PAP/M. Kmieciński (1)
O tym, w jaki sposób trafili do Polski, które dziedziny spośród innowacyjnych, rozwijanych przez polskie przedsiębiorstwa rozwiązań uważają za przyszłościowe, szansach i zagrożeniach związanych z inwestycjami w krajowe firmy technologiczne mówili uczestnicy panelu „Ekosystem innowacji: perspektywa międzynarodowych funduszy Venture Capital”, który odbył się w ramach konferencji Impact’21.
Mimo pandemii, a może także z jej powodu, na naszych oczach dokonuje się iście cywilizacyjna zmiana: z kraju opierającego się na rolnictwie, wydobyciu surowców i drobnych usługach Polska staje się miejscem najmocniej w regionie stawiającym na innowacyjne rozwiązania.
Zdaniem pochodzącego z Kalifornii Dominika Andrzejczuka, obecnie związanego z funduszem venture capital (instytucje inwestujące w podmioty na wczesnym etapie rozwoju, w skrócie VC – red.) Atmos Ventures, podmioty zagraniczne inwestujące w krajowe spółki technologiczne przyciąga do Polski szeroki zakres wdrażanych przez nie rozwiązań obejmujących m. in. uczenie maszynowe i sztuczną inteligencję.
Kolejną dziedziną, która robi wrażenie na przedstawicielach VC, jest robotyka rozwijana nad Wisłą nie tylko w szkołach, przez duże korporacje technologiczne, ale także małe i średnie przedsiębiorstwa.
Trzecim atutem Polski jest profesjonalna, doskonale wykształcona i świetnie radząca sobie w starciach konkurencyjnych na rynkach zagranicznych kadra.
„Ale w polskich spółkach technologicznych wszyscy chcą być programistami, niewielu ma aspiracje do obejmowania stanowisk kierowniczych – zauważył Dominik Andrzejczuk. – W krajach tzw. Starej Europy proporcje te są odwrotne. O ile jednak z programisty stosunkowo łatwo można zrobić prezesa ucząc go tzw. umiejętności miękkich, o tyle nauczenie szefa programowania zajmuje wiele miesięcy, jeśli nie lat. A i tak nie wiadomo czy poradzi sobie z pisaniem prostych poleceń w takich językach jak choćby JavaScript”.
Andrzejczuk ścieżkę kariery zawodowej zaczynał właśnie na stanowisku programisty. W okolicach mniej więcej 2013 roku zauważył, że coraz więcej osób, z którymi współpracuje ze środowiska tzw. geeków (pasjonatów rozwiązań cyfrowych – red.) nosi dziwnie brzmiące, „szeleszczące” nazwiska. Pamiętał o tym, gdy w połowie ubiegłej dekady przebranżowił się i rozpoczął pracę w sektorze VC.
Przedstawiciele VC przekonywali, że dysponują wystarczającymi kapitałem, aby finansować polską rewolucję technologiczną. White Star Capital, w którym pracuje Nicholas Stocks, dysponuje obecnie aktywami o wartości około miliarda dolarów z czego większość (75 proc.) zainwestował w europejskie przedsiębiorstwa, pozostałą część – w amerykańskie. Fundusz specjalizuje się w obarczonych ponadprzeciętnym ryzykiem inwestycjach w spółki zajmujące się programowaniem. Brał udział w procesie wprowadzania kilku przedsiębiorstw na giełdę (IPO, skrót od ang. Initial Public Offering, czyli pierwsza oferta publiczna – red.). Jego zdaniem największym atutem polskich przedsiębiorstw jest znacznie wykraczająca poza rynki pozostałych krajów regionu atrakcyjność produktów.
„W połowie ubiegłej dekady Polacy nie mieli jeszcze dużego doświadczenia w sprzedaży produktów, w tym praw własności intelektualnej, za granicą. Koncentrowali się bardziej na usługach IT, niż na produkcie. Obecnie to już wygląda inaczej” – mówił z kolei Dominik Andrzejczuk.
Wrażenie na zagranicznych inwestorach, zdaniem Nicholasa Stocka, robi także stosunkowo duża liczba tzw. jednorożców, czyli przedsiębiorstw o wartości rynkowej przekraczającej miliard dol. (na przykład Allegro, CD Projekt Red, czy InPost).
„Polska to świetne miejsce na tego rodzaju inwestycje. W Europie Środkowej i Wschodniej nie ma innego kraju z tak dużym potencjałem, gdzie jest tak wiele, tak bardzo obiecujących projektów wysokiej jakości do wykorzystania” – przekonywał Nicholas Stocks.
Całkowita liczba firm zalążkowych (startupów) w Niemczech, czy Izraelu, jak zauważyli paneliści, jest większa niż w Polsce. Ale wynika to wyłącznie, zdaniem Nicholasa Stocks’a, z tego, że państwa te znacznie dłużej mają do czynienia z gospodarką rynkową.
Porównując Polskę do innych ekosystemów, jak np. Izrael, Michał Rokosz, partner w Inovo Venture Partners zwrócił uwagę przede wszystkim na ogromne znaczenie odwagi.
„To czego możemy nauczyć się od Izraela, to jest >>chutzpah<<. Musimy być bardziej odważni i agresywni. To już nie jest polski rynek. Konkurujemy globalnie. My jako inwestorzy konkurujemy z funduszami z całego świata. Startupy konkurują o tych samych klientów i te same talenty niezależnie od szerokości geograficznej. Do tej pory mówiliśmy o pierwszym polskim jednorożcu. Tymczasem Stefan Batory czy Mariusz Gralewski rozmawiają już o tym, jak podnieść wartość swoich firm (odpowiednio: Booksy i Docplanner) do 10 miliardów dolarów. I to pewnie nie jest koniec ich podróży. Cały ekosystem musi być większy, bardziej agresywny, bardziej odważny. Z drugiej strony – na pewne zmiany trzeba po prostu poczekać. To będzie efekt kuli śniegowej” – tłumaczył Michał Rokosz z Inovo Venture Partners.
Zdaniem Thomasa Rubensa z DN Capital, międzynarodowej firmy VC z siedzibą w Londynie, argumentem przemawiającym na korzyść Polski jest wysoka wartość PKB zarówno w całości, jak i w przeliczeniu na jednego mieszkańca.
„W działalności inwestycyjnej niezwykle ważny jest efekt skali. Inne kraje w Europie Środkowej i Wschodniej są po prostu za małe dla większości funduszy VC. Konkurencją dla Polski są Niemcy. Ale to nad Wisłą odnotowujemy większą dynamika wzrostu startupów. Chociaż w Niemczech, gdzie ekosystem firm innowacyjnych powstaje głównie w inkubatorach przedsiębiorczości znacznie łatwiejsze jest załatwienie wszelkich, formalnych spraw urzędowych” – stwierdził Thomas Rubens.
Niestabilność otoczenia prawnego oraz przedłużające się niekiedy „w nieskończoność” procedury administracyjne to, zdaniem panelistów, największe przeszkody w intensyfikacji rozwoju sektora firm innowacyjnych w Polsce.
Dyskusję poprowadził Bartłomiej Samsonowicz z PFR Ventures.
Źródło informacji: PAP MediaRoom