imalopolska

najnowsze wiadomości

admin

admin

Kultura

Northvolt zakończył budowę fabryki w Gdańsku

DOC.20230519.45345708.1.jpg


Northvolt, europejski dostawca ogniw i systemów bateryjnych wytwarzanych w sposób zrównoważony dla środowiska, zakończył budowę największej w Europie fabryki magazynów energii.

Budowa zakładu produkcyjnego rozpoczęła się pod koniec 2021 roku na terenie Pomorskiego Centrum Inwestycyjnego w Gdańsku.

„W trakcie 18 miesięcy zrealizowaliśmy wymagające prace ziemne, halę produkcyjną, budynek biurowy, dwa magazyny wysokiego składowania, infrastrukturę techniczną, portiernię, parking i drogi wewnętrzne” – mówi Bartłomiej Bil, kierownik odpowiedzialny za budowę fabryki Northvolt. Łączna powierzchnia wybudowanych obiektów wynosi 25 tysięcy m2.

Na terenie działki inwestycyjnej powstały również dwa zbiorniki retencyjne oraz kilkanaście ogrodów deszczowych.

„Zakład produkcyjny Northvolt zasilany jest energią elektryczną pochodzącą wyłącznie z odnawialnych źródeł. Wpisuje się to w model działalności naszej firmy, który zakłada wykorzystywanie jedynie zielonej energii we wszystkich fabrykach zlokalizowanych w Polsce, Szwecji i Niemczech oraz stosowanie surowców pochodzących z recyklingu” – mówi Robert Chryc-Gawrychowski, prezes oddziału Northvolt w Polsce.

Budynki produkcyjny oraz biurowy mają wysokość 9.5 m. Po obu stronach tych obiektów wznoszą się wysokie na 30 metrów, automatyczne i bezobsługowe magazyny. Będą one obsługiwane przez samojezdne wózki widłowe, które po otrzymaniu od maszyn produkcyjnych komunikatu o braku komponentów, samodzielnie pobiorą je z półek magazynowych.

Produkcja wspierająca transformację energetyczną

W zakładzie produkcyjnym w Gdańsku będą powstawały stacjonarne i mobilne magazyny energii oraz systemy bateryjne dla przemysłu i branży budowlanej. Kluczowymi klientami oddziału Northvolt w Polsce są m.in. Fluence (spółka należąca do Siemens), producent maszyn górniczych Epiroc czy producent sprzętu budowlanego Pon Equipment. Magazyny energii są istotnym elementem transformacji energetycznej, polegającej na zwiększaniu wykorzystania Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) na rzecz odchodzenia od spalania paliw kopalnych.

Northvolt przygotowuje się do rozpoczęcia produkcji pod koniec roku

Zakończenie budowy to ważny krok milowy w rozwoju firmy Northvolt w Polsce. Nie jest to natomiast koniec prac, które teraz będą polegały na instalacji linii produkcyjnych oraz montażu wyposażenia laboratoriów, biur i pomieszczeń socjalnych. Firma, która działa w Gdańsku od 2018 roku, planuje również przeprowadzkę maszyn produkcyjnych oraz swoich zespołów z dwóch wynajmowanych lokalizacji. Rozpoczęcie produkcji planowane jest na koniec roku i wtedy również odbędzie się oficjalne otwarcie fabryki.

Trwa rekrutacja do nowej fabryki

Northvolt już w 2022 roku rozpoczął rekrutację do nowego zakładu i dziś zatrudnia około 330 pracowników. Docelowo, w fabryce pracować będzie 500 osób, tak więc firma nadal intensywnie poszukuje m.in. operatorów produkcji, magazynierów, inżynierów, techników automatyki, utrzymania ruchu, inspektorów jakości, specjalistów ds. zakupów, księgowości czy BHP.

„Wszystkie osoby zainteresowane pracą w firmie Northvolt zapraszamy do odwiedzenia naszej strony internetowej, gdzie można znaleźć kilkadziesiąt ofert pracy. Dla naszych pracowników mamy przygotowane liczne benefity, takie jak dopłaty do posiłków, dojazdów, finansowanie szkoleń i nauki języka angielskiego czy prywatna opieka medyczna” – mówi Anna Sobolewska, dyrektor ds. komunikacji.

Fabryka powstała w okolicy Portu Gdańsk i terminala głębokowodnego Baltic Hub.

O Northvolt:

Northvolt to europejski dostawca wysokiej jakości ogniw i systemów bateryjnych, wytwarzanych w sposób zrównoważony dla środowiska. Firma została założona w 2016 roku z misją budowy najbardziej ekologicznej baterii na świecie o minimalnym śladzie węglowym i najwyższych możliwościach recyklingu, aby zapewnić europejską transformację ku zdekarbonizowanej przyszłości. Northvolt zatrudnia ponad 4500 pracowników 110 różnych narodowości. Do tej pory Northvolt pozyskał kontrakty o wartości ponad 55 miliardów dolarów od takich kluczowych klientów, jak m.in. BMW, Fluence, Scania, Volkswagen, Volvo Cars i Polestar, co pozwoli firmie na realizację planów uwzględniających recykling baterii i wykorzystywanie surowców, które w 2030 roku w 50 proc. będą pochodziły z recyklingu. Northvolt.com

KONTAKT:

Anna Sobolewska

dyrektor ds. komunikacji

e-mail: [email protected] 

tel. +48 880 788 774

Źródło informacji: Northvolt Systems Poland Sp. z o.o.


Source link

Zdrowie

Paweł Piotrowicz na kongresie H2POLAND: technologie wodorowe to przyszłość naszej gospodarki

00051000_0.jpg


PAP/kadr z filmu

PAP/kadr z filmu

Paweł Piotrowicz, ekspert rynku energii i technologii wodorowych TÜV SÜD POLSKA SP. Z O.O. i HYDROGEN POLAND, przekonywał, że technologie wodorowe to przyszłość, która już dziś puka do naszych drzwi. W jego opinii gospodarka wodorowa rozwija się w sposób wykładniczy. „Wodór idealnie nadaje się do magazynowania energii jako paliwo, a także w przemyśle. Dlatego nie mamy wyboru – technologie wodorowe są nieuchronne dla naszej gospodarki, jeśli chcemy być niezależni i bezpieczni energetycznie” – mówił Paweł Piotrowicz.

Środkowoeuropejskie Forum Technologii Wodorowych H2POLAND jest odpowiedzią na potrzebę popularyzowania wiedzy dotyczącej technologii nisko- i zeroemisyjnych. Wydarzenie jest platformą wymiany informacji i doświadczeń pomiędzy przedsiębiorcami, naukowcami i przedstawicielami administracji publicznej. Istotnym elementem konferencji jest ekspozycja najnowszych rozwiązań poświęconych nisko i zeroemisyjnej gospodarce.

Źródło informacji: PAP MediaRoom


Source link

Zdrowie

Biotechnologiczna spółka Urteste zadebiutuje w poniedziałek na Głównym Rynku GPW

DOC.20230519.45343726.1.jpg


Na tej firmie z Gdańska koncentruje się uwaga całego świata medycyny i milionów pacjentów onkologicznych. Urteste SA intensywnie pracuje bowiem nad przełomową technologią, która pozwoli na wykrywanie wielu nowotworów na wczesnym etapie ich rozwoju. 22 maja innowacyjna spółka pojawi się na Głównym Rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

Urteste SA od października 2021 roku notowana była na rynku alternatywnym NewConnect. Oznacza to, że firmie wystarczyło zaledwie 20 miesięcy, aby osiągnąć wzrost i potencjał pozwalający na dołączenie do grona największych spółek notowanych na warszawskim parkiecie.

O zainteresowaniu inwestorów pracą naukowców z Urteste świadczy również sukces przeprowadzonej oferty publicznej akcji serii E, w ramach której firma dokonała przydziału 269,4 tys. akcji, pozyskując w ten sposób ponad 29,6 mln zł na dalsze badania kliniczne i certyfikację ich rezultatów.

Spółka Urteste opracowuje przełomową technologię wykrywania kilkunastu najczęściej występujących nowotworów (m.in. wątroby, prostaty, żołądka, płuca, piersi) przy pomocy pomiaru aktywności enzymów obecnych w próbce moczu. Inne firmy, które pracują nad rozwiązaniami diagnostycznymi w onkologii, jako materiał do badań wykorzystują krew lub biopsję, co z założenia jest metodą bardziej kosztowną i inwazyjną niż w przypadku testów polskich naukowców.

Priorytetowym projektem zespołu jest obecnie PANURI – potencjalnie jeden z pierwszych na świecie testów do wczesnego wykrywania raka trzustki, zaliczonego do grona najgorzej rokujących nowotworów. Spółka planuje jego komercjalizację najpóźniej w 2025 r.

Naukowcy z Urteste przypominają, że każdego roku 1 na 6 zgonów na świecie jest powodowany przez choroby nowotworowe, a późne rozpoznanie wpływa bardzo niekorzystnie na ich przebieg i zmniejsza szanse na skuteczne leczenie. Przykładowo, tylko 1 proc. chorych z rakiem trzustki przeżywa 5 lat od momentu diagnozy. Tymczasem wcześnie rozpoznany rak trzustki może być leczony operacyjnie.

Eksperci szacują, że globalny rynek testów onkologicznych w kolejnych latach będzie rósł średniorocznie o kilkadziesiąt procent i w 2035 r. jego wartość może osiągnąć 75 mld dolarów. Najbardziej dynamicznie rosnącą częścią tego rynku będzie screening, czyli ten obszar, w którym pozycjonowane będą również testy Urteste.

Źródło informacji: PAP MediaRoom

 


Source link

Sport

Warto spolszczyć zalecenia diety śródziemnomorskiej

DOC.20230519.45343216.1.jpg


Core Team sektora ogrodniczego pokazuje kolejne istotne ograniczenia poprawy sposobu odżywiania Polaków. Najnowszym odkryciem jest to, jak Polacy rozumieją zalecenia tzw. diety śródziemnomorskiej. Jest ona powszechniej polecana przez lekarzy i dietetyków. Badania pokazały, że Polacy nie rozumieją istoty śródziemnomorskich rekomendacji. Nie mogą zatem przekuć ich na żadne proste, powtarzalne zachowania. Konieczność spolszczenia zaleceń diety śródziemnomorskiej wyjaśnia Monika Stromkie-Złomaniec, dietetyk kliniczny, ekspert projektów poprawiających nawyki żywieniowe Polaków i ekspert Core Teamu.

„Przeprowadziliśmy badania dotyczące percepcji określenia >>dieta śródziemnomorska<<. Wyniki są zaskakujące. Polacy interpretują je zupełnie inaczej niż dietetycy. Dla specjalistów to model odżywiania, charakterystyczny dla mieszkańców basenu Morza Śródziemnego. Natomiast Polacy, jak pokazały badania Kantar Public, postrzegają dietę śródziemnomorską jako sposób odżywiania połączony z zakupem produktów, takich jak owoce morza, oliwa z oliwek, awokado, warzywa i owoce południowe” – wymienia Monika Stromkie-Złomaniec.

Wyniki badań percepcja diety śródziemnomorskiej – tutaj.

Dieta śródziemnomorska to bogactwo lokalnych warzyw i owoców

„Łatwo możemy zacząć korzystać z modelu i zachowań żywieniowych charakterystycznych dla południa Europy. Śródziemnomorski styl życia i sposób odżywiania to model dobrym i dobrze przebadany. Obserwujemy, że osoby umiejętnie korzystające z tego modelu rzadziej mają otyłość, rzadziej zapadają na choroby metaboliczne, rzadziej mierzą się z cukrzycą typu 2, nadciśnieniem czy hipercholesterolemią. Warto, żebyśmy na nasze podwórko, czyli do Polski, wprowadzili właśnie ten sposób odżywiania, ale… z użyciem naszych rodzimych punktów. Bo sednem sprawy nie jest >>oliwa z oliwek<<, kluczowa jest regularność używania lokalnych produktów” – tłumaczy autorka wielu artykułów z zakresu zdrowego odżywiania, współautorka książek, która na co dzień prowadzi poradnię dietetyczną „Z kaloriami na pieńku”.

Olej rzepakowy – oliwa północy

„Bardzo mnie niepokoi dość powszechne (43%) skojarzenie Polaków, że dieta śródziemnomorska równa się oliwa z oliwek czy oliwki. Przecież mamy w Polsce rzepak. Roślina oleista, z której powstaje olej rzepakowy. Jest powszechny i absolutnie równoważny. Oba te produkty cenione są ze względu na skład kwasów tłuszczowych. Olej rzepakowy to też sterole roślinne, które dobrze wpływają na cały układ krążenia, a Polacy mają problem z nadciśnieniem z hipercholesterolemią. Warto chwilę się zastanowić i po prostu spolszczyć zalecenia diety śródziemnomorskiej” – przekonuje dietetyk.

„Ktoś powie, że oliwa z oliwek to masa polifenoli, ale musi pamiętać, że mamy w Polsce całą sztafetę owoców jagodowych, które tych polifenoli mają znacznie więcej. Korzyść jest taka, że olej rzepakowy jako nasz powszechny rodzimy produkt, jest zdecydowanie tańszy od oliwy z oliwek” – przypomina Stromkie-Złomaniec.

Owoce jagodowe charakterystyczne dla polskiego klimatu

„Produkty charakterystyczne dla basenu Morza Śródziemnego możemy wymieniać na nasze rodzime. Owoce południowe, które tak masowo kupujemy w Polsce, możemy wymienić na ogromny wybór owoców jagodowych – truskawek, malin, cieszących się wielką popularnością borówek, jagody kamczackiej, której staliśmy się największym producentem na świecie, porzeczek czy aronii, których największym producentem jesteśmy od zawsze, jeżyn i agrestu, rokitnika czy minikiwi, które jest już polską specjalnością. Także jabłek czy gruszek, które są dostępne przez okrągły rok” – podpowiada ekspert.

Owoce jagodowe są charakterystyczne dla polskiego klimatu. W Polsce są wyjątkowe warunki do uprawy owoców jagodowych. Duże amplitudy temperatur, zarówno rocznych, jak i dziennych, dają im intensywny smak i wybarwianie. Nigdzie na świecie nie uprawia się tak wielu ich gatunków.

Mniej światowych diet, więcej lokalnych produktów

Warto pamiętać, że sposób odżywiania w modelu śródziemnomorskim to nie jest lista włoskich, hiszpańskich czy greckich produktów. Nie ma pozycji „owoce morza”, jest zaproszenie do spożywania większej ilości ryb. Znanych nam, hodowanych przez naszych rybaków śródlądowych. Nie musi to być tuńczyk czy makrela, może być sandacz, karp, czy nasze ryby morskie.

„Nie szukajmy przeszkód, zobaczmy prostotę rozwiązania, z którego my Polacy możemy skorzystać. Zamysł śródziemnomorskiego modelu odżywiania naprawdę łatwo możemy przełożyć na nasze polskie podwórko. Mamy jeść lokalnie, wybierać produkty tradycyjne, ale też odżywiać się sezonowo. To co musimy zrobić to wyrazić >>dietę śródziemnomorską<< w Polsce, korzystając z naszych rodzimych produktów. Do czego wszystkich gorąco zachęcam” – podsumowuje dietetyk Monika Stromkie-Złomaniec.

Informacja o badaniu: zrealizowane w dniach 17-22 marca 2023 r. techniką wywiadów bezpośrednich w domach respondentów, na reprezentatywnej próbie 1010 Polaków w wieku 15 lat i więcej. Sondaż realizowany przez Kantar Public, przy współpracy z agencją INSPIRE smarter branding, w ramach projektu „CORE TEAM”. Projekt finansowany ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw.

Opracowanie sfinansowano ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw w ramach realizacji przez KZGPOiW projektu „Czas na polskie superowoce! V edycja”. Więcej o integracji plantatorów i edukacji żywieniowej na stronie PolskieSuperowoce.pl.

Źródło informacji: Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw


Source link

Zdrowie

Spółka URTESTE, pracująca nad testami wykrywającymi raka, debiutuje na głównym parkiecie GPW

1_72.jpg


PAP/M. Kmieciński (1)

Po zaledwie 20 miesiącach obecności na rynku NewConnect gdańska spółka URTESTE zadebiutowała na Głównym Rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Firma intensywnie pracuje nad innowacyjną technologią, która pozwoli na wykrywanie wielu nowotworów na wczesnym etapie ich rozwoju.

Ponad 10 mln ludzi na całym świecie umiera każdego roku z powodu nowotworów, a w kolejnych dekadach liczba ta będzie dramatycznie wzrastać (do 16 mln rocznie w 2040 r.). Wiele z tych osób można byłoby uratować, gdyby schorzenie zostało wykryte odpowiednio wcześnie. To dlatego na pracach polskich biotechnologów z URTESTE SA koncentruje się dziś uwaga całego świata medycyny i milionów pacjentów onkologicznych.

„Z sukcesami opracowujemy rewolucyjną technologię wykrywania kilkunastu najczęściej występujących nowotworów (m.in. wątroby, prostaty, żołądka, płuca, piersi) przy pomocy pomiaru aktywności enzymów obecnych w próbce moczu” – tłumaczył Grzegorz Stefański, lekarz i prezes zarządu URTESTE SA, podczas poniedziałkowego debiutu spółki na Głównym Rynku GPW. 

Przypomniał, że inne firmy, które pracują nad rozwiązaniami diagnostycznymi w onkologii, jako materiał do badań wykorzystują krew lub biopsję, co z założenia jest metodą bardziej kosztowną i inwazyjną niż w przypadku testów opracowanych przez URTESTE.

Monika Gorgoń, członek zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, poinformowała, że URTESTE będzie już 418. spółką notowaną na głównym parkiecie warszawskiej giełdy oraz 14. reprezentującą sektor biotechnologiczny.

„Nasz debiutant jest zaangażowany w bardzo ambitne projekty, niosące nadzieję wszystkim pacjentom onkologicznym. Przedstawiciele firmy deklarują również podjęcie w niedalekiej przyszłości współpracy z dużym, globalnym partnerem biznesowym, co pozwoli na umiędzynarodowienie badań oraz ich efektów” – podkreślała przedstawicielka GPW. 

URTESTE SA od października 2021 roku notowana była na rynku alternatywnym NewConnect. Oznacza to, że firmie wystarczyły niecałe dwa lata, aby osiągnąć wzrost i potencjał pozwalający na dołączenie do grona największych spółek notowanych na głównym warszawskim parkiecie. 

„Od momentu debiutu na NewConnect do dzisiejszego wydarzenia zdołaliśmy osiągnąć wszystkie, deklarowane wówczas cele: zbudowaliśmy nowoczesne laboratorium, stworzyliśmy kompetentny, doświadczony zespół, a także uzyskaliśmy bardzo obiecujące wyniki naszych testów wykrywających nowotwory. Dzięki temu staliśmy się rozpoznawalną i godną zaufania marką w oczach obecnych oraz przyszłych partnerów biznesowych” – zauważył Tomasz Kostuch, członek zarządu spółki.

O zainteresowaniu inwestorów pracą z URTESTE świadczy również sukces przeprowadzonej oferty publicznej akcji serii E, w ramach której firma dokonała przydziału 269,4 tys. akcji, pozyskując w ten sposób ponad 29,6 mln zł na dalsze badania kliniczne i certyfikację ich rezultatów.

„Obecnie naszym priorytetowym projektem jest PANURI – potencjalnie jeden z pierwszych na świecie testów do wczesnego wykrywania raka trzustki, którego komercjalizację planujemy najpóźniej w 2025 roku. Zaznaczam, że tylko 1 proc. chorych z tym nowotworem przeżywa 5 lat od momentu diagnozy, tymczasem wcześnie rozpoznany rak trzustki może być leczony operacyjnie” – oświadczył Grzegorz Stefański. 

Eksperci szacują, że globalny rynek testów onkologicznych w kolejnych latach będzie rósł średniorocznie o kilkadziesiąt procent i w 2035 r. jego wartość może osiągnąć 75 mld dolarów. Najbardziej dynamicznie rosnącą częścią tego rynku będzie screening, czyli ten obszar, w którym pozycjonowane będą również testy URTESTE. 

„Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za kilka lat spotkamy się znowu w siedzibie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, aby wraz z inwestorami, którzy nam zaufali, świętować przełomowy sukces w walce z epidemią nowotworów” – powiedział Tomasz Kostuch.

Na zakończenie wydarzenia, przedstawiciele URTESTE SA otrzymali od Moniki Gorgoń dyplom GPW oraz statuetkę byka symbolizującego giełdową hossę.

Źródło informacji: PAP MediaRoom


Source link

Kultura

ERGO Hestia z polisą w chmurze

DOC.20230522.45369652.1.jpg


ERGO Hestia uruchomiła infrastrukturę w chmurze, co pozwoliło zmodernizować ofertę produktową spółek ubezpieczeniowych grupy. Dzięki chmurze aplikacje sprzedażowe mogą być ciągle rozwijane i dopasowywane do potrzeb kilku milionów klientów, tysięcy przedsiębiorstw, agentów ubezpieczeniowych i brokerów, a firma jest w stanie testować i wdrażać nowe rozwiązania znacznie szybciej niż dotychczas. To największa transformacja chmurowa w polskim sektorze ubezpieczeniowym.

Organizacje na całym świecie reagują na zmieniające się preferencje konsumentów, dla których cyfrowe rozwiązania stały się istotnym elementem życia. Na przestrzeni ostatnich kilku lat, głównie za sprawą pandemii, skłonność klientów do zakupu ubezpieczeń w kanałach cyfrowych wzrosła o 10 proc. z poziomu 44 do 54, a wykorzystanie kanału mobilnego aż o 14 proc. – do 37 proc. Ten trend będzie się pogłębiał, o czym świadczy niezmienne od lat postrzeganie przez liderów sektora ubezpieczeń transformacji technologicznej jako priorytetu całego sektora [1].

Klienci i partnerzy w centrum transformacji

ERGO Hestia w transformacji cyfrowej na pierwszym miejscu stawia klientów, by pomóc im dostosować się do zmieniających się warunków rynkowych. Od ponad 30 lat firma łączy swoją wiedzę branżową z najnowszymi technologiami, aby tworzyć cyfrowe usługi oraz aplikacje dla ubezpieczycieli każdej wielkości.

W ciągu ostatnich lat spółki Grupy wprowadziły zaawansowane systemy sprzedażowe, takie jak iHestia, wykorzystały automatyzację wewnętrznych, powtarzalnych procesów, oraz zastosowały technologię blockchain. Fundamentem wszystkich tych rozwiązań jest modernizacja infrastruktury informatycznej i zastosowanie chmury obliczeniowej.

„Zamiana klasycznej, stacjonarnej infrastruktury IT na rozwiązania chmurowe stanowi jeden z głównych tematów w zespołach informatycznych organizacji finansowych w Europie. Branża ubezpieczeniowa w Polsce nie jest wyjątkiem i w coraz większym stopniu korzysta z chmury. Możliwość jej wykorzystania dostrzegano w wielu sektorach działalności ERGO Hestii” – mówi Dirk Schautes, członek zarządu Grupy ERGO Hestia.

Rynek ubezpieczeń sięga po innowacje

Grupa ERGO Hestia zapewnia ochronę kilku milionom klientów indywidualnych oraz kilkuset tysiącom przedsiębiorstw. Jednak w ostatnich miesiącach niezbędne okazało się przyjęcie optymalnego modelu funkcjonowania w cyfrowej rzeczywistości, który zapewni ciągłość działania w nieprzewidywalnych, trudnych warunkach rynkowych, a w codziennej rzeczywistości biznesowej pozwoli szybciej opracowywać innowacyjne produkty i wprowadzać je na rynek. Dlatego też grupa przyjęła podejście cloud-first, które pozwoli jej przyspieszyć transformację cyfrową.

„Wybraliśmy najlepszy moment na tę zaawansowaną transformację. Jesteśmy w sytuacji, kiedy większość urządzeń i komponentów jest niedostępna lub czas oczekiwania na nie jest bardzo długi. Chmura ten problem eliminuje – nie będziemy uzależnieni od ograniczonego łańcucha dostaw” – mówi Bartosz Dołkowski, dyrektor Departamentu IT Grupy ERGO Hestia.

Dzięki chmurze aplikacje sprzedażowe mogą być ciągle ulepszane, a dostępy do nich jeszcze szybsze i dogodniejsze. Podobny potencjał widziano w skróceniu time-to-market produktów ubezpieczeniowych czy w możliwościach rozwoju monitoringu oraz optymalizacji systemów za pomocą technologii Dynatrace.

„Przenosząc nasze zasoby ze środowiska on-premise do chmury oraz automatyzując wybrane procesy skróciliśmy czas realizacji wielu operacji. Na przykład uruchamianie usług bezpieczeństwa w całej organizacji trwało do tej pory 6 do 8 tygodni. Dzisiaj to kwestia jednej godziny” – mówi Tomasz Tyrkin, dyrektor ds. inwestycji i kontroli w Departamencie IT Grupy ERGO Hestia.

Wykorzystując środowisko Microsoft Azure ERGO Hestia przeniosła część zasobów do chmury, jak również rozszerzyła swoją działalność, aby jeszcze lepiej wspierać swoich klientów.

„Kompleksowe podejście to warunek osiągnięcia pełnych korzyści wynikających z chmury. Precyzyjna część analityczna projektu pozwoliła określić i zweryfikować kluczowe potrzeby oraz oczekiwania biznesowe, a także zaplanować kolejne etapy projektu. Wspieraliśmy ERGO Hestię na każdym z nich – uczestnicząc nie tylko w zmianie technologicznej, ale też organizacyjnej. Zapewniliśmy klientowi wsparcie w przygotowaniu i wdrożeniu modelu operacyjnego oraz pozyskaniu nowych kompetencji. Wspólnie stworzyliśmy cloud competence center, czyli chmurowe centrum kompetencji. Transformacja chmurowa to dla ERGO Hestii wyższy poziom bezpieczeństwa, szybszy time-to-market, większa niezawodność, elastyczność, a także precyzyjny model licencjonowania i rozliczania kosztów. Oznacza także zmianę filozofii dostarczania nowych produktów” – mówi Łukasz Marczyk, Managing Director odpowiedzialny za praktykę ubezpieczeniową w Accenture w Polsce.

Cyfryzacja w strategii sektora ubezpieczeń

W przypadku ERGO Hestii transformacja realizowana pod nazwą journey2cloud, była poprzedzona przygotowaniem strategii, a zwieńczona długoterminowym i odpowiednim zarządzaniem chmurą. Takie podejście daje gwarancję pokonania kluczowych barier, uzyskania korzyści biznesowych i stworzenia potencjału dalszego rozwoju.

„Widzimy wzrost zaufania do chmury, spowodowany wymiernymi korzyściami, jakie ma z niej sektor ubezpieczeń i finansów. Obserwujemy, że firmy ubezpieczeniowe podchodzą do tego tematu strategicznie. To jedyna droga, aby nie tylko dotrzymać kroku liderom branży, odpowiedzieć na oczekiwania klientów i z sukcesem konkurować z innymi graczami, ale także droga do zwiększenia innowacyjności sektora i rozwoju ważnej gałęzi w polskiej gospodarce” – mówi Marcin Matuszewski, Senior Account Executive w polskim oddziale Microsoft.

ERGO Hestia myśli przyszłościowo – z każdym kolejnym rokiem chmura daje nowe możliwości w zakresie wdrażania innowacji i poszukiwania nowych rozwiązań, dotychczas niedostępnych.

„Dodatkowo chmura dzięki wykorzystaniu nowoczesnych architektur danych, usług analitycznych i sztucznej inteligencji pozwoli ERGO Hestii na dalsze, nowe źródła przewagi konkurencyjnej” – dodaje Łukasz Marczyk.

„Wszyscy dostrzegamy korzyści z transformacji w naszej codziennej pracy, które tak naprawdę trudno zliczyć. Wdrożenie wymagało pracy na ogromną skalę. To są nowe kompetencje dla pracowników Departamentu IT, nowy etap w życiu firmy. Nie mamy wątpliwości, że to wielka fundamentalna zmiana, która zostanie z nami na wiele lat” – podsumowuje Bartosz Dołkowski.

Chmurowa transformacja wpisuje się ponadto w Strategię Zrównoważonego Rozwoju Grupy ERGO Hestia.

[1] Chmura obliczeniowa w sektorze ubezpieczeniowym na świecie i w Polsce, raport opracowany przez Accenture wraz z Polską Izbą Ubezpieczeń, 2021

Źródło informacji: ERGO Hestia

 


Source link

Zdrowie

Rząd Czech ma plan walki z uzależnieniami, a my?

domek.jpg


Rys. Krzysztof “Rosa” Rosiecki

Na początku kwietnia czeski rząd przyjął Plan Walki z Uzależnieniami na lata 2023-2025. Jest to całościowa strategia przeciwdziałania uzależnieniom od alkoholu, papierosów, substancji psychoaktywnych, hazardu i świata cyfrowego. Wszystko po to, by ograniczyć skutki nałogów i ryzykowne zachowania. Sąsiedzi Polski mają plan, a co Polska w kwestii walki z uzależnieniami?

Rząd Czech deklarował już w Narodowej Strategii Zdrowia Republiki Czeskiej na lata 2019-2027, że minimalizacja ryzyka zdrowotnego i ograniczanie skutków nałogów są filarem nowej czeskiej polityki zdrowotnej. Teraz rząd zapowiada aktywną promocję swojej polityki dotyczącej  uzależnień w Unii Europejskiej. Koordynator krajowy ds. polityki uzależnień, Jindřich Vobořil, wskazał, że czeski rząd przez lata koncentrował się na polityce zakazywania, niezależnie od tego, czy był to tytoń, alkohol czy narkotyki. Teraz to ma się zmienić.

„To podejście się nie sprawdziło. Fakty i dane, którymi dysponujemy, pokazują, że racjonalna polityka opiera się na minimalizacji ryzyka zdrowotnego. Mamy już dane z państw takich, jak Szwecja czy Wielka Brytania, w których promowanie alternatyw dla tradycyjnych papierosów pozwoliło znacząco zmniejszyć statystyki przedwczesnych zgonów i chorób układu krążenia czy płuc, co wpływa też na system opieki zdrowotnej i wiąże się z niższymi kosztami społecznymi. Teraz otwiera się przegląd dyrektywy dotyczącej wyrobów tytoniowych. To okazja, żeby powiedzieć, że będziemy iść drogą, którą wyznaczają dane naukowe” – zaznaczył czeski koordynator ds. uzależnień. 

Równocześnie zauważył, że substancje uzależniające czy hazard różnią się szkodliwością i wpływem na zdrowie. Ważne jest więc zróżnicowanie regulacji w oparciu o udokumentowaną wiedzę. Czeski rząd chce zatem wypracować rozwiązania legislacyjne, które mają promować na przykład alternatywne rozwiązania wobec tytoniu, nikotyny czy produktów pokrewnych, bo to właśnie od papierosów Czesi są najbardziej uzależnieni. 

Pali je aż 2 mln osób, czyli 25 proc. społeczeństwa. Szacuje się, że z powodu tego nałogu umiera rocznie od 16 do 18 tys. osób. Co piąty zgon jest z nim związany. Tylko 1-2 tys. palaczy korzysta w Czechach z usług 40 poradni leczenia nikotynizmu. Wskaźnik śmiertelności z powodu palenia papierosów jest blisko trzykrotnie większy niż z powodu alkoholu, ale ten ostatni też zbiera swoje żniwo – od 6 do 7 tys. zgonów. Jeśli chodzi o narkotyki, to przyczyniają się one do śmierci 150 osób rocznie. W wyniku nadużywania substancji psychoaktywnych umiera zaś w ciągu roku 120 osób. 

Ile kosztują nałogi?

Eksperci wskazują nie tylko na straty społeczne spowodowane nałogami w Czechach obrazując je konkretnymi kwotami. I tak palenie papierosów pochłania rocznie (w przeliczeniu na polską walutę) nawet 33,3 mld zł, nadużywanie alkoholu  to strata oszacowana maksymalnie na 10,7 mld zł, a hazard na ok. 3,1 mld zł. Mając to wszystko na uwadze plan stawia na politykę fiskalną w kształtowaniu modeli zachowania społeczeństwa. Podatki na produkty powodujące uzależnienie mają być powiązane ze stopniem ich ryzyka dla zdrowia. Dlatego też w przypadku najpowszechniejszego w tym kraju uzależnienia, czyli palenia papierosów, wprowadzone mają być preferencje fiskalne dotyczące alternatywy dla palaczy: e-papierosy, podgrzewacze tytoniu czy saszetki z nikotyną. Czeski rząd uważa, że takie podejście pozwoli wspierać osoby uzależnione w wybieraniu – jego zdaniem – mniej szkodliwych produktów, które będą bardziej przystępne cenowo. 

„Jeśli Komisja Europejska poważnie podchodzi do swoich planów zmniejszenia liczby palaczy i ograniczenia skutków palenia, to musi rozważyć koncepcję ograniczania ryzyka w tym obszarze. Rząd Czech zobowiązał się promować takie podejście w UE. Będziemy je również promować w związku z trwającą oceną tzw. dyrektywy tytoniowej, ponieważ jest ona skuteczna, bo zmierza do osiągnięcia rzeczywistego zmniejszenia liczby palaczy tradycyjnych papierosów” – podkreśla koordynator krajowy ds. polityki uzależnień Republiki Czeskiej.

A co z walką w Polsce z uzależnieniami?

Na początek kilka statystyk przemawiających do wyobraźni. W Polsce papierosy pali ponad 9 mln dorosłych (ponad 24 proc.). Każdego roku z powodu chorób związanych z nałogiem umiera około 60 tys. osób, czyli 14 razy więcej niż ginie w wyniku wypadków drogowych.  A teraz policz do sześciu. Właśnie na świecie umarła kolejna osoba z powodu choroby wynikającej z palenia papierosów. Co czeka palaczy i co przyjmują do swoich płuc? To od 4 tys. do 5,5 tys. związków chemicznych, z których ok. 400 ma bardzo zgubny wpływ na zdrowie, a 40 ma działanie rakotwórcze. Każdy palacz narażony jest zatem w większym stopniu m.in. na nowotwór płuc, zawał serca, zakrzepicę żył czy przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP). Każdy wypalony papieros skraca życie o 5,5 minuty. Większość palaczy w Polsce (75 proc.) sięga po tradycyjne papierosy (to wyniki raportu Głównego Inspektora Sanitarnego z 2019 roku). Codziennie pali prawie 30 proc. dorosłych Polaków (badanie interenetowe z 2022 roku). Gorzej jest wśród młodzieży, bo z badania PolNicoYouth, przeprowadzonego dwa lata wcześniej, przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny – PIB wynika, że ponad 37 proc. nastolatków pali papierosy lub e-papierosy. Ponad połowa palaczy (55 proc.) uzależnia się od nich tuż po osiągnięciu pełnoletności – w wieku od 18 lat do 24 lat, a 36 proc. z nich stało się nałogowymi palaczami jeszcze wcześniej, bo przed ukończeniem 17. r.ż. Co drugi nastolatek sięgnął po papierosa w wieku 13-15 lat. Jak szacuje resort zdrowia ok. 200 mld zł może kosztować Polskę przez najbliższe 20 lat leczenie chorób spowodowanych  paleniem.

Jeśli chodzi o kolejną używkę, czyli alkohol, to szacuje się, że w Polsce od niego uzależnionych jest 700-900 tysięcy osób, a 2,5 mln osób go nadużywa. Ze statystyk wynika, że na przykład w 2021 roku do izb wytrzeźwień trafiło ponad 87 tys. osób, w tym 120 nieletnich chłopców i 35 dziewczyn. Za sięganiem po alkohol stoi najczęściej odczuwanie silnej presji społecznej, z drugiej strony – przyjemność wynikająca z picia. Jak ostrzegają eksperci Światowej Organizacji Zdrowia szkodliwe spożywanie alkoholu jest przyczyną ponad 200 chorób i urazów, a 3 mln osób rocznie umiera w związku z nimi.

Polski pomysł na walki z uzależnieniami

W Polsce w przyjętym Narodowym Programie Zdrowia na lata 2021-2025 jako cel strategiczny przyjęto „zwiększenie liczby lat przeżytych w zdrowiu oraz zmniejszenie społecznych nierówności w zdrowiu”. Co to w praktyce oznacza w kontekście walki z nałogami? 

Jak wyjaśnił dr n. med. Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU) zmiana nastąpiła chociażby na poziomie instytucjonalnym. W celu zintegrowania działań obejmujących uzależnienia chemiczne i behawioralne, połączono dwa ośrodki, które do tej pory osobno zajmowały się uzależnieniami od narkotyków i alkoholu. Teraz te kompetencje oddano w ręce nowo powstałego Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Jednocześnie od początku 2022 roku samorządy zobowiązano do tego, by kompleksowo wprowadzały programy przeciwdziałania uzależnieniom. Podjęto również inicjatywy wzmacniające punkty styczne między terapią uzależnień a leczeniem psychiatrycznym. 

Ponadto na stronie KCPU zauważono w kontekście uzależnienia od nikotyny, że „polityka państwa wobec wyrobów tytoniowych (podnoszenie cen, zakazy palenia w miejscach publicznych, kampanie edukacyjne) oraz moda na niepalenie sprzyja postawom abstynenckim i próbom zaprzestania palenia oraz przyczynia się do systematycznego zmniejszenia liczby palących”. 

Zdaniem dr n. med. Piotra Jabłońskiego walka z uzależnieniami, szczególnie z narkotykami, jest  dość skuteczna. Dobrym przykładem są działania, które mają ograniczyć uzależnienie od nowych substancji psychoaktywnych, czyli tzw. dopalaczy. 

„Tutaj postawiliśmy na profilaktykę i edukację, na zmiany prawne. Na przykład zaczęliśmy delegalizować całe grupy substancji psychoaktywnych. Przenieśliśmy listy zakazanych substancji z ustawy do rozporządzenia, co znacznie skróciło czas reakcji na pojawiające się nowe ich rodzaje. Aktywnie też monitorujemy to, co dzieje się na rynku i przeprowadzamy systematyczne badania dotyczące rozpowszechnienia i charakterystyk uzależnień. Jednym z kluczowych działań były akcje bezpośrednie wymierzone w obrót nowymi substancjami i  przeniesienie ciężaru z działań administracyjnych na  policyjne. To wszystko zaowocowało spektakularnym sukcesem, bo w tej chwili wskaźniki dotyczące używania dopalaczy i zatruć nimi są niskie, w przeciwieństwie niestety do tych odnoszących się do spożywania alkoholu na głowę mieszkańca. Statystyki >>alkoholowe<< dramatycznie nie rosną, ale nadal są wysokie” – zauważył dyrektor KCPU.  

Dodał, że nadal mamy wiele w tym obszarze do zrobienia, a w Polsce nieporównywalnie więcej osób używa szkodliwie alkoholu niż substancji psychoaktywnych. 

„W przypadku substancji psychoaktywnych będziemy mówili o kilku procentach, a w przypadku alkoholu o ok. 60 procentach. Od tych pierwszych w Polsce  uzależnionych jest około 70-100 tys., a w przypadku alkoholu to od 800 tys., nawet do jednego miliona osób. Jak widać mówimy o zupełnie innej skali” – podsumował ekspert. 

Z drugiej strony jednak zaznaczył, że to głównie edukacja i profilaktyka przynosi skutek w walce z uzależnieniami, choć i program redukcji szkód jest tutaj nie bez znaczenia (zamiast całkowicie eliminować używkę, od której osoba jest uzależniona, wprowadza się substytucję mniej szkodliwą). Jesteśmy też coraz bardziej świadomi zależności między zdrowiem a substancjami szkodliwymi.

„Tak naprawdę nie ma nieszkodliwej dawki używek np. narkotyku, alkoholu. To zawsze odbywa się kosztem jakichś strat zdrowotnych” – podkreśla ekspert.

Równocześnie dyrektor KCPU podkreślił, że pracując nad założeniami do reform lecznictwa uzależnień proponuje resortowi zdrowia, by rozważył wprowadzenie substytucji tytoniowej jako standardu  w procedurach leczenia uzależnień chemicznych. 

„Problem uzależnienia od nikotyny jest powszechny w oddziałach psychiatrycznych i leczenia uzależnień. Ważne jest to, by tacy pacjenci mogli korzystać z substytucji nikotyny, bo trudno walczyć od razu ze wszystkimi uzależnieniami i chorobami. Dzisiaj większość pacjentów spełnia kryteria diagnozy F.19, a więc używania wielu substancji. Bardzo często jest to alkohol w połączeniu z substancjami kontrolowanymi czy jakimiś tabletkami, lekarstwami przyjmowanymi bez potrzeb terapeutycznych. Jednocześnie coraz częściej pacjenci mają stawiane podwójne diagnozy psychiatryczne, czyli oprócz uzależnienia mamy jeszcze dodatkową diagnozę zaburzenia lub choroby psychicznej” – podkreślił.

W Narodowym Programie Zdrowia w ramach walki z uzależnieniem od palenia przewidziano Program Profilaktyki Chorób Odtytoniowych (w tym POChP), którego głównym celem jest podniesienie świadomości poprzez edukację zdrowotną oraz zmniejszenie wskaźnika zachorowalności i śmiertelności z powodu palenia tytoniu, a także objęcie chorych wczesną diagnostyką i opieką specjalistyczną. Pacjenci do wybranych poradni antynikotynowych zgłaszać mogą się bez skierowania. Lista dostępnych placówek realizujących ten program dostępna jest na stronie: https://gsl.nfz.gov.pl/GSL/GSL/ProgramyProfilaktyczne. Osoby, które chciałyby rzucić palenie mogą uzyskać wsparcie w ogólnopolskiej Telefonicznej Poradni Pomocy Palącym. Wystarczy, że zadzwonią na numer 801 108 108 lub 22 211 80 15.

Zwykło się mawiać, że zakazany owoc zawsze najlepiej smakuje. Dlatego też często to właśnie niepełnoletni sięgają po używki, a one sieją spustoszenie w organizmie i uzależniają często na całe życie. W Polsce nie można sprzedawać alkoholu osobom poniżej 18 lat, podobnie jak wyrobów tytoniowych czy z nikotyną, ale i tak młodzież zna ich smak. Jak radzą sobie z tym inne kraje? Na przykład w Nowej Zelandii wprowadzono zakaz sprzedaży tego rodzaju produktów osobom niepełnoletnim urodzonym po 1 stycznia 2009 roku. Za jego naruszenie grozi grzywna w wysokości do ok. 95 tys. dolarów. Surowsze prawo antynikotynowe ma Królestwo Bhutanu. Tam w 2010 roku całkowicie zakazano sprzedaży papierosów. W tym samym roku w Polsce zakazano palenia w miejscach publicznych m.in. w restauracjach, pociągach i na przystankach autobusowych. 

Co zrobić, by na dobre Polak przestał palić?

Eksperci Polskiej Akademii Nauk w swoich rekomendacjach dotyczących używania tytoniu i innych produktów zawierających nikotynę zwracają uwagę na to, że w walce z nałogiem związanym z nikotyną chodzi o determinację w walce o zdrowie (również decydentów), a reklama alternatyw dla tradycyjnych papierosów prowadzi jedynie do poszerzenia grupy osób. Odnosząc się do doświadczeń innych krajów, które odnoszą sukces w walce z tym nałogiem, wskazują, że „jedynie strategia kontroli tradycyjnych wyrobów tytoniowych oraz innych produktów zawierających nikotynę może doprowadzić do skutecznego ograniczenia negatywnych konsekwencji ich używania. Ale nie jest to wcale proste.

„Wymaga to przyjęcia postawy przeciwstawiającej się ekonomicznym interesom branży producentów i sprzedawców wyrobów nikotynowych jako stojącym w sprzeczności z celami zdrowia publicznego” – oceniają.

Ich zdaniem należy zrezygnować z zakorzenionego przekonania, że sektor tytoniowy jest niezbędny dla polskiej gospodarki.

„Dane wskazują bowiem, że wpływy budżetowe z podatków nie rekompensują nakładów na pokrywanie negatywnych konsekwencji używania tych wyrobów. Nie znajduje również potwierdzenia teza, że aktualne regulacje prawne są wystarczające w kontroli rynku nikotynowego, a ich zaostrzenie będzie nadmiernym naruszeniem wolności obywatelskich. Powyższe przekonania, sprzeczne z dowodami naukowymi, są w Polsce i na całym świecie wzmacniane przez wysoko finansowane działania PR-owe i lobbingowe producentów. Mają one na celu ochronę interesu ekonomicznego tej dochodowej branży i powstrzymanie decydentów od podejmowania działań prozdrowotnych” – piszą we wstępie do dokumentu naukowcy.

Eksperci PAN nie tylko stawiają diagnozę, ale dają gotowe rozwiązania. Dotyczą one siedmiu obszarów. Po pierwsze wskazują, że wzrost podatków na wyroby tytoniowe, również na te alternatywne dla tradycyjnych powinny wpłynąć na ograniczenie palenia, również wśród młodzieży. Ich zdaniem „ceny tych wyrobów powinny rosnąć szybciej niż tempo wzrostu dochodów indywidualnych i inflacji, tak aby ich dostępność ekonomiczna spadła”.  Wskazują, że dziesięcioprocentowy wzrost cen papierosów powoduje liczbę spożywanych papierosów o około 4 proc. Po drugie zdecydowanie powinno się ograniczyć dostęp do produktów tytoniowych poprzez ustawowe nałożenie na sprzedawców obowiązku weryfikacji wieku, który uprawnia do kupna takich wyrobów. Obecnie sprzedawca może to zrobić, jeśli ma jakieś wątpliwości, co do wieku klienta. Dodatkowo nałożenie dotkliwych konsekwencji prawnych, np. wysokiej grzywny na sprzedawcę mogłoby zapobiec ewentualnym nadużyciom. A obrót nad takimi wyrobami mogłoby zapewnić bliźniacze do licencji na sprzedaż alkoholu rozwiązanie. Sam wiek osób, które mogłyby kupić wyroby tytoniowe powinien być podniesiony do 21 lat.

Trzecia rekomendacja naukowców z  PAN, która wpłynęłaby na ograniczenie liczby palaczy w Polsce to ustanowienie całkowitego zakazu każdego rodzaju reklamy i wyrobów tytoniowych, również „zakazać jakiegokolwiek eksponowania w puntach detalicznych wyrobów nikotynowych, uznając takie działania za ich reklamę”.

Kolejnym sugerowanym przez ekspertów PAN rozwiązaniem jest wprowadzenie edukacji antynikotynowej w szkołach, uświadamianie nie tylko nauczycieli i uczniów, ale też rodziców o konsekwencjach zdrowotnych palenia oraz kompleksowy program dla uzależnionych od nikotyny, również tych nieletnich na wszystkich poziomach opieki – podstawowej, specjalistycznej i w szpitalach, porad medycznych (również w formie zdalnej) i refundowanych leków, które pomagają rzucić nałóg. Przedostatnia rekomendacja to wnikliwy monitoring rynku produktów nikotynowych – zarówno działań firm branży nikotynowej, praktyk rynkowych, jak i samych zachowań konsumenckich. Siódma rekomendacja dotyczy wpływu przemysłu nikotynowego na decyzje na poziomie państwa.

„W ramach działalności instytucji publicznych powinien zostać stworzony system weryfikujący brak oddziaływania, bezpośredniego czy pośredniego, przedstawicieli branży tytoniowej na procesy decyzyjne(…)” – podkreślili naukowcy PAN w dokumencie.

Alternatywa dla papierosów?

Czeski rząd przyznał, że będzie promował alternatywne formy dostarczania nikotyny, uznając je jako mniej szkodliwe względem tradycyjnych papierosów. W jaki sposób? Poprzez zróżnicowanie obciążeń fiskalnych i tym samym oddziaływanie na ich cenę. Chodzi tutaj o saszetki tytoniowe, e-papierosy i podgrzewacze tytoniu przeznaczone (przynajmniej w teorii) – dla palaczy, którzy chcą rzucić tradycyjne palenie. 

Lek. Piotr Jankowski z Katedry Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii UCK Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (lipiec 2019 roku) podkreślił w kampanii „Nie spalaj się!#WUModa na niepalenie”, że w świetle dostępnych danych wiadomo, że chociaż urządzenia podgrzewające tytoń prawdopodobnie wytwarzają mniej substancji toksycznych i rakotwórczych niż papierosy tradycyjne, nie są bezpieczne dla zdrowia. Różnica polega na tym, że w podgrzewanym „papierosie” tytoń podgrzewany jest do ok. 350 st. C, a nie spala się jak w tradycyjnym w dużo wyższej temperaturze – około 800 st. C. Efekt jest taki, że w podgrzewanym papierosie powstaje aerozol, który ma tyle samo nikotyny, związków lotnych, które dają smak i aromat.

Jak twierdzą producenci, nie zachodzi jednak reakcja spalania, a dzięki temu nie ma dymu, który to zawiera toksyczne substancje smoliste i trujące gazy. 

„Zawartość amoniaku, benzo(a)pirenu, formaldehydu, tlenku węgla, benzenu, akroleiny i innych trucizn jest w nim nawet do 90 proc. niższa niż w papierosie tradycyjnym i również mniejsza niż w e-papierosie” – wyjaśniła w rozmowie ze Światem Lekarza prof. dr hab. n. med. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska, kierownik i twórczyni pierwszego w Polsce Zakładu Farmacji Klinicznej i Opieki Farmaceutycznej na Wydziale Farmacji Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. 

Jednocześnie należy zwrócić uwagę, że użytkownik takich wyrobów wciąż pozostaje uzależniony od nikotyny (która nie jest obojętna dla zdrowia), a jednocześnie szereg badań wskazuje, że palacze stają się tzw. „dual users” – czyli korzystają zarówno z wyrobów podgrzewających nikotynę, jak i tradycyjnych papierosów. W terapiach nikotynizmu, w których stosuje się plastry, gumy itp. z nikotyną, chodzi zaś o to, by uzależniony z biegiem czasu podawał sobie coraz mniejsze dawki narkotyku, a następnie zaprzestał jego używania całkowicie.

Źródła:

Źródło informacji: Serwis Zdrowie 


Source link

Sport

Techniki oddechowe pomogą w wielu dolegliwościach

grafika-profilowa-2.jpg


Rys. Krzysztof “Rosa” Rosiecki

Według coraz większej liczby badań techniki oddechowe mogą wspomagać zdrowie i przynosić ulgę przy różnych problemach zdrowotnych – wspierać mózg, zmniejszać ból, obniżać ciśnienie. Oddech, jak wyjaśniają specjaliści, może uspokajać układ nerwowy, regulować akcje serca, nawet zmieniać połączenia w mózgu.

Ćwiczenie powolnego oddechu może obniżać ryzyko choroby Alzheimera – wskazuje opisane na łamach periodyku „Scientific Reports” badanie autorstwa zespołu z University of Southern California, Los Angeles. „Na podstawie dostępnej literatury naukowej oraz przeglądu testów klinicznych można stwierdzić, że to badanie dostarcza pierwszych dowodów na działanie behawioralnej interwencji, która zmniejsza poziomy amyloidu beta (mierzone w osoczu, płynie mózgowo-rdzeniowym lub z pomocą PET) w porównaniu z losowo dobraną grupą kontrolną” – piszą naukowcy.

Amyloid beta to jedno z głównych białek podejrzewanych o powodowanie wyniszczającego mózg schorzenia. Badacze wymieniają kilka możliwych mechanizmów stojących za wynikami. Sugerują, że kluczowe znaczenie może być uspokojenie układu nerwowego, co min. może pomagać w usuwaniu toksycznego białka z mózgu.

Już wcześniejsze badania wskazywały bowiem, że przewlekły stres nasila ryzyko rozwoju choroby Alzheimera. Możliwe też – uważają naukowcy – że wywołana oddechem zmiana akcji serca pomaga w usuwaniu toksycznego białka z organizmu przez nerki. We wspomnianym badaniu grupa ochotników w różnym wieku oddychała w trybie, w którym jeden oddech trwał od 9-13 sekund. Ćwiczenie uczestnicy eksperymentu wykonywali przez 20 minut dziennie. Ochronne działanie badacze zauważyli zarówno u młodych, jak i u starszych osób.

Z pewnością zaobserwowany fenomen wymaga dalszych badań, ale biorąc pod uwagę to, że badane ćwiczenia oddechowego nie mają praktycznie żadnych skutków ubocznych, warto zacząć świadomie oddychać.

Po wstrząśnieniu mózgu

Jak z kolei donieśli badacze z University of South Carolina, odpowiednie oddychanie może wspomagać rekonwalescencję po wstrząśnieniu mózgu. Przyjrzeli się oni nastoletnim ofiarom takiego zdarzenia, które wolno dochodziły do zdrowia – objawy utrzymywały się jeszcze przez miesiąc po wypadku. Część ochotników, z pomocą komputerowego programu i urządzenia monitorującego akcję serca, przez cztery noce tygodniowo, po 20 minut ćwiczyła powolny oddech. Celem była regulacja autonomicznego układu nerwowego.

„Gdy ktoś doświadcza wstrząsu mózgu, może to wpływać na autonomiczny układ nerwowy. Coraz bardziej staje się jasne, że leży to u podstaw nietolerancji wysiłku, problemów z funkcjami poznawczymi oraz trudności z nastrojem u osób z utrzymującymi się długo objawami wstrząśnienia mózgu – wyjaśnia autor eksperymentu dr Robert Davis Moore. – Nasze badanie wykorzystało przenośne urządzenie do biofeedbacku, które pomagało ochotnikom trenować oddech w celu dostosowania go do rytmu serca. Taka technika może pomóc w równoważeniu autonomicznego układu nerwowego i przez to w łagodzeniu objawów” – dodaje.

Naukowcy mówią o sercu, ponieważ, jak wyjaśniają, po wstrząśnieniu mózgu zachodzą m.in. zmiany w naturalnym zróżnicowaniu jego akcji. Po kilku tygodniach zwykle wracają one do normy, ale czasami tak się nie dzieje.

Druga grupa uczestników badania brała udział w specjalnych, łagodnych ćwiczeniach fizycznych, a kolejna stosowała obie techniki jednocześnie. U wszystkich ochotników doszło do poprawy – polepszyła się jakość snu, a także nastrój, zdolności poznawcze i funkcje autonomiczne. Wyraźnie największe korzyści jednak odniosła grupa, która łączyła ćwiczenia fizyczne z technikami oddechowymi.

„Radzenie sobie z utrzymującymi się objawami wstrząsu mózgu to szczególne wyzwanie, ponieważ brakuje standardowych terapii – podkreśla dr Moore. – Takie metody są natomiast niedrogie, łatwe do wdrożenia i mogą być samodzielnie stosowane, co czyni je dostępnymi dla każdej osoby” – twierdzi ekspert.

Oddechem w ból

Z oddziaływaniem oddechu na mózg wiąże się jeszcze inny skutek, opisany m.in. przez zespół z University of Michigan. Grupa ta sprawdzili, czy uważne oddychanie pomaga uśmierzyć ból. Badacze, przetestowali dwie techniki. W tradycyjnej ochotnicy samodzielnie oddychali w podobny sposób, jak robi się to w medytacji, koncentrując się na doznaniach płynących z ciała. W drugiej metodzie sterowali natomiast swoim oddechem pod dyktando instrukcji wspomaganych wizualizacją pokazywaną w goglach do wirtualnej rzeczywistości (https://www.youtube.com/watch?v=MTriQDV_GoE). 

Oba podejścia przyniosły wyraźny skutek. W pierwszym przypadku można było wykryć wzmocnienie połączeń między różnymi częściami przedniej kory mózgowej, co prawdopodobnie nastąpiło pod wpływem koncentracji na wewnętrznych odczuciach.

Naukowcy twierdzą, że zmniejszyło to skupienie mózgu na bólu i jego zdolność przetwarzania takich dolegliwości. W przypadku użycia gogli VR nastąpiło zjawisko odwrotne – umysł zamiast na bólu, koncentrował się na kierujących oddechem zewnętrznych instrukcjach. 

„Byłem zaskoczony tym, że obie metody medytacyjnego oddychania zmniejszyły wrażliwość na ból, choć na odwrotne sposoby – działały na mózg – jak yin i yang – opowiada prowadzący eksperyment prof. Alexandre DaSilva. – Jeden sposób działał poprzez angażowanie mózgu w intensywne zewnętrzne trójwymiarowe doświadczenie połączone z oddechem, czyli eksterocepcję – yang, a drugi poprzez skupienie się na wewnętrznym świecie, czyli interocepcję yin” – wyjaśnia naukowiec. 

Niższe ciśnienie

Na oddech reaguje nie tylko psychika. Na podstawie różnych danych dostępnych w literaturze naukowej eksperci z Florida Atlantic University wysunęli hipotezę, że tzw. medytacja uważności wywołana powolnym oddychaniem powinna obniżać ciśnienie krwi. Mówią oni o ćwiczeniach, w których oddycha się 5-7 razy na minutę (zamiast typowych 12-14 razy). Tym razem badacze także wspominają o zmniejszeniu napięcia układu nerwowego.

„Jeden z najbardziej prawdopodobnych mechanizmów jest taki, że rytmiczne oddychanie stymuluje nerw błędny i układ przywspółczulny, co zmniejsza w mózgu ilość substancji chemicznych typowych dla odczuwania stresu oraz powoduje rozszerzenie naczyń krwionośnych. To z kolei może prowadzić do obniżenia ciśnienia krwi” – wyjaśnia prof. Suzanne LeBlang, autorka pracy opublikowanej w piśmie „Medical Hypotheses”. 

Hipotezę będą mogły potwierdzić badania kliniczne – podkreślają naukowcy – ale, jak zwracają uwagę, gra jest warta świeczki, bo już niewielkie, trwałe obniżenie ciśnienia tętniczego wyraźnie redukuje ryzyko zawału i udaru. 

Ulga w astmie

W świetle powyższego, nie powinny chyba dziwić wyniki uzyskane przez zespół z University of Southampton. Badacze, dzięki oddechowym ćwiczeniom uzyskali wyraźną poprawę stanu osób z astmą, która słabo poddawała się typowym metodom leczenia. Nie zmieniło się nasilenie stanów zapalnych, ani praca układu oddechowego, jednak wyraźnej poprawie uległa jakość życia uczestników badania. Pomogły przy tym dwa podejścia. W jednym z nich, specjalnych ćwiczeń obejmujących oddychanie przeponowe, nosowe, spowolnione, wstrzymywanie oddechu i ćwiczenia rozluźniające, ochotnicy uczyli się na specjalnych zajęciach z terapeutą. W drugim natomiast korzystali z instrukcji odtwarzanych na ekranie.

„Nasze badanie dostarcza cennych dowodów na to, że te ćwiczenia oddechowe mogą być pomocne nie tylko dla osób z astmą, ale jednocześnie mogą być opłacalne – nauczanie za pomocą DVD jest znacznie tańsze niż zajęcia ze specjalistą. Wielu pacjentów martwi się jednocześnie długofalowym przyjmowaniem leków, dlatego podejście niefarmakologiczne nacelowane na kontrolę astmy, takie jak tego typu ćwiczenia, może wzbudzać szczególne zainteresowanie” – mówi prof. Anne Bruton, autorka badania opisanego w magazynie „The Lancet Respiratory Medicine”.

Może więc, za jakiś czas, na niektórych receptach będzie napisane, jak oddychać. Naturalnie, jeśli ktoś chce wprowadzić znaczące modyfikacje do jakiegoś oddziałującego na zdrowie zachowania, takiego jak oddech, warto aby zapytał specjalisty o opinię, ma to szczególne znaczenie w przypadku występowania jakichkolwiek schorzeń.

Źródła:

 Źródło informacji: Serwis Zdrowie


Source link

Kultura

Grupa Data4 uruchamia pierwsze centrum danych w Polsce

1_70.jpg


Data4, wiodący europejski operator oraz inwestor w sektorze centrów danych, otwiera pierwsze centrum danych w Polsce zlokalizowane w Jawczycach k. Warszawy. Docelowo na terenie kampusu powstaną 4 obiekty o łącznej mocy 60 MW, a całkowity koszt inwestycji wyniesie 1 mld złotych. Mając na uwadze wysokie zapotrzebowanie na usługi kolokacyjne w Polsce, Data4 zdecydowało się już na rozpoczęcie budowy drugiego budynku w podwarszawskiej lokalizacji.

Pierwszy polski kampus centrów danych Grupy Data4 znajduje się w Jawczycach pod Warszawą, na działce o powierzchni 4 hektarów. W skład podwarszawskiej inwestycji wejdą 4 obiekty, których całkowity przydział mocy wyniesie 60 MW. Łączna dostępna powierzchnia ośrodka wyniesie 50 tys. m2 brutto, w ramach której do dyspozycji klientów będzie powierzchnia IT licząca 15 tys. m2 netto. Pierwsze centrum danych o mocy 8 MW jest już w fazie rozruchu i zajmuje ponad 2,2 tys. m2 powierzchni netto – czyli „czystej” powierzchni użytkowej z wydzielonymi strefami kolokacyjnymi dla klientów. Kampus zostanie połączony światłowodowymi łączami telekomunikacyjnymi z sieciami dostępnymi w Warszawie, aby zapewnić dostęp do dużej liczby operatorów telekomunikacyjnych oraz pełnej powtarzalności procesów i rozwiązań wdrożonych w pozostałych kampusach Data4 na terenie Europy. Całkowity koszt inwestycji w Polsce to ponad 1 mld złotych.

„Otwarcie kampusu w Warszawie pozwala nam realizować ambicje pozostania wiodącym paneuropejskim graczem w sektorze centrów danych. Dostrzegając potrzeby hostingu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, Polska była dla Data4 oczywistym rynkiem do dalszego rozwoju. Znaczenie regionu warszawskiego w sektorze centrów danych szybko rośnie i wkrótce może być równie ważne jak Włochy czy Hiszpania” – mówi Olivier Micheli, prezes Data4 Group.

Intensywna cyfryzacja wielu dziedzin życia stale podnosi znaczenie centrów danych, które stanowią dziś fundament cyfrowej gospodarki i są częścią infrastruktury krytycznej. Data4 projektuje, buduje i obsługuje obecnie 31 wysoce skomunikowane, bezpieczne i zrównoważone pod względem środowiskowym centra danych, które wspierają rozwój klientów w różnych częściach Europy. Grupa, obecna poza Polską także we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Luksemburgu, a wkrótce także w Niemczech, wciąż posiada znaczne rezerwy gruntów i mocy. Te możliwości zostaną rozszerzone o kolejne centra danych pod Warszawą. Przygotowania do budowy kolejnego z etapów kampusu w Jawczycach już ruszyły.

„Otwarcie pierwszego centrum danych to także okazja, żeby ogłosić rozpoczęcie kolejnego etapu rozwoju Grupy Data4 w Polsce. Przygotowujemy się do budowy drugiego centrum, które wzmocni nasz polski kampus. Liczymy, że dalsza realizacja inwestycji, której łączna wartość przekracza 1 mld złotych, pozwoli na lepsze wypełnienie potrzeb polskiego rynku, a my będziemy mogli dalej wspierać naszych klientów w cyfrowej rewolucji” – wyjaśnia Adam Ponichtera, dyrektor polskiego oddziału Data4.

Decyzja Grupy Data4 o dynamicznym rozwoju kampusu w Polsce została podyktowana strategiczną lokalizacją tej inwestycji na mapie Europy. Położenie u zbiegu tras telekomunikacyjnych prowadzących z Czech i Niemiec zapewnia Warszawie doskonałe połączenie zachodniej części Europy z jej środkowo-wschodnią częścią oraz krajami skandynawskimi. Na pierwszą lokalizację w Polsce Data4 wybrało podwarszawskie Jawczyce w gminie Ożarów Mazowiecki, gdzie firma uzyskała najlepsze możliwości inwestycyjne pod względem długoterminowej rozbudowy kampusu.

„Cieszy mnie, że Data4 wybrało Jawczyce i gminę Ożarów Mazowiecki na miejsce swojej pierwszej inwestycji w Polsce, która będzie jedną z największych w naszym regionie. Wierzę, że dzięki tej współpracy nasze miasto będzie w stanie w pełni wykorzystać swój ogromny potencjał” – powiedział Paweł Kanclerz, burmistrz Ożarowa Mazowieckiego.

Francuskie inwestycje w Polsce

Od wielu lat francuskie firmy są jednymi z kluczowych i największych inwestorów w Polsce. Data4 jako francuski inwestor i operator centrów danych o europejskim rodowodzie ma już 17 lat i działa na 6 rynkach. Firma łączy działalność w dużej skali z europejskimi wartościami oraz odpowiedzialnym podejściem do biznesu. 

„Polska jest uznawana przez francuskie firmy za doskonałe miejsce do długofalowych inwestycji, szczególnie w obszarze nowoczesnych technologii. Data4 to dostrzegło, decydując się na ulokowanie pierwszego kampusu w Europie Środkowo-Wschodniej właśnie w naszym kraju. Tym bardziej cieszy deklaracja o dalszej rozbudowie i rozpoczęciu prac nad kolejnym centrum w ramach inwestycji” – mówi Joanna Jaroch-Pszeniczna, dyrektorka generalna Francusko-Polskiej Izby Gospodarczej (CCIFP), której członkiem jest również Data4.

Zrównoważone budownictwo i efektywna technologia w Jawczycach

Realizując zobowiązania w obszarze zrównoważonego rozwoju, Data4 zastosowało w podwarszawskim kampusie szereg technologii, mających na celu zmniejszenie śladu węglowego centrum danych. Wdrażanie rozwiązań sprzyjających dekarbonizacji objęło etap budowy, co będzie widoczne podczas eksploatacji obiektu. Na każdym etapie inwestycji wykorzystywano mieszanki betonowe zoptymalizowane pod kątem obniżenia emisji CO2, a w celu zminimalizowania śladu węglowego wynikającego z transportu, surowce pochodziły z możliwie najbliższych lokalizacji lub zostały przetransportowane koleją. Pierwsze centrum danych Data4 w Polsce zostało wyposażone w nowoczesne rozwiązania technologiczne, takie jak system chłodzenia z użyciem gorących korytarzy czy brak podniesionej podłogi. W skład instalacji chłodniczej centrum wchodzą rury z tworzyw sztucznych, które są efektywniejszym i bardziej zrównoważonym rozwiązaniem niż ich stalowe odpowiedniki. Co więcej, zastosowanie takich plastikowych elementów przyśpiesza uruchomienie instalacji, a w podwarszawskiej inwestycji Data4 zostało to zrobione po raz pierwszy w całej grupie. Kluczowymi partnerami zaangażowanymi w proces inwestycji byli BCA Engineering Group, firma odpowiedzialna za commissioning oraz AoDC (Art of Data Center), przedsiębiorstwo realizujące projekt i wykonanie instalacji elektrycznych.

Poza podejmowaniem działań mających na celu zmniejszenie emisji dwutlenku węgla i optymalizację wydajności energetycznej centrów danych, Data4 dąży do realizacji kompleksowego planu zarządzania wodą. W tym celu firma wykorzystuje najnowsze sprawdzone technologie takie jak free-cooling i free-chilling i nieustannie pracuje nad udoskonaleniem technik nawilżania powietrza, optymalizacji temperatury w centrach danych oraz bada możliwości sztucznej inteligencji, która pomoże jeszcze bardziej zoptymalizować zużycie wody. Wskaźnik efektywności wykorzystania wody w obiekcie w Jawczycach równa się zeru ze względu na zastosowanie do chłodzenia wody krążącej w obiegu zamkniętym. W kwestii efektywności energetycznej Data4 w każdej swojej lokalizacji dąży do wykorzystywania energii pochodzącej bezpośrednio ze źródeł odnawialnych, a klienci firmy w Polsce otrzymają do dyspozycji narzędzie Green Dashboard, dzięki któremu mogą monitorować ślad środowiskowy wynajętej infrastruktury i wyposażenia oraz otrzymują gwarancję pochodzenia używanej energii elektrycznej. Dostęp do narzędzi pozwoli im ocenić wpływ infrastruktury IT na środowisko, a finalnie pomoże w prowadzeniu obowiązkowego raportowania ESG.

Źródło informacji: Grupa Data4


Source link

Zdrowie

GPW otwiera rynek Kaukazu dla polskich przedsiębiorców

kadr.jpg


Zakup przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie 65,3 proc. akcji armeńskiej giełdy AMX otwiera nowy rozdział w relacjach gospodarczych pomiędzy Polską a Kaukazem. Dla polskich firm i inwestorów to nie tylko okazja do rozwinięcia biznesów w bogatej w surowce i położonej w strategicznym miejscu świata Armenii, ale też ekspansji na inne, euroazjatyckie rynki.

16 kwietnia 1991 roku, czyli w dniu pierwszej sesji na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, naprawdę nikt nie był w stanie przewidzieć, że po trzech dekadach nie tylko osiągnie ona status niekwestowanego lidera w regionie, ale również będzie przejmować kontrolę nad parkietami w innych państwach. Tymczasem warszawska giełda, obecnie już dwukrotnie większa od wiedeńskiej i ośmiokrotnie od bukaresztańskiej, z sukcesem sfinalizowała w zeszłym roku zakup większościowego pakietu akcji w Armenia Securities Exchange (AMX). Całkowita cena transakcji dokonanej przez GPW wyniosła 9,6 mln złotych. 

„Polskiemu rynkowi kapitałowemu wystarczyło około 27 lat, by osiągnąć status zbliżony do izraelskiego czy południowokoreańskiego, choć te państwa budowały potencjał przez ponad pół wieku. To imponuje wielu mniejszym krajom, które chcą powtórzyć nasz sukces i korzystać z polskich doświadczeń” – tłumaczy Marek Dietl, prezes zarządu GPW.

Polacy dysponują odpowiednim know-how, jak od podstaw zbudować dobrze prosperującą giełdę przyciągającą tak krajowych, jak i zagranicznych inwestorów. W przeciwieństwie do zachodnich państw, które uniknęły kataklizmu podwójnej okupacji i tragedii komunizmu, wciąż posiadamy swoistą „pamięć instytucjonalną” z okresu transformacji oraz zaplecze ekspertów, którzy byli współautorami jej sukcesu. To właśnie przesądziło o wyborze GPW przez Centralny Bank Armenii (CBA) na strategicznego partnera. 

6 marca 2023 roku odbyło się nadzwyczajne, walne zgromadzenie akcjonariuszy, na którym powołano nową Radę Nadzorczą AMX w składzie uzgodnionym wspólnie przez GPW oraz CBA. Jej członkiem został m.in. Grzegorz Kucharski, który przez 27 lat pracował na warszawskiej giełdzie.

„Dotychczas armeńska gospodarka nie była w centrum uwagi zagranicznych inwestorów, głównie ze względu na ograniczone kontakty z zachodnimi rynkami, zwłaszcza finansowymi. Współpraca z Giełdą Papierów Wartościowych w Warszawie stanowi dla nas pewnego rodzaju >>okno na świat<< i już po tych pierwszych miesiącach dostrzegamy pozytywne skutki tej integracji w postaci napływu cennego kapitału” – zauważa Hayk Yeganyan, CEO Armenia Securities Exchange.

Armenia to 3-milionowy kraj z wyraźnie niższym PKB niż Polska, jednak warszawska giełda doceniła tempo reform ekonomicznych przeprowadzanych w tym kaukaskim państwie.

„Tamtejszy bank centralny i ministerstwo finansów zaimplementowały szereg regulacji europejskich, dzięki którym Armenia znajduje się dziś w drugiej dziesiątce najbardziej przyjaznych i liberalnych gospodarczo krajów świata. Sam ekosystem ormiańskiego rynku kapitałowego składa się z bardzo ciekawych emitentów, działających m.in. w przetwórstwie spożywczym i szeroko rozumianym IT, a około 40 spółek armeńskich może niebawem zadebiutować nie tylko w Erywaniu, ale równolegle na GPW” – wyjaśnia Marek Dietl. 

Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie, wchodząc do Armenii, otwiera sobie drogę do nowego, euroazjatyckiego regionu świata. Państwo to bowiem promieniuje na wiele, bliższych bądź dalszych, rynków. To właśnie w Erewaniu swą siedzibę ma Federacja Giełd Euroazji, w której stale spotykają się przedstawiciele innych giełd — greckiej, egipskiej czy gruzińskiej. 

„Ta współpraca daje możliwość komercjalizacji naszych technologii i rozwiązań oraz obsługi w czasie rzeczywistym sesji giełdowych w tym rejonie globu” – przyznaje prezes zarządu GPW. 

Zakupienie przez warszawską giełdę pakietu większościowego AMX to także doskonała wiadomość dla polskich przedsiębiorców — dotychczas nieco egzotyczny rynek staje się dla nich bardziej rozpoznawalny i przewidywalny. Armenia zaś dysponuje znaczącymi zasobami surowców (złoto, miedź, molibden, cynk), jest członkiem Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej oraz posiada umowę partnerską z Unią Europejską. Eksport i import pomiędzy Polską a Armenią szacowane są dziś na kolejno: 151 oraz 64 mln złotych, jednak te wartości w niedalekiej przyszłości mogą znacząco wzrosnąć. Już teraz widać pierwsze efekty integracji, gdyż ekspozycja nie tylko w kwestii rynku kapitałowego, ale gospodarki ogólnie, jest dużo większa i spotyka się z coraz wyraźniejszym zainteresowaniem ze strony partnerów z Polski. Dotyczy to również podmiotów zagranicznych, dla których GPW jest już na tyle zaufaną marką, że może zachęcić do podjęcia działań biznesowych w Armenii.

„Dołączenie do silnej grupy kapitałowej GPW to olbrzymia szansa dla polskich i ormiańskich przedsiębiorców, ale Armenia to dopiero początek. Poważnie myślimy o wspólnych działaniach w innych krajach regionu i promocji naszych spółek na rynkach zagranicznych” – podkreśla Hayk Yeganyan. 

Źródło informacji: PAP MediaRoom


Source link