PAP/M. Kmieciński
Pacjent z niedoborami odporności powstałymi wskutek choroby albo jej leczenia jest szczególnie podatny na infekcje. Dlatego tym bardziej powinien się chronić szczepieniami przed kolejną chorobą – tym razem zakaźną. Niestety, w tej kwestii panują szkodliwe mity. Owszem, u chorych przewlekle po szczepieniu odpowiedź immunologiczna może być słabsza niż u zdrowych osób, ale szczepionka na pewno nie zaszkodzi.
Zazwyczaj szczepienia kojarzymy z dziećmi. I one faktycznie potrzebują ochrony przed chorobami zakaźnymi. Ale są jeszcze dwie populacje szczególnie wymagające troski o odporność – to osoby starzejące się i osoby chorujące na choroby przewlekłe.
Przy czym, jak podkreślał w czasie w konferencji „Immunoniekompetentni – szczepienia dla osób z obniżoną odpornością” z cyklu „Ze szczepień się nie wyrasta”, prof. Jacek Wysocki prezes Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, kierownik katedry Profilaktyki Zdrowotnej na Uniwersytecie Medycznym Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, osoby starzejące się są akurat w Polsce najlepiej wyszczepioną grupą społeczną. Gdy jedynie 4-5 proc. społeczeństwa szczepi się przeciwko grypie, wśród seniorów jest to 24 proc. Seniorzy są bowiem świadomi swojego wieku i stanu zdrowia.
Kogo szczególnie chronić przed infekcjami?
„Szczególnie chronić przed chorobami zakaźnymi trzeba osoby cierpiące na wielochorobowość: nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, otyłość. Weźmy przykład pneumokoków: w przypadku dzieci do 5. roku życia śmiertelność wynosi 5-6 proc., w przypadku osób w wieku 65 plus śmiertelność wynosi ponad 50 proc. Tworzymy właśnie kalendarz szczepień dla dorosłych. Uważam, że szczepienie nie powinno być przymusem. Nie straszmy, nie nakazujmy, proponujmy. Dajmy dorosłym ludziom szansę” – mówił prof. Jacek Wysocki.
Ekspert uważa, że szczepienie powinien doradzić lekarz rodzinny.
„Często słyszę, jak kobiety ciężarne zachęcane do szczepienia przeciwko grypie, mówią: >>Jeśli zgodzi się mój ginekolog, przyjmę szczepionkę<<. Czyli dla pacjentów zaczyna być ważny głos specjalistów. A ci zachęcają do szczepień. Paradoksalnie czasami za niechęcią do szczepień tkwi głęboka wiara w moc medycyny: >>Co ja będę się szczepił, skoro leczenie zapalenia płuc jest dziś proste?<<. Słyszę też czasem: >>Panie doktorze, ja to jestem za słaby na szczepienie<<. No właśnie, skoro jesteś słaby, zaszczep się dla swojego dobra. Wielu pacjentów w sposób nieuzasadniony wierzy, że półpasiec akurat oni przejdą łagodnie, że zapalenie płuc to pestka” – mówi prof. Wysocki.
Wakcynolog zwraca uwagę na problem z dokumentacją szczepień. Jej dobre prowadzenie jest szczególnie ważne w przypadku szczepień przypominających. Np. pacjenci z nagłym urazem nie pamiętają, kiedy byli ostatnio szczepieni przeciwko tężcowi. A informacja o tym szczepieniu powinna być w dokumentacji. Podobnie jest ze szczepieniami przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B – pacjenci czasem nawet nie pamiętają, czy w ogóle byli szczepieni.
Eksperci zgromadzeni w czasie konferencji „Immunoniekompetentni – szczepienia dla osób z obniżoną odpornością” nie negują możliwości wystąpienia niepożądanych odczynów poszczepiennych – one mogą się zdarzyć. Ale we współczesnej wakcynologii zawsze jest wyważone ryzyko i korzyści ze szczepień. Poza tym szczepionki są bardzo dobrze przebadane, na dużych populacjach.
Z obniżoną odpornością zmagają się pacjenci z HIV. Obecnie w Polsce osiem osób dziennie dowiaduje się o zakażeniu HIV. Inną grupą szczególnie zagrożoną są także pacjenci po przeszczepieniach narządów i tkanek. Dla nich został stworzony specjalny kalendarz szczepień. Wielu z nich przejawiało i przejawia lęk przed szczepieniem.
Szczepień obawiają się także niektórzy pacjenci dermatologiczni, szczególnie ci cierpiący na pokrzywkę czy na atopowe zapalenie skory. Takich pacjentów trzeba edukować, że szczepienia chronią, a nie wywołują objawy choroby.
Jak szczepią się sami lekarze? Rożnie to bywa, zależy od środowiska. Prof. Wysocki, szacuje, że to zróżnicowanie jest od 30 do 90 proc. Np. chirurdzy bardzo bali się zakażenia WZW typu B i byli doskonale wyszczepieni. Bardzo wzrosła świadomość szczepień wśród onkologów.
„Planujemy, żeby w takcie stażu lekarskiego każdy przeszedł siedmiogodzinny, szybki kurs szczepień. Żeby ludzie chcieli się szczepić, szczepienie musi być dla nich proste i tanie. Nie może być tak, że czekają w kolejkach, mają kłopot z przechowaniem preparatu. Dobrze, że teraz przeciwko grypie można zaszczepić się w aptece” – podkreśla prof. Jacek Wysocki.
Pacjenci hematoonkologiczni i z chorobami płuc szczególna grupa ryzyka
Prof. Iwona Hus, kierownik Kliniki Hematologii w Państwowym Instytucie Medycznym MSWiA, przypomina, że leki leczące nowotwory układu chłonnego, szpiczaka czy białaczkę niszczą nie tylko komórki rakowe, lecz także komórki zdrowe.
„Pandemia wyjątkowo zaktywizowała ruchy antyszczepionkowe, ale to właśnie wtedy pacjenci hematoonkologiczni byli najlepiej wyszczepioną grupą przeciwko covid. Ryzyko rozwoju choroby pneumokokowej u osoby chorującej na szpiczaka jest 60 razy wyższe niż u osoby zdrowej. Dotychczas pokutowało stwierdzenie: >>Jak pacjent ma zaburzenia odporności, lepiej go nie szczepić<<. Tymczasem chorych onkologicznie, reumatologicznie najlepiej szczepić, ale w czasie gdy akurat nie są leczeni. Albo jeszcze przed leczeniem” – zaleca prof. Hus.
„Dla osób cierpiących na astmę, mających zwłóknienia płuc, szczepienia są zbawieniem. Śmiało można powiedzieć, że ratują im życie. Aż 30 proc. pacjentów z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc (POChP), nie przeżywa roku, gdy złapią infekcję. Ważne dla nich są szczepienia przeciwko RSV, krztuścowi, półpaścowi. Oni i tak mają ograniczoną wydolność płuc. Nie mogą sobie pozwolić na jeszcze mniejszą” – tłumaczy dr Piotr Dąbrowiecki, przewodniczący Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Infekcyjnych i Alergologii Wojskowego Instytut Medycznego- Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie.
Dlaczego ludzie boją się szczepień?
Justyna Pronobis- Szczylik, psycholog kliniczny, psychoterapeuta, psychoonkolog, superwizor psychoonkologii, podkreśla, że lęk to manifestacja mechanizmów obronnych, choćby one były zagrożeniem dla chorego. „Nie poddam się szczepieniu, choć wiem, że ta decyzja o 50 proc. zwiększy ryzyko mojej śmierci”.
„Jednym ze sposobów pracy z lękiem jest psychoterapia. Zawsze zaczynam od pytania: >>Co pana/ panią sprowadza, jaki wewnętrzny problem?<<. Gdy padnie odpowiedź, zajmuję się psychodiagnozą, śledzę przejawy lęku w ciele. One są nie tylko na poziomie mięśni prążkowanych i gładkich. Manifestują się w postaci zakłócenia percepcji, zakłóceń poznawczych. Pacjenci mówią: >>Jakiś jestem dzisiaj zakręcony<<” – opowiada Justyna Pronobis-Szczylik.
Jej zdaniem lęk przed szczepieniem to także nieuświadomione przekonania związane ze stylem przywiązania wyniesionym z domu rodzinnego. Osoba z bezpiecznym stylem przywiązania – zaszczepi się, osoba z lękowym stylem – nie zaszczepi się.
Depresja obniża odporność, ponieważ łączy się lękiem, a lęk obniża funkcje układu odpornościowego.
„Każda choroba to nieustające doświadczenie utraty: zdrowia, funkcjonowania społecznego itp. Lęk towarzyszy choremu przez cały proces chorobowy i leczenia. W depresji lęk jest wynikiem patologicznych mechanizmów obronnych. Chory bez przerwy dokonuje na siebie ataków – złość, wściekłość przekierowuje na siebie. W wyniku tego czuje się gorzej. Jego układ odpornościowy obniża swoje funkcjonowanie. Jako pacjent jest więc dodatkowo „karany” przez atak autoagresywnych mechanizmów obronnych. Ważne, aby osobie zmagającej się z depresją uświadomić, na kogo tak naprawdę złości się, kierując złość do siebie” – mówi Justyna Pronobis-Szczylik.
Źródło informacji: Serwis Zdrowie