imalopolska

najnowsze wiadomości

admin

admin

Polska

PiS zobowiązał się na piśmie do „promowania imigracji” i „walki z ksenofobią”! (List)

a2z

Strona główna &gt Polska &gt PiS zobowiązał się na piśmie do „promowania imigracji” i „walki z ksenofobią”! (List) PiS zobowiązał się na piśmie do „promowania imigracji” i „walki z ksenofobią”! (List) Ogarek Polska 1

Na oficjalnej stronie Komisji Europejskiej znalazłem informacje o Deklaracji Politycznej z Marrakeszu, która została podpisana przez ministra spraw zagranicznych RP 2 maja 2018 roku:

https://ec.europa.eu/home-affairs/news/marrakesh-political-declaration_en;https://ec.europa.eu/home-affairs/sites/homeaffairs/files/20180503_declaration-and-action-plan-marrakesh_en.pdf. Wynika z niej, że polski rząd zobowiązuje się do promowania zjawiska migracji z krajów afrykańskich do Europy: „Increased attention to the fight against xenophobia, racism and discrimination: the partners will undertake efforts to combat these phenomena, and to promote a balanced narrative on migration and diasporas, based on facts and highlighting their positive contribution to the development of societies in countries of origin, transit and destination”; „Objective 3: Promote regular migration and mobility, especially of young people and women, between Europe and North, West and Central Africa, and within these regions”. Czy moglibyście w jakiś sposób nagłośnić całą sprawę?

Pozdrawiam,
KR

Od Redaktora: Rząd PiS zobowiązał się i wykonuje – stąd taki tłum imigrantów w Warszawie i nie tylko. Ale że zobowiązali się na piśmie? Szok. Nagłaśniamy.

Źródło: https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=4402954620208019777#editor/target=post;postID=7137162864928180047

Za: http://kin-rchristusrex.blogspot.com/2018/09/nasz-news-szok-pis-zobowiaza-sie-na.html

Data publikacji: 1.09.2018

III RPinwazja obcych na PolskęPartia interesów SyjonistycznychPolska neokolonią syjonizmupolskojęzyczna syjono-żydomasoneria
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Certyfikat koszerności

acx

Strona główna &gt Polska &gt Certyfikat koszerności Certyfikat koszerności Ogarek Polska, Wyróżnione 0

W wyborach samorządowych największą szansę mają ci kandydaci, którzy odebrali certyfikat koszerności od sierżanta izraelskiej armii, zarządzającym władzą wykonawczą w Polin.

Tak jak Bronisław Komorowski zrobił wszystko, aby zwyciężył nikomu nie znany wcześniej towarzysz z Unii Wolności, obdarzony rodzinnymi koneksjami- Andrzej Duda, tak teraz kontrkandydaci na tron warszawski: Trzaskowski i Śpiewak, robią wszystko, aby lud poparł Patryka Jakiego. Atrybutem tamtej kampanii prezydenckiej było krzesło, a tej samorządowej stała się taśma klejąca. No bo jak inaczej wytłumaczyć te wszystkie gafy, pomyłki, przejęzyczenia, medialne wtopy na poziomie ogniska przedszkolnego, popełniane masowo przez osoby publiczne i wyciągane bezlitośnie przez internautów? Kontrkandydaci Jakiego nie plasują się najwyższym stopniu mądrości, to jednak posiadają sporo sprytu aby unikać niepewnych sytuacji, a ktoś, kto ma teraz realnie zaszkodzić władzy PiS powinien mieć dobrych specjalistów od wizerunku. A jak jest? No właśnie jest tak, że jakiś czas temu na jednym z portali ekonomicznych Lejb Fogelman- interrex III RP- ogłosił, ze jego firma odtąd będzie się zajmować nieruchomościami. Ta wiadomość przeszła bez echa, bowiem pozornie to nic wielkiego i nie każdy kojarzy tego człowieka, związanego z każdą władzą nad Wisłą. W czołowych miastach III RP rynkiem inwestycyjnym rządzą deweloperzy i buduje się naprawdę dużo. Jeśli zatem kolega ze szkolnej ławki Jarosława Kaczyńskiego mówi o tym otwarcie i to w czasie kiedy nieco wcześniej Henry Kissinger wyjawił, iż za dwadzieścia lat nie będzie Izraela, to te dwie informacje są ze sobą sprzężone. „Dobra zmiana” zapewniła izraelitom bezproblemowy dostęp do polskich paszportów, a to jest decyzja, która wymaga dobrej kondycji logistycznej dla tych, którzy chcą nad Wisłą egzystować i się tutaj rozmnażać, korzystając z wszelkich dobrodziejstw środkowoeuropejskich. Obecnie daje się żyć w zamkniętych enklawach w dużych miastach, zapewniających anonimowość, ale nie o to chodzi, by obywatele państwa położonego w Palestynie czuli się tutaj obco i niepewnie. Nie po to PiS wygrywał wybory z taką przewagą, by nie wywiązać się z teraz z umowy. Obecność wojsk USA ma przypominać, iż nie ma co marzyć o innym scenariuszu. No ale co z polactwem? Nie każdy będzie ślepo stał po 500+, albo unikał KODomitów jak morowej zarazy. Wiele osób, stanowiących etniczną większość jest problemem dla globalnych planów, a żadna eksterminacja, ani wojna domowa w rachubę dzisiaj nie wchodzi. Wszak ziemia i nieruchomości musza pozostać nietknięte, dlatego mimo prób podpalenia społeczeństwa tzw. wolnością i demokracją, szykuje się mu scenariusz wyrugowania z własności. Nic w stylu pruskim, ani ruskim. Zwykłą egzystencja wygoni ludzi z domów na antypody świata za chlebem, co też się działo w przeciągu kilkunastu lat i nadal dzieje. Nie robi się nic, aby Polacy mogli się w jednym pokoleniu dorobić, w ogóle dorobić takiego statusu materialnego, jaki mają obywatele państw zachodnich. Obecnie wizja godziwego dorobku jest wszędzie poza Polską. Opłaca się być monterem w Czechach, kelnerem w Austrii, opiekunką w Niemczech, drwalem w Finlandii etc. W III RP nie opłaca się niezależność gospodarcza. Ktoś, kto nie może się dorobić we własnym kraju, to z niego wyjedzie, albo zrobi wszystko, by wyciągać od państwa jak najwięcej. I te dwa scenariusze obecnie są realizowane. Jeżeli z IIIRP wyjadą najbardziej kreatywni, inteligentni i wykwalifikowani Polacy, a dodatku mający przekonana patriotyczne, to ktoś musi zająć ich miejsce i musi zarządzać reszta tubylców- tą zależną od polityki socjalnej- oraz nadzorować tych, którzy tutaj przyjadą pracować za niskie stawki. Pracować bez woli posiadania czegokolwiek i bez woli buntu. Tylko wtedy osadnicy z polskimi paszportami będą mogli poruszać się śmiało po ulicach i korzystać z całej pozostawionej infrastruktury. Tylko wtedy, kiedy proletariat stanowić będzie bezideową masę robotników z całego świata, skonfliktowanych pomiędzy sobą, da się zapewnić bezpieczeństwo dla oligarchii bez ryzyka jakiegokolwiek przewrotu. Kiedy obecny rząd zgodzi się na zapłatę nierealnej kwoty po urojonym mieniu bezspadkowym, w ręce obcej oligarchii przejdą wszystkie nieruchomości, bogactwa naturalne, infrastruktura przemysłowa pomiędzy Odrą a Bugiem. Podtrzymywana przy wegetacji opozycja będzie dawała władzy powód do utrzymywania stanu wyjątkowego i do stworzenia takich przepisów, aby tubylec zależny od państwa nie miał szans na opór. I tak powstanie Polin. Wróćmy jednak do wyborów samorządowych. Jak wiemy zwycięstwo Trumpa dało zielone światło PiSowi, aby jak najszybciej z Polaków zrobić Palestyńczyków, pieniądze Sorosa dają opozycji siłę do kreowania pozornego chaosu i zapewniają jej bezkarność. Ten praktyczny heglizm wyłonić ma syntezę zgodną z oczekiwaniami globalistów: kosmopolityczne państwo ludów wszelakich, albo jak mawiał resortowy klasyk: kondominium rosyjsko- niemieckie, pod żydowskim zarządem powierniczym. PiS i PO idą pewnie po zwycięstwo, tak zresztą deklarują- nadal to jest gra na utrzymanie równowagi politycznej, aby dać ludziom poczucie zmian, uspokoić nastroje, by nie wymknęły się spod kontroli. Nowe twarze, które przeszły przez sesje fotograficzne z Jonnym Danielsem nie są kojarzone z przekrętami, a język wypowiedzi podparty Żołnierzami Wyklętymi i rocznicami patriotycznymi ma moc czynienia cudów, jak ongiś wizerunek Matki Boskiej na klapie marynarki TW Bolka. Musi pojawić się pytanie: czy jest jakaś realna opozycja do obecnej polityki? Teoretycznie jak najbardziej, przecież każdy prawicowiec definiuje wroga bezbłędnie, wskazując przyczyny i skutki. Równie bezbłędnie rozkłada ręce jak się go pyta o środki zaradcze. Bardzo ochoczo skrytykuje rządy demoliberalne a jeszcze bardziej ochoczo wyciągnie łapy po daninę socjalną od upadłego państwa. Proszę się nie martwić. To się nie musi spełnić. Wszak wciąż w III RP stanowimy większość na pastwiskach. Tomasz J. Kostyła

Za: facebook.com

Za: http://kin-rchristusrex.blogspot.com/2018/09/tomasz-j-kostya-certyfikat-koszernosci.html#more Data publikacji: 2.09.2018

Partia interesów SyjonistycznychPolska neokolonią syjonizmupolskojęzyczna syjono-żydomasoneria
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

30 tysięcy Hindusów czeka na wjazd do Polski

a-11-1024x630

Strona główna &gt Polska &gt 30 tysięcy Hindusów czeka na wjazd do Polski 30 tysięcy Hindusów czeka na wjazd do Polski a303 Polska 2

Według rozmówcy portalu money.pl zajmującym się rekrutowaniem pracowników za granicą, ponad 30 tysięcy Hindusów czeka na wjazd do Polski, a konsulat w New Delhi nie nadąża za rozpatrywaniem wniosków. Rząd PiS po kryjomu funduje Polsce multikulti ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Rząd PiS nie zrobił nic, by ściągnąć z powrotem Polaków, którzy po 2004 roku wyjechali i osiedlili się głównie w Wielkiej Brytanii i Irlandii. By łatać domniemane niedobory na rynku pracy pozwala zaś na sprowadzanie na masową skalę pracowników zza granicy w tym także z krajów muzułmańskich, gdzie dochodzi do ataków terrorystycznych przeprowadzanych przez islamistów.

Operacyjnie sprowadzaniem tych osób zajmują się prywatne firmy takie jak Promonan działająca w muzułmańskim Bangladeszu.W rozmowie z portalem money.pl Jacek Zieliński z Promamon zachwala swoją robotę i ściąganych przez siebie pracowników.

Słyszałem, że 30 tysięcy Hindusów czeka na wjazd do Polski, a Konsulat RP w New Delhi nie wyrabia z rozpatrywaniem wniosków – mówi money.pl Zieliński.

Jak dodaje, codziennie odbiera po 20 telefonów w sprawie zatrudnienia. Dzwonią polskie firmy i pytają o możliwość ściągnięcia do pracy Azjatów. Nie tylko Hindusów, ale też Nepalczyków czy Bengalczyków.

Według Zielińskiego, są oni znacznie lepsi niż Ukraińcy, bo znają język angielski i mają certyfikaty. A do tego nie piją. Na dodatek, jak mówi Zieliński, Ukrainiec potrafi rzucić pracę z dnia na dzień, bo dostał lepszą stawkę u konkurencji. Z tych względów pracodawcy są w stanie zapłacić Azjatom nawet więcej niż sąsiadom zza Buga.

Sam portal money.pl z zachwytem opisuje imigrację do Polski.

Na przyjazd do pracy w Polsce namawiają ich rodacy. W popularnym serwisie w internecie mnożą się filmy, na których Azjaci zachwalają życie w naszym kraju. Chcą tu ściągnąć swoich bliskich, mówią o wolnych miejscach pracy i o warunkach lepszych niż w ich krajach. Do tego zachwycają się polską naturą” – pisze portal

Z informacji Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w Polsce pracuje około 1,5 mln cudzoziemców, a resort zastanawia się nad wprowadzeniem udogodnień dla imigrantów z większej liczby krajów, między innymi z Filipin i Wietnamu, a być może nawet z Nepalu.

Komentarz:

Polska po rządami PiS wkracza na ścieżkę, na którą 40 lat temu weszły kraje Europy Zachodniej. Masowo ściągani imigranci mieli pomóc w rozwoju gospodarczym, bo sami Europejczycy nie chcieli podejmować pewnych prac. Teraz europejskie miasta są pełne gett i zon non-go, gdzie w praktyce nie funkcjonuje państwo a rządzą przybysze. Często w 2 i 3 pokoleniu, którzy zupełnie nie zintegrowali się z mieszkańcami krajów, które ich przyjęły. To z tych środowisk pochodzi najwięcej terrorystów w tym ci, którzy wyjechali walczyć po stronie ISIS.

Zieliński zachwala przybyszy z Azji mówiąc, że w przeciwieństwie do Ukraińców nie piją. Owszem nie piją, bo są muzułmanami np. z Bangladeszu, lub muzułmańskich stanów Indii.

W czerwcu 2016 roku w wielkiej operacji zatrzymano w Bangladeszu blisko 12 tysięcy dżihadystów.

2 lipca 2016 roku w stolicy kraju Dhace w ataku na restaurację zginęło 20 osób w tym 9 Europejczyków, Amerykanie i Japończycy. W grudniu w tym samym mieście służby w ostatniej chwili udaremniły zamach na kościół. Do ataku miało dojść w Boże Narodzenie.

W grudniu 2017 roku w Nowym Jorku zamachu dokonał pochodzący z Bangladeszu islamista, który pracował jako taksówkarz.

W marcu 2017 roku 4 osoby, w tym – policjant, zginęły w starciu sił porządkowych i wojska z islamistami w Śrihat (Sylhet) w północno-wschodniej części Bangladeszu. Islamiści zdetonowali 2 ładunki wybuchowe w reakcji na blokadę dzielnicy przez policję.

To tylko kilka przykładów na to co dzieję się w kraju, z którego PiS pozwala ściągać pracowników. Terroryzm to tylko cześć tego co zafundowały sobie kraje przyjmujące pracowników z państw kulturowo obcych. Na co dzień to getta, strefy non go, ekspansja muzułmańskich obyczajów, prawo szariatu, zawłaszczanie życia publicznego i przestrzeni publicznej i niekończące się nierozwiązywalne problemy społeczne

Za money.pl

Źródło: https://wolnosc24.pl/2018/09/01/30-tys-hindusow-czeka-na-wjazd-do-polski-rzad-masowo-sprowadza-pracownikow-z-krajow-muzulmanskich-zagrozonych-terroryzmem/


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

11 ton polskiego złota zatrzymała Wielka Brytania, ale gdzie się podziała reszta? Lista podejrzanych jest długa…

a-5-1200x630

Strona główna &gt Polska &gt 11 ton polskiego złota zatrzymała Wielka Brytania, ale gdzie się podziała reszta? Lista podejrzanych jest długa… 11 ton polskiego złota zatrzymała Wielka Brytania, ale gdzie się podziała reszta? Lista podejrzanych jest długa… a303 Polska 4

W 1939 r. majątek Banku Polskiego został wywieziony z okupowanego kraju. Na zawsze. Do dziś nie wiadomo, w czyje ręce trafiło 1208 drewnianych skrzynek wypełnionych po brzegi sztabkami i workami monet ze złota.

Mały tankowiec „Eocene”, należący do amerykańskiej kompanii naftowej Socony Vacuum, zawinął do portu w Konstancy 14 września 1939 roku. Kapitan statku, 33-letni Brytyjczyk Robert Brett, został wciągnięty w wir dziwnych wydarzeń, które niespełna rok później opisał w londyńskim „Sunday Dispatch”. Niezwykłą przygodę kapitana gazeta opatrzyła sensacyjnym tytułem: „Porwałem Hitlerowi 21 mln funtów szterlingów”.

Oto jak swoje przeżycia opisywał młody kapitan:

Nigdy nie mogłoby mi nawet przyjść na myśl, że pewnego dnia będę miał w lukach mego statku »Eocene«, tankowca o 4216 tonach wyporności, więcej złota niż jakikolwiek inny statek przedtem i prawdopodobnie – potem.

Na tankowiec załadowano dorobek II Rzeczypospolitej: 1208 niedużych drewnianych skrzynek. Opasywały je żelazne taśmy. Nie wszystkie miały uchwyty, co utrudniało noszenie. Każda ważyła 60 kilogramów. W środku znajdowały się albo sztaby złota wielkości wydłużonej cegły, albo worki ze złotymi monetami.

– W Banku Polskim były sztaby rozmaitego pochodzenia i rozmaitych prób. Wśród nich także sztaby ze skarbca dawnych Austro-Węgier. Posiadały próbę 1000, a więc złoto zupełnie czyste, bez domieszki – relacjonował w 1966 r. na antenie Radia Wolna Europa (RWE) Władysław Bojarski z eskorty złotego transportu.

Zygmunt Karpiński, który zakładał w 1924 r. Bank Polski, a potem zasiadał w jego zarządzie aż do jego likwidacji, w książce „Losy złota polskiego podczas II wojny światowej” bardzo szczegółowo opisał bankowe zasoby w dniu wybuchu wojny. Polskie złoto było wtedy ogółem warte 463,6 mln zł (ok. 95 ton), czyli około 87 mln ówczesnych dolarów amerykańskich. Złoto wartości nieco ponad 100 mln zł (ok. 20 ton) było zdeponowane za granicą, głównie we Francji, Anglii, Szwajcarii i USA. Większość znajdowała się jednak w Polsce. Złoto wartości 193 mln zł (ok. 38 ton) przechowywano w skarbcu w Warszawie, zaś sztaby warte 170 mln złotych (37 ton) spoczywały w oddziałach w Brześciu, Lublinie, Siedlcach i Zamościu.

Ignacy Matuszewski

Pierwszy transport złota z Warszawy wysłano do Brześcia 4 września 1939 r. autobusami Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Z publikacji „Wojenne losy polskiego złota” dr. hab. Janusza Wróbla z łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że tego dnia u premiera Felicjana Sławoja-Składkowskiego zjawiło się trzech pułkowników: Ignacy Matuszewski i Adam Koc oraz były minister handlu Henryk Floyar-Rajchman. Oficerowie odpowiedzialni za nadzór i koordynowanie akcji otrzymali zgodę na wywiezienie z Polski całego bankowego złota.

13 września w Śniatyniu przy granicy z Rumunią zebrano całość złota „w sumie ok. 75 ton kruszcu” – pisze dr Janusz Wróbel. „Z wyjątkiem 3,8 ton złota wartości ponad 22 milionów złotych, które pozostawiono w Dubnie do dyspozycji rządu polskiego” – wylicza historyk IPN.

W nocy z 13 na 14 września złoto załadowano do 9 wagonów towarowych, pociąg przekroczył granicę i ruszył w kierunku Konstancy. Wtedy doszło do pierwszej sytuacji kryzysowej. Na miejscu okazało się, że Niemcy wpadli na trop polskiego złota i chcą je natychmiast przejąć.

Niemiecki ambasador w Bukareszcie Wilhelm Fabricius na spotkaniu z Grigore’em Gafencu, ministrem spraw zagranicznych Rumunii, złożył protest przeciwko łamaniu przez ten kraj neutralności. Niemiec zażądał, by Rumuni potraktowali polskie złoto jak materiał wojenny. Rumuński minister uratował skarb Rzeczypospolitej, udając, że nie ma pojęcia o transporcie, ale obiecał przeprowadzić śledztwo w tej sprawie. W ten sposób dał Polakom czas na zorganizowanie transportu z Konstancy.

Wtedy na horyzoncie pojawił się właśnie kpt. Robert Brett. Był przekonany, że czeka go rutynowy załadunek paliwa, tymczasem odwiedził go konsul brytyjski, który poprosił o zabranie kilkudziesięciu ton polskiego złota.

Płynąc do Stambułu i dalej koleją przez Bejrut, a potem znowu drogą morską, złoto dotarło do Tulonu, tym razem na pokładach dwóch szybkich niszczycieli.

Na początku października 1939 r. skarb Rzeczypospolitej znalazł się pod kontrolą rządu polskiego. Złoto przewieziono do Nevers nad Loarą w środkowej Francji. Spoczęło w podziemnym skarbcu tamtejszego oddziału Banku Francji.

Sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli, gdy okazało się, że Francuzi przegrywają wojnę. 22 maja 1940 roku polski rząd poprosił Anglików o wyznaczenie statków polskich, które podejmą się misji przewiezienia skarbu banku do Ameryki. Skrzynie wydobyto ze skarbca w Nevers i znowu załadowano do wagonów towarowych.

Władysław Sikorski

Złoto dotarło do portu Lorient na krążownik „Victor Schölcher” 16 czerwca 1940 roku. Tego dnia rząd francuski zdecydował się na kapitulację. Polskie złoto konwojował już wtedy tylko jeden Polak, dyrektor warszawskiego oddziału Banku Polskiego Stefan Michalski. Był święcie przekonany, że statek płynie do Stanów Zjednoczonych. Szybko okazało się jednak, że okręt przybił do portu w Casablance, a po kilku dniach złoto wyruszyło w dalszą podróż – do Dakaru.

W tym czasie władze polskie przeniosły się do Londynu. W sprawie złota generał Władysław Sikorski interweniował u premiera Winstona Churchilla, który obiecał, że brytyjska marynarka wojenna zatrzyma francuski transport z polskim skarbem. Problem polegał na tym, że nikt nie wiedział, gdzie złoto zaginęło. Dopiero 30 czerwca dotarła do Londynu depesza dyrektora Michalskiego nadana w konsulacie angielskim w Dakarze z informacją, że w porcie tym rozładowano skarb Banku Polskiego.

Francuzi, obawiając się ewentualnej próby odzyskania złota przez marynarkę brytyjską, wysłali je w głąb kraju. Skrzynie wywieziono 800 km w głąb afrykańskiego lądu i złożono w budynku administracyjnym przy dworcu kolejowym miasteczka Kayes (obecnie Republika Mali).

Złota nie przejęli Niemcy, znalazło się jednak w rękach rządu Vichy, który współpracował z III Rzeszą i nie chciał się narażać. Polskie państwo de facto straciło skarb.

Hilary Minc

– Nie widzę możliwości odzyskania złota – irytował się gen. Sikorski podczas rozmowy z płk. Adamem Kocem, odpowiedzialnym za los polskiego skarbu, który osobiście relacjonował to spotkanie we wspomnianej audycji RWE.

Wtedy oficer wpadł na pomysł, żeby w Stanach Zjednoczonych złożyć pozew przeciwko rządowi francuskiemu i doprowadzić do zatrzymania francuskiego złota zdeponowanego w amerykańskich bankach w ramach zabezpieczenia polskich interesów.

Stronę polską reprezentowała kancelaria Sullivan & Cromwell. Doprowadziła do tego, że Amerykanie zgodzili się, by dostęp do francuskiego złota został zablokowany w banku federalnym w Nowym Jorku.

Rząd marszałka Pétaina na pozór nie ulegał sądowej presji, ale nie wydał Niemcom polskiego skarbu. Dopiero Francuski Komitet Narodowy gen. Charles’a de Gaulle’a w październiku 1941 roku zawarł z rządem gen. Sikorskiego układ, w którym Francuzi zobowiązywali się do zwrotu kruszcu.

W styczniu 1944 r. polscy urzędnicy bankowi dotarli do Dakaru, a wkrótce do położonej w głębi kraju miejscowości Kayes, gdzie w pilnie strzeżonym budynku administracji kolei przechowywano skarb Banku Polskiego. Wkrótce skrzynie złota przewieziono do fortu w Dakarze, komisyjnie przejęli je Polacy. Po czterech latach złoto wróciło do prawowitych właścicieli. Rząd na uchodźstwie zdecydował, żeby skarb Banku Polskiego podzielić na trzy części i rozlokować w Nowym Jorku, Ottawie i Londynie.

Wydawać by się mogło, że w tym miejscu burzliwe losy złota II RP się kończą, ale tak nie jest. Nie wiadomo bowiem, jak skarb Banku Polskiego został podzielony i co się z nim tak naprawdę stało. Lektor Radia Wolna Europa, które w 1966 roku nadało trzyczęściowe słuchowisko dokumentalne o losach polskiego złota w czasie II wojny światowej „Epopea polskich argonautów”, lakonicznie stwierdził, że ok. 80 ton w sztabach i monetach nie powróciło nigdy do Polski. Według RWE pozostało ono w bankach zachodnich, aby jego równowartość w różnych formach służyła odbudowie zrujnowanego wojną kraju. Natomiast 11 ton złota zatrzymała Wielka Brytania jako pokrycie wydatków łożonych przez nią podczas wojny na cywilne potrzeby polskie.

Janusz Wróbel

Według dr. Janusza Wróbla z IPN złotem Banku Polskiego „zaopiekowali się” polscy komuniści. Za pomocą różnych operacji przejęli majątek II RP na rzecz Skarbu Państwa, co w końcu doprowadziło do całkowitej likwidacji w 1952 r. Banku Polskiego. Jego funkcję przejął utworzony przez komunistów Narodowy Bank Polski. Rolę głównego dysponenta złotego skarbu odgrywał Hilary Minc, jeden z najbliższych współpracowników Bolesława Bieruta i główny spec od gospodarki. Ale ile wydał i na co dokładnie? Nie wiadomo.

Część dokumentacji przekazania tego skarbu do komunistycznej Polski znajduje się w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Ale jak twierdzi Krzysztof Kopeć, prowadzący portal poświęcony gospodarczej historii Polski, nie jest to „inwentarz kartkowy bez ewidencji’’. Jego zdaniem z tej dokumentacji wynika, że przywłaszczone przez komunistów złoto stanowiło zaledwie ułamek skarbu (ok. 10 proc.) zdeponowanego w Dakarze. Co z resztą? Nie wiadomo.

Nie wiadomo też, co się stało z 20 tonami złota Banku Polskiego, które znajdowało się w depozytach zagranicznych przed wybuchem II wojny światowej. Na co zostały wydane 3,8 ton złota, które pozostawiono w 1939 roku w Dubnie do dyspozycji rządu polskiego? Historia złota Banku Polskiego wciąż pozostaje niedokończona i czeka na gruntowne badania naukowe, oparte na pracach archiwalnych. Nie tylko w Polsce.

Wojciech Surmacz, tekst ukazał się w miesięczniku „Forbes”

Za: http://niezlomni.com


Read the full article – wolna-polska.pl

Zdrowie

CZĄSTECZKI EMOCJI – wywiad z dr n.med. Marzanna Radziszewska – Konopka

tb

Strona główna &gt Zdrowie &gt CZĄSTECZKI EMOCJI – wywiad z dr n.med. Marzanna Radziszewska – Konopka CZĄSTECZKI EMOCJI – wywiad z dr n.med. Marzanna Radziszewska – Konopka polonuska Zdrowie 1

W ciele znajdują się cząsteczki chemiczne, które są odpowiedzialne za emocje. Silny wstrząs emocjonalny uznawany jest jako przyczyna każdej choroby. Emocje zalicza się do czynników zewnętrznych. Sposób reagowania jednak na różne sytuacje i pojawiające się za tym emocje, zależą od tego jakie mamy przekonania.

Dr Radziszewska – Konopka opowiada o tym na czym polega praca metoda Totalnej Biologii. Jaka jest rola konsultanta Totalnej Biologii. Opowiada o tym jak to się dzieje, że uwolnienie emocji i zmiana przekonań sprawiają, że symptomy chorobowe ustępują.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=SgPkaBBeMnY?feature=oembed&w=640&h=360]

emocjestrestotalnabiologia
Read the full article – wolna-polska.pl

Zdrowie

Brytyjski rząd proponuje zakaz napojów energetyzujących dla dzieci

a-78

Strona główna &gt Zdrowie &gt Brytyjski rząd proponuje zakaz napojów energetyzujących dla dzieci Brytyjski rząd proponuje zakaz napojów energetyzujących dla dzieci a303 Zdrowie 1

Drinki te zawierają duże ilości cukru i kofeiny, i wiąże się je z otyłością i innymi problemami zdrowotnymi.

  • Supermakety zakazują je dla dzieci poniżej 16 lat / Supermarkets ban energy drinks for under-16s
  • Dlaczego szkoły zakazują ich sprzedaży / Why our school bans energy drinks

‚Niepokojące powiązania’

Nadmierne ich spożywanie wiąże się z szeregiem problemów zdrowotnych, od otyłości, próchnicy zębów, bólu głowy i problemów ze spaniem, do bólu brzucha i nadaktywności.

Zakaz ten dotyczy napojów zawierających ponad 150 mg kofeiny.

Czym są te napoje?

Zawierają duże ilości kofeiny, zwykle około 80 mg w 250 ml puszce, w porównaniu z Coca -Cola – puszka 330 ml = 32 mg, a puszka Diet Cola = 42 mg.

Alex Therrien – 30.08.2018

Tłum. Ola Gordon/http://chomikuj.pl/OlaGordon

https://www.bbc.com/news/health-45342682


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Pierścień się zaciska. Stanisław Michalkiewicz

a-73

Strona główna &gt Polska &gt Pierścień się zaciska. Stanisław Michalkiewicz Pierścień się zaciska. Stanisław Michalkiewicz a303 Polska 7

Jaka szkoda, że generał Franco nie był Żydem! Gdyby bowiem nim był, żaden hiszpański premier nie ośmieliłby się wystąpić z pomysłem ekshumowania go z Valle de los Caidos, gdzie jest pochowany w katedrze wykutej rękami komunistów we wnętrzu góry, by wrzucić jego szczątki do jakiegoś „kryjomego dołu”. Nawet polityk tak nieustraszony, jak Lech Kaczyński, co to osobiście wstrzymał i odpędził od Gruzji rosyjskie czołgi, zadrżał na myśl, że wbrew opinii jakiegoś rabina, który mu powiedział, że Żydów ekshumować nie wolno, ekshumowałby ich z mogiły w Jedwabnem. Tedy – choć nieustraszony – ekshumację wstrzymał, dzięki czemu pan dr Jan Tomasz Gross, awansowany na tę okazję na „historyka” i to od razu „światowej sławy”, może bez najmniejszych przeszkód opowiadać swoje androny. Niestety generał Franco żadnym Żydem nie był, toteż hiszpańska żydokomuna, reprezentowana przez Pedra Sancheza, który wprawdzie boi się chronić granic własnego państwa i sprzeciwiać bisurmańskim „uchodźcom”, chciałaby go w ten sposób upokorzyć, bo wiadomo – jak ktoś umarł, to nie żyje, więc w stosunku do nieboszczyka premier Sanchez jest odważny, jak Achilles.

Podczas gdy w Hiszpanii żydokomuna nieustraszenie walczy z generałem Franco, Polska dopuściła się straszliwego świętokradztwa, wobec którego bledną nawet zamachy nie niezawisłość sądów i demokrację. Z inicjatywy polskich władz deportowana została na Ukrainę nie tylko z Polski, ale z całej strefy Schengen pani Ludmiła Kozłowska, do niedawna, wraz ze swoim małżonkiem, Bartoszem Kramkiem, kierująca w Warszawie Fundacją Otwarty Dialog, co to stawia sobie za cel poprawienie świata od Atlantyku po Władywostok. Dalej już nie, bo dalej jest Pacyfik, a jego zmeliorować się nie da, no i Japonia, która na żadne „otwarte dialogi” nie jest podatna. Klangor podnieśli wszyscy płomienni ukraińscy szermierze demokracji i jestem pewien, że gdyby Stefan Bandera w jakiś sposób zmartwychwstał, to też przyłączyłby się do protestów, a może nawet urządziłby Polsce kolejną „wołynkę”, zwłaszcza na „ukraińskim terytorium etnicznym” – jak Światowy Związek Ukraińców z siedzibą w Toronto nazywa województwo podkarpackie, część województwa małopolskiego i część województwa lubelskiego. Oburzenie wyraził też amerykański „The Washington Post”, więc polscy zuchwalcy już nie odważyli się podnieść świętokradczej ręki na pana Bartosza Kramka, który nawet nie wypiera się autorstwa apelu o „wyłączenie” rządu polskiego. Pan Kramek nie zamierzał polskiego rządu wymordować, a w każdym razie – nie od razu, ale kto wie, do czego by doszło, gdyby zwyczajna perswazja nie pomogła? Najwyraźniej parasol ochronny nad nim trzyma czyjaś Mocna Ręka. Czyja? Tego dokładnie nie wiadomo, chociaż pewne światło na tę sprawę rzucają żarliwe zaprzeczenia kierownictwa Fundacji Otwarty Dialog, jakoby miała ona jakieś związki ze starym żydowskim finansowych grandziarzem, któremu też strzelił do głowy pomysł melioracji świata. Warto przypomnieć, że takie pomysły mieli wcześniej również inni Żydzi, na przykład – Karol Marks – a w następstwie tego eksperymentu co najmniej 100 milionów ludzi straciło życie. Skoro tedy pan Kramek energicznie dementuje fałszywe pogłoski o powiązaniach ze starym żydowskim grandziarzem, to przynajmniej dla księcia Gorczakowa, co to nie wierzył informacjom nie zdementowanym, byłaby to dość wyraźna wskazówka. Inną poszlaką jest deklaracja, że Fundacja miała styczność z jurgieltnikami starego grandziarza, ale trudno nie mieć z nimi styczności, zwłaszcza w Polsce, gdzie tradycja jurgieltu jest nadal bardzo żywa, jurgieltnicy dochodzą do wysokich godności i zażywają reputacji moralnych autorytetów. Po prostu nie można splunąć, żeby w takiego nie trafić, więc nic dziwnego, że i pani Ludmiła i pan Bartosz też się z nimi zetknęli. Na jurgieltnikach musiało to zetknięcie pozostawić wyraźny ślad, skoro po ochłonięciu z pierwszego zaskoczenia zuchwałością władz tubylczego bantustanu, wystąpili oni z apelem do Unii Europejskiej, by pani Ludmile Kozłowskiej ofiarowała unijne obywatelstwo, dzięki czemu będzie mogła ulepszać świat już bez najmniejszych impedimentów. Zresztą nawet gdyby nie pozostawiło takiego śladu, to ta sama Mocna Ręka, która trzyma nad panem Kramkiem parasol ochronny, mogłaby ich popchnąć do działania. Nasza Złota Pani ma bowiem swoje projekty również co do banderowców, więc mogłaby i parasol i popchnięcie. Toteż pod apelem podpisał się Kukuniek, który musi pamiętać ściśle tajną „Informację o zasobach archiwalnych MSW”, którą 4 czerwca 1992 roku przekazał posłom i senatorom złowrogi minister Macierewicz – że mianowicie przez rozpoczęciem niszczenia dokumentów MSW, zostały one zmikrofilmowane co najmniej w trzech kompletach z których dwa są za granicą, a jeden – „w kraju”. Znaczy to, że zarówno Putin, jak i Nasza Złota Pani mogą w każdej chwili zrobić Kukuńkowi straszliwe kręcenie wora. Nic zatem dziwnego, że na odgłos trąbki nasz Kukuniek od razu podrywa się na równe nogi, podobnie jak pan red. Tomasz Lis, czy pan Michał Boni. Ciekawe, czy pani hrabina Róża Thun und Handehoch też odbiera na tej samej fali, czy raczej na folksdojczowskiej, podobnie jak w przypadku słynnego zięcia, czyli pana Krzysztofa Króla, czy pana Seweryna Blumsztajna. W tej sytuacji tylko patrzeć, jak pani Ludmiła zostanie wynagrodzona unijnym obywatelstwem, a konfidenci i folksdojcze utworzą komitet powitalny, który powita ją chlebem i solą na Okęciu. Esperons, że unijni biurokraci nie będą się ociągali i pani Ludmiła zdąży na rozpoczęcie operacji „wyłączania rządu”. Bo wszystko do tego właśnie zmierza, a zwłaszcza – postępująca anarchizacja naszego nieszczęśliwego kraju, która w końcu musi doprowadzić do przesilenia.

Jest to prawdopodobne tym bardziej, że Nasz Najważniejszy Sojusznik właśnie pogrąża się w chaosie spowodowanym puszczeniem farby przez kolaboranta prezydenta Trumpa, pana Cohena, co to jeszcze niedawno odgrażał się, że gotów jest dla swego szefa nawet się zastrzelić. Wygląda jednak na to, że ci wszyscy twardziele mocni są raczej w gębie, bo jak przyszło co do czego, to pan Cohen podkulił ogon i zeznał, że Donald Trump dał mu pieniądze, żeby zatkał nimi gęby jakimś kurewkom. Prawdopodobnie nawet wzięły szmalec, ale zaraz rozpuściły japę, w nadziei, że teraz już na pewno zostaną celebrytkami, jak sama Angelina Jolie. Z tego powodu prezydent Trump coraz więcej uwagi musi poświęcać ratowaniu własnej skóry tym bardziej, że specjalny prokurator Mueller prowadzi energiczne śledztwo mające wykazać, że prezydent Trump zawdzięcza swój wybór knowaniom zimnego ruskiego czekisty Putina. W takiej sytuacji nie będzie miał głowy do zajmowania się resztą świata, a zwłaszcza takimi jego zakątkami, jak nasz nieszczęśliwy kraj – a z tego niewątpliwie skorzystają strategiczni partnerzy, którzy mogą na własną rękę zacząć układać się z Żydami co do przyszłości Europy Środkowej – gdzie utworzyć Judeopolonię i jakie nakreślić jej granice, żeby wszyscy byli zadowoleni. Judeopolonia bowiem, niezależnie od innych zalet, miałaby również i tę, że dostarczałaby strategicznym partnerom znakomitego pretekstu do dyscyplinowania zarówno banderowców, jak i naszego, mniej wartościowego narodu tubylczego w postaci walki z antysemityzmem.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Źródło: http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4291


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Świat jest inny odc.83 – Słuchajcie tych co pamiętają

an0-1

Strona główna &gt Polska &gt Świat jest inny odc.83 – Słuchajcie tych co pamiętają Świat jest inny odc.83 – Słuchajcie tych co pamiętają Ogarek Polska 1

Dr Jerzy Jaśkowski w nowej audycji przedstawia sprawę oszustw i kłamstw propagandowych mających znamiona operacji „prania mózgu” Polakom. Pod pozorem 100 lecia odzyskania niepodległości zarządcy okupacyjni świętują 100 lecie zniewolenia gospodarczego. To oddanie w obce ręce NBP jest kluczem braku wolności w Polsce. Wszystko jest odwrotnie przedstawiane.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=1vHe7cNwo5A?feature=oembed&w=640&h=360]

Opublikowano 27.08.2018

Dr Jerzy Jaśkowski
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

„Rozwój zrównoważony” – czas na polski samochód elektryczny. Janusz Kowalczyk

a-67

Strona główna &gt Polska &gt Informacje oraz publicystyka z Polski &gt „Rozwój zrównoważony” – czas na polski samochód elektryczny. Janusz Kowalczyk „Rozwój zrównoważony” – czas na polski samochód elektryczny. Janusz Kowalczyk a303 Informacje oraz publicystyka z Polski, Polska, Wyróżnione 10

W „mowie tronowej” w 2016 r., nowy premier Polski i następca p. Beaty Szydło, Mateusz Morawiecki, najprawdopodobniej nie zdając sobie z tego sprawy, że uderza w tony komunistycznego genseka, Edwarda Gierka („Polak potrafi”), przedstawił malowniczy projekt Polski przyszłości. Najwidoczniej nie zdaje sobie prawy z tego, że posuwa się szlakiem, na którym bieleją kości jego komunistycznych poprzedników. Ta nowa Polska otrzymała kryptonim Polski „o gospodarce zrównoważonej”.

Nie panując nad sobą, wyraźnie podochocony nowy premier zauważył, że „czas skończyć robienie śrubek i muterek, a zająć się projektami poważnego rozwoju gospodarczego.” W tym konkretnym przypadku rzucił hasło…opracowania projektu i budowy samochodu elektrycznego …Projekt polskiego „elektryka” miałby być gotowy na…. No właśnie: tej daty nie zna nikt. Pokazano za to śmiałe rysunki miejskiego samochodu.

Już sam projekt przedstawiony opinii społecznej nie świadczy najlepiej o sprawności mózgu premiera. Ale być może. jego rozwój osiągnął szczyt swojego rozwoju i pasował on doskonale do kolejnych stanowisk w szlachetnym gremium bankowców bowiem jaki poważny człowiek, obywatel Polski, wyrwał by się „Filip z konopi” z czymś takim. Jak kraj, który nie ma tradycji motoryzacyjnych, może snuć taką wizję?

Trzeba na fakty spojrzeć realnie: Polska nie ma tradycji motoryzacyjnych i rzucanie się „głęboką wodę” wzorem ,np. Korei Płd. (która też ich nie miała) jest pomysłem z Wariatkowa- nawet Rumunia jest lepsza „te klocki”.

Ale Koreańczycy wytrwale rozwijali swój przemysł samochodowy ponad 20 lat. My też nie byliśmy gorsi : zaczęliśmy od „Syrenki” , a skończyliśmy na mającym…”status” …„Polonezie”… Bądźmy uczciwi: był też, wzbudzający niekłamany podziw całej Europy licencyjny …„Fiat 126p”. Ooo!- i „Fiat 125

Dla p. M.Morawieckiego brak tradycji najwidoczniej o niczym nie przesądza- grunt to bardzo chcieć.

Nie jest w takim rozumowaniu osamotniony.

Np. znany ewolucjonista z Oxfordu, prof., Richard Dawkins w unikalny, prosty sposób tłumaczył studentom i dziennikarzom dlaczego osobliwy „chrząszcz-kanonier” produkuje i magazynuje w swoim ciele 2 związki chemiczne, które zmieszane razem stają się wybuchową mieszaniną, porażającą ofiarę.. Ale tylko w chwili „strzału”.

Otóż ten uczony profesor zakonkludował, ze to „najpewniej przodkowie chrząszcza zmusili związki chemiczne do takiego ciekawego rozwiązania”. A więc baśniowa abiogeneza zaszła samorzutnie….Ale to spory ewolucjonistów z kreacjonistami. Co to ma do projektu „elektryka”?

Otóż ma!

Ludy o poważnych tradycjach technicznych wolą jednak nie wierzyć w samorzutną abiogenezę (ożywienie materii martwej – „ewolucja”) i, eksperymentując latami, dochodzą do najlepszych rozwiązań. Wiedzą, że trzeba mieć projekt, miejsce, czas i pieniądze..

Z uwagi na bardzo tanią energię elektryczną, umożliwiającą tanią elektrolizę wody na tlen i wodór już 20 lat temu ściągnęły na Islandię najpoważniejsze światowe firmy () samochodowe. Zbudowano trzy stacje tankowania wodoru w Reykjaviku. Po co”? Po to by zbudować….”elektryki”, w których paliwem zamiast gazu, diesla czy benzyny, jest wodór. Zamiast, zatruwających środowisko węglowodorów końcowym produktem sapania wodoru w motorze , jest czysta woda…

Oczywiście wymaga to specjalnych motorów (południowo- koreański .„Samsung” jest jednym z wiodących producentów ogniw paliwowych, produkujących wodór), bezpiecznych zbiorników wodoru i całej masy innych rzeczy .. Od 2000 e. testował swoje projekty „Mercedes”, „BMW”, „MAN”, „Volkswagen”, „Fiat”. „Toyota” „Ford”, itp. Teraz i my dołączymy do czołowych producentów.

Rzecz jasna tylko na papierze – to jeszcze jeden poroniony polski projekt…Nie mając taniej energii elektrycznej, kapitału, infrastruktury rzucamy się na głęboką wodę.. Jeśli Polacy posłuchają premiera , jeśli dadzą mu zielone światło na realizację fantasmagorycznego projekt., zdziadziejemy jeszcze bardziej. – od razu wiadomo,, że guzik z tego wyjdzie . Dlaczego się tak o tym rozpisuję?

Ano dlatego, że do roku 2020 pojawi się aż 10 modularnie zaprojektowanych modeli „Mercedesa”. A i „BMW” też wystawi cztery…

A tymczasem po staremu czas bezproduktywnie płynie. Tak jak nasza „królowa polskich rzek” –Wisła.

Wystarczy jak popada 2 tygodnie na płd, .Polski to tradycyjnie polskie rzeki wylewają. Jak będzie miesiąc suszy, to Polsce grozi …brak wody.

Jest gorzej jak w Hiszpanii, w której zbiorniki retencyjne zbudowane w górach przez „faszystę” gen. Franco zaraz po wojnie domowej zapewniają normalny rozwój rolnictwa.

Zamiast snuć baśń „o żelaznym wilku” lepiej byłoby się zabrać za porządną, perspektywiczną regulację Odry, Warty, Wisły., Sprawić by się stały one rzeczywiście żeglowne, by powstały porty rzeczne, a wokół nich terminale towarów.

Do połowy lat 60-tych (głęboki komunizm)można było z Warszawy statkiem pasażerskim (piękne, bocznokołowe parowce. w starym stylu) odbyć przepiękną podróż aż do Gdańska , do Kazimierza Dolnego…Jakaż frajda , przygoda, obcowanie z naturą dla dzieci i dorosłych. Pływało się z Warszawy na Bielany i do Młocin.

Na trudniejszych odcinkach pracowały pogłębiarki, tor wodny był oznaczony,,, Pływały nawet w dół Wisły do Płocka, Torunia , Gdańska barki towarowe. Od tego należało zacząć , a nie od super drogich autostrad -budowanych po to, by zadowolić „unię europejską” i sprawić bezproblemowy dowóz towarów dla chazarskich, zagranicznych sieci handlowych …wywożących w zamian wagonami forsę z naszego kraju.

Nadbrzeże w Toruniu

W miarę się komunizmu w Polsce nakłady inwestycyjne w żegludze systematycznie malały w komunistycznej gospodarce i w 1974 r. ( 388,5 mln zł,) pozostały prawie bez zmian na poziomie z 1970 r. -387,9 mln zł, Mimo wszystko nie były one tak złe, jak obecnie. Oto garść cyfr:

W 1960 roku posiadaliśmy:

– holowniki – 150 jednostek
– pchacze – 2 jednostki
– barki z własnym napędem – 58 jednostek
– barki bez własnego napędu – 525 jednostek
– statki pasażerskie – 74 jednostki

W 1970 roku:

– holowniki – 101 jednostek
– pchacze – 180 jednostek
– barki z własnym napędem – 345 jednostek
– barki bez własnego napędu – 918 jednostek
– statki pasażerskie – 93 jednostki

W 1974 roku:

– holowniki – 68 jednostek
– pchacze – 224 jednostki
– barki z własnym napędem – 336 jednostek
– barki bez własnego napędu – 965 jednostek
– statki pasażerskie – 88 jednostek

Trudności, jakie wystąpiły w ostatnich trzech latach „rządów demokratycznych” w realizacji zadań przewozowych przez PKP zwróciły większą uwagę na problem śródlądowego transportu wodnego.

A jednak główne drogi wodne – Wisła i Odra, łączące Śląsk z Bałtykiem nie są wykorzystywane we właściwym stopniu, a mogłyby przecież odciążyć przewóz koleją ładunków masowych, jak: węgla, cementu, materiałów budowlanych, nawozów sztucznych i innych.

I znów symptomatyczne: w żeglugę na Odrze inwestują …Niemcy, dla których sprawa zaopatrzenia Berlina w węgiel jest sprawą niezwykle istotną.

Dobra skądinąd uchwała VII Zjazdu PZPR, stwierdzająca, że: „Niezbędny jest przyspieszony rozwój żeglugi śródlądowej, przede wszystkim na Odrze i Wiśle. Powinna ona w większym stopniu niż dotychczas uzupełniać transport kolejowy w przewozach ładunków masowych, zwłaszcza węgla i materiałów budowlanych” pozostała jednak na papierze, a ten, widomo, jest „cierpliwy”…

Premier Morawiecki też mówił o reaktywacji żeglugi śródlądowej- co gorsze: mówił dokładnie w tym samym stylu co bolszewicy. Można więc odrzucić nadzieję, że coś się zmieni na lepsze i , że wkroczymy w końcu w etap nadrabiania w żegludze śródlądowej zaległości, dzielących nasz kraj od najbardziej rozwiniętych pod tym względem państw w Europie: Francji: Niemiec, Belgii i innych, które podstawową sieć swych dróg wodnych zbudowały jeszcze w XIX wieku.

Jak widzimy”rozwój zrównoważony” to „wybór” priorytetów. A tych -pomimo pozostawaniem latami w opozycji – się nie dopracowano.

Może więc jednak „elektryk” zdziała cuda?

Janusz Kowalczyk


Read the full article – wolna-polska.pl