imalopolska

najnowsze wiadomości

March 2019

Sport

Hiszpańskie media: Zidane trenerem Realu Madryt!

5mz4wk52gcyvycuh27krar4s75cm1d8g.jpg


Wygląda na to, że już niedługo dojdzie do zmiany na stanowisku trenera “Królewskich”. Niemal wszystkie hiszpańskie media potwierdzają, że Santiago Solariego zastąpi Zinedine Zidane.

“La Sexta” podała, że około godziny 18:00 zarząd Realu Madryt zwolni Argentyńczyka i potwierdzi ponowne zatrudnienie Francuza. Solari ma jednak pozostać w klubie w nowej roli, która na razie nie została sprecyzowana. Zidane miał otrzymać pełną zgodę na przeprowadzenie rewolucji w klubie, który rozczarowuje. W fatalnym stylu odpadł przecież z Ligi Mistrzów (3:5 w dwumeczu z Ajaksem Amsterdam) i praktycznie nie ma szans na mistrzostwo Hiszpanii. To jeden z najgorszych sezonów Realu od lat.

 

Zidane opuścił klub latem 2018 roku. W ostatnim czasie mówiło się, że może zostać nowym trenerem Juventusu, ale ostatecznie wybrał stolicę Hiszpanii. Co ciekawe, włoski klub ma być zaskoczony taką decyzją. W Turynie panowało przeświadczenie, że Francuz po sezonie zastąpi Massimiliano Allegriego.

 

Real Madryt rozważał zatrudnienie Jose Mourinho, ale wydaje się, że na skutek słabych relacji Portugalczyka z kapitanem Sergio Ramosem postawiono na Zidane’a. Pozyskanie Francuza oznacza też zwiększoną szansę na zakontraktowanie Edena Hazarda. Gwiazdor Chelsea wielokrotnie powtarzał, że marzy o grze dla swojego idola z dzieciństwa.

 

Zidane ma poprowadzić pierwszy trening już we wtorek. Doniesienia “La Sexty” potwierdzają też inne media – w tym “MARCA”.

jb, Polsat Sport, realmadryt.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.


Source link

Sport

Trener norweskich skoczków: Dzięki Robertowi wszystko się zmieniło

qc2xxbkadao5fu7av7f9zfaohc3kbe4d.jpg


Zwycięstwo Roberta Johanssona w zawodach Pucharu Świata w Oslo, będącym częścią turnieju Raw Air, sprawiło, że trener norweskich skoczków narciarskich Alexander Stoeckl po tygodniach złej passy odżył, bo do niedzielnego konkursu nie wiedział już co robić.

„Jak to widać wyraźnie – tej zimy bardzo posiwiałem, lecz była ona dla nas bardzo trudna. Ciężar niepowodzeń kumulował się z tygodnia na tydzień i stawał coraz bardziej bolesny. Naprawdę nie wiedzieliśmy już co robić, aby odwrócić ten ciąg niepowodzeń, tak jakbyśmy wpadli w jakąś czarna dziurę. Nagle dzięki Robertowi wszystko się zmieniło. Takie są skoki” – powiedział szkoleniowiec agencji NTB.

 

5 stycznia podopieczni Stoeckla odebrali na gali sportowej w Stavanger nagrodę za najlepszą w Norwegii drużynę ubiegłego roku, w którym wygrali dwa ważne konkursy – olimpijski w Pjongczangu i mistrzostw świata w lotach w Oberstdorfie.

 

W obecnym sezonie po nieudanym Turnieju Czterech Skoczni wyniki w Pucharze Świata były jednak coraz gorsze. Do rozpoczęcia Raw Air frustracja w Norwegii narastała i media stawały się coraz bardziej krytyczne w stosunku do austriackiego szkoleniowca, zatrudnionego przez norweską federację narciarską w marcu 2011 roku. W mediach społecznościowych pojawiły się nawet sugestie, aby rozwiązać z nim kontrakt, który upływa dopiero w 2022 roku.

 

„Wszyscy myśleli, że ten sezon będzie przynajmniej równie dobry jak ubiegły, lecz coś się stało. Jedyne zwycięstwo w PŚ do niedzieli przypadło Johannowi Andre Forfangowi, 1 grudnia w Niżnym Tagile. Na szczęście starczyło nam cierpliwości i nie daliśmy się ponieść negatywnym emocjom” – skomentował dziennik „Dagbladet”.

 

Po konkursie na skoczni Holmenkollbakken i zwycięstwie Johanssona Stoeckl był podczas rozmów z dziennikarzami wyraźnie rozluźniony i zadowolony. Sądzi, że w skoczku coś się nareszcie odblokowało i będzie teraz walczył do końca o zwycięstwo w punktacji generalnej turnieju, w którym w ubiegłym roku zajął drugie miejsce za Kamilem Stochem.

 

Ostrzegł jednak przed euforią. “W skokach jest tak, że zawodnik prowadzi 30 punktami, jak teraz Robert z Japończykiem Ryoyu Kobayashim, a jutro sytuacja może być już diametralnie inna. Może się przytrafić zły dzień fizycznie lub psychicznie, nieudany skok, albo wręcz nieoczekiwany upadek i traci się punkty. Po Oslo, do końca Raw Air mamy przecież jeszcze trzy skocznie, więc jest zbyt wcześnie oceniać kto wygra cały turniej” – podsumował szkoleniowiec.

RM, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.


Source link

Sport

Paryż-Nicea: Kwiatkowski wiceliderem po dwóch etapach

4sstqun87ef1u18r6k2x4u9chfi8fha5.jpg


Polak wygrał pierwszą lotną premię, ale później miał problemy techniczne ze sprzętem i dość długo jechał w drugiej grupie. Polak przebił oponę, jej wymiana zajęła ponad jedną minutę i tyle tracił do czołówki.

 

Później mistrz Polski przyśpieszył, odrobił stratę i na 15 km przed metą znalazł się w głównej grupie. Na finiszu z powodu silnego, bocznego wiatru czołówka jeszcze bardziej się porwała, jechało w niej ośmiu kolarzy, w tym lider Groenewegen i trójka zawodników grupy Sky z Kwiatkowskim na czele.

 

Ostatecznie Polak był piąty, a po dwóch etapach traci do lidera 12 s.

 

Wyścig Paryż – Nicea rozpoczął się w niedzielę 10 marca, kolarze będą mieli do przejechania osiem etapów. Rywalizacja zakończy się w niedzielę 17 marca etapem wokół Nicei.

 

We Francji startuje także Paweł Poljański (Bora-Hansgrohe), który w poniedziałek uplasował się na 34. pozycji i w klasyfikacji generalnej jest 47. ze stratą 3.07 do lidera.

 

We wtorek zostanie rozegrany trzeci etap z Cepoy do Moulines/Yzeure o długości 201 km.

 

Wyniki 2. etapu:

 

 1. Dylan Groenewegen (Holandia/Jumbo-Visma) – 3:14.04

 2. Ivan Garcia (Hiszpania/Bahrain-Merida)                  

 3. Philippe Gilbert (Belgia/Deceuninck-QuickStep)       

 4. Matteo Trentin (Włochy/Mitchelton-Scott)             

 5. Michał Kwiatkowski (Polska/Team Sky)                

 6. Luis Leon Sanchez (Hiszpania/Astana) – wszyscy ten sam czas

34. Paweł Poljański (Polska/Bora-Hansgrohe) – strata 5 s.  

 

Klasyfikacja generalna:

 

 1. Dylan Groenewegen (Holandia/Jumbo-Visma) – 6:31.19

 2. Michał Kwiatkowski (Polska/Team Sky) – strata 12 s

 3. Luis Leon Sanchez (Hiszpania/Astana) – 13

 4. Philippe Gilbert (Belgia/Deceuninck-QuickStep) – 16

 5. Egan Bernal (Kolumbia/Team Sky) – 19

 6. Matteo Trentin (Włochy/Mitchelton-Scott) – 20

47. Paweł Poljański (Polska/Bora-Hansgrohe) – strata 3.07.

RM, PAP


Source link

Sport

Smokowski cieszy się z powrotu Pazdana. “Nie będę zdziwiony, jeśli zagra z Austrią”

w7dz6km3ijkrigphufze33fpotrjrjpx.JPG


W poniedziałek selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek ogłosił powołania na zbliżające mecze z Austrią i Łotwą. Będą to spotkania w ramach eliminacji mistrzostw Europy 2020. Do kadry wróci m.in. Michał Pazdan.

 

– Cieszy mnie to. Nie grał w reprezentacji, bo rzadziej grał w Legii Warszawa. Zaczął grać regularnie, a Ankaragucu zaczęło uzyskiwać dobre wyniki. Uważam, że ze swoimi atrybutami środkowego obrońcy, kiedy jest w formie, jest bardzo wartościowym zawodnikiem. Wcale nie byłbym zdziwiony, gdyby wyszedł w pierwszym składzie z Janem Bednarkiem, mimo że tak nie grali. Kamil Glik ma swoje kłopoty – powiedział komentator Polsatu Sport Tomasz Smokowski.

 

Największy problem selekcjoner Biało-Czerwonych ma na lewej obronie. W związku z tym kolejną szansę otrzymał Arkadiusz Reca, który w klubie nie gra zbyt często. Od spotkania z Włochami w Lidze Narodów rozegrał w Atalancie 23 minuty!

 

– To nie predestynuje go do otrzymania powołania. Wiem, że to nasza pięta achillesowa, czyli lewa obrona, ale nijak nie można wyciągnąć nazwisk z Ekstraklasy. Michał Koj z Górnika Zabrze, Adam Marciniak z Arki Gdynia? Jerzy Brzęczek powołał Recę, choć nie wydaje mi się, by to on zagrał na tej pozycji. Prawdopodobnie zostanie tam przestawiony Bartosz Bereszyński – dodał.

W ostatnim czasie pojawiło się sporo głosów odnośnie strategii na kolejne spotkania. Niektórzy uważają, że trzeba wykorzystać dobrą formę Krzysztofa Piątka, Roberta Lewandowskiego oraz Arkadiusza Milik i wystawić wszystkich trzech od pierwszej minuty.

 

Wychodząc dwoma napastnikami sprawiamy, że ciągniemy kołdrę w kierunku szyi, a zaczynają nam wystawać nogi. Kołdra staje się za krótka, nie da się grać w 12. Wystawienie dwóch snajperów, nie mówiąc już o trzech, powoduje, że jesteśmy krótcy. Na grę trzema środkowymi obrońcami z wahadłowymi raczej nas nie stać. Na grę bez skrzydłowych też raczej nas nie stać. Wydaje mi się, że Austria w środku pola będzie najbardziej niebezpieczna. Brzęczek nie będzie chciał doprowadzić do sytuacji, że rywale będą mieli przewagę jednego piłkarza w środku pola, bo można się na tym przejechać – zakończył Smokowski.

 

Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.

jb, Polsat Sport


Source link

Sport

90. urodziny legendy polskiego sportu!

ww2kjz3qi3yijh63of629y31ttkyagj4.jpg


Kwiecień wręczył jubilatowi list gratulacyjny od prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzeja Kraśnickiego. Długa rozmowa dotyczyła w większości olimpijskich sukcesów mistrza.

 

“Jubilat – jak na swój wiek – jest w niezłej formie. Powspominaliśmy jego sukcesy, głównie te dwa największe, czyli olimpijskie triumfy w Meksyku i Monachium” – przekazał Kwiecień.

 

We wtorek Zapędzkiego ma odwiedzić burmistrz Maciej Piotr Kaczyński. Z kolei w miejskiej bibliotece do 30 kwietnia można oglądać wystawę “Łazowski olimpijczyk – Józef Zapędzki”.

 

Zapędzki startował w igrzyskach olimpijskich pięć razy w konkurencji pistoletu szybkostrzelnego (60 strzałów do sylwetek na dystansie 25 metrów). W inauguracyjnym występie w Tokio w 1964 roku zajął 15. miejsce. Cztery lata później, w Meksyku, rywale musieli uznać jego wyższość. Złoty sukces powtórzył w Monachium.

 

Medal wywalczony w 1972 roku w Monachium, ma – co wielokrotnie podkreślał – szczególny wymiar. Zdobył go bowiem 1 września, w dniu napaści Niemiec na Polskę w 1939 roku. Zadedykował go ojcu Janowi, który został zamordowany przez hitlerowców w obozie w pobliskim Dachau, po wcześniejszej gehennie w Auschwitz i Buchenwaldzie.

 

W Monachium, jako ponad czterdziestoletni mężczyzna, zwyciężył znacznie młodszych konkurentów. W kolejnych igrzyskach, w Montrealu był w bardzo dobrej dyspozycji, jednak kłopoty z bronią i amunicją pozbawiły strzelca Śląska Wrocław możliwości walki o kolejne trofeum olimpijskie. Wadliwa amunicja spowodowała dwukrotne zacięcie pistoletu. W ostatnim olimpijskim starcie w Moskwie, po dwuletniej przerwie, zajął 14-15 miejsce.

 

W bogatej kolekcji trofeów ma dwa medale mistrzostw świata z 1966 roku – srebrny w pistolecie szybkostrzelnym oraz brązowy w rywalizacji drużynowej w pistolecie dowolnym.

 

Z mistrzostw Europy w latach 1962-76 przywiózł siedem medali: jeden złoty, dwa srebrne i cztery brązowe, startując w pistolecie centralnego zapłonu, pneumatycznym i szybkostrzelnym.

 

W sportowym światku Zapędzki znany jest z mocnego charakteru i umiejętności wyrażania własnego zdania. Nawet początek kariery dwukrotnego mistrza olimpijskiego był w wyraźnej opozycji do uznanych teorii nakazujących rozpoczynanie wyczynowego uprawiania sportu w bardzo młodym wieku. Twardy charakter przysparzał mu wielu trosk, ale też pozwalał osiągać sukcesy.

 

Pułkownik Józef Zapędzki, absolwent wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego, po raz pierwszy wystartował w zawodach strzeleckich 23 listopada 1957 roku w Nowej Soli, natomiast po raz ostatni w Bydgoszczy 7 listopada 1980 roku. W bogatej karierze uczestniczył w 626 zawodach, z których wygrał 251.

 

Ustanowił dwa rekordy olimpijskie i 17 rekordów Polski, 20-krotnie stanął na najwyższym stopniu podium mistrzostw kraju.

 

W Plebiscycie “Przeglądu Sportowego” na 10 najlepszych sportowców Polski w 1968 i 1972 roku zajął piąte miejsce.

RM, PAP


Source link

Sport

Mamrot: Możemy odwrócić złą passę

kn3fixzvk3iusbn7xyrgbfd7kure31e2.JPG


Po dwóch zwycięstwach na początku drugiej części rozgrywek, w trzech kolejnych meczach piłkarskiej ekstraklasy Jagiellonia zdobyła zaledwie punkt. W miniony piątek białostoczanie zasłużenie przegrali na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław 0:2 i spadli na czwarte miejsce w tabeli. Jeśli nie uda się jej zająć miejsca na podium, gwarantującego eliminacje Ligi Europejskiej, sezon może uratować finał Pucharu Polski.

 

“To mój najtrudniejszy moment w trakcie pracy w Jagiellonii. Nie będę mówił, że jest inaczej. Liczyliśmy na więcej, jeśli chodzi zarówno o grę, jak i wyniki. Potrzebujemy czasu, ale go nie mamy. Przed nami bardzo ważny mecz i zdajemy sobie z tego sprawę” – stwierdził Mamrot.

 

Dlatego dwa mecze w tym tygodniu, wtorkowy w ćwierćfinale Pucharu Polski z pierwszoligową Odrą Opole i sobotni, ekstraklasowy pojedynek z Koroną Kielce uważa za priorytetowe. “Możemy odwrócić złą passę. Później będziemy mieć przerwy na kadrę, gdy będziemy mogli część rzeczy skorygować. Wierzę też, że do pełni formy wrócą też zawodnicy po kontuzjach i będziemy mieli większe pole manewru. Wierzę, że wyjdziemy z tych problemów mocniejsi” – powiedział Mamrot, cytowany przez oficjalną stronę internetową klubu.

 

Analizując porażkę we Wrocławiu ocenił, że zespół czeka też dużo pracy pod względem mentalnym. “Wiara w nasze umiejętności musi być większa. Wierzę, że wrócimy na nasz dobry poziom” – dodał. Odnosząc się do przeciwnika w Pucharze Polski zwrócił uwagę, że zespół z niższej ligi w takim meczu “zawsze gra na dwieście procent możliwości”. “Czeka nas trudny mecz, niezwykle ważny dla wszystkich w Białymstoku, dlatego traktujemy go bardzo poważnie” – zapewnił.

 

“Seria zwycięstw sprawiłaby, że wszystko wróciłoby do normy. Choć ciężko mówić o grze o mistrzostwo, to trzeba grać o jak najwyższe miejsce w lidze. Musimy przede wszystkim wyjść z tego, co sobie zafundowaliśmy (…). Przerwa na kadrę jest nam bardzo potrzebna, ale najpierw trzeba wygrać dwa najbliższe spotkania, żeby móc spokojnie pracować” – dodał Mamrot.

 

Piłkarze również zapewniają, że dwa najbliższe mecze są priorytetem. “Mamy za dobry zespół, żeby grać tak, jak we Wrocławiu” – uważa Ivan Runje. “Rozmawialiśmy ze sobą zarówno w szatni, jak i dzień po tym spotkaniu, mieliśmy też już odprawę. Musimy być zespołem zarówno na boisku, jak i poza nim. Nasza sytuacja nie jest już najlepsza, ale dużo dyskutowaliśmy ze sobą i musimy zapomnieć o tym, co było, a wyjść na boisko i walczyć o jak najlepsze wyniki” – dodał chorwacki stoper.

 

“Musimy pokazać charakter i walczyć do końca, również dla trenera. Z Górnikiem graliśmy nieźle, tylko zabrakło szczęścia (zabrzanie wywalczyli remis w ostatnich minutach spotkania – PAP). We Wrocławiu było inaczej. Musimy pokazać, że możemy dobrze grać w piłkę i walczyć o najwyższe cele” – powiedział Litwin Arvydas Novikovas. “Wszyscy inni mogą w nas nie wierzyć, ale jeśli my nie uwierzymy sami w siebie, to nic z tego nie będzie” – dodał skrzydłowy Jagiellonii.

 

Mecz Odra Opole – Jagiellonia Białystok we wtorek 12 marca o godzinie 18.00; transmisja – Polsat Sport.

RM, PAP


Source link

Sport

Trener PGE Skry poprowadzi reprezentację Holandii

9npsgpcskvoo21irgfuoc9at38ob5baf.JPG


Szkoleniowiec PGE Skry Bełchatów Roberto Piazza został nowym selekcjonerem reprezentacji Holandii. 51-letni włoski trener ma poprowadzić holenderskich siatkarzy przez dwa najbliższe sezony.

Na początku grudnia z funkcji selekcjonera Pomarańczowych zrezygnował Gido Vermeulen, wówczas trener MKS Będzin. Pod jego wodzą, podczas MŚ 2018 udało się Holendrom sprawić kilka niespodzianek. W pierwszej fazie grupowej pokonali Brazylię (3:1) oraz Francję (3:2) i awansowali do drugiej rundy. Ostatecznie zostali sklasyfikowani na ósmym miejscu.

Jego miejsce od maja zajmie doświadczony włoski trener Piazza. W przeszłości prowadził m.in. Sisley Treviso (2009–12), Bre Banca Lannutti Cuneo (2014–15), Olympiakos Pireus (2015–16), Azimut Modena (2016–17) oraz reprezentację Kataru.

Od 2017 roku jest trenerem PGE Skry, z którą wywalczył mistrzostwo Polski (2018) oraz dwukrotnie Superpuchar (2017, 2018). Po sezonie prawdopodobnie zakończy współpracę z klubem z Bełchatowa; drużynę ma przejąć Michał Mieszko Gogol.

– Jestem bardzo zaszczycony, że będę mógł trenować holenderskich siatkarzy. Ta reprezentacja ma wspaniałą historię, a w przeszłości mogłem współpracować z takimi sławami jak Peter Blangé i Ron Zwerver. Widziałem wszystkie mecze holenderskiej drużyny na ostatnich mistrzostwach świata i byłem pod wrażeniem ich występów w Bułgarii i we Włoszech. Ten zespół ma wszystko, by zrobić kolejny krok. Moim marzeniem jest wprowadzić Holandię do pierwszej dziesiątki świata. Od mojego rodaka Giovanniego Guidettiego wiem, że Papendal jest jednym z trzech najlepszych ośrodków szkoleniowych na świecie. Miałem już okazję trenować drużynę narodową, ale po raz pierwszy moja głowa, serce i żołądek powiedziały: to jest coś wyjątkowego, muszę to zrobić. Jestem bardzo zmotywowany, aby zacząć w maju – powiedział Piazza po otrzymaniu selekcjonerskiej nominacji.

Celem ma być awans na igrzyska olimpijskie Tokio 2020. Holandia będzie też jednym z gospodarzy tegorocznych mistrzostw Europy. W pierwszej rundzie, w grupie D zmierzy się m.in. z Polską, a do konfrontacji obu ekip dojdzie 15 września w Rotterdamie.

RM, Polsat Sport, volleybal.nl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.


Source link

Sport

Parnasse: Chciałbym być Kylianem Mbappe sceny MMA

hd8mmvo7x28bekcm1aa4of2zih7mo8qx.jpg


Maciej Turski: Czy czujesz się w Polsce jak w drugim domu? To już czwarta wizyta w naszym kraju w odstępie roku.

 

Salahdine Parnasse: To świetny kraj. Zawsze czuję się tutaj znakomicie, także można tak powiedzieć, że to jest mój drugi dom.

 

Trzy wygrane na twoim koncie. Czy jesteś zaskoczony, że po tych trzech wygranych będziesz walczył o pas?

 

Czy to niespodzianka? Dla mnie nie do końca. Wygrałem trzy pojedynki i cieszę się, że dostałem szansę walki o pas. Nie pozostaje mi nic innego jak wygrać kolejną walkę i sięgnąć po niego.

 

Czy zaskoczeniem dla ciebie jest przeciwnik w postaci Romana Szymańskiego zamiast Mateusza Gamrota? – Tak jak wielu kibiców się spodziewało.

 

To KSW decyduje o przydziale przeciwnika i postawili na Szymańskiego. Ja nie miałem nic do powiedzenia i muszę zaakceptować taki wybór. Zrobię wszystko, aby go pokonać. Dla mnie rywal nie ma znaczenia. Liczy się tylko zwycięstwo i sięgnięcie po pas.

 

To co łączy Salahdine’a Parnasse’a z Romanem Szymańskim to postać Marcina Wrzoska. Czy ten pojedynek jest jakimś elementem wspólnym, który da nam odpowiedź jak ta walka może wyglądać? Czy raczej każda walka rządzi się swoimi prawami?

 

Wrzosek pokonał Szymańskiego, ale każda walka jest inna, każdy zawodnik prezentuje swój własny styl, więc nie można łączyć tych pojedynków.

 

Oglądając ostatnie pojedynki Romka, jaki to jest zawodnik? Jakie są jego mocne i słabe strony?

 

Jego słabszą stroną jest z pewnością striking, walka w stójce. Ja będę jednak upatrywał pozytywów wszędzie, w każdym aspekcie.

 

Czy takie zestawienie jak Parnasse – Szymański zasługuje na miano walki wieczoru?

 

To będzie walka wieczoru. Mój styl idealnie pasuje do KSW. To powinna być wielka walka. Zapowiada się naprawdę dobry, dobry pojedynek.

 

Jesteś młodym zawodnikiem, a przed tobą walka na dystansie pięciorundowym. Czy obawiasz się tego dystansu? A może te dodatkowe dziesięć minut to nie jest problem?

 

Pięć rund to dla mnie żaden problem. Tak naprawdę jestem gotowy na więcej niż pięciorundowy dystans. Czuję się dobrze przygotowany. Nie widzę tutaj żadnego kłopotu.

 

Jestem fanem twojego stylu i umiejętności. Jeżeli jednak miałbym się doszukiwać jakiegokolwiek minusu, to te trzy decyzje w rekordzie. Mimo tych ogromnych umiejętności stójkowych, to żadnego pojedynku przed czasem nie skończyłeś. Czy nie myślałeś o tym, żeby w końcu nie posłać rywala na deski?

 

Mam nadzieję, że uda mi się znokautować Szymańskiego. Fakty są jednak takie, że najważniejsze jest zwycięstwo i do tego będę dążył. Jeżeli uda się przy okazji go znokautować, to będę zadowolony. Nie będę jednak szukał tego za wszelką cenę.

 

Bierzesz w ogóle pod uwagę porażkę? Mówisz o tej walce bardzo spokojnie, jakby pas na twoich biodrach był tylko formalnością.

 

Byłoby to duże rozczarowanie. Nie biorę tego pod uwagę, ale gdyby tak się stało, to trudno – takie jest życie. Każda walka rządzi się swoimi prawami, a ja zrobię wszystko, aby wygrać. Naturalnie zawsze pojawia się trochę presji, ale nigdy nie myślisz o porażce.

 

Kylian Mbappe odpada z piłkarskiej Ligi Mistrzów, ale Kylian Mbappe wszechstylowej walki wręcz wciąż jest grze. Czy to porównanie do Mbappe odpowiada ci?

 

Dla mnie to coś miłego, że jestem porównywany do Kyliana Mbappe, ponieważ to wielki piłkarz. Mimo że nie wygrają już w tym sezonie Ligi Mistrzów, to gra w świetnej drużynie. Cieszę się, że mogę być z nim porównywany.

 

Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.

Maciej Turski, KN, Polsat Sport


Source link

Sport

Diamentowa Liga: Mniej mityngów i konkurencji od 2020 roku

6p91noqyd384rzfx63ptpi5isgk6pdnm.jpg


Rada Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) zaaprobowała zmiany w regulaminie Diamentowej Ligi. Od 2020 roku w prestiżowym cyklu mityngów zawodów i rozgrywanych podczas nich konkurencji będzie mniej.

W tym roku, podobnie jak w poprzednim, na cykl składać się będzie 14 imprez w Afryce, Azji, Europie i Ameryce Północnej, z dwudniowym finałem. W sezonie 2020 mityngów ma być 12, a liczba konkurencji z 32 zostanie zredukowana do 24, po 12 kobiecych i męskich, a finałowe zawody w każdej z nich zostaną przeprowadzone jednego dnia.

 

Skróceniu ma ulec także czas trwania poszczególnych mityngów, wobec tego najdłuższym dystansem biegowym w programie będzie 3000 m. W zamierzeniu IAAF i zarządzających Diamond League, każde zawody mają być trwającym około 90 minut widowiskiem sportowo-telewizyjnym, czyli mają być ok. pół godziny krótsze niż obecnie.

 

“Świętująca w tym roku jubileusz 10-lecia Diamentowa Liga IAAF to sposób na zaangażowanie w ten sport milionów kibiców na całym świecie. To już silna marka, ale chcemy ją jeszcze wzmocnić i jeszcze bardziej przybliżyć fanom” – powiedział szef światowej federacji Sebastian Coe.

 

W tym celu jeszcze częściej niż dotychczas poszczególne konkurencje mają być rozgrywane poza stadionem.

 

W puli nagród tegorocznego cyklu, który rozpocznie się 3 maja w Dausze, będzie osiem milionów dolarów.

RM, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.


Source link

Sport

Pindera: Ajagba – kolejny kandydat na mistrza wagi ciężkiej?

gwjy1oke2i6g7gpqr4ucb3tzssmfm1j1.jpg


Oczywiście zawsze można powiedzieć, że Mansour ma już 46 lat, najlepsze czasy za sobą i będzie w tym dużo prawdy. Nie ulega jednak wątpliwości , że styl w jakim Ajagba go zdominował pozwala wiązać z tym blisko dwumetrowym siłaczem z Nigerii spore nadzieje. Mansour w pierwszym starciu dwukrotnie leżał na deskach, w drugim też nie miał nic do powiedzenia i przed trzecim został poddany przez własny narożnik. Słuszna decyzja, bo inaczej zostałby wyniesiony z ringu.

 

Ajagbę pamiętam z igrzysk w Rio de Janeiro, gdzie w siedem sekund rozprawił się z Nigelem Paulem, pięściarzem Trynidadu i Tobago. I pamiętam gdy w następnej walce przegrał na punkty z mierzącym 206 cm, medalistą tamtych i poprzednich igrzysk w Londynie, Kazachem Iwanem Dyczko.

 

Dyczko zdobył w Rio de Janeiro swój kolejny medal olimpijski, doświadczenie miał więc nieporównywalnie większe od 21 letniego wtedy byłego piłkarza z Nigerii. Ale dziś nie wiem czy postawiłbym na Kazacha, który też próbuje swych sił na zawodowstwie.

Efe Ajagba (9-0, 8 KO) po pierwsze jest znacznie młodszy i moim zdaniem bardziej perspektywiczny, po drugie bije mocniej, jest szybszy i bardzo głodny wielkich zwycięstw.

 

A Mansour (23-4-1, 16 KO), to pierwsze znane nazwisko, pierwszy rozpoznawalny bokserski skalp w kolekcji Ajagby. I o to w tym biznesie chodzi. Po nim przyjdą inni, myślę że mądrze wybierani. I jeśli nikt się nie będzie zanadto śpieszył, tak jak przed laty z Michaelem Grantem, którego rzucono na głęboko wodę zanim nauczyć się pływać wierząc, że może pokonać Lennoxa Lewisa, to zajdzie daleko. Ale czy tak daleko jak Samuel Peter, były mistrz WBC wagi ciężkiej, tego nie wiem, lecz potencjał ma ogromny, kto wie czy nie większy od „Nigeryjskiego Koszmaru”.

 

O samej walce z Mansourem nie ma sensu się rozwodzić, bo Amerykanin nie miał w niej nic do powiedzenia. I tak będzie z wieloma innymi, którym się wydaje, że w wadze ciężkiej coś znaczą. Ajagba zmiecie ich z ringu.

A później siłacz z Nigerii dostanie mistrzowską szansę, oczywiście jeśli odpowiedzialni za jego karierę będą wystarczająco cierpliwi. Problem w tym, że najczęściej są zachłanni i nie potrafią czekać.

 

 

 

 

Janusz Pindera, Polsat Sport


Source link