To pierwszy raz, gdy Johnson wskazał konkretne ramy czasowe, w których takie dochodzenie zostanie przeprowadzone. Do tej pory mówił jedynie, że jest ono niezbędne, ale odbędzie się w przyszłości, bo obecnie rząd jest zajęty walką z pandemią i nie może rozpraszać uwagi na inne sprawy.

Dwuletnia sesja parlamentu

Zwykle sesja parlamentu trwa rok, ale może być też dłuższa lub krótsza. Przedostatnia sesja trwała ponad dwa lata i była najdłuższą od połowy XVII wieku. Pytanie o dochodzenie padło w czasie debaty w Izbie Gmin po mowie tronowej królowej Elżbiety II, w której przedstawiony jest program rządu na nadchodzący rok.

ZOBACZ: Wielka Brytania: Kuzyn królowej Elżbiety II gotów był za pieniądze pomóc w dostępie do Putina

– Mogę z pewnością powiedzieć, że zrobimy to w ramach tej sesji. Tak, absolutnie. Już wcześniej wyraziłem to jasno. Naprawdę uważam, że jest to niezbędne, abyśmy mieli pełne, właściwe publiczne dochodzenie w sprawie pandemii Covid – oświadczył Johnson.

Szereg zaniedbań rządu

Brytyjski rząd w pierwszej fazie pandemii, zimą i wiosną zeszłego roku, był krytykowany za szereg zaniedbań, które przyczyniły się to tego, że Wielka Brytania ma piątą najwyższą na świecie liczbę ofiar śmiertelnych koronawirusa.

ZOBACZ: Wielka Brytania. Wieloryb utknął w Tamizie. Uwolnili go ratownicy

Jednak dobrze zawarte umowy na zakup szczepionek przeciw Covid-19, wczesne ich dopuszczenie do użycia i sprawnie prowadzony program szczepień spowodowały, że liczby zakażeń, hospitalizacji i zgonów bardzo wyraźnie spadły. A to pozwoliło na szybsze niż w innych krajach znoszenie restrykcji i zmieniło postrzeganie działań rządu w oczach opinii publicznej.

Koronawirus w Wielkiej Brytanii

Jak podano we wtorek, w ciągu ostatniej doby wykryto 2474 nowe zakażenia koronawirusem i stwierdzono 20 zgonów z powodu Covid-19. Są to nieco wyższe bilanse niż średnia z ostatnich siedmiu dni, ale w przypadku zakażeń oznacza to spadek o ok. 27 razy, a w przypadku zgonów nawet o 90 razy w stosunku do rekordowych poziomów z połowy stycznia.

Od początku pandemii w Wielkiej Brytanii stwierdzono prawie 4,44 mln zakażeń, z powodu których zmarło 127 629 osób.

Pierwszą dawkę szczepionki otrzymało do tej pory prawie 35,6 mln osób, co stanowi 67,6 proc. dorosłych mieszkańców kraju, a drugą – prawie 18,1 mln, czyli 34,3 proc.

aml/PAP

Czytaj więcej

– Ten pomysł nie był konsultowany z klubem, tylko na prezydium klubu. Jest to takie pokazanie, że my tu na opozycji postawimy wszystkich w trudnej sytuacji – mówił w “Debacie Dnia” Marek Dyduch (Lewica). Jego ugrupowanie chce, by Sejm na najbliższym posiedzeniu zajął się projektami ustaw liberalizującymi przepisy aborcyjne. – To błąd – ocenił poseł.

– Nie podoba mi się to, dlatego że to jest naiwność polityczna i takie doraźne sobie granie. Mówię to wprost, bo nieraz moim młodszym kolegom w parlamencie powtarzam, że jeżeli chcą nabrać powagi, to nie muszą codziennie być w telewizji, nie muszą być codziennie w ogniu walki z PiS-em, tylko mogą co jakiś czas pokazać poważny projekt dla Polski – mówił Marek Dyduch.

Jak podkreślił, prezydium nie konsultowało pomysłu dot. projektów aborcyjnych z całym klubem. – Jest to takie pokazanie, że my tu na opozycji postawimy wszystkich w trudnej sytuacji i niech zagłosują tak jak my, a jak nie, to będziemy mieli pretekst, żeby im mówić, że za Funduszem Odbudowy mogli zagłosować – dodał.

ZOBACZ: Sąd koleżeński Lewicy Razem wykluczył z partii działaczkę oskarżaną o transfobię

Dyduch podkreślił, że nie można używać spraw wolnościowych jako “gierek politycznych”.

“Dzięki Lewicy Kaczyński nadal może deptać prawa kobiet”

Jakub Rutnicki (KO) powiedział z kolei, że to Lewica spowodowała, że Jarosław Kaczyński ma dalej mandat do rządzenia. – Teraz nagle słyszymy, że Lewica chce przedstawić projekt dot. liberalizacji aborcji – dodał.

WIDEO: fragment “Debaty Dnia”

Agnieszka Gozdyra zwróciła uwagę na fakt, że Marek Dyduch mówił w swoim imieniu. – Ok, to jest pomysł części Lewicy, ale ta sama część negocjowała z Kaczyńskim i tak naprawdę podała mu rękę, dzięki czemu Kaczyński może nadal rządzić w Polsce, deptać prawa kobiet, wysyłać policję do pałowania kobiet – odpowiedział poseł KO.

– To jest hipokryzja Lewicy – ocenił.

Dyduch odpowiedział Rutnickiemu: “Gada pan takie głupoty, jakby się nakręcił katarynką”. – Nic nowego od początku tego spotkania pan nie mówi, tylko “Lewica, Lewica, Lewica”, jakbyście nie widzieli swojej nieudolności w tych sprawach. Mówię publicznie, że jest to błąd, ale nie znaczy to, że w Lewicy jest jakaś kłótnia – podkreślił. 

zdr/Polsat News

Czytaj więcej

W niedzielę, 9 maja zainaugurowano Konferencję, podczas której przez rok będzie trwała debata z udziałem obywateli o tym, jak powinna wyglądać Unia Europejska w przyszłości. We wtorek do udziału w zaplanowanych wydarzeniach zachęcali podczas konferencji zorganizowanej przez Biuro Parlamentu Europejskiego w Polsce europosłowie z Grupy Europejskiej Partii Ludowej: prof. Danuta Huebner oraz Radosław Sikorski.

Według prof. Huebner Konferencja jest szansą na pokazanie w europejskim obywatelskim głosie również głosu polskiego. „To jest dla nas Polaków wielka szansa, żeby z Polski popłynął do Europy, ale także do świata, bo świat się też tym trochę interesuje, inny głos o Europie. Żeby to nie był ten głos, do którego rząd przyzwyczaił świat w ostatnich latach” – oceniła Danuta Huebner. „To jest dla nas wielka szansa jako Polaków, żeby mieć wewnętrzną debatę o Europie w Polsce, bo jakoś ostatnio specjalnie dużo jej nie było” – dodała.

Prof. Huebner podkreśliła też, że Traktat Lizboński nadał „ogromny rozmach obywatelstwu Unii Europejskiej”. „Jesteśmy obywatelami z prawami i obowiązkami. [Traktat Lizboński] wprowadził Unię jako wspólnotę obywateli, nie tylko wspólnotę państw, ale nie nadał temu wymiarowi praktycznej mocy. To jest ciągle nieprzetrawione przez wielu przywódców politycznych, ta obywatelskość Unii, a demokracji europejskiej bez obywateli nie da się ani umocnić, ani też przyklepać, zagwarantować. Stąd ten pomysł na konferencję z bezprecedensową rolą obywateli” – wskazała.

Radosław Sikorski ocenił z kolei, że Konferencja zaczyna się w dobrym momencie. „Uważam, że pandemia uświadomiła Europejczykom, że wymagamy od Unii, aby w kryzysie była sprawna, ale nie dajemy jej wystarczających kompetencji” – mówił, zaznaczając, że „zdrowie to póki co kompetencja państw narodowych”.

„Przede wszystkim wzywam wszystkich tych, którzy – po części słusznie, a po części na wyrost – oskarżają Unię, że jest zbyt elitarna czy zbyt biurokratyczna: to jest ten moment, żeby dać głos, żeby wziąć udział w tych formułach, które Konferencja udostępnia i powiedzieć, jakiej Unii chcemy” – zachęcał Sikorski.

Jak mówił, on sam będzie w Konferencji zabierał głos w sprawach wspólnego działania UE na arenie międzynarodowej. „Uważam, że Unia musi być skuteczna w dziedzinie spraw zagranicznych i w dziedzinie obronności. Niestety państwa członkowskie nie przestrzegają traktatu z Lizbony i nie działają wspólnie na arenie międzynarodowej” – ocenił.

„Niestety grupy bojowe, które miały być zalążkiem wspólnych zdolności obronnych, nie są używane. A pandemia nam wszystkim uświadomiła, że może się zdarzyć to, czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Zdolności obronne też są po to, aby się przydały wtedy, kiedy stanie się coś, czego sobie nie życzymy” – przekonywał.

Wielojęzyczną platformę cyfrową, przy pomocy której obywatele mogą kontaktować się i omawiać swoje propozycje z osobami pochodzącymi ze wszystkich państw członkowskich, można znaleźć TUTAJ.

aba/

Źródło informacji: EuroPAP News

Zamiast biletów, będą kontrolować twarze pasażerów. Na taki pomysł wpadł japoński przewoźnik z okolic Tokio. Urządzenia weryfikujące, kto wsiada do pociągu, zamierza zainstalować przy wejściach na perony. Firma uważa, że dzięki wdrożeniu nowego systemu korzystanie z jej usług będzie prostsze. Testy elektronicznego kontrolera trwają w autobusach.

Na nietypowy sposób sprawdzania biletów wpadła japońska firma Yamaman, zajmująca się kolejowymi przewozami w mieście Sakura, leżącym w aglomeracji tokijskiej. Na stacjach kolejki Yūkarigaoka Line zainstaluje maszyny skanujące i weryfikujące twarze pasażerów. Ci będą mogli “zapłacić” za przejazd, zbliżając się do czytnika, a system pobierze pieniądze z ich kont.

Wygodniej ma być również dla podróżnych z biletami długookresowymi, np. miesięcznymi. Elektroniczny kanar zapamięta, jak wyglądają, a gdy ponownie zjawią się na stacji, po rozpoznaniu ich rysów przepuści na peron. 

Zdaniem Yamaman nowy system kontroli pasażerów pomoże przede wszystkim dojeżdżającym do pracy. Ta grupa podróżujących ma zaoszczędzić jeszcze więcej czasu, chociaż japońskie koleje już teraz słyną z niezwykłej punktualności.

Jak planuje przewoźnik, maszyny testowo pojawią się na stacjach latem. Jednak już teraz z nowego rozwiązania korzystają wsiadający do autobusów Yamaman. Pełnią one socjalną rolę, pozwalając przedostać się z miejsca na miejsce zwłaszcza starszym Japończykom z Sakury. Są więc uzupełnieniem dla kolejowej oferty przedsiębiorstwa.

Region, po którym jeździ Yūkarigaoka Line, to jedna z “sypialni” Tokio. Mieszkańcy tłumnie opuszczają ją każdego ranka, by wieczorem wrócić do swoich mieszkań. W tłumaczeniu na polski jej nazwa brzmi Wzgórza Eukaliptusowe, chociaż te rośliny nie występują tam w naturze.

Politycy zainteresowali się sprawą domu Marii Skłodowskiej-Curie, który został wystawiony na sprzedaż za 790 tys. euro. “Zleciłem działania zmierzające do zakupu domu Marii Skłodowskiej-Curie pod Paryżem” – poinformował premier Mateusz Morawiecki w poniedziałek późnym wieczorem na Twitterze.

“MSZ jest w kontakcie z ambasadą RP we Francji w tej sprawie. To miejsce to część polskiej historii” – napisał premier Morawiecki.

“Polska winna kupić dom Marii Skłodowskiej-Curie pod Paryżem i stworzyć tam muzeum poświęcone Wielkiej Polce, by nie żałować poniewczasie tak, jak utraconej możliwości zakupu Hotelu Lambert w Paryżu” – napisał z kolei europoseł Jacek Saryusz-Wolski.

Pomysł poparł również dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski oraz ambasador Polski w Algierii Witold Spirydowicz.

“Dom Państwa Curie to byłaby świetna okazja do promocji PL. Przypomnę, Hotel Lambert utracony. Pałacyk Paderewskiego zburzyli Szwajcarzy (…) Muzeum w Rapperswil zagrożone likwidacją” – skomentował ambasador Spirydowicz.

Dom Piotra i Marii Curie-Skłodowskiej w Saint-Remy-les-Chevreuse o powierzchni 120 m2 w podparyskim departamencie Yvelines, został wystawiony na sprzedaż za 790 tys. euro. Nieruchomość wymaga remontu, którego koszt szacowany jest na 200 tys. euro.

W latach 1904-1906 małżeństwo Curie regularnie odwiedzało ten dom wraz z rodziną, aby odpocząć z dala od zgiełku stolicy. W domu zachowały się stare gobeliny i terakota epoki Curie – podkreślają agenci nieruchomości.

“Należy przerobić piwnicę, strych, dach i izolację” – powiedział francuskiemu dziennikowi “Le Parisien” dyrektor agencji Stephane Plaza w Saint-Remy Daniel Cazou-Mingot. Dom ma wiele zalet: duży ogród o powierzchni 900 m2 czy bliskość oddalonej o 600 m stacji kolejki RER.

Maria Skłodowska-Curie w 1903 r. wraz z mężem Piotrem Curie oraz Henrim Becquerelem otrzymała Nagrodę Nobla z fizyki za badania nad odkrytym przez Becquerela zjawiskiem promieniotwórczości.

Po raz drugi została nagrodzona w 1911 Noblem z chemii za odkrycie pierwiastków polon i rad.

Piotr Curie zginął w wypadku samochodowym w kwietniu 1906 r. W maju tego samego roku 38-letnia wówczas Maria dostała katedrę fizyki na Sorbonie po mężu i została pierwszą kobietą – profesorem tej uczelni. Pierwszy wykład poprowadziła 5 listopada 1906.

Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zatwierdziła do użytku szczepionkę przeciwko COVID-19 firm Pfizer/BioNTech dla dzieci od 12. roku życia.

Do tej pory szczepionka Pfizera w USA była podawana osobom powyżej 16. roku życia.

Kanada jako pierwsza zezwoliła na dopuszczenie szczepionki Pfizera dla 12-15-latków. 

Szczepienie nastolatków jest kolejnym krokiem w kampanii mającej na celu ostateczne powstrzymanie pandemii koronawirusa.

W marcu Moderna rozpoczęła badania swojej szczepionki u dzieci w wieku od sześciu miesięcy do 11 lat. Pfizer i BioNTech wyraziły nadzieję, że złożą wniosek o pozwolenie na dopuszczenie do obrotu w trybie nagłym ich szczepionki dla dzieci w wieku od dwóch do 11 lat we wrześniu w Stanach Zjednoczonych.

Od 15 maja wszystkie miejsca siedzące w pociągach mają być zapełnione. PKP Intercity wychodzi więc naprzeciw oczekiwaniom podróżnych pragnących podróżować komfortowo, wzmacniając flotę o 60 zmodernizowanych wagonów typu AB, łączących 1 i 2 klasę. Pojazdy są przystosowane do prędkości 160 km/h. Będą kursowały na głównych ciągach komunikacyjnych, m.in. na trasach: Szczecin – Białystok, Wrocław – Białystok, Przemyśl – Kołobrzeg, Kraków – Świnoujście czy Suwałki – Zielona Góra.

„Chcemy, by znakiem firmowym polskiej kolei były: punktualność, szybkość, komfort i bezpieczeństwo” – powiedział Maciej Małecki, sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Wiceminister podkreślił, że narodowy przewoźnik bardzo dobrze wykorzystał czas pandemii inwestując, rozwijając tabor oraz podnosząc komfort podróżowania.

W opinii Andrzeja Bittela, sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury, PKP Intercity realizuje strategię taborową, której celem jest jak najlepsze dostosowanie oferty do potrzeb klienta i wyzwań rynku tak, by pasażer podróżujący po Polsce czuł się komfortowo i bezpiecznie.

„Dzisiaj mamy okazję oglądać tabor zmodernizowany, który spełnia wszystkie potrzeby klienta, ale jest również taborem w pełni ekologicznym” – powiedział Andrzej Bittel.

Na pokładach zmodernizowanych wagonów 141A-20 znajdują się 3 przedziały klasy 1 oraz 48 miejsc w bezprzedziałowej przestrzeni klasy 2. Są wyposażone w wygodne fotele, klimatyzację, bezprzewodowy internet, gniazdka elektryczne oraz blaty do ładowania telefonów komórkowych. Wagony mają również zainstalowane wzmacniacze sygnału GSM/LTE, a także znajdują się w nich przyjazne dla środowiska toalety z zamkniętym układem. Ponadto pojazdy są dostosowane do przewozu osób niepełnosprawnych.

„Oczekiwania wobec standardu podróży są bardzo duże. Dzięki tym nowoczesnym wagonom pasażerowie wracają na kolej” – podkreślił Marek Chraniuk.

Wartość kontraktu zrealizowanego przez konsorcjum PESA Bydgoszcz wraz z ZNTK Mińsk Mazowiecki wyniosła prawie 248 mln. Zawarta w kwietniu 2018 r. umowa pierwotnie dotyczyła modernizacji 40 pojazdów, jednak przewoźnik rozszerzył ją o kolejne 20 jednostek.

„Cieszymy się, że kontrakty wygrywają polskie firmy. Dostajemy wagony, produkowane w danym czasie, najlepszej jakości i przez polskiego producenta, który później przy serwisie również tę dobrą jakość zapewni” – zaznaczył Marek Chraniuk.

Prezes PKP Intercity poinformował, że w chwili obecnej 80 proc. taboru wagonowego to nowe i zmodernizowane jednostki, a jedynie 20 proc. stanowią starsze wagony.

Modernizacja 60 wagonów 141A-20 jest wspófinansowana przez Unię Europejską ze środków Funduszu Spójności w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko dla projektów PKP Intercity „Kolej na dobre połączenia – unowocześnianie wagonów i lokomotyw” oraz „Przyspieszamy komfortowo – unowocześnianie wagonów i zakup lokomotyw”, których zakończenie przewidziane jest na 2023 r.

„Pula środków na tabor pasażerski do 2023 r. to 1,8 mld zł, z czego aż 650 mln to są projekty PKP Intercity. To są ogromne projekty, bo samych wagonów jest 183 w jednym projekcie i 152 w drugim” – wyjaśniła Joanna Lech, p.o. dyrektora Centrum Unijnych Projektów Transportowych.

Zdaniem Macieja Małeckiego z MAP kontrakty zawarte przez PKP Intercity przekładają się na miejsca pracy i pewne źródła utrzymania dla wielu polskich rodzin, a dzięki inwestycjom realizowanym przez spółki Skarbu Państwa gospodarka skutecznie broni się przed pandemią koronawirusa.

Źródło informacji: PAP MediaRoom