscowej publiczności. Wielu bowiem kibiców doskonale jeszcze pamięta, gdy miejscowa Polonia Piła w składzie z 17-letnim żużlowcem w 1999 roku sięgnęła po drużynowe mistrzostwo kraju. Zawodnik Motoru zaczął od zwycięstwa, ale potem dwukrotnie przyjechał ostatni i znów wygrał dwa biegi, co pozwoliło mu na start w barażu. W nim atakiem przy bandzie minął rywali i pierwszy zameldował się na mecie. Pecha miał natomiast Dominik Kubera, który jadąc na drugiej pozycji zanotował defekt, a skorzystał z tego Janowski, który finiszował za Hampelem i wywalczył prawo startu w finale.

 

Na dobry wynik liczył m.in. Piotr Pawlicki, który w pierwszą rundę w Rzeszowie zakończył na trzecim miejscu. Turniej zaczął się dla niego w najgorszy możliwy sposób, gdyż w swoim pierwszym starcie został nieprzepisowo zaatakowany przez Adriana Gałę i zaliczył groźnie wyglądający upadek. Indywidualny mistrz Polski z 2018 roku w karetce opuścił tor i nie był w stanie kontynuować zawodów. Tym samym stracił też szanse na dobre miejsce w tegorocznej edycji IMP.

 

O pechu mógł też mówić jego straszy brat Przemysław, który otrzymał od organizatora “dziką kartę” na rundę w Pile. Lider Enei Falubazu Zielona Góra jeździł całkiem dobrze, ale ze względu na dwa ostrzeżenia został wykluczony z jednego z wyścigów i do zajęcia miejsca w czołowej szóstce zabrakło mu jednego punktu.

 

Po drugiej rundzie na prowadzeniu umocnił się Zmarzlik, który już o siedem punktów wyprzedza Janowskiego i o dziewięć Dudka. Trzeci, ostatni turniej rozegrany zostanie w Krośnie 30 lipca.

 

Wyniki 2. rundy IMP na żużlu w Pile:

 

1. Bartosz Zmarzlik (Platinum Motor Lublin) 16 pkt

2. Maciej Janowski (Betard Sparta Wrocław) 14+2

3. Patryk Dudek (For Nature Solutions Apator Toruń) 14

4. Jarosław Hampel (Platinum Motor Lublin) 9+3

5. Dominik Kubera (Platinum Motor Lublin) 11+0

6. Janusz Kołodziej (Fogo Unia Leszno) 11+1

7. Przemysław Pawlicki (Enea Falubaz Zielona Góra) 9

8. Wiktor Przyjemski (Abramczyk Polonia Bydgoszcz) 8

9. Szymon Woźniak (e.but Stal Gorzów Wlkp. 8

10. Oskar Fajfer (e.but Stal Gorzów Wlkp.) 6

11. Krzysztof Buczkowski (Enea Falubaz Zielona Góra) 6

12. Kacper Woryna (Tauron Włókniarz Częstochowa) 5

13. Wiktor Lampart (For Nature Solutions Apator Toruń) 4

14. Wiktor Jasiński (e.but Stal Gorzów Wlkp.) 3

15. Mateusz Cierniak (Platinum Motor Lublin) 2

16. Adrian Gała (InvestHousePlus PSŻ Poznań) 2

17. Mateusz Świdnicki (Cellfast Wilki Krosno) 0

18. Piotr Pawlicki (Betard Sparta Wrocław) 0

 

Czołówka klasyfikacji IMP po dwóch rundach:

 

1. Zmarzlik 34 pkt

2. Janowski 27

3. Dudek 25

4. Hampel 19

5. Woźniak 17

6. Woryna 14

7. Fajfer 14

8. Przyjemski 14

MC, PAP

Przejdź na Polsatsport.pl


Source link

Polska

Robert Telus w programie “Gość Wydarzeń”: To wojna spowodowała niskie ceny malin

ityigm15k7of52mcrhurffko8rsrb463.jpg


Robert Telus podkreślił, że w Polsce mamy “cztery firmy, które decydują o cenach, z czego trzy są koncernami nie polskimi”. 

 

– Dlatego wprowadzamy dwóch polskich graczy na rynek, by stabilizowały sytuację – powiedział minister rolnictwa i rozwoju wsi.

 

ZOBACZ: Niskie ceny malin i protesty producentów. Jarosław Kaczyński zapowiada pomoc

 

Odnosząc się do informacji o możliwej zmowie cenowej, Robert Telus stwierdził: – Nie powiedziałem, że jest zmowa cenowa. Jest podejrzenie. W takich chwilach jako państwo musimy reagować. To nasza stanowcza reakcja. Poinformowaliśmy wszystkie nasze inspekcje, jak również UOKiK, CBA, żeby to sprawdzić.

 

– W momencie, gdy nasza spółka zaczęła skupować, rynek zareagował normalnie, ceny malin zaczęły rosnąć. Później w ciągu jednej minuty, we wszystkich firmach w Polsce, które skupują, cena spadła o złotówkę. Takie spadki dają dużo podejrzeń – wyjaśnił, skąd podejrzenie o zmowę cenową. Jak dodał, plantatorzy sami zwrócili się do niego w tej sprawie. 

Minister rolnictwa: Ta pomoc to nie jest rozdawnictwo

W dalszej części programu dopytywany o to, czy na polski rynek od ponad roku wpływa za dużo owoców miękkich i mrożonek, o czym mówi m.in. PSL, minister Robert Telus stwierdził: – Ocena partii opozycyjnych może taka być. Tym bardziej, że te partie opozycyjne w momencie transformacji sprzedały polskie przetwórstwo. To one są za to odpowiedzialne. Apeluję do panów, którzy powinni być odpowiedzialni, żeby nie wykorzystywać trudnej sytuacji do partyjnych gierek.

 

– Jeżeli chodzi o zamknięcie granicy z Ukrainą, wystosowaliśmy kilka pism do Komisji Europejskiej, bo o tym decyduje KE – powiedział minister rolnictwa. – Apeluję do kolegów z PSL i innych z opozycji, którzy w tej chwili decydują w KE, by nas wsparli w tej sprawie – dodał.

 

WIDEO: Robert Telus w “Gościu Wydarzeń”

 

 

– Państwa członkowskie Unii Europejskiej nie rozumieją naszego problemu. Potrzeba jest wielu regulacji unijnych w sprawie produktów rolnych z Ukrainy – powiedział Robert Telus. 

 

ZOBACZ: Rolnicy mają powody do niepokoju. “Plony będą 20-25 proc. mniejsze”

 

Jak podkreślił, odnosząc się do tematu polskich plantatorów, “takiej rządowej pomocy dla rolników nie było nigdy”.

 

– Ostatnio mówi się często o bezpieczeństwie żywnościowym. Ta pomoc to nie jest rozdawnictwo, jak mówią posłowie Platformy – powiedział Robert Telus.

Robert Telus: Zrobiliśmy wszystko, by polscy rolnicy nie musieli jeździć do “Niemca”

Prowadzący program Grzegorz Kępka przytoczył fragment niedawnej rozmowy wiceministra rolnictwa Rafała Romanowskiego z plantatorami. Powiedział on, że do 2015 r. rolnicy jeździli do “Niemca” i “im to nie przeszkadzało”. – Może i źle wyszło. Ale minister mówił prostą rzecz – do 2015 r. polscy rolnicy jeździli do Niemiec do pracy. My to zmieniliśmy. Zrobiliśmy wszystko, by polscy rolnicy, a także polska młodzież nie musieli jeździć do “Niemca” na zmywak czy zbierać szparagi – skomentował Robert Telus.

 

– Chyba od II wojny światowej nie było tak trudnej sytuacji w polskim rolnictwie. Spowodowane to jest wojną na Ukrainie – stwierdził.

 

Pytany o produkty, które trafiają do Polski z Ukrainy, minister rolnictwa przekonywał: – Daję słowo, że odkąd jestem ministrem, każda partia żywności, która wjeżdża do Polski jest kontrolowana.

 

Robert Telus powiedział, że nie może złożyć deklaracji, że embargo na zboże z Ukrainy zostanie przedłużone. – Walczymy o to, by je przedłużyć – podkreślił.

 

– To jest dla dobra wszystkich. Niektórzy próbują wbić klina między Polskę a Ukrainę. My nie robimy tego przeciwko Ukrainie – dodał.

 

W drugiej części programu Grzegorz Kępka rozmawiał ze Zbigniewem Bujakiem, politologiem, byłym działaczem “Solidarności”. 

 

Wszystkie programy do obejrzenia TUTAJ

dsk/an/polsatnews.pl

Czytaj więcej


Source link

Świat

Wojna w Ukrainie. Media: Rosja wysyła na front czołgi “starsze od Putina”

ou5brr9ncq7qc8sfi2x8s5qx3k91qt4e.jpg


Ukraińskie media podają, że czołgi, które Rosja wysyła na front są “starsze od Putina” i pamiętają czasy radzieckich polityków. Wśród deputowanych pojawiły się propozycje, by stworzyć oddział ze “zdemontowanych pomników”. “Na wielu cokołach czołgi T-34 upamiętniają bitwy II wojny światowej” – czytamy.

Ukraińskie media zwracają uwagę, że  Dmitrij Miedwiediew ogłasza produkcję półtora tysiąca czołgów w ciągu roku, a Putin mówi o tej samej liczbie, ale w perspektywie kilku lat. “Propagandyści chwalą się, że rosyjski kompleks wojskowo-przemysłowy został znacznie zmodernizowany w ciągu ostatniego roku” – zauważa agencja Unian.

“Czołgi starsze od Putina”

Tymczasem, jak twierdzą ukraińskie media, Rosja wysyła na front czołgi, które “jeszcze pamiętają czasy Leonida Breżniewa”, radzieckiego polityka, byłego sekretarza Generalnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, które nie żyje od ponad 40 lat.

 

“Wśród deputowanych miały pojawić się propozycje stworzenia oddziału ze zdemontowanych pomników: na wielu cokołach czołgi T-34 upamiętniają bitwy II wojny światowej” – czytamy na portalu.

 

ZOBACZ: Rosja oskarża o zamach na Simonian i Sobczak. Kijów zaprzecza

“Rosyjska armia była uważana za posiadającą największą liczbę czołgów na świecie przed rozpoczęciem pełnowymiarowej wojny na Ukrainie. Jej flota składała się z 12 556 jednostek. to więcej niż Korea Północna i Stany Zjednoczone razem wzięte” – podkreśla agencja Unian powołując się na dziennikarzy kanału telewizyjnego 1+1.

Ukraińska armia niszczy rosyjski sprzęt

Wskazuje jednocześnie, że rosyjskie czołgi zostały w dużej mierze zniszczone przez ukraińską armię. Niektóre elementy wyposażenia, zwłaszcza elektronika są z powodu nałożonych przez Zachód sankcji kupowane nielegalnie, co znacznie spowalnia cały proces. Dlatego – twierdzi agencja – spośród uszkodzonych maszyn do walk wraca zaledwie jedna trzecia z zapowiadanych przez Kreml 800 jednostek rocznie.

 

Dodatkowo sporo czołgów trafiło na front ze starych magazynów bez przygotowania i modernizacji. “Takie pojazdy z reguły ‘odpadają’ w ciągu 1-3 tygodni eksploatacji nawet bez ostrzału” – powiedział agencji Unian ekspert wojskowy Nikołaj Sałamacha.

 

ZOBACZ: Rosjanie próbują trafić ukraiński dron. Pudłują w efektowny sposób

 

Dlatego Moskwa zmuszona jest sięgać po coraz starsze maszyny. Magazyny bazy rezerwowej na Dalekim Wschodzie zaczęły opuszczać czołgi T-54 – twierdzi agencja, powołując się na analityków z Conflict Intelligence Team. Produkcję T-54 rozpoczęto w 1945 roku, zakończono – niemal 60 lat temu.

 

Nowe czołgi, z których dumni są rosyjscy propagandyści, istnieją tylko w kilku egzemplarzach na wystawy i parady” – podkreślają ukraińskie media.

nb/dsk/polsatnews.pl

Czytaj więcej


Source link