W Danii może dojść do wykopania i spalenia ok. 10 tys. ton norek, które wybito na fermach futrzarskich po wykryciu u nich zmutowanej formy koronawirusa. Około 11 mln norek zakopano w pobliżu jeziora do kąpieli, z którego pobierana jest woda pitna – podaje w poniedziałek (30 listopada) EUobserver.
/MORTEN STRICKER / RITZAU SCANPIX / AFP /AFP
Fakt, że martwe zwierzęta zakopano w pobliżu zbiornika, wywołał strach o sytuację sanitarną i zdrowotną okolicznych mieszkańców – informuje brukselski portal.
EUobserver przypomina, że duński minister ds. gospodarki żywnościowej Morgens Jensen zrezygnował w zeszłym tygodniu ze stanowiska, gdy wyszło na jaw, że nie było podstawy prawnej uboju, a premier Danii Mette Frederiksen płakała w telewizji po odwiedzeniu w czwartek (26 listopada) zniszczonej fermy norek.
Rząd Danii poinformował w piątek (27 listopada), że chce wykopać norki, które zostały wybite w celu zapobieżenia rozprzestrzenianiu się koronawirusa, po tym, jak część z nich wyłoniła się na powierzchnię.
Dania nakazała ubój wszystkich hodowlanych norek na początku listopada po wykryciu, że 12 osób zakaziło się zmutowanym szczepem wirusa powodującego COVID-19, który przenosił się z człowieka na norki i z powrotem na ludzi. Decyzja ta doprowadziła do wybicia 17 mln sztuk tych zwierząt.
Martwe norki zostały wrzucone do okopów na terenie wojskowym w zachodniej Danii i przysypane dwoma metrami ziemi. Ale setki szczątków zaczęły wyłaniać się na powierzchnię, wypychane z ziemi przez – jak tłumaczyły władze – gaz z ich rozkładu. Gazety określały je mianem “norek zombie”.
Następca Jensena, Rasmus Prehn, powiedział w piątek, że popiera pomysł wykopania zwierząt i ich spalenia. Jak przekazał, zwrócił się do agencji ochrony środowiska o zbadanie, czy można to zrobić, a parlament zostanie poinformowany o tej sprawie w poniedziałek.
Makabryczne miejsca, gdzie zakopano wybite norki, strzeżone 24 godziny na dobę, aby trzymać ludzi i zwierzęta z daleka, wywołują skargi mieszkańców na potencjalne zagrożenie dla zdrowia – odnotowuje agencja Reutera.
Władze twierdzą, że nie ma zagrożenia rozprzestrzeniania się koronawirusa z martwych zwierząt, ale okoliczni mieszkańcy martwią się o skażenie wody pitnej i jeziora kąpielowego, oddalonego o ok. 200 m od miejsc, gdzie zakopano norki.