imalopolska

najnowsze wiadomości

September 2020

Zdrowie

Potrzebne zmiany w programach lekowych łuszczycy, ŁZS i ZZSK

37270057_1_crop_300x168_23b9c366_CPO.jpg


Warto zmienić zapisy w programach lekowych tak, aby skorzystali na tym i pacjenci, i Narodowy Fundusz Zdrowia. Zaoszczędzone środki można byłoby przeznaczyć na leczenie większej liczby pacjentów z łuszczycą, łuszczycowym zapaleniem stawów i chorobami reumatycznymi.

W przypadku decyzji o zaniechaniu terapii z powodów administracyjnych, pacjent w konsekwencji ma nawrót choroby, co wpływa negatywnie na jego życie osobiste, zawodowe i społeczne. Dla systemu staje się niepotrzebnym kosztem, którego można byłoby uniknąć. Chory, aby ponownie zakwalifikować się do programu lekowego, musi osiągnąć znaczne pogorszenie stanu zdrowia. Niestety, nawet po ponownym włączeniu do programu lekowego i otrzymaniu ostatnio stosowanego leku, nie ma gwarancji, że osiągnie się podobny efekt terapeutyczny. Powrót do leczenia może oznaczać mniejszą skuteczność leku lub nawet jej brak. Takie postępowanie nie ma uzasadnienia medycznego.

Powyższą sytuację opisuje w praktyce Wojciech Wilkowski, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Chorych na Łuszczycę, który choruje na łuszczycę 28 lat i jest jednym z najdłużej stosujących terapię biologiczną pacjentów w Polsce: „Z lekami biologicznymi zetknąłem się pierwszy raz w 2009 roku. Dla mnie było to już jedyne wyjście – nic innego nie pomagało, nawet cyklosporyna czy sterydy. Zmiany łuszczycowe zajęły całe ciało, nie pozostawiając praktycznie nawet skrawka zdrowej skóry. Efekt zastosowania leku biologicznego był piorunujący. W ciągu czterech tygodni byłem „czysty”. Byłem w siódmym niebie. Po raz pierwszy od kilkunastu lat pojechałem nad morze, na plażę. Niestety, to co dobre szybko się kończy. Programy lecznicze z lekami biologicznymi pozwalały na aplikowanie leku tylko przez jakiś czas. Wówczas był to mniej więcej rok. Obecnie okres podawania leku to około dwa lata. Nie rozumiem dlaczego. Łuszczyca w takich ciężkich przypadkach jak mój nie przechodzi, nie mija. Po zakończeniu terapii lekiem biologicznym w ciągu 3 miesięcy stan skóry pogarsza się. Czekam, aż zmiany ponownie obejmą odpowiednią powierzchnię ciała i wtedy dopiero mogę iść do lekarza, by skierował mnie na ponowną kwalifikację. Ten proces trwa. Zwykle około kolejnych 2-3 miesięcy. Po pozytywnym zaopiniowaniu, gdzieś tam pojawia się decyzja o rozpoczęciu leczenia. Znowu czekam kolejny miesiąc na zanikanie zmian, potem kilka miesięcy bez łusek, plam… I znowu pogorszenie po zakończeniu terapii… I tak +w koło Macieju+. I zawsze ta niepewność, czy i tym razem +się załapię+, czy i tym razem lek +zadziała+”.

Pacjentka z łuszczycowym zapaleniem stawów wskazuje na dodatkowy problem wynikający z konieczności przerywania terapii. „Po 18 miesiącach przerywa nam się leczenie. Mimo, że teoretycznie możemy właściwie w każdej chwili wrócić do leczenia, każdy oszczędza leki, żeby na ten miesiąc lub dwa nie zostać bez terapii. Tym samym nie daję sobie zastrzyków co tydzień, tylko np. co 1,5 tygodnia lub co dwa, a to chyba nie jest dobre. Kolejną kwalifikację do programu zaczynam zawsze od badań, niestety nie wiem dokładnie jakich”. [1]

Ponowne procesy przechodzenia przez administracyjne procedury kwalifikacji do programu lekowego wydają się generować zupełnie niepotrzebne koszty i obciążać i tak zajętych już lekarzy, jak i oczekujących na terapię pacjentów. Zwłaszcza w dobie epidemii COVID-19 powinna być ograniczona częstość badań diagnostycznych, wizyt w szpitalu czy w ambulatoriach, o ile naprawdę nie są konieczne. Przerywanie skutecznej terapii jest prawdziwym wyzwaniem terapeutycznym dla lekarza prowadzącego i niepotrzebnym stresem dla chorych.

Pacjenci od lat apelują również o inne zmiany, jak np. dla chorych z łuszczycą ważne jest poszerzenie kryteriów włączenia do programu lekowego od PASI 10 dla wszystkich refundowanych terapii. Nadal jest grupa pacjentów ze zmianami łuszczycowymi zajmującymi miejsca szczególnie wrażliwe, takie jak paznokcie, skóra głowy oraz okolica anogenitalna. Ci pacjenci czekają na włączenie do programu lekowego, co wymaga decyzji zespołu koordynującego jako konsensusu ekspertów klinicznych. Pacjenci z postacią obwodową ŁZS, z umiarkowaną aktywnością choroby, też czekają na umożliwienie kwalifikacji do programu lekowego. Kolejna oczekiwana zmiana to możliwość zmniejszania dawek leków lub wydłużenia odstępu pomiędzy kolejnymi dawkami u wszystkich pacjentów, u których uzyskano cel terapii w programach. Chorzy oczekują na kolejne, zapowiedziane od listopada, zmiany w programie lekowym, które pozwolą na bardziej elastyczne działania lekarzy, szczególnie w przypadku leczenia umiarkowanej łuszczycy. Jednak pacjenci z ciężką postacią łuszczycy czują się zaniepokojeni i mają nadzieję, że oczekiwane przez nich zmiany nie zostaną pominięte.

Aktualną sytuację w obszarze łuszczycy i łuszczycowego zapalenia stawów komentuje prof. dr hab. n.med. Aleksandra Lesiak z Kliniki Dermatologii Dziecięcej i Onkologicznej UM w Łodzi: „Rok 2020 jest wyjątkowym rokiem dla pacjentów dermatologicznych ze względu na wejście nowego programu do leczenia pokrzywki przewlekłej spontanicznej, a także rozszerzenie możliwości leczniczych pacjentów z łuszczycą umiarkowaną do ciężkiej o kolejną grupą leków biologicznych tj. inhibitory interleukiny 23. Pacjenci z łuszczycą plackowatą mogą być zatem leczeni w naszym kraju już 4 grupami leków biologicznych, co sprowadza ten dostęp do leczenia na poziomie standardów ogólnoeuropejskich. Niewątpliwie jest to zasługa Ministerstwa Zdrowia, polskich ekspertów z dziedziny dermatologii na czele z konsultantem krajowym oraz działalności stowarzyszeń pacjentów.

Na łuszczycę w Polsce choruje ok 3% populacji ogólnej, wiemy też, że ok 30% z tych chorych rozwinie objawy łuszczycowego zapalenia stawów (ŁZS), które nieleczone mogą doprowadzić nawet do trwałego kalectwa. Pacjenci z ciężkimi postaciami ŁZS mogą skorzystać z leczenia w ramach programów lekowych. Niestety obydwa programy mają swoje +mankamenty+ polegające na określonych ramach czasowych terapii tzn. dla pacjentów z łuszczycą plackowatą jest to czas 96 tygodni, a dla pacjentów z ŁZS jeszcze mniej, tj. 18 miesięcy. To pokazuje pewną niesprawiedliwość w stosunku do pacjentów z łuszczycowym zapaleniem stawów. Taka sytuacja stwarza też niepotrzebną konieczność przerywania leczenia w chorobie, która charakteryzuje się progresją objawów, jeśli nie jest stale leczona. Wszystkie zespoły eksperckie tworzące rekomendacje terapeutyczne z zakresu dermatologii czy reumatologii są zgodne, że leki biologiczne zarówno w łuszczycy jak i w ŁZS powinny być podawane tak długo, jak kontrolują chorobę i nie dają działań niepożądanych. Dlatego też wydaje się celowe postulowanie zniesienia w programach lekowych zapisu o czasie trwania leczenia i umożliwienie lekarzom zajmującym się terapią biologiczną prowadzenia jej zgodnie z powszechnie obowiązującymi rekomendacjami towarzystw dermatologicznych i reumatologicznych zagranicznych i krajowych”.

Prof. dr hab. n. med. Brygida Kwiatkowska z Narodowego Instytutu Geriatrii, Reumatologii i Rehabilitacji ocenia sytuację z punktu widzenia reumatologów: „Aktualnie funkcjonujące programy lekowe w ZZSK i ŁZS wymagają zmian, które przyniosłyby istotne korzyści zarówno dla pacjenta jak i dla systemu ochrony zdrowia. Głównym mankamentem zapisów programów lekowych jest ograniczony czas trwania terapii do 18 miesięcy i przerwa w stosowanym skutecznym leczeniu po osiągnięciu przez pacjenta remisji lub niskiej aktywności choroby. Wiadomo bowiem, że w przypadku chorób przewlekłych, do których należy ZZSK i ŁZS przerwa w stosowanej terapii doprowadza do ponownego zaostrzenia choroby, często dużo większego niż przed włączeniem do terapii, a obserwowane efekty u wielu pacjentów są dużo gorsze. Indywidualne podejście do terapii i pozostawienia lekarzowi wyboru pozwoliłoby na stosowanie terapii w czasie i sposobie dawkowania leku dostosowanego do przebiegu choroby u danego pacjenta. U wielu pacjentów, u których uzyskano stabilną remisję choroby można by próbować zmniejszyć dawki leków stosowanych doustnie, np. w programie lekowym ŁZS z zastosowaniem tofacytynibu, a u innych chorych stosujących leki biologiczne powinno się podjąć próbę wydłużenia odstępów między podawaniem poszczególnych dawek. Dałoby to podobne oszczędności w systemie, a nie powodowałoby zaostrzenia choroby. W Polsce nadal bardzo mała liczba chorych kwalifikuje się i uczestniczy w terapii w ramach programów lekowych ZZSK i ŁZS. Wynika to przede wszystkim z kryteriów klasyfikacyjnych warunkujących możliwość włączenia pacjenta do programu.

W przypadku ŁZS nie ma możliwości włączenia chorego, który ma zajętą małą liczbę stawów, mimo że według najnowszych rekomendacji EULAR jest to grupa chorych, u których rokowanie co do przebiegu choroby może być równie poważne, jak w przypadku chorych z zajęciem wielu stawów. Oparte na kryteriach DAS28 warunki włączenia do programu ŁZS dysklasyfikują chorych z zajęciem głównie stawów stóp. Dodatkowo według najnowszych rekomendacji EULAR dotyczącego leczenia ŁZS chory wymaga udokumentowania braku skuteczności jednego leku modyfikującego przebieg choroby (przy agresywnym przebiegu), natomiast w programie musimy chorego leczyć dwoma lekami. To wszystko wydłuża czas, w jakim część chorych może mieć zastosowane nowoczesne leczenie w ramach programów lekowych, co zmniejsza jego skuteczność i w mniejszym stopniu daje możliwości poprawy stanu funkcjonalnego pacjenta.

W przypadku programu lekowego ZZSK również zasady leczenia wymagane programem lekowym nie są dostosowane do ogólnie przyjętych zasad i rekomendacji, wiadomo bowiem, że niesteroidowe leki przeciwzapalne są lekami o szybkim mechanizmie działania i po 2. tygodniu wiadomo, czy lek jest skuteczny u pacjenta, czy niewydłużenie czasu stosowania leczenia do 4 tygodni jest niepotrzebne i naraża pacjenta na niepotrzebne cierpienie. W tym przypadku również pacjent i lekarz tracą cenne 4 tygodnie na nieskuteczną terapię.

Jednocześnie bardzo się cieszę, że dzięki Ministerstwu Zdrowia w ramach programów pojawiają się nowe cząsteczki poszerzające pulę leków możliwych do zastosowania, zwiększając szansę na skuteczna terapię. Gdyby jeszcze udało się zmienić kryteria kwalifikacyjne i czas trwania terapii w ramach programów lekowych, to na pewno sytuacja pacjentów uległaby diametralnej poprawie”.

Pacjenci odczuwają stałe wsparcie ze strony klinicystów, którzy na co dzień zajmują się ich leczeniem i wspólnie zabiegają o poprawę jakości leczenia. Wszyscy zgodnie postulują, iż o czasie leczenia powinien decydować lekarz prowadzący, który zgodnie z aktualną wiedzą medyczną dysponuje też najlepszą, kompleksową wiedzą o stanie zdrowia pacjenta i jest w stanie zaplanować jego ścieżkę leczenia na wiele lat naprzód.

[1] Pacjentka poprosiła o zachowanie anonimowości.

KONTAKT:

e-mail: [email protected]

tel. 600 600 166

Źródło informacji: Global Communications

UWAGA: Za materiał opublikowany przez Centrum Prasowe PAP odpowiedzialność ponosi jego nadawca, wskazany każdorazowo jako „źródło informacji”. (Centrum Prasowe)


Source link

Polska

…jak Pani Pawela natarła nam uszu… – Wolna Polska – Wiadomości

bccd0964-b68e-4144-a4e9-ebde9be7abac.jpeg


Andrzej Tokarski

o słusznej karze za dobre uczynki

– zgodnie z zasadą, że każdy dobry uczynek musi zostać przykładnie i surowo ukarany – polemiczne – choć pełne życzliwości – teksty Pani Lotnej i moje odnoszące się do formułowanej przez Panią Pawelę tezy wiążącej przymus maseczkowy z rytuałem inicjacji masońskiej – spotkały się z dość emocjonalną negatywną reakcją wyżej wymienionej na kanale NTV tutaj:

Uwaga!!! Neuro Piraci atakują!!! – Ewa Pawela – YouTube

… a ponieważ reakcja naszym zdaniem była zupełnie niepotrzebnie nerwowa, a do tego oparta raczej na bardzo swobodnej, wybiórczej interpretacji naszych tekstów, niż na ich rzeczywistej zawartości – pozwoliłem sobie zamieścić pod wyżej zalinkowanym wykładem komentarz, który przytaczam:

….dosłuchałem do 17 minuty, i szczerze mówiąc dalej mi się nie chce – Pani Ewo – proszę spróbować sobie wyobrazić, że nie jest Pani nieomylna. To znacznie uprości zrozumienie genezy powstawania opinii polemicznych. Dalej: nikt Pani personalnie nie atakował, wręcz przeciwnie – zostało wyrażone uznanie dla Pani pracy. Dalej: portal Wolna Polska jest portalem marginalnym – oboje z Panią Lotną publikujemy stale i od lat na Neonie (tam, gdzie swoje tłumaczenia zamieszcza RAM) i to tam wcześniej pojawiły się nasze felietony. Również na Neonie jest od dawna publikowany mój autorski cykl The Dead Game w całości poświęcony rzekomej pandemii – który zapewne umknął Pani uwadze. Wynika z niego min że nie jedynie Pani ma monopol na wiedzę o tej globalnej grandzie. Na koniec, by nie przynudzać – zmartwię Panią. Ani Pani Lotna, ani ja nie jesteśmy masonami – może dlatego, że nie musimy. Oboje posługujemy się umysłem z taką łatwością, że żadne szufladki nie są nam potrzebne. Czego i Pani życzymy – bo odnoszę wrażenie, że nasze teksty przeczytała Pani raczej tendencyjnie – upraszczając, trywializując, niż – ze zrozumieniem. I do tego ten protekcjonalny ton – nieładnie proszę Pani, nieładnie… Już naprawdę kończąc – może ten tekst Panią zainteresuje, a nie wzbudzi oburzenia:
The Dead Game – PĘTLA – między głupotą a inicjacją
Informację zamieszczam w formie notki dla – jak to się mówi – porządku w papierach

*****

Od siebie dodam, że pani Ewa Pawela, stwierdziwszy, że to ja nie zrozumiałam jej wypowiedzi, raczyła się odnieść wyłącznie do tez mojego artykułu, skrupulatnie pomijając ich obronę stanowiącą znakomitą większość mojego wpisu.
Nie fair.
Dlaczego Covid-19 to indoktrynacja, nie inicjacja

Przy okazji dostało się także Wolnej-Polsce, gdzie umieściłam nasze artykuły, które tam zostały zauważone, a nie na NEonie 24.pl, gdzie zostały pierwotnie opublikowane.

Jak widać, podobnie jak w mediach głównego nurtu, także w mediach niezależnych, niektórzy – w tym także pani Ewa Pawela występująca, na ironię, w niezależnej telewizji – życzyliby sobie braku jakiejkolwiek polemiki.

A więc, jako społeczeństwo, mamy mieć niekwestionowane autorytety głównego nurtu i niekwestionowane autorytety niezależne – pytanie tylko, od czego niezależne? Bo wyglada na to, że od wolności myśli i wypowiedzi.

Pandemia Głupoty


Source link

Polska

Ścieki znów płyną do Wisły. Awaria pompy

m5iowc8m7bd75zni6xt1p9yuubn51783.jpg


W ubiegłym tygodniu uruchomiono dwie nitki bypassa, którym ścieki płynęły do oczyszczalni Czajka.

Stołeczne MPWiK znów zrzuca ścieki do Wisły. Popsuła się jedna z pomp tłoczących nieczystości do tymczasowego kolektora ułożonego na moście pontonowym. Ścieki płyną tylko jedną nitką bypassa.

Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji poinformowało w poniedziałek na swojej stronie internetowej, że ścieki z lewobrzeżnej Warszawy są transportowane do oczyszczalni “Czajka” jedną nitką tymczasowego rurociągu na moście pontonowym. Druga pozostaje wyłączona z powodu usterki jednej z pomp. Część nieczystości jest zrzucana do Wisły.

 

ZOBACZ: Ścieki w Wiśle w Warszawie? Rzecznik ratusza odpowiada

 

MPWiK zapewniło, że intensywnie pracuje nad przywróceniem pełnej funkcjonalności układu. “Szacujemy, iż naprawa pompy wysokiej na 3 m, o wadze ponad 6 ton potrwa do godzin porannych 29.09.2020 r.” – czytamy w komunikacie.

 

 

Do awarii układu przesyłowego doszło 29 sierpnia rano. W ubiegłym tygodniu uruchomiono dwie nitki bypassa, którym ścieki płynęły do oczyszczalni Czajka. Do tego czasu do Wisły trafiło ponad 5 mln sześc. nieczystości.

pgo/ PAP

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!


Source link

Świat

Po powrocie z Polski obowiązkowa kwarantanna na Litwie

000AJ0JG1LY3H7J3-C411.jpg


Po powrocie z Polski, a także Niemiec, Estonii, Islandii i San Marino od poniedziałku 28 września na Litwie obowiązuje dwutygodniowa kwarantanna. Wynika to z faktu, że w ciągu ostatnich 14 dni liczba zakażeń koronawirusem w tych krajach przekroczyła 25 przypadków na 100 tys. osób.

Wyjątki przewidziane zostały dla osób z Polski i Estonii, które przybywają na Litwę w celach zawodowych, naukowych, działalności rolniczej, opieki zdrowotnej lub przejeżdżających przez Polskę tranzytem.

Litwa każdego tygodnia z uwzględnieniem wskaźników epidemicznych aktualizuje listę krajów, po powrocie z których obowiązuje samoizolacja.

Na Litwie również rośnie liczba osób zakażonych koronawirusem. W ciągu ostatniej doby koronawirusa wykryto u 105 osób. Przed tygodniem w ciągu doby odnotowano 70 przypadków.

Litewski minister zdrowia Aurelijus Veryga nie chce prognozować, kiedy w kraju nastąpi szczyt drugiej fali infekcji. W poniedziałek wyraził jednak przekonanie, że “dzienne rekordy zakażeń są jeszcze przed nami”.

Dotychczas na Litwie stwierdzono 4 490 przypadków koronawirusa. Choruje obecnie 2 051 osób. Zmarły 92 osoby.

Z Wilna Aleksandra Akińczo

Chcesz wiedzieć więcej na temat pandemii koronawirusa? Sprawdź statystyki:

Polska na tle świata

Sytuacja w poszczególnych krajach

Wskaźniki w przeliczeniu na milion mieszkańców


Source link

Ciekawostki

Prom Estonia zatonął na Bałtyku w 1994 roku. Sensacyjne odkrycie twórców filmu

000AJ7QZSW66B2BH-C411.jpg


Twórcy filmu dokumentalnego “Estonia – odkrycie, które wszystko zmienia” znaleźli dużą dziurę w kadłubie wraku promu Estonia, który zatonął na Bałtyku w 1994 roku. Nowe odkrycie może mieć znaczenie dla ustalenia przyczyny katastrofy.

Opublikowane w poniedziałek przez szwedzki tabloid “Aftonbladet” zdjęcia z podwodnego filmu potwierdzają odrzuconą przez władze hipotezę, że to dziura w burcie była przyczyną szybkiego zatonięcia statku. Oficjalny raport z 1997 roku za przyczynę katastrofy wskazał wady konstrukcyjne furty dziobowej, która nie wytrzymała naporu fal.

Dziura zlokalizowana jest w po prawej stronie kadłuba, w jego środkowej części, ma cztery metry wysokości oraz 1,2 metra szerokości, rozciąga się zarówno poniżej jak i powyżej linii wody. 

“Nie można wykluczyć, że uszkodzenie miało wpływ na zatonięcie promu” – stwierdza w filmie dokumentalnym prof. technologii morskiej Jorgen Amdahl z Uniwersytetu w Trondheim.

W poniedziałek przedstawiciele rządów Estonii, Finlandii oraz Szwecji wydali wspólne oświadczenie, w którym napisali, że przyjmują do wiadomości nowe informacje. “Zostaną one poddane ocenie, ale opieramy się na końcowym raporcie z 1997 roku” – podkreślono.

Bliscy ofiar oraz osoby, które przeżyły katastrofę opublikowały w “Aftonbladet” apel do władz o poważne potraktowanie nowych ustaleń i wznowienie śledztwa. Według nich oficjalny raport nie dawał odpowiedzi, dlaczego prom tak szybko zatonął.

Pod koniec czerwca dwóch obywateli Szwecji, członków ekipy realizującej film dokumentalny, zostało oskarżonych przez szwedzką prokuraturę o “naruszenie grobu”, jakim jest spoczywający na dnie Bałtyku wrak promu Estonia. W 1995 roku Szwecja, Finlandia i Estonia uchwaliła międzynarodowe prawo, mające przeciwdziałać penetracji wraku promu. Grozi za to grzywna oraz do dwóch lat więzienia.

Statek MS Estonia, płynący z Tallina do Sztokholmu, zatonął w ciągu 55 minut w nocy z 27 na 28 września 1994 roku na międzynarodowych wodach u wybrzeży Finlandii, stając się miejscem spoczynku dla większości z 852 ofiar. Uratowano 137 osób. Była to jedna z największych katastrof morskich końca XX wieku. Powstało wiele alternatywnych teorii, np. że promem przewożona była nielegalna broń.

Film dokumentalny “Estonia – odkrycie, które wszystko zmienia” został zrealizowany na zlecenie Discovery Network.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk


Source link

Ciekawostki

Prom Estonia zatonął na Bałtyku w 1994 roku. Sensacyjne odkrycie twórców filmu

000AJ7QZSW66B2BH-C411.jpg


Twórcy filmu dokumentalnego “Estonia – odkrycie, które wszystko zmienia” znaleźli dużą dziurę w kadłubie wraku promu Estonia, który zatonął na Bałtyku w 1994 roku. Nowe odkrycie może mieć znaczenie dla ustalenia przyczyny katastrofy.

Opublikowane w poniedziałek przez szwedzki tabloid “Aftonbladet” zdjęcia z podwodnego filmu potwierdzają odrzuconą przez władze hipotezę, że to dziura w burcie była przyczyną szybkiego zatonięcia statku. Oficjalny raport z 1997 roku za przyczynę katastrofy wskazał wady konstrukcyjne furty dziobowej, która nie wytrzymała naporu fal.

Dziura zlokalizowana jest w po prawej stronie kadłuba, w jego środkowej części, ma cztery metry wysokości oraz 1,2 metra szerokości, rozciąga się zarówno poniżej jak i powyżej linii wody. 

“Nie można wykluczyć, że uszkodzenie miało wpływ na zatonięcie promu” – stwierdza w filmie dokumentalnym prof. technologii morskiej Jorgen Amdahl z Uniwersytetu w Trondheim.

W poniedziałek przedstawiciele rządów Estonii, Finlandii oraz Szwecji wydali wspólne oświadczenie, w którym napisali, że przyjmują do wiadomości nowe informacje. “Zostaną one poddane ocenie, ale opieramy się na końcowym raporcie z 1997 roku” – podkreślono.

Bliscy ofiar oraz osoby, które przeżyły katastrofę opublikowały w “Aftonbladet” apel do władz o poważne potraktowanie nowych ustaleń i wznowienie śledztwa. Według nich oficjalny raport nie dawał odpowiedzi, dlaczego prom tak szybko zatonął.

Pod koniec czerwca dwóch obywateli Szwecji, członków ekipy realizującej film dokumentalny, zostało oskarżonych przez szwedzką prokuraturę o “naruszenie grobu”, jakim jest spoczywający na dnie Bałtyku wrak promu Estonia. W 1995 roku Szwecja, Finlandia i Estonia uchwaliła międzynarodowe prawo, mające przeciwdziałać penetracji wraku promu. Grozi za to grzywna oraz do dwóch lat więzienia.

Statek MS Estonia, płynący z Tallina do Sztokholmu, zatonął w ciągu 55 minut w nocy z 27 na 28 września 1994 roku na międzynarodowych wodach u wybrzeży Finlandii, stając się miejscem spoczynku dla większości z 852 ofiar. Uratowano 137 osób. Była to jedna z największych katastrof morskich końca XX wieku. Powstało wiele alternatywnych teorii, np. że promem przewożona była nielegalna broń.

Film dokumentalny “Estonia – odkrycie, które wszystko zmienia” został zrealizowany na zlecenie Discovery Network.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk


Source link

Świat

Starcie Armenii i Azerbejdżanu. Jest reakcja Europy

h722ayjpkru7111jfkria7az49h1g4hg.jpg


Górski Karabach poinformował z kolei o zniszczeniu czterech śmigłowców Azerbejdżanu, 15 dronów i 10 czołgów podczas walk, które wybuchły w niedzielę rano.

Armia Azerbejdżanu poinformowała o rozpoczęciu ofensywy w kierunku regionów wokół miast Terter i Agdam, których część znajduje się pod kontrolą Górskiego Karabachu.

Z niepokojem obserwuję rozwój sytuacji w Górskim Karabachu; jedyna rozsądna droga przed Armenią i Azerbejdżanem to zawieszenie broni, deeskalacja i negocjacje – tak minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau odniósł się w niedzielę do konfliktu w Górskim Karabachu.

Nagranie z wypowiedzią szefa władz Górskiego Karabachu Araika Arutjunia opublikował na Facebooku jego rzecznik Wagram Pogosjan. “W związku z zaistniałą sytuacją zwołałem pilne posiedzenie Narodowego Zgromadzenia i ogłosiłem stan wojenny i powszechną mobilizację osób powyżej 18 lat” – oznajmił.

 

Korespondent Deutsche Welle informuje, że mieszkańcy miasta Szuszi ukrywają się w schronach, wstrzymano dostawy energii elektrycznej.

 

ZOBACZ: Papież dostał nietypowy prezent od prezydenta Azerbejdżanu

 

Premier Armenii Nikol Paszynian poinformował w niedzielę o wprowadzeniu w tym kraju stanu wojennego i powszechnej mobilizacji w związku z eskalacją sytuacji wokół Górskiego Karabachu.

 

 

“Decyzją rządu Armenii w republice wprowadzany jest stan wojenny i powszechna mobilizacja. Decyzja wchodzi w życie w chwili publikacji” – napisał Paszynian na Facebooku.


 

Ombudsman Górskiego Karabachu Artak Belgarian poinformował o ofiarach i rannych wśród ludności cywilnej w wyniku eskalacji konfliktu, o którą Azerbejdżan i Armenia oskarżyły się wzajemnie.

 

PAP/EPA/AZERBAIJAN DEFENSE MINISTRY HANDOUT


 

 

Ogień rakietowo-artyleryjski i drony

 

“Rano 27 września Azerbejdżan otworzył ogień rakietowo-artyleryjski i wykorzystał drony, uderzając w miejscowości i obiekty infrastruktury, w tym stolicę Stepanakert. Są straty wśród ludności i zniszczenia obiektów cywilnych” – poinformowało biuro prasowe ombudsmana.

 

PAP/EPA/ARMENIA DEFENCE MINISTRY PRESS S


 

 

Premier Armenii Nikol Paszynian poinformował, że siły sąsiedniego Azerbejdżanu zaatakowały osady cywilne w regionie Górskiego Karabachu. Resort obrony Armenii podał, że w odpowiedzi na atak armeńskie wojsko zestrzeliło dwa azerbejdżańskie śmigłowce i trzy drony.

 

ZOBACZ: “Chcemy wzmacniać relacje polityczne i gospodarcze”. Wizyta prezydenta Azerbejdżanu w Polsce

 

Z kolei ministerstwo obrony Azerbejdżanu podało, że siły zbrojne Armenii “przeprowadziły duże prowokacje” i ostrzelały pozycje azerbejdżańskiej armii i przygraniczne miejscowości. Według Baku są zabici i ranni. Przekazano też, że rozpoczęto operację wojskową wzdłuż tzw. linii kontaktowej, mocno zaminowanej ziemi niczyjej, która oddziela siły wspierane przez Armenię od wojsk Azerbejdżanu w regionie – podały rosyjskie agencje informacyjne. Resort przekazał, że wojsko zniszczyło 12 baterii systemu przeciwlotniczego, ale, że straciło jeden śmigłowiec, którego załoga jednak przeżyła.

 

Jest stanowisko UE

 

Szef Rady Europejskiej Charles Michel wezwał w niedzielę siły azerbejdżańskie i wspieranych przez Armenię separatystów w regionie Górskiego Karabachu do zakończenia działań wojennych i do “natychmiastowego powrotu do negocjacji”. W sprawie eskalacji napięcia głos zabrała także Francja, Rosja i Turcja.

 

“Informacje dotyczące działań wojennych w Górskim Karabachu są źródłem najpoważniejszych obaw” – napisał Michel na Twitterze. “Działania wojskowe muszą zostać natychmiast przerwane, aby zapobiec eskalacji (przemocy). Jedyną możliwą ścieżką jest natychmiastowy powrót do negocjacji bez warunków wstępnych” – zaznaczył przewodniczący Rady.

 

W tym samym duchu wypowiedziały się władze Francji, które wezwały obie strony do zakończenia wrogich działań i podjęcia dialogu. “Francja jest bardzo zaniepokojona konfrontacją” – oświadczyła rzeczniczka francuskiego MSZ Agnes bon der Muhll. Wraz z USA i Rosją Francja współprzewodniczy grupy mińskiej OBWE, która pośredniczy w rozmowach między Armenią i Azerbejdżanem.

 

Zaniepokojenie działaniami “na dużą skalę”

 

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow rozmawiał telefonicznie w niedzielę z szefem dyplomacji Armenii Zohrabem Mnacakanianem – poinformowało MSZ w Moskwie. Rosyjski minister “wyraził głębokie zaniepokojenie w związku z trwającymi działaniami bojowymi na duża skalę” i doniesieniami o zabitych i rannych. Rosja zapowiedziała, że wraz z krajami mińskiej grupy OBWE będzie podejmować działania mediacyjne w konflikcie. Wcześniej w niedzielę rosyjskie MSZ wezwało strony konfliktu do “bezzwłocznego przerwania ognia i przystąpienia do rozmów w celu ustabilizowania sytuacji”.

 

Turcja oświadczyła w niedzielę, że Armenia musi natychmiast zaprzestać wrogich działań wobec Azerbejdżanu. Turcja, która nie utrzymuje z Armenią stosunków dyplomatycznych, potępiła ten kraj za prowokacje wymierzone w Azerbejdżan. “Największą przeszkodą dla pokoju i stabilności na Kaukazie jest wroga postawa Armenii i musi ona natychmiast odwrócić się od tej wrogości, która spowoduje pożar regionu” – oświadczył w niedzielę turecki minister obrony gen. Hulusi Akar. Dodał, że w sporze tym Ankara poprze Baku “wszystkimi swoimi zasobami”.

 

Według Erywania siły Azerbejdżanu zaatakowały w niedzielę rano osady cywilne w regionie Górskiego Karabachu. Z kolei ministerstwo obrony w Baku podało, że siły zbrojne Armenii “przeprowadziły duże prowokacje” i ostrzelały pozycje azerbejdżańskiej armii i przygraniczne miejscowości.

 

Zabici i ranni, ale brak szczegółów 

 

Obie strony informują o zabitych i rannych, jednak nie podają żadnych szczegółów.

 

W związku z eskalacją sytuacji w regionie władze Górskiego Karabachu ogłosiły stan wojenny i powszechną mobilizację. To samo ogłosiły władze Armenii. Azerbejdżan przekazał ze swej strony, że nie ma potrzeby mobilizacji wojskowej, gdyż jego armia jest w pełnym składzie.

 

Konflikt zbrojny o Górski Karabach wybuchł w 1988 roku, tuż przed upadkiem ZSRR. Starcia przerodziły się w wojnę między już niepodległymi Armenią a Azerbejdżanem; pochłonęła ona ok. 30 tys. ofiar śmiertelnych. W 1994 roku podpisano zawieszenie broni. Nieuznawana przez świat, zamieszkana w większości oraz kontrolowana przez Ormian enklawa, choć ogłosiła secesję, formalnie pozostaje częścią Azerbejdżanu. W ostatnich miesiącach starcia między siłami Armenii i Azerbejdżanu nasiliły się. 



Source link

Zdrowie

Czy istnieje coś takiego jak „zbyt dużo prawdy”? – Wolna Polska – Wiadomości

corona.jpg


……..Jeśli spytasz agencje wywiadowcze, to tak, najwyraźniej tak!

My, te głupie „owieczki”, mamy dozwolone mieć pewien zakres wiedzy i dlatego właśnie jesteśmy przekonani, że wiemy już wszystko i „dotarliśmy do samego dna tych rzeczy”……a co, jeśli jest „drugie dno” poniżej? ……czy ktoś sprawdzał?……

Media, zwłaszcza te z grupy „kontrolowanej opozycji” (99% „niezależnych”) mają tutaj do odegrania bardzo ważną rolę – pilnują, abyśmy nie szukali „drugiego dna” – za to właśnie mają płacone.

DNA (i wszystkie wirusy) to miejsce, w którym biologia spotyka się z fizyką, informatyką, elektroniką itp. Bez większej przesady zaryzykuję stwierdzenie, że DNA jest bliżej Pamięci USB niż żywego organizmu. Powszechnie wiadomo, że DNA jest od dawna manipulowane przez naukowców, ale JAK to oni robią? Jakiego narzędzia używają? Nigdy nam nie mówią. DNA jest tak małe, że wymaga mikroskopu elektronowego, dlatego narzędzia używane do manipulacji nie mogą być w postaci skalpela, młotka czy widelca i noża…. 😉 ……. To musi być jakiś rodzaj energii, ale nikt o tym nie wspomina …… .Dlaczego? …….

Kilku odważnych naukowców przeprowadziło ostatnio badania i chciało opublikować swoje odkrycia. W swoim artykule zwrócili uwagę na raczej oczywiste rzeczy, z pewnością dostrzegane przez innych naukowców – przeczytajcie i oceńcie sami:

„Technologia 5G i indukcja koronawirusa w komórkach skóry”.
https://scienceintegritydigest.files.wordpress.com/2020/07/fioranelli.pdf

Niestety, jak łatwo było przewidzieć, publikacja została zablokowana bez podania przyczyny. Nie było dyskusji na temat zalet lub wad tego artykułu. Hmm, nawet Hitler podał powody, dla których spalił pewne książki……zaczynasz się zastanawiać: „czy oni są nawet gorsi od Hitlera?”…… Cóż, to typowy Modus Operandi wśród społeczności wywiadowczej i mediów (jaka jest różnica między tymi dwoma?… dwie części tego samego ciała!). Postępują zgodnie z konkretnymi instrukcjami, jak radzić sobie w takiej sytuacji. Instrukcje te zostały opublikowane w tym klasycznym już artykule:

25 zasad dezinformacji.

Przeczytaj ZASADĘ #1 – „Kiedy niezaprzeczalna prawda zbliża się do Ciebie, nie walcz z nią, nie dyskutuj o niej, po prostu za wszelką cenę nie dostrzegaj jej!” Dokładnie to samo wydarzyło się tutaj. Proszę zauważyć, że większość tak zwanych „niezależnych mediów” poszła tą drogą (Zasada #1), pokazując jak „niezależnymi” naprawdę są. Nie wierzysz? Spróbuj znaleźć coś u nich na temat tej sprawy…..GOOD LUCK!
Oto końcowa konkluzja naukowców (cytuję):

W tych badaniach wykazaliśmy, że technologia mobilna nowej generacji, taka jak 5G, może odegrać główną rolę w konstruowaniu różnych typów wirusów, takich jak koronawirusy, w komórce. Niektóre długości fal w tych technologiach są mniejsze niż rozmiar komórek biologicznych i mogą przejść przez błonę komórkową i dostać się do jądra. Fale te mogą być odbierane przez antenę dermatologiczną, przenoszone do komórek gospodarza, wchodzące w interakcje z DNA i przenoszone. DNA składa się z naładowanych cząstek i poprzez jego ruchy powstają fale elektromagnetyczne. Fale te wytwarzają sześciokątne i pięciokątne dziury w płynach w jądrze i komórce. Aby wypełnić te otwory, produkowane są podstawy. Te zasady łączą się ze sobą i mogą tworzyć wirusy, takie jak koronawirusy.

Jakie to przerażające!

Rozumiesz teraz czemu służy ten istny cyrk z maskami, zakażeniami, profilaktyką, szczepieniami itd.? – to ściema by ukryć okropną prawdę.
Oni już nie potrzebują pracować w laboratorium w Wuhanie – jeden klik myszą i tysiące zachorują…..i to ofiary będą obwiniane bo „nie zaszczepili się na czas” czy „nie nosili masek”.

Na podstawie powyższego pozwolę się podzielić moimi wnioskami :

1)  Używając określonych długości fal, bandyci są w stanie stworzyć jednym kliknięciem myszy wirusa bezpośrednio w ludzkim ciele, bez potrzeby infekowania go tradycyjnym sposobem. To wyjaśnia nagłą „eksplozję” Covid 19 w Iranie, wielkim wrogu Stanów Zjednoczonych.

2)  Technologia 5G to system broni paradujący jako ulepszenie
globalnej komunikacji……..jak gilotyna udająca obcinacz do paznokci!

3)  5G będzie bronią używaną do morderstw, nie pozostawiającą żadnych śladów. Gęsta sieć anten pozwoli na precyzyjny atak na
indywidualną osobę, zamiast terytorialnego ataku, jak w przypadku Iranu.

Rozumiesz?
To nie jest science fiction!
To się dzieje teraz.
Jeśli Ty (TAK, Ty !!!) nie podejmiesz teraz żadnych działań,
zasługujesz na nadchodzące cierpienie i śmierć!

 

25 zasad dezinformacji

apokalipsaCOVID-19czasy ostateczneHisteria Koronawirusaimperium Antychrystaludobójstwo za pomocą 5 GNWONWO żydowska Synagoga Szatana


Source link

Kultura

“Dziad. On silny, my silniejsi”. Prezenterka Polsat News o swojej walce z nowotworem

46oimx1qe9hpppc2psvyhh7aj2bzudzx.jpg


Książka “Dziad. On silny, my silniejsi. O naszej walce z rakiem” to zbiór zdarzeń, chwil, emocji i przejść widziany z dwóch różnych perspektyw. Gdy Joanna zachorowała na raka piersi, Robert opiekował się nią każdego dnia drogi przez piekło leczenia onkologicznego.

 

Razem, za rękę. Ale czy razem?

 

Szli razem, za rękę. Ale czy byli razem? Może jednak oddzielnie? Czy ten wredny “dziad”, który im towarzyszył, dzielił ich, czy – paradoksalnie – łączył? Co czuło i myślało każde z nich? Co przeżywali wspólnie, a co ukrywali? Zakładali maski i stwarzali pozory normalności, czy odchodzili od zmysłów?

 

ZOBACZ: “Bliscy mają czasem gorzej niż pacjent”. Jak oswoić raka?

 

Ile razy Joanna myślała, że najlepiej by było, gdyby już odeszła? Ile razy Robert musiał wyjść z domu i przebiec kilka kilometrów, aby nie zwariować?

 

Nikt nam nie mówi, jak radzić sobie z wrednym “dziadem” z książki Joanny i Roberta – rakiem. Nie ma jednej recepty dla wszystkich. Schematu też nie ma. Ta książka może być przesłaniem, które mówi, że nie ma takiej sytuacji, z której nie da się wyjść.

 

Joanna i Robert pisali oddzielnie, nie czytając swoich tekstów. To sprawia, że książka staje się literackim eksperymentem, konfrontacją skrywanych głęboko emocji.

 


 

“Siedzieliśmy przytuleni i płakaliśmy”

 

Szulc wyznał w wywiadzie, jak pewnego dnia, gdy wchodził do domu Joanna Górska powiedziała mu, że ma nowotwór. Miała juz wtedy wynik biopsji. “To była trudna chwila. Siedzieliśmy przytuleni i płakaliśmy” – mówił w marcu wywiadzie dla Wirtualnej Polski podróżnik.

 

We wspólnej walce z chorobą zdarzały się trudne momenty.

 

“Wszystko kumulowało się we mnie. Gdy już naprawdę było źle, wychodziłem na długi spacer i rzucałem kur…i” – przyznał Robert Szulc, partner Joanny Górskiej w rozmowie z portalem.

 

ZOBACZ: Fundacja Polsat przekazała 150 tys. złotych na remont Ośrodka Symulacji Chirurgii Małoinwazyjnej u Dzieci

 

Prezenterka Polsat News najpierw usłyszała odbierającą siły diagnozę. Jednak podjęła wyzwanie, by po leczeniu dowiedzieć się, że dostaje jeszcze jedną szansę. Prezenterka w trakcie swojej walki pracowała na wizji, była z widzami “Nowego Dnia z Polsat News” w czasie choroby. Dwa i pół roku temu opublikowała na Facebooku zdjęcie z koleżankami spod gabinetu nr 19 w Centrum Onkologii w Warszawie: “Wszystkie szczęśliwe, uśmiechnięte …. i w remisji”.

 

Dziennikarka zaapelowała, aby badać się profilaktycznie.

 

“Codziennie w Polsce umiera średnio 400 pacjentów onkologicznych, to 110 tysięcy rocznie… Tych, którzy przeszli przez raka w ciągu ostatnich 15 lat jest prawie milion. Statystyki są przerażające, a zachorowań (jak mówią lekarze) będzie coraz więcej. Dziś Światowy Dzień Walki z Rakiem, właśnie się kończy… Proszę Was… BADAJCIE SIĘ. Wczesne wykrycie to życie” – napisała na Instagramie 4 lutego w tym roku.

Wpis ilustruje zdjęcie prezenterki, na którym jest bez włosów. “Zdjęcie z grudnia 2017. Wtedy już byłam na wyczerpaniu. Bez rzęs (tu mam przyklejone), bez brwi (miałam permanentne), bez włosów i kilku paznokci. Byłam jednak prawie na końcówce chemii z poczuciem, że to co najgorsze zaraz się skończy i z nadzieją, że po operacji i radioterapii zacznie być normalnie, że odzyskam siebie i swoje życie” – pisała Joanna Górska pod apelem, który trafił do tysięcy użytkowników internetu.

 

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Codziennie w Polsce umiera średnio 400 pacjentów onkologicznych, to 110 tysięcy rocznie… Tych, którzy przeszli przez raka w ciągu ostatnich 15 lat jest prawie milion. Statystyki są przerażające, a zachorowań (jak mówią lekarze) będzie coraz więcej. Dziś Światowy Dzień Walki z Rakiem, właśnie się kończy… Proszę Was… BADAJCIE SIĘ. Wczesne wykrycie to życie. Zdjęcie z grudnia 2017. Wtedy już byłam na wyczerpaniu. Bez rzęs (tu mam przyklejone), bez brwi (miałam permanentne), bez włosów i kilku paznokci. Byłam jednak prawie na końcówce chemii z poczuciem, że to co najgorsze zaraz się skończy i z nadzieją, że po operacji i radioterapii zacznie być normalnie, że odzyskam siebie i swoje życie ? #cancer #teiplenegativebreastcancer #breastcancer #staystrong #dziad #onsilnyjasilniejsza

Post udostępniony przez Joanna Górska (@joanna__gorska)

 

“Cieszenie się z życia nie może być zabronione”

 

Teraz ukazuje się książka, której obydwoje – Joanna Górska i Robert Szulc – są autorami. “Nadzieja nie jest matką głupców…” – napisało o tej pozycji wydawnictwo Burda Książki.

 

W tym dzienniku choroby, pisanym równolegle przez dwoje partnerów, równoprawnych uczestników walki z jej rakiem, prezenterka Polsat News wraca do dnia, w którym spostrzegła, że w jej życiu zbliża się nieodwracalna zmiana:

 

“Gran Canaria. Pełna beztroska. Luz. Zaplanowany dzień, następny też, w ogóle cały tydzień…
Zwiedzanie i odpoczynek, zero stresu, nerwów. Taki był plan. Był.
– Co to, k…a, jest?! Robert, dotknij, czujesz coś?
Miałam nadzieję, że powie, że nic nie czuje, że mi się wydaje, że nie ma tam żadnego zgrubienia, że wszystko w porządku.
– Co to?
Wyczuł. Jest. Nic mi się nie wydaje.

 

ZOBACZ: Ponad 5 mln zł od Fundacji Polsat na zakup środków ochrony osobistej dla służby zdrowia

Kiedy dotykam guza pod pachą wiem, że to nic dobrego, ale nie spodziewam się, że jest to zło w czystej postaci. Przez myśl mi nie przechodzi, że właśnie zbliża się prawdziwe trzęsienie ziemi.
Ja, Robert i nasi synowie, to znaczy mój syn, Kacper, i syn Roberta, Maciej. Udało się wszystko poukładać i razem wyjechać. Długo o tym marzyliśmy. Idealnie.
Jakoś miesiąc przed urlopem odezwał się do mnie kumpel. Nie mieliśmy kontaktu przez dłuższy czas, ale zawsze się lubiliśmy. Ucieszyło mnie, że się odezwał.
Pytał, co u mnie słychać, czy wszystko OK. Odpisałam mu: “Tak. Wszystko jest w porządku. Kocham i jestem kochana, wszyscy jesteśmy zdrowi, realizujemy marzenia i podróżujemy, budujemy gniazdo.
Jest super! Choć wiem, nie powinnam tego mówić głośno”. Wykrakałam? Głupie gadanie, przecież cieszenie się z życia nie może być zabronione.

 

Książka wkrótce znajdzie się w księgarniach, będzie także dostępna jako ebook.

hlk/ Polsat News

Czytaj więcej


Source link

Świat

Koronawirus na Słowacji. Kolejny dzienny rekord zakażeń

000AIPHIOM2F0OHE-C411.jpg


552 nowe zakażenia SARS-CoV-2 wykryto w piątek (25 września) na Słowacji. To najwyższy dotąd dzienny bilans infekcji – podał w sobotę (26 września) resort zdrowia. Po raz pierwszy odnotowano ponad 500 infekcji w ciągu doby. Premier Igor Matovicz oświadczył, że “przejmuje walkę” z epidemią.

Dzień wcześniej przekroczona została granica 400 nowych przypadków w ciągu doby, w środę (23 września) było ich ponad 300. 

Aktualnie w szpitalach jest ponad 180 pacjentów z COVID-19. Na oddziałach intensywnej terapii przebywa 16 osób, z których 14 wymaga aparatury podtrzymującej oddychanie. W kraju jest 4458 aktywnych zakażeń koronawirusem.

Łącznie na Słowacji od początku epidemii odnotowano 8600 zakażeń koronawirusem i 44 zgonów, w tym jeden w ciągu ostatniej doby – zmarła 67-letnia kobieta.

Premier na Facebooku zadeklarował, że przejmuje walkę z SARS-CoV-2 i w emocjonalnym wpisie skrytykował tych, którzy bagatelizują pandemię. 

“Sytuacja jest niezwykle poważna, dlatego po trzech miesiącach przejmuję walkę z COVID-19 we własne ręce, z tym samym celem, co podczas pierwszej fali – wygrać z jak najmniejszymi konsekwencjami dla zdrowia i życia niewinnych ludzi” – napisał Matovicz. Dodał, że nie będzie w przyszłości zwracać uwagi na krytykę przeciwników maseczek i innych wprowadzanych przez władzę restrykcji.

Przed dwoma tygodniami rządowa komisja do spraw epidemii zaproponowała ograniczenie liczby uczestników imprez masowych, w tym ślubów. Matovicz nie zaakceptował wówczas tych propozycji, argumentując, że nie chce ograniczać swobody ludzi. Według słowackich mediów w poniedziałek (28 września) należy spodziewać się ostrzejszych regulacji związanych z walką z koronawirusem.

Piotr Górecki

***

Chcesz wiedzieć więcej na temat pandemii koronawirusa? Sprawdź statystyki:

Polska na tle świata

Sytuacja w poszczególnych krajach

Wskaźniki w przeliczeniu na milion mieszkańców


Source link