Szanuję pogląd kolegów, którzy mówią, że w II turze trzeba wybrać „mniejsze zło” i zagłosować na Trzaskowskiego. Ale nie podzielam tego poglądu dlatego zostanę w domu. Dla mnie wybory się skończyły.
Rozumiem kolegów – Konfederatów – którzy mówią, że poparcie Trzaskowskiego to jedyna szansa, by zatrzymać postępującą PiS-bolszewizację Polski.
Nadzieja ta może być płocha bo prezydent – Trzaskowski blokował będzie ustawy PiS-u nie dlatego, że są głupie tylko dlatego, że są PiS-owskie. Zamiast tego forsował będzie ustawy swojego środowiska, które będą równie głupie i równie szkodliwe. Impas między prezydentem a Sejmem i rządem być może krótkofalowo byłby dobry dla Polski bo udałoby się zastopować część bolszewickich pomysłów PiS-u ale tylko krótkofalowo. Bo w perspektywie wyborów roku 2023 dawałoby to scenariusz samodzielnych rządów Koalicji Obywatelskiej czyli powrót do lat 2007 – 2015. Czyli to samo złodziejstwo, ta sama głupota i ten sam bałagan.
Nigdy nie byłem fanem Andrzeja Dudy. Nie głosowałem na niego i nie żałowałem tej decyzji. Nie podobał mi się jego brak własnego zdania i własnej inicjatywy, całkowita uległość wobec jednej partii, żałosne slalomy światopoglądowe itp. Trzaskowki uosabia dla mnie te same cechy, może z tą różnicą, że jest bardziej lewacki. I jego wybór to poparcie „żenderystów”, walki z chrześcijaństwem itp.
Wiele lat temu zrozumiałem, że człowiek wolny wcale nie musi wybierać mniejszego zła. Nie musi a co więcej: nie powinien wybierać między dżumą a tyfusem.
Obaj kandydaci wywodzą się ze środowiska postkomunistów, reprezentują jedynie dwie różne frakcje, zażarcie walczące o koryto. Postkomunizm wyrządził Polsce potworną krzywdę. Nie będę więc głosował na jego przedstawicieli. Za dwa tygodnie pójdę na grilla a nie na wybory. Żeby mieć czyste sumienie, że nie poparłem głupot, które naznaczą prezydenturę przyszłego lokatora Belwederu.
„Jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi” – Edmund Burke