Nowelizacją przepisów Sejm miał się zająć na wtorkowym posiedzeniu. Na wniosek posłów KO obrady odroczono do środy.
Jak mówił na konferencji prasowej w Krakowie prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Andrzej Matyja, w obliczu pandemii środowisko medyczne oczekiwało wsparcia, zachęty i wzmocnienia systemu ochrony zdrowia.
ZOBACZ: Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej żąda przeprosin od Jacka Sasina
– Tymczasem w proponowanych regulacjach znajdujemy zapisy, które według nas odzwierciedlają niepotrzebne nikomu wypowiedzi polityków, obarczające nasze środowisko odpowiedzialnością za dramatyczną sytuację w ochronie zdrowia – mówił Matyja.
“Nie mieliśmy dostępu do projektu”
Zaznaczył, że ani Naczelna Izba Lekarska, ani inne organizacje lekarskie czy reprezentujące pozostałe zawody medyczne, nie opiniowały zaproponowanych zmian.
– Nie mieliśmy dostępu do tego projektu, zauważyliśmy go wczoraj w godzinach wieczornych – zaznaczył Matyja.
“Dostajemy rozwiązania restrykcyjne, dyscyplinujące, dzielące środowisko, prowokujące konflikty wewnętrzne i z otoczeniem, co grozi dodatkowym osłabieniem zaufania do środowiska lekarskiego, a także pozostałych zawodów medycznych” – napisano w stanowisku Naczelnej Izby Lekarskiej.
Prezes NRL wskazał, że jednym ze sztandarowych zapisów jest wprowadzenie w życie klauzuli dobrego samarytanina.
– To mój pomysł, o którym mówiłem już w marcu, a propozycję zapisów prezydium przyjęło uchwałą w maju Do tej pory nie był on brany pod uwagę – powiedział Matyja.
– W czasie pandemii klauzula ta miała służyć przede wszystkim pacjentom, a lekarzom i wszystkim przedstawicielom zawodów medycznych gwarantować bezpieczeństwo prawne. Intencją moją było zwolnienie osób ratujących zdrowie i życie innych od odpowiedzialności karnej, cywilnej i zawodowej w razie popełnienia błędu, z wyjątkiem sytuacji rażącego niedbalstwa czy uchybień – mówił.
“Niebezpieczne pole manewru”
W jego ocenie w projekcie proponuje się zwolnienie medyków jedynie od odpowiedzialności karnej i to pod pewnymi warunkami.
– Pozostawiono w tych zapisach niebezpieczne pole manewru, np. że musi zaistnieć szczególna sytuacja, jakby epidemia nią nie była. To może doprowadzić do różnej interpretacji prawniczej – ocenił Matyja.
ZOBACZ: PiS przegrało głosowanie w Sejmie. Terlecki: totalna opozycja nie myśli racjonalnie
Zdaniem NIL kontrowersyjna jest przewidziana w nowelizacji przepisów uproszczona procedura przyznawania prawa wykonywania zawodu cudzoziemcom spoza UE.
– Mam wrażenie, że zostanie to bardzo źle odebrane w społeczności międzynarodowej. Nie ma w Europie kraju, który by nie miał problemu z epidemią koronawirusa. Takie ułatwienia, podkupowanie lekarzy z innych krajów, którzy walczą o zdrowie swoich obywateli jest niezgodne z zasadami i misją lekarską – powiedział Matyja.
Izba wskazuje także, że może to być niebezpieczne dla pacjentów, bo wśród wymogów stawianych lekarzom spoza UE nie ma zapisu, że taki lekarz powinien ukończyć co najmniej pięcioletnie studia medyczne i mieć specjalizację, okres trwania której jest porównywalny ze specjalizacją w Polsce.
“Apele i rozmowy”
Andrzej Matyja dodał, że środowisko lekarskie nie ma nic przeciwko temu, aby lekarze spoza UE leczyli polskich pacjentów, ale pod warunkiem, że zasili nas kadra, która ma odpowiednie wykształcenie – takie, jakie zdobywa student medycyny w Polsce.
– Gdy będziemy przyjmować lekarzy spoza UE bez nostryfikacji dyplomu lub zaniżając wymagania jakościowe, narażamy się na to, że przyjadą do nas lekarze, którzy nie będą mieli odpowiednich kompetencji. To z kolei może zagrażać bezpieczeństwu pacjenta. Dlatego wymagania co do kwalifikacji powinny być dla wszystkich identyczne – zaznaczył.
ZOBACZ: “Są w niej oczywiste buble”. Tomczyk o ustawie ws. COVID-19
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej zwraca też uwagę na nierówne traktowanie i inne uprawnienia przewidziane w nowelizacji dla lekarzy etatowych i kontraktowych.
Samorząd lekarski krytykuje propozycję przesunięcia części obowiązków będących obecnie w gestii wojewodów na Izby Lekarskie. Chodzi o przekazywanie na wniosek wojewody czy ministra wykazu osób wykonujących zawody medyczne, które mogą być kierowane do walki z pandemią.
– To jest w środowisku odczytywane jako zepchnięcie odpowiedzialności za realizację zadań z administracji rządowej na samorząd lekarski – mówił Matyja. – To powinno być rozwiązane inaczej: przez apele i rozmowy – podkreślił.
Dodał, że proponowana nowelizacja przepisów nie daje szans na zmniejszenie biurokracji, z czym boryka się w czasie pandemii personel medyczny, a brakuje zapisu o ubezpieczeniu medyków od następstw nieszczęśliwych wypadków w razie zarażenia koronawirusem.
bas/ PAP
Czytaj więcej