imalopolska

najnowsze wiadomości

Polska

Fikcja „wyborów” parlamentarnych

a-38-1200x630

Strona główna > Polska > Fikcja „wyborów” parlamentarnych Fikcja „wyborów” parlamentarnych Kasia Polska, Wyróżnione 1

Artykuł z 2011 roku i bezustannie aktualny.

Żyjemy w politycznym i medialnym matrixie, choć ogromna większość ludzi tego faktu nie zauważa. Fundamentem tego systemu jest bowiem ignorancja i nieświadomość ludzi, którym wmówiono, że są wolni, że mają wolność słowa, wolność wyboru i że to oni – ludzie – o wszystkim za pośrednictwem wybranych reprezentantów w parlamentach decydują.

Korzeni tego systemu należy szukać w Dużym USraelu zwanym USA – państwie założonym przez masonów. Uczynienie Dużego USraela koczowniczym kastetem do podboju świata było planowane już od początku istnienia tego państwa w pełni kontrolowanego obecnie przez koczowników-banksterów. Istotnym elementem planu koczowników było zdobycie kontroli nad mediami. I rzeczywiście – już ok. 1880 roku ówczesny szef personalny New York Timesa, John Swinton powiedział:

„W tym rozdziale historii świata, nie istnieje coś takiego jak niezależna amerykańska prasa. Wy to wiecie i ja to wiem. Żaden z was nie ośmieli się szczerze wygłosić swojej własnej opinii – nawet jeśli ktoś z was spróbuje to zrobić, może być z góry pewnym, że jego tekst nie ukaże się w druku. Płacą mi za powstrzymywanie się od wyrażania moich poglądów na łamach gazety, w której pracuję. Wam płacą mniej więcej tyle samo za robienie mniej więcej tego samego – jeśli ktoś z was okaże się na tyle naiwny, by napisać o tym, co myśli, będzie sobie musiał poszukać innej pracy. Gdybym ja pozwolił sobie na taką szczerość, straciłbym zajęcie przed upływem dwudziestu czterech godzin od publikacji. W interesie dziennikarza leży niszczenie prawdy, kłamanie w żywe oczy, perwersja, poniżanie, pełzanie u stóp Mammona i sprzedawanie własnego kraju i własnego narodu za kromkę chleba. Wy to wiecie i ja to wiem. Cóż to za szaleństwo – wznosić toast za niezależną prasę? Jesteśmy narzędziami, wasalami bogaczy zza kulis. Jesteśmy marionetkami: oni pociągają za sznurki, my tańczymy. Nasze talenty, nasze predyspozycje i nasze życia należą do innych ludzi. Jesteśmy intelektualnymi prostytutkami.”

Kolejnym krokiem było przejęcie pełnej kontroli nad finansami Dużego USraela, czego symbolem było utworzenie blisko sto lat temu FED-u – prywatnej koczowniczej drukarni służącej do drukowania pieniędzy z powietrza.

Prywatny koczowniczy FED łamie w oczywisty sposób konstytucję Dużego USraela, która prawo emisji pieniądza powierzyła Kongresowi. Ten zapis konstytucyjny nadal oficjalnie w Dużym USraelu obowiązuje. A jednak nie Kongres, a koczowniczy FED ma monopol na emisję pieniędzy. Tylko kto takimi pierdołami w koczowniczym folwarku się zajmuje.

Dodatkowo wymyślono amerykańskim Gojom dwie główne „partie” polityczne, które okupują amerykańską scenę polityczną. Określenie „scena polityczna” należy brać dosłownie – jest to scena, na której odgrywany jest spektakl wyreżyserowany za kulisami i odgrywany zgodnie z zakulisowym scenariuszem.

Niezwykle precyzyjnie opisuje to satyryk George Carlin:

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=q-p2XUh4EQc?feature=oembed&w=640&h=360]

Główna różnica między „demokratami” a „republikanami” jest taka, że demokraci bombardowali Serbię i bombardują Libię. Republikanie natomiast zainscenizowali 11/9 i napadli na Afganistan i Irak. A wszysto to robiły i robią obie polityczne agentury na polecenie ich mocodawców – koczowników-banksterów.

Unia Jewropejska jest bliźniaczym folwarkiem Dużego USraela. Pewne folklorystyczne różnice między Dużym USraelem a Unią Jewropejską nie powinne nikogo zwodzić. Jewropa to taka sama jak (za Wielką Wodą) pełna kontrola koczowników nad mediami i finansami, oraz nad agenturalnymi „partiami” politycznymi jewropejskich baraczków. Pojawiające się tu i ówdzie partie nieagenturalne zostają albo spacyfikowane i podporządkowane matrixowi, albo zostają zepchnięte na margines polityki.

Tą okrężną drogą doszliśmy do Polski i do nadchodzącej farsy wyborczej.

Chcąc iść na wybory, potomku słowiańskich Polan, pamiętaj:

– Wybory są organizowane pod patronatem okupantów Polski rękami pełniących obowiązki Polaków koczowników i usłużnych im polskich szabas-gojów.
– partie agenturalne, a więc cała banda czworga (PO/PiS/PSL/SLD) oraz jej odpryski (PJN, czy ruch Palikota), promowane przez media, mają miażdżącą przewagę nad partiami nieagenturalnymi. Jedyną niewiadomą jest to, która z dwóch wiodących agentur (PO czy PiS) zwycięży i z jaką inną agenturą utworzy koalicję. Polska ma wybór między dżumą a tyfusem. Zwycięstwo partii nieagenturalnej jest niemożliwe.
A gdyby nawet zdarzył się cud i zwyciężyłaby jakakolwiek nieagenturalna partia, pod byle pretekstem wybory zostaną unieważnione.
– Biorąc udział w wyborach uznajesz je za wolne, demokratyczne, legalne i prawidłowo przeprowadzone. Legitymizujesz tym samym inscenizowaną nam przez okupantów farsę.
– Dajesz prawo marionetkom politycznym koczowników do powoływania się na „społeczny mandat” na sprawowanie władzy.
– Polski sejm i senat są atrapą parlamentu. Ponad nimi góruje Traktat Lizboński i tzw. „prawodawstwo” jewropejskie. Nawet jeśli uda się do „polskiego” knessejmu przemycić kilku nieagenturalnych posłów – nie zdziałają oni tam nic, a jedynie będą uwiarygadniać parlamentarną fikcję koczowniczej fasadowej „demokracji”.
– Zarówno „parlament” jak i „wybory” są kosztownymi rekwizytami teatralnymi mającymi Gojom sugerować istnienie w Polsce wolności i demokracji. Spełniają one po prostu rolę oszukańczej zasłony dymnej zasłaniającej dyktaturę koczowników.
– Biorąc udział w wyborczej farsie oszukujesz samego siebie – żyjesz bowiem w iluzji, że masz prawo wyboru, że coś zależy od Ciebie, że coś możesz zmienić. A wyniki „wyborów” już są zaklepane – wygra jedna z agenturalnych partii (dżuma lub tyfus). Po wyborach nie zmieni się nic – Polska nadal będzie pod okupacją.
– Idąc do wyborów utwierdzasz innych zaczadzonych mediami rodaków, również idących na „wybory”, że postępują oni dobrze.
– Okupantom Polski zależy na tym, abyśmy w wyborczej farsie brali udział. Bo to nabija im frekwencję, daje im mandat społeczny i pozwala im „legalnie” nadal okupować nasz kraj.

Czy musimy być niewolnikami legitymizującymi naszych gnębicieli?

Czy nie jest upokarzające branie udziału w wyborczej farsie po to, aby okupanci powoływali się na społeczny mandat (Twój udział w „wyborach”) do rządzenia naszym krajem?

Kiedyś, przed wiekami do naszego domu ściągnęli obcy koczownicy. Zostali gościnnie przyjęci. Z upływem czasu zaczęli się przebierać za domowników. Podstępnie wypchnęli nas do pomieszczeń dla służby a sami zajęli komnaty. Dzisiaj, w dobie fasadowej demokracji potomkowie Ziemowita, Mieszka, Kraka potulnie idą do urn wybierać sobie na władców obcych, koczowniczych agentów.

Czy tak być musi?

Wybory organizują okupanci.

Nie głosuję, bo w okupacyjnej farsie wyborczej nie partycypuję.
Nie głosuję, bo z okupantami nie kolaboruję.

Rodaku, nie bądź durny – nie idź do koczowniczej urny.

obserwator.

Źródło: https://wiernipolsce.wordpress.com/2011/10/02/fikcja-wyborow-parlamentarnych-obserwator/

Kasia
Read the full article – wolna-polska.pl

Leave a Comment