imalopolska

najnowsze wiadomości

admin

admin

Polska

„Żydom świecę, Polakom ogarek” – Komentarz Konieczny!

a-40

Strona główna > Polska > „Żydom świecę, Polakom ogarek” – Komentarz Konieczny! „Żydom świecę, Polakom ogarek” – Komentarz Konieczny! Kasia Polska 0

Jak co roku w uroczystość Wszystkich Świętych politycy i celebryci udali się na największe cmentarze, aby kwestować na rzecz renowacji najpiękniejszych nekropolii w kraju. Głównym celem zbiórki było ratowanie Starych Powązek, na których spoczywają ciała wielu wybitnych Polaków. Zabytkowy cmentarz w gęstwinie wiekowych drzew i krzewów skrywa wiele dzieł sztuki, które wyszły spod rąk najwybitniejszych artystów w Europie. Nieopodal znajduje się Cmentarz Wojskowy na Powązkach, gdzie pochowani zostali bohaterzy powstańczych walk z XIX i XX wieku. Oba cmentarze bez wątpienia mają głęboki wymiar duchowy dla Polaków i są symbolem niezłomności narodu. Niestety, od lat prace konserwatorskie prowadzone są w znikomym zakresie, a stan niektórych mogił jest wręcz opłakany. Mimo to rząd nigdy nie zainteresował się tematem w dostatecznym stopniu, dlatego co roku obserwujemy brylujących przed kamerami „wolontariuszy” publicznej zbiórki. Okazuje się jednak, że pieniądze są, tylko nie dla Polaków. Pod koniec 2017 roku opinię publiczną obiegła informacja, że minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Piotr Gliński zamierza przekazać około 100 mln zł niewielkiej prywatnej fundacji, która zadeklarowała chęć wyremontowania cmentarza żydowskiego przy ul. Okopowej w Warszawie. Decyzja zapadała wkrótce po tym jak państwo polskie dofinansowało kwotą ponad 200 mln zł budowę Muzeum Żydów Polskich. A więc sednem sprawy są priorytety, a nie fundusze, których jak widać Polsce nie brakuje. Gorzej jeśli się okaże, iż narodowa zbiórka na ratowanie zabytków polskiej kultury lub dofinansowanie służby zdrowia (WOŚP) stanie się powszechną praktyką i wkrótce zaczniemy też kwestować na rzecz funduszu drogowego, systemu oświaty, dozbrojenia wojska polskiego itp., a wciąż rosnące wpływy z podatków będą w tym czasie transferowane w obce ręce.

O tym dziś w programie, a ponadto w „Komentarzu Koniecznym” o nieugiętej polityce Węgier wobec hegemonii światowych mocarstw, tęczowych ławkach za setki tysięcy złotych oraz Edwardzie Reidzie, amerykańskim historyku blokowanym we wszystkich mediach społecznościowych za mówienie prawdy o Polsce.

Na program zapraszają autorzy – Piotr Korczarowski i Kamil Klimczak

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=oSh2uPTgBXU?feature=oembed&w=640&h=360] Kasia
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Biznes i social media – czy mogą iść w parze i się uzupełniać?

61226

Strona główna > Polska > Biznes i social media – czy mogą iść w parze i się uzupełniać? Biznes i social media – czy mogą iść w parze i się uzupełniać? Artykuł Sponsorowany Polska

Z pozoru mieszanka wybuchowa, lecz w praktyce bardzo prosty i skuteczny sposób na osiągnięcie założonych celów firmowych. Połączenie ze sobą prowadzenia biznesu w dowolnej wręcz dziedzinie oraz social mediów, za pomocą których może być on promowany, to w XXI wieku oczywisty przepis na sukces. Dlaczego więc go nie wypróbować?

Korzyści z social mediów

Popularne społecznościówki – Facebook, Instagram, YouTube, Twitter – a coraz częściej serwisy gamingowe jak Twitch, które również pretendują do miana social mediów, wykazują się nieograniczonym potencjałem w zakresie e-marketingu. Z jednej strony mogą służyć jako platforma do komunikacji z klientami obecnymi i przyszłymi, miejsce do pełnego zaprezentowania oferty i przedstawienia swoich usług. Z drugiej są narzędziem reklamowym i promocyjnym, które umożliwia dotarcie do milionów osób potencjalnie zainteresowanych ofertą firmy. Dzięki temu, że social media są platformami ogólnoświatowymi, nie ma absolutnie żadnych ograniczeń zasięgowych. A to oznacza, że nawet mały lokalny biznes z Kątników Tęczowych na końcu mapy Polski ma takie same szanse dotrzeć do zagranicznego klienta jak wielki gracz korporacyjny z centrum Warszawy. Brzmi absurdalnie? Dla laika owszem, ale doświadczeni przedsiębiorcy doskonale wiedzą, jaką siłą są współczesne social media. I mogą ją odpowiednio wykorzystać.

Instagram w liczbach biznesowych

Szacunkowe dane z końca 2018 roku wskazują, że w samym Instagramie działa ponad osiem milionów kont polskich użytkowników. Przez ostatnie 12 miesięcy ta liczba zdecydowanie wzrosła, co daje ogromne pole do popisu dla działań marketingowych w rejonie tylko jednego kraju. Jeśli firma działa również na rynkach zagranicznych lub chce świadczyć swoje usługi poza granicami Polski, to potencjalnych odbiorców ma o wiele więcej. Kilkaset razy więcej, bo cała Instagramowa społeczność przekroczyła już dawno granicę miliarda kont. Najbardziej mobilizujące do aktywności w social mediach nie są jednak same liczby, ale fakt, że akcje marketingowe, działania reklamowe, kampanie promocyjne, budowanie pozytywnego PR dla swojej firmy, słowem – wszystko, co ma jej zapewnić klientów, prestiż i rozpoznawalność, można zrobić całkowicie za darmo. Możliwość dotarcia z ofertą do ośmiu milionów nowych odbiorców za 0 złotych? Nie, to nie żadna reklama z telewizyjnego ekranu. To rzeczywistość, nawet jeśli trudno w nią uwierzyć.

Strategia rozwoju profilu

Oczywiście zawsze jest haczyk, którym w przypadku Instagrama okazują się followersi, czyli nasi polscy obserwujący. Ich zdobycie nie jest proste, a najczęściej staje się procesem wręcz wyjątkowo frustrującym, ponieważ przebiega wolno i nie zawsze przynosi zachęcające efekty. Dlatego ważna jest właściwa strategia rozwoju profilu na Instagramie, która obejmuje pozyskanie obserwujących na start, zbudowanie silnej grupy społecznościowej wokół konta, przeprowadzanie akcji promocyjnych (w tym z konkursami), stały kontakt z fanami i możliwie szybkie reagowanie na pojawiające się problemy. Nie zaszkodzi również okazjonalne organizowanie akcji zniżkowych, wręczanie kuponów rabatowych czy zaangażowanie się w różne wydarzenia charytatywne, które zrobią wrażenie na obserwujących i poprawią notowania firmy.

Pozyskiwanie obserwujących

Bez oszukiwania i prosto z mostu: fanów można zdobyć szybko albo uzbroić się w cierpliwość i postawić na wolny proces pozyskiwania obserwujących. W pierwszym przypadku można sięgnąć po ofertę Fejmowo i kupić użytkowników, którzy polubią profil na Instagramie. Rezultat takiego działania to efekty socjologiczno-psychologiczne: większa liczba polubień profilu to dla zewnętrznego obserwatora jasny sygnał, że ma do czynienia z kontem wartym zaufania, profesjonalnym, które można samemu polubić i się zaangażować. Badania wskazują, że chętniej i szybciej zaczynamy obserwować te konta, które już mają sporo obserwatorów a nie profile, które dopiero raczkują. Kupowanie fanów jest legalne i nie grozi żadnymi blokadami, a dzięki nowoczesnym metodom ich pozyskiwania można nawet zdobywać followersów z konkretnego rejonu geograficznego. Natomiast jeśli wybiera się metodę numer dwa, czyli opartą na ogromnych pokładach cierpliwości, można zrobić dwie podstawowe rzeczy.

Zamieszczanie ciekawej treści

Nie zanudzić odbiorców. Jeśli zobaczą po raz dziesiąty tę samą grafikę, ten sam cytat, ten sam wpis, który widzieli na innych profilach – jaki będzie miało dla nich sens dalsze obserwowanie właśnie tego? Żeby pozyskać nowych obserwatorów należy zaangażować się w tworzenie ciekawej treści tekstowej oraz graficznej. Zdjęcia to największa siła Instagrama, ale można wykorzystać też nowe możliwości serwisu dotyczące zamieszczania treści video.

Integracja z followersami

Nie zapominać o swoich fanach. Podstawowy błąd wielu profili na Instagramie to skupianie się tylko na pozyskiwaniu nowych obserwatorów i ignorowanie tych, którzy już polubili profil. Tymczasem nie ma nic lepszego dla firmy, niż zadowoleni fani polecający jej usługi, produkty i ofertę dalej, bez żadnego zachęcania. Aby tak jednak było, należy o fanów dobrze zadbać, nie zapominać o ich istnieniu, wchodzić z nimi w częstą interakcję, stale się komunikować. I przede wszystkim doceniać. Czasami nawet jeden wpis z podziękowaniem „Super, że jesteście z nami!” może zrobić o wiele więcej dla pijaru niż nawet kosztowne strategie promocyjne.

Budowanie PR

Wykonując dwa powyższe kroki można znacznie przyśpieszyć proces pozyskiwania obserwujących, ale nadal nie będzie on tak szybki jak w przypadku kupienia fanów. Takie działanie, chociaż z marketingowego punktu widzenia nie jest szczególnie wydajne, przynosi ogromne profity w sferze PR. Można powiedzieć wprost: profile z większą liczbą fanów i lepszymi statystykami wypadają w oczach internautów lepiej niż te z małą liczbą obserwujących. I nawet doskonała treść i ciekawe zdjęcia nie zawsze są w stanie zapobiec temu zjawisku. Dużo obserwatorów to większy prestiż profilu, marki i firmy; większa świadomość potencjalnych i przyszłych klientów; większe szanse na zapamiętanie nazwy produktu lub usługi i sięgnięcie po nie przez klienta. W mediach społecznościowych więcej znaczy po prostu lepiej.

Zwiększenie ruchu na profilu

Jest jeszcze jedna zaleta posiadania licznych obserwatorów na swoim profilu na Instagramie: przyciągnięcie kolejnych followersów oraz zwiększenie ruchu na stronie. Statystyki wyraźnie wskazują, że takie profile przyciągają więcej odwiedzających. Internauta zaglądając na profil widzi liczbę followersów i od razu dostaje sygnał, że tak wiele osób nie może się mylić, a treści dostępne na koncie, zdjęcia, wpisy, filmiki są warte poświęcenia im uwagi i dokładniejszego przejrzenia. To nie wszystko: wraz za ciekawością zawartości idzie również ciekawość samej firmy, co łatwo pozwala przekierować ruch i zainteresowanie z Instagrama na stronę firmową albo prowadzony sklep internetowy. Efekt jest prosty do przewidzenia i czyni media społecznościowe platformą do zdobywania nowych klientów. Platformą tanią, najczęściej wręcz darmową. Jedyny warunek to zainwestowanie w obserwujących i aktywne prowadzenie swojego firmowego profilu.

Jest jeszcze jedna zaleta posiadania licznych obserwatorów na swoim profilu na Instagramie: przyciągnięcie kolejnych followersów oraz zwiększenie ruchu na stronie. Statystyki wyraźnie wskazują, że takie profile przyciągają więcej odwiedzających. Internauta zaglądając na profil widzi liczbę followersów i od razu dostaje sygnał, że tak wiele osób nie może się mylić, a treści dostępne na koncie, zdjęcia, wpisy, filmiki są warte poświęcenia im uwagi i dokładniejszego przejrzenia. To nie wszystko: wraz za ciekawością zawartości idzie również ciekawość samej firmy, co łatwo pozwala przekierować ruch i zainteresowanie z Instagrama na stronę firmową albo prowadzony sklep internetowy. Efekt jest prosty do przewidzenia i czyni media społecznościowe platformą do zdobywania nowych klientów. Platformą tanią, najczęściej wręcz darmową. Jedyny warunek to zainwestowanie w obserwujących i aktywne prowadzenie swojego firmowego profilu.

Artykuł Sponsorowany
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Polska demokracja. Prof. Mirosław Matyja

a-26

Strona główna > Polska > Polska demokracja. Prof. Mirosław Matyja Polska demokracja. Prof. Mirosław Matyja Kasia Polska 2

Do pobrania także w formacie PDF – link.

Polska demokracja

Potrzeba zmiany?

Warto zapytać, dlaczego wszyscy w Polsce mówią o potrzebie zmiany? Czy jest tak dlatego, iż przejście z epoki komunizmu do systemu semidemokratycznego w naszym kraju miało charakter skokowy i towarzyszył temu szereg negatywnych zjawisk, takich jak wyprzedaż majątku narodowego, afery gospodarcze, nieudany plan Balcerowicza i przejęcie władzy przez ustalone z góry elity polityczno-ekonomiczne?

Wiemy dobrze, że Polska w latach 90-tych ubiegłego wieku została potraktowana jako poligon doświadczalny w procesie tzw. ustrojowej transformacji. Obywatelom wmawiano wówczas, że wszelkie transakcje finansowe, mające miejsce przy przekształceniach własnościowych, musiały być bezwzględnie tajne. W ten sposób ówcześni rządzący -namaszczeni przy Okrągłym Stole w 1989 roku – bezkarnie sprzedawali, a raczej wyprzedawali za bezcen majątek narodowy, nie informując społeczeństwa, do kogo trafiają te dobra i ile za nie zapłacono. Koronnym argumentem ówczesnych „reformatorów” było stwierdzenie, że nie ma innej drogi na polepszenie bytu narodu, jak pełna prywatyzacja gospodarki narodowej. Politycy i sprzyjające władzy media głosiły więc, że jedynym wyjściem z kryzysu jest dokonanie zdecydowanego zwrotu w kierunku liberalnym. Ideą gospodarki liberalnej zachłystywano się wręcz, konsekwentnie przekonując do tego szalonego pomysłu umęczone i zdezorientowane społeczeństwo.

Głównym rządowym programem gospodarczym pozwalającym na osiągnięcie tego wzniosłego celu (a czego konsekwencją była m.in. wyprzedaż na szybko majątku narodowego), miał być osławiony półroczny plan Balcerowicza, którego założenia po dziś dzień praktycznie są realizowane.

Według różnych nieoficjalnych obliczeń – bo oficjalnych albo nie ma, albo są nieujawnione – Polska straciła na tej „pierestrojce” od pół biliona do dwóch bilionów dolarów. Dług Gierka z lat 70-tych ubiegłego wieku przedstawia się na tym tle jak zwykłe kieszonkowe.

Następnie forsowana była przez rządzących idea wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Tu znowu nikt się nie zastanawiał, nie obliczał i nie kalkulował. Znowu „nie było innego wyjścia”.

Strategiczna decyzja o akcesji Polski do UE, dokonanej w 2004 roku, została podjęta jednomyślnie przez prawicę i lewicę. Mało tego, oba te ugrupowania prześcigały się, które z nich dostąpi „zaszczytu” podpisania unijnego traktatu. Rzeczowych i rzetelnych negocjacji z biurokracją unijną nie było – miały miejsce tylko pertraktacje polityczne utrzymane w duchu jednomyślności ideologicznej, nakazującej podporządkowanie Polski biurokratycznym strukturom unijnym.

Trzeba tu zaznaczyć, że społeczeństwo polskie nie sprzeciwiało się nigdy budowie wspólnej Europy. Wątpliwości budziły jednak zawsze ideologiczne fundamenty UE, społeczno-gospodarcza dominacja Niemiec i miejsce, jakie Polsce wyznaczono w tym unijnym supermocarstwie.

„Wepchnięcie” Polski do Unii Europejskiej pozwoliło zasłonić wszystkie bieżące korupcyjne afery prywatyzacyjne, do których doprowadziły tzw. władze i reformatorzy w pierwszych latach polskiej niepodległości. Te elity polityczno- ekonomiczne zdążyły się w międzyczasie ustabilizować, a ich „machloje”poszły w niepamięć.

Ciekawe jest to, że w momencie akcesji Polski do UE stanowisko w tej sprawie ówczesnej prawicy, reprezentowanej wtedy przez partie PiS i PO, było tożsame ze stanowiskiem lewicy (SLD). Potwierdza to, iż standardem na polskiej scenie politycznej stał się w ostatnich latach praktyczny brak ideologicznych różnic między lewicą i prawicą. Wszystkie przynależne tam ugrupowania de facto nie prowadzą ze sobą sporów ideologicznych, lecz jedynie nieustanną walkę o władzę, czyli dominację w społeczeństwie. Podział na lewicę i prawicę to fikcja i propaganda, mająca służyć „zamydleniu oczu” społeczeństwu polskiemu i całemu światu, co ma na celu wzmacnianie mylnego przekonania, że w Polsce istnieje coś takiego jak ideologiczny pluralizm i tym samym są spełnione wymogi demokracji.

Poza tym podział ten jest potrzebny tzw. władzy – umożliwia bowiem politykom i mediom manipulowanie społeczeństwem.

Z reguły obowiązuje w Polsce zasada, że wybory wygrywa opozycja z tej racji, iż jest mniej skompromitowana skandalicznym rządzeniem w państwie. O tym, że aktualna opozycja poprzednio rządziła w tym samym stylu, co obecna partia rządząca, zdezorientowani obywatele zdążyli już albo zapomnieć, albo po prostu doszli do wniosku, iż nie mają innego wyjścia, jak wybrać politycznego konkurenta.

Elektorat znów oddaje głos na swoich „aktorów z kiepskiego teatru”, nabierając się za każdym razem. Niektórzy wyborcy może łudzą się, że tym razem wygrają inni – wolnościowcy, narodowościowcy albo jacyś „odłamcy” – tak jakby to miało zmienić sytuację w kraju na lepsze.

W rzeczywistości nie chodzi wcale o to, kto wygra wybory w Polsce i będzie rządzić przez najbliższe cztery lata. Problemem jest to, że w Polsce ukształtował się system rządzenia przez tzw. elity polityczne, a więc system, który nie ma nic wspólnego z pluralizmem demokratycznym. W tym systemie równolegle i bez większej styczności ze sobą funkcjonują z jednej strony tzw. władza, a z drugiej – społeczeństwo. Namiastki demokracji, jak wolne wybory, wolne media, trójpodział władzy, to tylko fasada dla manipulacji finansowych, wyprzedaży majątku narodowego i gonienia za „ochłapami” spadającymi z brukselskiego stołu.

Zasady demokratyczne w Polsce zostały w ostatnich latach jawnie naruszone.

Po pierwsze, równowaga władzy (legislatywa, egzekutywa, judykatura) została poważnie naruszona.

Po drugie, wolne wybory okazują się jedynie fikcją — wybiera się tzw. przedstawicieli już uprzednio wybranych przez partie polityczne.

Po trzecie, nie istnieją wolne media, za to doszło do medialnego pomieszania, nazywanego potocznie „pierwszym i drugim obiegiem

Tysiące urzędników blokują przedsiębiorczość, każda ustawa generuje niesamowite koszty. W Polsce mamy dzisiaj setki tysiące stron ustaw, na straży których stoją setki tysiące urzędników. Już w tej chwili wiadomo, że naszego budżetu na takie wydatki nie stać. Zapożyczamy się, emitujemy obligacje, spłacamy olbrzymie odsetki do zagranicznych banków. Brakuje natomiast pieniędzy na to, co najważniejsze: szkoły, infrastrukturę itd. Przez nadmiar regulacji prawnych i skomplikowane prawo zostajemy degradowani do roli biedaków i wasali innych bogatszych krajów.

Dzisiaj brakuje definitywnego odcięcia się od czasów PRL. Brakuje polityków, którzy mają głębokie zrozumienie tego, na czym polega polska racja stanu, i którym zależy na rozwoju gospodarczym kraju. Uniewinnia się osoby działające ze szkodą dla kraju, gospodarki i ludzi, ale zgodnie z prawem. To już zakrawa na absurd, obrazujący stan spustoszenia dokonujący się od lat w sumieniach Polaków.

Nie należy więc dziwić się, że wszystko, z czym mamy do czynienia, idzie w złym kierunku i prędzej lub później musi doprowadzić do gigantycznego konfliktu. Niekoniecznie wojny domowej, ale do konfliktu gospodarczego, kulturowego, społecznego czy nawet religijnego. Nasi politycy w swoich zachowaniach i działaniach kształtujących bieg wydarzeń niekiedy mocno przypominają aktorów z kiepskiego kabaretu. Aby o tym się przekonać, wystarczy czytać gazety i oglądać informacyjne programy telewizyjne – wyciągając przy tym własne wnioski.

Rządzenie państwem nie jest zabawą grzecznych dzieci w przedszkolu, ale szeregiem trudnych, skomplikowanych wyzwań wymagających wkładu intelektualnego, koniecznego do rozumienia funkcjonowania systemu politycznego, wyobraźni „szerokokątnej”, a nawet intuicji. Nie mówiąc już o doskonałej znajomości wszystkich praw rządzących psychologią i socjologią grup ludzi w różnych środowiskach, o zróżnicowanym poziomie intelektualnym.

Do tego potrzeba mądrości, przyrodzonej mądrości, siły człowieczeństwa i prawdziwego patriotyzmu, okazywanego nie tylko w dniach wielkich rocznic państwowych. Politykom polskim wyraźnie tego wszystkiego brakuje – nic więc dziwnego, że współczesna Polska wygląda tak jak wygląda: zróżnicowana, skonfliktowana i – nazwijmy rzecz po imieniu – otumaniona totalnie.

To rodzi pilną potrzebę pojawienia się nowego stylu rządzenia państwem, zakładającego włączenie szarej masy obywateli w szereg procesów społeczno- politycznych i odcięcie się od elitarnego i odgórnego sterowania krajem. Działania „kosmetyczne” typu dobra zmiana nie doprowadzą nigdy, nie łudźmy się, do gruntownej zmiany sposobu rządzenia w Polsce.

Odpowiedzialność polskich polityków

Jedną z przyczyn rozwoju polskiej połowicznej demokracji jest problem niedostatecznej odpowiedzialności polityków za sprawy kraju i jego rozwój. Odpowiedzialność nie jest niestety pojęciem obiektywnym, bywa różnie interpretowana, ale niestety skutki działalności, za którą dany polityk odpowiada, przede wszystkim znajdują odbicie w wymiarze społecznym, mimo iż posiadają wymiar zarówno polityczno-ekonomiczny, jak i moralny. W socjologiczno- politycznym ujęciu politycy ponoszą odpowiedzialność za swoje działania, które przynoszą im materialne lub inne zyski, jednak ich skutki mogą być w innych dziedzinach życia negatywne.

Podobne zjawisko obserwujemy obecnie w przypadku zmiany konstytucji lub wprowadzenia nowej ordynacji wyborczej. Politycy nie przejmują odpowiedzialności za państwo i naród, albo ją swoiście interpretują w aspekcie walki partyjnej i własnych partykularnych interesów.

Czy można jednak w tym kontekście oceniać osoby, których działania są całkowicie lub w pewnym stopniu pozbawione obiektywnej odpowiedzialności moralnej? I czy politycy muszą stosować własny kodeks etyczny, często chroniąc się w ten sposób przed odpowiedzialnością?

Otóż politycy odróżniają moralność subiektywną od obiektywnej.

Dla polityków moralność ma z reguły charakter subiektywny, bowiem jest ona związana z aktualną sytuacją polityczną i kalkulacjami wiodących ugrupowań politycznych w Polsce.

Ta wyrachowana kalkulacja nie pozwala politykom na zmianę konstytucji, nie mówiąc już o wprowadzeniu nowej ordynacji wyborczej lub „oddaniu” suwerenowi władzy w postaci bezpośrednio demokratycznych form współdecydowania. Funkcjonuje to na zasadzie wewnętrznego „kodeksu etycznego” ugrupowań politycznych i związanych z nimi grup interesów. Jeśli jednak dana sytuacja się zmienia, politycy automatycznie odwołują się do innych wartości etycznych, na których budują nową bazę na potrzeby maksymalizacji ich zysku – materialnego bądź politycznego. Nie uważają tego za destabilizujące lub niemoralne, liczy się jedynie zysk możliwy do osiągnięcia w danych warunkach polityczno-ekonomicznych.

Wszyscy beneficjenci systemu dopasowują się niejako automatycznie do tych zmieniających się warunków, kalkulując mniej lub bardziej stabilną płaszczyznę działania. Partie polityczne typu wodzowskiego w swoich działaniach określają własne reguły gry, które nazywają etycznymi, jeśli wszyscy beneficjenci i masa partyjna się ich trzymają. Ten element „etyczny” ma niewiele wspólnego ze społeczną i obiektywną etyką i odpowiedzialnością. Partie ustanawiają własny system wartości w sposób, który nie zawsze (albo rzadko) pokrywa się z realiami społecznymi i ekonomicznymi w państwie, w którym funkcjonują.

Dlaczego tak się dzieje?

W przypadku partii politycznych i organów władczych odpowiedzialność społeczna jest w pewnym sensie dobrowolna, rozumie się ją w aspekcie coraz częściej stosowanego w prawie międzynarodowym tzw. soft low.

To oczywiście tylko pogłębia odmienne pojmowanie zasad etycznych przez polityków z jednej strony i społeczeństwo z drugiej strony oraz potwierdza tezę o semidemokratycznym charakterze polskiego systemu politycznego. Dlatego ważny jest głos ogółu, np. w referendum ogólnonarodowym.

Decyzja podjęta w ramach referendum nie może być subiektywna — taka decyzja ma charakter uniwersalny w sensie etycznym i ogólnospołecznym.

Oczywiście, to najwyższe organy państwa winny określać i egzekwować reguły harmonizacji życia społeczno-politycznego z ekonomią, co pozwoli na znalezienie skutecznych rozwiązań w obszarach politycznym i społecznym. Ale jakie organy i jak wybierane? Na pewno nie poprzez system list partyjnych, zmuszający obywateli do kolektywnego kandydowania. Obecnie, zgodnie z partyjnym „kodeksem etycznym” w wydaniu soft, posłów wybierają liderzy partii politycznych.

Przy obiektywnym pojmowaniu moralności „reprezentanci Narodu” powinni być wybierani przez wyborców. Wydaje się to oczywiste – ale niestety tylko dla tych, którzy szlachetnie stawiają na pierwszym miejscu wrodzone człowiekowi zasady etyczne.

Wydaje się też oczywistym, że jakość życia obywateli zależy od odpowiedzialnych poczynań władzy. Każdy obywatel – w tym i polityk – winien mieć świadomość współodpowiedzialności za prawidłowe i etyczne funkcjonowanie trójkąta: społeczeństwo-państwo-gospodarka. Najwyższy chyba czas, aby w Polsce przezwyciężyć zjawisko społeczeństwa równoległego, funkcjonującego na zasadzie „my i wy”. Nie da się ukryć, że należy najpierw spojrzeć obiektywnie na kształt polskiego ustroju politycznego, co nie jest mocną stroną polityków w Polsce. Są tak zajęci walką polityczną, że brakuje im czasu na odpowiedzialne kierowanie polityką gospodarczą i społeczną państwa.

Demokracja, ale jaka?

Demokracja, jak się wielu może wydaje, nie jest ustrojem najdoskonalszym ze wszystkich, „ustrojem ponad ustrojami”, czymś nadanym z góry i stabilnym. Świadczyć o tym może fakt, że wyróżnia się kilka podstawowych form demokratycznego sprawowania władzy i tak naprawdę trudno wskazać tę najbardziej funkcjonalną i skuteczną. Wielu politologów uważa, że najlepszym ustrojem demokratycznym jest demokracja bezpośrednia w wydaniu szwajcarskim, ale i ta okazuje się w pewnej mierze dysfunkcjonalna. Poza tym sukcesy polityczne czy ekonomiczne danego państwa nie świadczą wcale o funkcjonalności albo dysfunkcjonalności panującego tam sposobu rządzenia.

Najbardziej efektywną formą demokracji — z tym zgodzą się wszyscy – jest sposób zarządzania państwem, który jest najbliższy obywatelom i wciąga ich w proces decyzyjny zarówno na szczeblu ogólnokrajowym, jak i lokalnym.

Nie ma jednak na świecie idealnej demokracji – każda z jej form wymaga ustawicznych poprawek i korekty. Demokracja jest systemem labilnym, ciągle wymagającym obrony w obliczu narastających zagrożeń oraz alternatyw ponowoczesnego świata. Na pewno nie jest ona „ustrojem ponad ustrojami”. Na przykład system prezydencki w USA pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak prezydencko-premierowski sposób rządzenia we Francji, kanclerski w Niemczech albo bezpośrednio-demokratyczny w Szwajcarii.

Istotne jest, aby odpowiednio i skutecznie egzekwować założenia leżące u podstaw danej formy demokracji, co pośrednio wiąże się z doświadczeniami państwa, jego historią, sytuacją geopolityczną i stopniem rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.

Aktywne uczestnictwo obywateli w procesie politycznym oraz sprawnie działające instytucje państwowe i lokalne to bez wątpienia dwa najważniejsze kryteria oceny funkcjonalności (lub dysfunkcjonalności) danej formy czy typu demokracji.

Każda forma demokracji powinna przyczyniać się do rozwiązywania konfliktów międzyludzkich, bowiem demokracja i konflikt są zjawiskami silnie ze sobą związanymi. Pożądanym oddziaływaniem instytucji demokratycznych jest ustawicznie dążenie do rozwiązywania owych konfliktów w ramach szeroko pojętej kultury politycznej.

Pojęcie kultury politycznej wiąże się z ideą społeczeństwa obywatelskiego, pozostającego w symbiozie z funkcjonalnością demokracji. Wydaje się, że optymalnym jest takie ujęcie społeczeństwa obywatelskiego, które odnosi się do sfery społecznej, gospodarczej i politycznej jako form aktywności w procesie polityczno-decyzyjnym. Zaś kultura polityczna jest w tym kontekście ogółem postaw, wartości i wzorów zachowań dotyczących wzajemnych stosunków rządzących i obywateli. Społeczeństwo obywatelskie i kultura polityczna są więc ze sobą nierozerwalnie powiązane.

Trójkąt społeczeństwo-państwo-gospodarka powinien mieć swoje umocowanie w założeniach ustawy zasadniczej, która stanowi prawo praw i stoi (albo powinna stać) ponad innymi aktami prawnymi.

Aktualnie istniejąca Konstytucja RP została uchwalona w 1997 roku pod koniec kadencji rządów socjaldemokracji. Moment legislacyjny był dla socjalistów wymarzony, bowiem od grudnia 1995 roku urząd prezydenta sprawował nie kto inny jak postkomunista, lider partii SLD Aleksander Kwaśniewski.

W referendum konstytucyjnym zapytano obywateli jedynie o projekt konstytucji przyjęty przez ówczesną lewicową większość parlamentarną. Wzięło w nim udział zaledwie 43 proc. obywateli, z czego tylko 53 proc. opowiedziało się za przyjęciem konstytucji. Było to niespełna 6,5 mln uprawnionych do głosowania. Trudno zatem powiedzieć, że konstytucja odzwierciedla poglądy przeważającej większości obywateli na państwo. Z pewnością przeciętna książka kucharska jest logiczniej opracowana i sformułowana, aniżeli aktualna polska ustawa zasadnicza.

Nowa konstytucja z 1997 roku nie rozwiązywała wielu trudności, do tego prowadziła wiele niejasności prawnych i legislacyjnych. Prawodawcy nie ustosunkowali się do kwestii braku suwerenności Polski w okresie PRL, roli aparatu represyjnego czy współpracy wielu agend państwowych ze Związkiem Sowieckim. Nie podjęto problemów polonijnych, w związku z pozostawaniem wielu obywateli poza granicami kraju, wywłaszczenia mienia, odbierania obywatelstwa i wielu innych.

W Konstytucji RP pojawiają się jedynie wzmianki o „demokracji bezpośredniej”, która jednak sterowana jest odgórnie, stąd wszelkie „demokratyczne” decyzje podejmuje się w partyjnym Sejmie.

Historia nauczyła nas, że konstytucja Polski winna odpowiadać swoim czasom. Dzisiejsza ustawa, pisana na miarę Polski XXI wieku, wymaga poważnych zmian. Powinna dać instrumenty prawne do prowadzenia własnej suwerennej polityki i zachowania bezpieczeństwa oraz współdecydowania obywateli o losie państwa.

Istotne jest także ukonstytuowanie wpływu obywateli na proces decyzyjny w państwie polskim. I tu otwiera się szansa na wprowadzenie do konstytucji zapisów dotyczących wiążącej roli referendum jako decyzyjnej formy wyrażania woli obywateli i kontroli społecznej oraz praktyki inicjatywy obywatelskiej – generującej referendum.

Nowa ustawa zasadnicza powinna otworzyć obywatelom drogę do współdecydowania o losach państwa.

Sprawowanie władzy i jej utrzymanie w Polsce kłóci się z zasadami etycznymi, ponieważ sprowadza się do dominacji rządzących nad rządzonymi. Politycy określają poniekąd sami swoje własne wymogi „etyczne” i swój własny kodeks postępowania. Czy jednak krętactwo, matactwa finansowe i nagminna korupcja są wyrazem godnej naśladowania postawy etycznej albo moralności? Spójne i utrwalone reguły postępowania w ramach oddolnej demokracji przyczyniłyby się bez wątpienia do wykrystalizowania wzorca etycznego w oparciu o wartości chrześcijańskie, do których przede wszystkim odwołują się Polacy. Ustawa zasadnicza winna stać na straży prawa do życia i własności oraz współdecydowania obywateli w sprawach, które ich bezpośrednio dotyczą.

Dlaczego demokracja oddolna?

Wprowadzenie elementów oddolnej demokracji w naszym kraju wydaje się bardzo proste – wszystko leży w zasięgu ręki. Przyjrzyjmy się, jakby to mogło – jak i powinno – wyglądać w przyszłości. Punktem wyjścia dla wprowadzenia instrumentów rzeczywistej demokracji oddolnej w Polsce jest słynny art. 4 Konstytucji RP:

„1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.

2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”.

Użyte słowo „bezpośrednio” ma tutaj ogromne znaczenie, bowiem sugeruje oddolne współrządzenie państwem – przez obywateli dla obywateli.

Najważniejszym elementem demokracji bezpośredniej, a więc takiego typu ustroju demokratycznego, w którym obywatele współuczestniczą w podejmowaniu ważnych decyzji, jest referendum, czyli głosowanie ogólnokrajowe. Wszyscy zgodzą się z tym, że referendum jest narzędziem kontroli władzy, kształtowania ustroju i wyrazem woli społeczeństwa. Konstytucja z 1997 roku przewiduje co prawda przeprowadzenie referendum, lecz nie na wniosek obywateli, co byłoby na wskroś normalne, lecz Sejmu bądź prezydenta za zgodą Senatu. Powstaje więc klasyczne „koło młyńskie”, bowiem tego rodzaju referendum nie ma nic wspólnego z demokracją oddolną, wywodzącą się od obywateli, a więc od faktycznego suwerena polskiego państwa.

Aby mogło dojść do referendum, inicjatywa zmiany winna wyjść od społeczeństwa, które zna najlepiej swoje problemy i bolączki.

Głosowanie ogólnokrajowe winno w następstwie przeprowadzonej oddolnie inicjatywy doprowadzić do zmiany danej ustawy bądź zapisu w konstytucji. Jeśli chodzi o zmianę ustawy, bodźcem do przeprowadzenia referendum na wzór szwajcarski powinno być weto ludowe, a więc pewna forma protestu wobec istniejącej już ustawy lub chęć wprowadzenia nowej ustawy. W

Szwajcarii weto obywatelskie – jako instrument, który ma na celu wprowadzenie nowej ustawy bądź odrzucenie ustawy już istniejącej – dochodzi do skutku na żądanie 50 tys. obywateli. Proporcjonalnie, takie weto ludowe mogłoby zaistnieć w Polsce na żądanie 250 tys. obywateli. Należałoby ustalić okres na zebranie podpisów, np. 180 dni. Następstwem weta powinno być referendum na zasadzie odpowiedzi na pytanie: tak albo nie, bez progu procentowego, którego decyzja byłaby wiążąca. Dlaczego bez progu procentowego? Bowiem próg procentowy to bariera, a każda bariera jest zaprzeczeniem demokracji. Poza tym nikt nikomu nie zabrania brać udziału w referendum. Kto nie idzie do urny, głosuje również, ale pasywnie, akceptując biernie wynik referendum.

Podobnie jest z inicjatywą obywatelską, która powinna mieć charakter inicjujący zmianę zapisu lub wprowadzenie nowego zapisu do ustawy zasadniczej. Ten instrument demokratyczny, podobnie jak weto obywatelskie, generowałby referendum, w którym obywatele mogliby się wypowiedzieć również na zasadzie za albo przeciw. W Szwajcarii inicjatywa obywatelska dochodzi do skutku na żądanie 100 tys. obywateli – w Polsce wymagana liczba podpisów pod wnioskiem inicjatywnym winna więc porównywalnie wynosić 500 tys. Realistyczny okres na zbieranie podpisów mógłby wynosić 18 miesięcy. W przypadku opowiedzenia się przez głosujących za wprowadzeniem zmian, rząd, jako organ wykonawczy, miałby pewien okres czasu, np. 1 rok na wprowadzenie zmian.

Reasumując należy stwierdzić, że referendum jest najważniejszą formą demokracji bezpośredniej, w której społeczeństwo decyduje w ważnych dla państwa sprawach. Aby w ogóle mogło do niego dojść, potrzebne jest zainicjowanie przez społeczeństwo określonych zmian ustawowych bądź konstytucyjnych. Tymi formami inicjującymi są proponowane przeze mnie weto obywatelskie (szczebel ustawy) oraz inicjatywa obywatelska (szczebel konstytucji). Są to instrumenty demokracji bezpośredniej, których następstwem jest i musi być bezprogowe i wiążące referendum.

Zmiana układu sił w polskim systemie politycznym

Taka nowa konstelacja polityczna spowoduje przeniesienie decyzyjnego środka ciężkości z organów partyjno-państwowych w kierunku społeczeństwa obywatelskiego.

Po pierwsze, dochodzi do osłabienia wszechmocnego i partyjnie wybieranego Sejmu, który musi się liczyć z siłą i potencjałem naturalnej opozycji, jaką staje się społeczeństwo/elektorat.

Społeczeństwo przejmuje po części funkcję decyzyjną, ale wbrew pozorom nie ona jest najważniejsza. Dużo ważniejsza staje się funkcja kontrolna obywateli, którzy z dużą wrażliwością reagują na wszelkie posunięcia i decyzje parlamentu i rządu. Sejm i Senat nie mogą w tych warunkach odgrywać nadal roli „niekoronowanych królów”. Mają świadomość tego, że każda uchwalona przez te organy ustawa może zostać zawetowana przez elektorat. Również rząd staje się ostrożniejszy w swoich posunięciach. Społeczeństwo „nie śpi, lecz czuwa”, kontrolując poczynania najwyższych organów państwa.

Przeciwnicy demokracji bezpośredniej zarzucają często temu systemowi politycznemu osłabienie roli parlamentu. Paradoksem w polskich uwarunkowaniach politycznych jest to, że właśnie o to chodzi – o osłabienie wszechmocnej roli partyjnego parlamentu. Posłowie i senatorowie muszą reprezentować interesy swoich wyborców i konsultować się z nimi – w przeciwnym razie „lud sięgnie po swoją broń”: weto lub inicjatywę. Parlament staje się, bo musi się stać, bardziej obywatelski.

Po drugie, niezadowolenie społeczeństwa lub jego poszczególnych ugrupowań nie musi się przejawiać w demonstracjach ulicznych, marszach i publicznych protestach. Inicjatywa obywatelska i weto obywatelskie to najskuteczniejsze metody protestu – usankcjonowanego prawnie, pokojowego i umocowanego w systemie politycznym. Społeczeństwo, świadome posiadania tych instrumentów w swoim ręku, staje się bardziej odpowiedzialne za sprawy państwa i narodu i bardziej obywatelskie.

Po trzecie, w demokracji oddolnej dochodzi również do osłabienia roli partii politycznych – obywatele nie muszą „stawiać” na którąś z nich, aby się ponownie rozczarować, bo sami współdecydują. Przynależność partyjna przestaje być atrakcyjna, gdyż pojawiają się inne możliwości wpływu na decyzje instytucji państwowych. Dzięki praktyce weta obywatelskiego, inicjatywy obywatelskiej i referendum następuje zdezawuowanie roli wiodących partii masowych typu wodzowskiego. Krótko mówiąc, przywódcze partie tracą monopol na władzę absolutną, pozwalający im na dominację nad narodem, gdyż władza ta de facto należy do społeczeństwa obywatelskiego, czyli suwerena.

Po czwarte, rządowi w demokracji oddolnej nadaje się taki charakter, jaki powinien mieć, a więc nie władczy, ale wykonawczy. Do jego zadań należy między innymi sprawne i zgodne z obowiązującym prawem przeprowadzanie referendum i wdrażanie w życie publiczne wyników głosowań ogólnokrajowych (ustaw, zmian konstytucji).

Po piąte, świadomość współrządzenia wyzwala w społeczeństwie pozytywną energie, a to dzięki poczuciu współodpowiedzialności nie tylko za przyszłe losy kraju, ale także za bieżąca politykę. Zjawisko to sprawia, że dotąd potulna i skłonna do letargu część narodu czuje się doceniana, potrzebna i zainteresowana polityką. Rozwija się społeczeństwo w pełni obywatelskie i uczestniczące. Proces politycznej socjalizacji społeczeństwa przybiera pozytywny kierunek. Debaty przedreferendalne są rzeczowe, a nie ideologiczne. Nie może być inaczej, bowiem obywatele głosują we własnym interesie, znając najlepiej swoje problemy i bolączki, a nie na rzecz partii politycznej. Funkcjonuje to na zasadzie: „mów mi tam, ja i tak wiem lepiej, czego potrzebuje”.

Po szóste, proces decyzyjny jest dłuższy, ale pozwala ograniczyć ilość „produkowanych” ustaw. Co więcej, konstytucja odzyskuje swoje należne i kluczowe znaczenie jako ostoja praw i obowiązków.

Podsumowanie

Czy wprowadzenie instrumentów demokracji bezpośredniej w Polsce to utopia czy szansa na lepszą przyszłość dla milionów Polek i Polaków?

No cóż, przykra prawda jest taka, że do stracenia mamy niewiele, a do zyskania ustrój prawdziwie demokratyczny, w którym obywatel przestaje być pionkiem na szachownicy, na której swój mecz rozgrywa cała plejada skłóconych, ale przede wszystkim nieudolnych graczy.

Wybrane instrumenty oddolnej demokracji (referendum, inicjatywa obywatelska i weto obywatelskie) przyniosłyby niewątpliwie szanse na bardziej funkcjonalny proces decyzyjny w Polsce i kontrolę obywateli nad poczynaniami polityków.

Z czasem ukształtowałoby się społeczeństwo obywatelskie, a więc społeczeństwo uczestniczące, zsocjalizowane politycznie, pragmatyczne i zaangażowane. Bez aktywnego społeczeństwa obywatelskiego prawdziwa demokracja nie ma szans na przetrwanie i vice versa – bez rzeczywistej, oddolnej demokracji nie rozwinie się nigdy społeczeństwo obywatelskie.

Należałoby też skończyć w Polsce z dyskusją na temat dawania, dzielenia i odbierania władzy. Nikt w demokratycznym państwie nie ma przywileju absolutnego posiadania władzy, oprócz suwerena, czyli społeczeństwa obywatelskiego.

Istotne jest tu uświadomienie obywateli, że może być inaczej i przede wszystkim – lepiej.

Potrzebna jest ewolucja zamiast rewolucji, polegająca na uświadomieniu sobie faktu, że Polska jest naszą wspólną własnością.

Zmiana gabinetów rządowych czy nawet zwycięstwo partii opozycyjnej w kolejnych wyborach nie poskutkuje wyrugowaniem polskiej semidemokracji. Ten wadliwy system funkcjonuje stabilnie od 30 lat. Pytanie, jakie się tu nasuwa na usta, brzmi: jak długo jeszcze? Nie chodzi tu – nawet wbrew pozorom – o szukanie „dobrych” polityków i potępianie „złych”. Bardziej chodzi o zaproponowanie uproszczonej konstrukcji teoretycznej, mającej na celu ukazanie głównych możliwości wyboru i wyzwań stojących przed gremiami decydującymi o kształcie polskiej polityki. Zarówno z punktu widzenia teoretycznego, jak i w świetle obserwacji doświadczeń wydaje się nie budzić wątpliwości teza o konieczności odrzucenia a priori prostych przeciwstawieństw typu „albo liberalny parlamentaryzm, albo demokracja oddolna”. W praktyce bowiem nie da się jednoznacznie ocenić poszczególnych decyzji politycznych jako tylko funkcjonalnych bądź tylko dysfunkcjonalnych. W rachubę wchodzi także formuła, którą kolokwialnie określam jako „zarówno to, jak i to”. To właśnie ta formuła, nacechowana dialogiem i kompromisem, powinna sprawdzić się w praktyce procesu polityczno-decyzyjnego polskiego państwa. Przedstawiony model systemu politycznego z uwzględnieniem zasad oddolnej demokracji w Polsce nie ma bynajmniej na celu całkowitego przejęcia szwajcarskiego modelu rządzenia państwem. Sugeruje jedynie możliwy mariaż form demokracji parlamentarnej z formami demokracji bezpośredniej. Byłby to więc system komplementarny, w którym obywatele posiadaliby większą kontrolę nad ich własnością: polskim państwem.

Prof. Mirosław Matyja

Polish University Abroad / Londyn

Kasia demokracjawybory
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Sprawa długów kahalnych. Adam Bednarczyk

a-32-960x630

Strona główna > Polska > Sprawa długów kahalnych. Adam Bednarczyk Sprawa długów kahalnych. Adam Bednarczyk Kasia Polska 3

Ile Żydzi są winni Polakom.

„Sprawę długów kahalnych szczegółowo opisał słynny naukowiec, historyk i historiozof profesor Feliks Koneczny w książce „Cywilizacja żydowska”.

Według Konecznego dla żydowskich kahałów było „złotym interesem, żeby zapożyczać jak najwięcej u zamożniejszych Polaków; zadłużano się tak, aż strunka nareszcie pękła (..) W roku 1764 wyniosły długi organizacji żydowskich w ogóle bajeczną na owe czasy sumę półtrzecia miliona (tj. 2,5 miliona ówczesnych złotych), z czego około półtora miliona przypadło na pretensje duchowieństwa (przeważnie Jezuitów, Dominikanów i Franciszkanów), a około 900 tys. złotych polskich na pretensje magnaterii.

Takiej sumy doliczono się w 1764 roku. Ileż pożyczek nie zarejestrowało się! Drobniejsze wierzytelności zamożniejszej szlachty wiejskiej pozostały zapewne poza spisem; drobniejsze szczegółowo, lecz tak liczne, iż w sumie złożyłyby się również na jaki milion. (Por. F. Koneczny: „Cywilizacja żydowska”, Londyn 1974, s. 311). Wypożyczone żydowskim kahałom pieniądze ostatecznie nigdy nie zostały przez nie spłacone. W ten sposób niespłacone długi kahalne okazały się dla Żydów świetnym sposobem na okradzenie Polaków (głównie magnaterii i duchowieństwa), czymś w rodzaju z dzisiejszych piramid finansowych”.

Obiegowe złote polskie były równoważne polskim złotym czerwonym w proporcji w zależności od okresu od 4 do sześciu złotych obiegowych za jeden polski czerwony. Każdy polski złoty czerwony zawierał 3,5 grama złota. Przyjałem średnią wartość jednego złotego czerwonego jako pięć złotych obiegowych.

2500000 złotych obiegowych jest równoważne 500000 polskich złotych czerwonych

Zawartość złota w 500000 polskich złotych czerwonych wynosi:

500000złpc x 3,5g/(złpc) = 1750000 [g]

Jedna uncja zawiera 31,1 [g]

Liczba uncji w 1750000 gramach złota: 1750000 [g] /(31,1g/unc)=56270 uncji

Cena złota 2918 05 11 o szóstej rano wynosiła 1320 USD/za uncję co odpowiada sumie 74,276,527 USD

Pieniądze te pracowały dla Żydów przez przez (2018-1764)= 254 lata.

Wykorzystując te pieniądze Żydzi udzielali biednej szlachcie kredytów na wysokie odsetki. Przyniosło im to fortuny.

Żydzi najlepiej wiedzą, że pieniędzy nie pożycza sie za darmo. Polacy tego doświadczyli po 1989 roku kiedy to odsetki wynosiły 30-40 % a w jednym lat po 1989r. około 80%.

Obciążmy ukradzioną kwotę odsetkami wynoszącymi tylko 5%, co obecnie daję sume do spłacenia:

74276527x(1,05)exp254=1,79x10exp13 = 17,9x10exp12=17,9 europejskich bilionów

Jeśli odejmiemy od tej sumy żadania żydowskie wynoszące 300 mld USD to w dalszym ciągu Żydzi maja do spłacenia tylko za tę jedną szkodę finansową wyrządzoną Polsce i Polakom 17,6 europejskich bilionów dolarów.

Mgr inż. Adam Bednarczyk

Warszawa 2018.05.11

Źródło: https://www.gazetawarszawska.com/index.php/pugnae/1092-adam-bednarczy-sprawa-dlugow-kahalnych

Kasia
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Drodzy Prawosławni ! Poniżej apel w sprawie bluźnierstw i profanacji wobec Prawosławia

a-12

Strona główna > Polska > Drodzy Prawosławni ! Poniżej apel w sprawie bluźnierstw i profanacji wobec Prawosławia Drodzy Prawosławni ! Poniżej apel w sprawie bluźnierstw i profanacji wobec Prawosławia Kasia Polska, Wyróżnione 2

Szanowni Państwo,
Drodzy Bracia i Siostry Prawosławni,
Chrześcijanie wielu wyznań w Polsce!

Jako wierni Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, ale przede wszystkim jako Chrześcijanie będący obywatelami i mieszkańcami Rzeczypospolitej Polskiej, z nieukrywanym zdziwieniem i głębokim żalem przyjęliśmy fakt istnienia zespołu muzycznego „Batushka”. Ze względu na jego marginalną działalność i znaczenie nie nadawaliśmy mu rozgłosu, w nadziei na szybkie rozwiązanie skandalicznej grupy. Według Wikipedii, „Batushka” to „polski projekt muzyczny powstały w 2015 roku grający muzykę z gatunku black metal”, zaś „tematyka liryczna utworów nawiązuje do religii prawosławnej.”

Rzeczywiście, twórczość „Batushki” odnosi się do Prawosławia, jednak w formie i treści bezczeszczącej symbole, gesty, hymnografię i tradycję naszego wyznania. Należy wspomnieć, że jeden z pierwszych teledysków tej grupy został nagrany potajemnie na Świętej Górze Grabarce, która jest najświętszym sanktuarium polskiego Prawosławia. W swoich klipach wykonawcy występują w stylizacjach imitujących szaty duchownych prawosławnych, na których widnieją symbole i formy otwarcie szydzące z chrześcijańskiej Ortodoksji. Całość dopełniają rekwizyty- mikrofony w kształcie kadzielnic, odwrócone krzyże oraz ikony z wydrapanymi twarzami.

O zespole zrobiło się głośno w 2019 roku ze względu na konflikt jego założycieli- Krzysztofa Drabikowskiego i Bartłomieja Krysiuka. Nagrali oni dwa osobne albumy- „Panihida” oraz „Hospodi”, natomiast w 2015 roku stworzyli razem album „Litourgyia”. Wszystkie nazwy bluźnierczo nawiązują do nabożeństw Kościoła Prawosławnego oraz wezwania Imienia Bożego. Ponadto, w imieniu zespołu/zespołów (?) „Batushka”, prowadzony jest oficjalny sklep internetowy: https://www.batushkastore.com/, gdzie można kupić m.in. odwrócone do góry nogami wisiorki z krzyżem czy inne „gadżety” profanujące święte symbole. Sklep, według informacji na stronie, należy do firmy: BADMUSIC.PL, SIMUNY 11, 16-061 JUCHNOWIEC KOŚCIELNY, NIP:9662112240.

Sam zespół i jego twórczość promują muzyczne portale tematyczne, ale także powiązany z Newsweekiem portal „natemat.pl” (link do artykułu: https://bliss.natemat.pl/280295,swiatowa-kariera-polskiego-…). Czarę goryczy przelała promocja bluźnierczego zespołu w białostockim akademickim radiu Akadera, które na swojej stronie podkreśla, że „(…) aktywnie wspiera imprezy kulturalne regionu i miasta, współtworząc pozytywny obrazu Podlasia”, oraz „działa na rzecz rozwoju środowiska lokalnego Podlasia”. Ponadto, retoryka prowadzona przez założycieli (obecnie) dwóch zespołów sugeruje, jakoby przedstawiane przez nich mroczne i satanistyczne praktyki miały swoje źródło w Prawosławiu- co jest bezczelną manipulacją i kłamstwem.

Mając na uwadze ogólnie panujące przyzwolenie na szydzenie z chrześcijańskich symboli religijnych, my, Prawosławni, stanowczo przeciwstawiamy się i potępiamy profanowanie ważnych elementów naszego wyznania. Od początku polskiej państwowości stanowimy nierozłączną i integralną część społeczeństwa Rzeczypospolitej, a każdy atak w polskiej przestrzeni publicznej wymierzony w chrześcijańskie symbole i uniwersalne wartości, jest również ciosem w Prawosławie.

W tych trudnych dla wszystkich Chrześcijan chwilach próby, konieczne jest wspólne działanie w celu ochrony naszych tradycji i świętości.

Wyrażamy nadzieję, że pod naszym Listem podpiszą się wszyscy ci, którym bliskie są idee prawdziwej wolności i równości, głoszące szacunek również do „wschodniego płuca” Chrześcijaństwa, jakim jest Prawosławie.

Adrian Nikołajuk,

Przewodniczący Forum „Ministerstwo Spraw Podlasia”, Wiceprezes Fundacji Hagia Marina.

REDAKCJA W-P : SUPLEMENT AUDIO

Fedor Borkowskij – Matko Boża Częstochowska

http://fedorborkovskiy.ru/mp3files/05_Mater%27_bogiya_Chenstohovskaya/14_Mater%27_Bozhiya_Chenstohovskaya.mp3 Kasia
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Prof. Zapałowski: USA swoje interesy i gwarancje wobec państw bałtyckich chcą załatwić rękami Polskiej Armii

ascom

Strona główna > Polska > Prof. Zapałowski: USA swoje interesy i gwarancje wobec państw bałtyckich chcą załatwić rękami Polskiej Armii Prof. Zapałowski: USA swoje interesy i gwarancje wobec państw bałtyckich chcą załatwić rękami Polskiej Armii AdRo203 Polska 0

Polskie poświęcenie za teren obwodu kaliningradzkiego, nasze koszty i ofiary, nie są warte tego obszaru. Odnoszę wrażenie, że Amerykanie swoje interesy i gwarancje wobec państw bałtyckich chcą załatwić rękami polskiej armii – prof. Andrzej Zapałowski dla portalu Kresy.pl komentuje ważne tezy raportu amerykańskiego think-tanku Jamestown Foundation.

Jak informowaliśmy, amerykański neokonserwatywny think-tank Jamestown Foundation opublikował niedawno raport „How to defend the Baltic States”. Jest on poświęcony sposobom obrony państw bałtyckich przed potencjalną agresją ze strony Rosji, wychodząc z założenia, że Moskwa ma nie tylko potencjał, ale też intencje do takich działań, m.in. w formie odwołania się do obrony mniejszości rosyjskiej w państwach bałtyckich, szczególnie na Łotwie i w Estonii. Zgodnie z planem przedstawionym przez ekspertów z Jamestown Foundation, w razie agresji rosyjskiej na państwa bałtyckie Polacy mieliby się „poświęcić” i wspólnie z Amerykanami zająć obwód kaliningradzki. W zamian po zakończeniu konfliktu mogliby go otrzymać na własność.

Czytaj więcej: Eksperci z USA: w razie rosyjskiej agresji, Polacy razem z siłami USA mają zająć obwód kaliningradzki

– Po pierwsze, polskie poświęcenie za teren obwodu kaliningradzkiego, nasze koszty i ofiary, nie są warte tego obszaru. To jest rzecz fundamentalna komentuje w rozmowie z portalem Kresy.pl dr hab. Andrzej Zapałowski, prof. URz, historyk i ekspert ds. geopolityki i bezpieczeństwa.

– Ponadto, trzeba zdawać sobie sprawę, że środki antydostępowe i siły zgromadzone w obwodzie kaliningradzkim są na tyle duże, że jeżeli Rosja przystąpiłaby do działań w krajach nadbałtyckich, to, patrząc z perspektywy Rosjan, ja uderzyłbym równocześnie we wszystkie garnizony zgromadzone w rejonie przesmyku suwalskiego, Warmii i Mazur. Dlatego, że Rosjanie są w stanie zneutralizować polskie siły zanim te dokonają rozwinięcia. Nie wyobrażam sobie, żeby ewentualny atak w republikach nadbałtyckich miał polegać na działaniach rozciągniętych na 2-4 dni. Taki atak miałby na celu opanowanie całej sytuacji góra w dwa dni – podkreśla.

Ekspert zwraca uwagę, że polskie garnizony na omawianym obszarze są oddalone 30-50 km od granicy z Rosją lub Białorusią. – Ich neutralizacja poprzez uderzenie zanim zdołają wyjść z baz to kwestia godziny.

Zaznacza też, że „Polska nie ma ani sił ani środków, żeby zneutralizować potencjał zlokalizowany obwodzie kaliningradzkim; mają go tylko Amerykanie”. Wyjaśnia, że ewentualne polskie uderzenie lotnicze, o ile w ogóle przedarłoby się przez rosyjskie systemy antydostępowe, miałyby bardzo ograniczony skutek. – Bez dużego uderzenia rakietowego i lotniczego ze strony USA nie ma w ogóle o czym rozmawiać. Tym bardziej, że najbliżsi nas sojusznicy, przede wszystkim Niemcy, nie posiadają takiego potencjału. Pytanie, czy od strony decyzji politycznej nastąpiłoby ich wejście w taki konflikt.

Przeczytaj: Amerykańscy eksperci: Rosja może zająć państwa bałtyckie w niespełna trzy dni

– Odnoszę wrażenie, że Amerykanie swoje interesy i gwarancje wobec państw bałtyckich chcą załatwić rękami polskiej armii – uważa prof. Zapałowski. – My, to trzeba powiedzieć jednoznacznie, nie mamy w tej chwili takich możliwości. Teraz dopiero próbujemy budować siły, które byłyby w stanie wstrzymać uderzenie rosyjskie na kierunku warszawskim, poprzez formowanie 18. Dywizji Zmechanizowanej. Nie mówiąc już o tym, żebyśmy mieli na tyle duże odwody, żeby neutralizować i w pełni zajmować okręg kaliningradzki. Trzeba też pamiętać, że to nie tylko 4. Dywizja [tworzona z myślą o wsparciu sił sojuszniczych NATO – red.], ale musielibyśmy mieć ze dwie dodatkowe dywizje, żeby do tego doszło.

– Zresztą Amerykanie w tym raporcie mówią wprost, że aby efektywnie wesprzeć Polskę, USA powinny mieć na terenie naszego kraju dwie dywizje – dodaje. – A my mówimy o jednej brygadzie, ewentualnie drugiej, obecnych na zasadzie rotacyjnej! Dywizja to minimum trzy brygady, więc mowa o co najmniej trzykrotnie za małych siłach, żeby w ogóle przyjść nam ze wsparciem. Te wszystkie dywagacje amerykańskie są, z punktu widzenia polskiego potencjału ofensywnego, absurdalne i abstrakcyjne. My na tę chwilę musimy myśleć nie o działaniach zaczepnych, ale o działaniach osłonowych głównych ośrodków i centrów państwa polskiego.

Profesor przypomina też, że były dowódca sił USA w Europie stwierdził wprost, że kraje bałtyckie są nie do obrony, z punktu widzenia wojskowego. – Dlatego, że mają tak płytką głębię strategiczną, że Rosjanie mogą swobodnie razić tam każdy punkt ze swojego terytorium. Nie mówiąc już o tym, że są w stanie w pełni penetrować ten obszar od strony morza, a NATO poprzez środki antydostępowe nie zostanie tam wpuszczone. W grę wchodziłby tylko jakiś duży, ciężki desant natowski, ale on jest przez to mało prawdopodobny.

Zdaniem eksperta, z punktu widzenia Polski, taki kraj jak Estonia jest praktycznie nie do obrony. – Zwłaszcza, że 400 tys. spośród ok. 1,3 mln obywateli to Rosjanie. Na Łotwie jest niecałe 2 mln obywateli, z tego około 30 proc. to etniczni Rosjanie. W najlepszej sytuacji demograficznej jest tu Litwa, tam jest około 7-8 proc. Rosjan, ale z kolei kraj ten ma poniżej 3 mln mieszkańców. Jeżeli możemy mówić o jakimkolwiek wsparciu państw bałtyckich ze strony Polski, to możemy mówić wyłącznie o wsparciu Litwy.

– Zawsze mówię, że jeśli chodzi o siły i środki wysyłane przez państwa natowskie na teren krajów bałtyckich i o ich skuteczność, to należy się zapytać, jaki mają one zapas środków ogniowych, tj. ile mają amunicji i na jaki czas. Jeżeli jest to poniżej 30 dni, a moim zdaniem na pewno, bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy wysyłali tak duże zapasy amunicyjne na Łotwę wraz z naszymi pododdziałami czołgów, to ewentualny atak na te kraje byłby najprawdopodobniej atakiem na garnizony na Łotwie i w Estonii, a Rosjanie przystąpiliby do jakiejś odpowiedzi tylko w razie przystąpienia do działania poddoddziałów natowskich – mówi prof. Zapałowski.

– Ten raport wprost wskazuje, że Amerykanie tak naprawdę na tym teatrze ewentualnego konfliktu chcą wykonać swoje zadania polskimi rękami, a my nie mamy sił ani środków, a przede wszystkim interesu w tym, żeby na terenie Polski rozgrywać działania wojenne o charakterze zaczepnym, nawet w interesie państw bałtyckich. Nie mamy takiego potencjału i musimy przede wszystkim osłaniać podstawowe instytucje funkcjonalne państwa polskiego – podsumowuje prof. Zapałowski.

Przeczytaj: Raport Rand Corporation: miażdżąca przewaga Rosji na wschodniej flance NATO

Jak eksperci z USA widzą rolę polskiej armii

Przypomnijmy, że w omawianym raporcie zaznaczono, że Rosjanie powinni mieć świadomość, że „niesprowokowana agresja przeciwko NATO będzie mieć wysoką cenę, czego częścią musi być utrata Kaliningradu”.

„Polskie siły ciężkie, zlokalizowane w pobliżu, wspólnie z siłami USA z baz w Polsce są oczywistymi rozwiązaniami dla takiej misji” – czytamy w raporcie. W przypisie dolnym napisano z kolei: Gdyby Polska została poproszona o poświęcenie się w celu redukcji Kaliningradu w następstwie rosyjskiej agresji, rozsądne wydaje się przekazanie go Polakom w ramach powojennej ugody. (…) Jako minimum, gdyby po konflikcie powrócił on do Rosji, Kaliningrad musi pozostać zdemilitaryzowany”.

W dalszej części czytamy, jak eksperci z Jamestown Foundation widzą scenariusz opanowania rejonu Kaliningradu:

„Gdy tylko Rosja naruszy terytorium NATO i zainicjuje działania kinetyczne, siły polskie i amerykańskie (w szczególności zlokalizowana w pobliżu 16. Dywizja Zmechanizowana, 11 Dywizja Pancerna z południowo-zachodniej Polski i 6. Brygada Powietrznodesantowa plus jedna amerykańska brygadowa grupa bojowa z dywizji stacjonującej w Polsce) powinny natychmiast uderzyć [na obwód kaliningradzki], żeby opanować enklawę i wyeliminować stacjonujące tam systemy obrony powietrznej i rakietowej. Utrata Kaliningradu zneutralizuje też Flotę Bałtycką, która utraci swój port i zaplecze. Będzie to zapewne kluczowa decyzja tego konfliktu” (s. 28).

Dodajmy, że część analityków i ekspertów zwracała już uwagę, że z perspektywy amerykańskich planistów siły zbrojne RP, a szczególnie ich komponent lądowy, są postrzegane jako środek realizacji działań militarnych według wizji Waszyngtonu, nie jako „zastępczo” dla oddziałów USA.

Czytaj również: Większość Polaków chce, by Polska broniła krajów bałtyckich w razie agresji [SONDAŻ]

Kresy.pl

Za: https://kresy.pl/publicystyka/prof-zapalowski-usa-swoje-interesy-i-gwarancje-wobec-panstw-baltyckich-chca-zalatwic-rekami-polskiej-armii/

31.11.2019

AdRo203 debilizacja Polakówfarsa patriotyzmukomedia niepodległościPiSPolska neokolonią syjonizmuPolska wasalem USA
Read the full article – wolna-polska.pl

Zdrowie

DTP – najstraszniejsza ze szczepionek

Strona główna > Zdrowie > DTP – najstraszniejsza ze szczepionek DTP – najstraszniejsza ze szczepionek Asia Zdrowie 0

Piorunująca mieszanka komórek błonicy, krztuśca i tężca. I ta cudo – szczepionka jest wprowadzana do organizmu dziecka aż cztery razy, począwszy od wieku trzech miesięcy. Jest to bardzo bolesna szczepionka; niektóre dzieci reagują na nią ciągłym płaczem. Z powodu DTP występuje największa ilość powikłań i wielki procent ryzyka powstania reakcji alergicznych w organizmie dziecka. Na sumieniu tej szczepionki są liczne przypadki śmierci dzieci, procesy sądowe, była ona wielokrotnie zakazywana w krajach europejskich, ale nie w Rosji.

Japonia i Europa zrezygnowały z DTP

Przed początkiem lat siedemdziesiątych w Japonii na skutek szczepień szczepionką DTP zmarło 37 dzieci. Japończycy przestali szczepić swoje dzieci ta szczepionką, a następnie przenieśli ja z wieku niemowlęcego na 2 lata. W rezultacie Japonia z 17-go miejsca na świecie pod względem umieralności dzieci gwałtownie przesunęła się na ostatnie miejsce. W latach 80-tych zaczęto tam wykonywać szczepienia przeciwko krztuścowi nową szczepionką bezkomórkową, co doprowadziło do czterokrotnego wzrostu zespołu nagłej śmierci niemowląt w ciągu następnych 10-12 lat.

Podobna sytuacja miała miejsce w Anglii, Niemczech, Holandii. Szczepienia przeciwko krztuścowi zabiły i doprowadziły do inwalidztwa dziesiątki dzieci, po czym ludność zaczęła odmawiać tych szczepień. Wraz ze spadkiem zasięgu szczepień liczba wizyt w szpitalach gwałtownie spadła, a tam, gdzie szczepionki nadal nie były odrzucane, obserwowano wzrost ilości chorób, co oznacza, że ​​szczepienia nie uratowały przed epidemią.

O czym to mówi? O tym, że szczepionka DTP jest śmiertelnie szkodliwa, a w najlepszym przypadku po prostu bezużyteczna, ale pozostaje z kalendarzu szczepień z jakichś powodów, korzystnych tylko dla niego, a nie w interesie ludzi.

Ta szczepionka jest trująca.

DTP nie jest nawet nazywana szczepionką, ale konglomeratem chemiczno-biologicznym, który zawiera wiele składników chemicznych, które są szkodliwe dla zdrowia ludzkiego, powodujących nieodwracalne zmiany w układzie nerwowym, porażając komórki nerek i mózgu oraz powodując raka żołądka. Wszystkie te składniki sprawiają, że szczepionka DTP jest najbardziej niebezpieczną szczepionką, która prowadzi do autyzmu i paraliżu dzieci. Niewiele osób wie o tym i nie wie o niebezpieczeństwie, dopóki sami nie staną w obliczu nieszczęścia.

Oprócz całych komórek kokluszowych, strasznie niebezpiecznym czyni ten preparat organiczny pestycyd rtęciowy zwany mertiolanem lub tiomersalem, który jest stosowany jako środek konserwujący oraz formaldehyd – wszystkie te trucizny są obecne w dawce szczepionki w ilości, wystarczającej do zatrucia organizmu małego człowieczka!

Mertiolan w naszym kraju nie jest uważany za lek, nie został tak naprawdę przetestowany, pozwolono go stosować w szczepionce, na podstawie jedynie wyników testów na pięciu świnkach morskich, którym podano pojedynczą dawkę. Podczas szczepień dziecko otrzymuje dawkę pięciokrotnie większą! Mertiolan nie jest wydalany z organizmu, gromadzi się w tkance nerwowej, a w połączeniu z wodorotlenkiem glinu jego toksyczność zwiększa się w dziesiątki raz! Łatwo zgadnąć, że wodorotlenek glinu jest również zawarty w dawce DTP. Mertiolan – to techniczny pestycyd, którego Europa nie tylko nie uważa za lekarstwo, ale nawet zrezygnowała z produkcji tej trucizny na swoim terytorium. A w naszym kraju jest on bezpiecznie stosowany w szczepionce i nasze Ministerstwo Zdrowia nie zamierza nawet przeprowadzić badań nad zagrożeniami, związanymi z tym preparatem!

Korzyść czy ryzyko?

Według danych uznanych przez Światową Organizację Zdrowia, szczepienie DTP powoduje trwałe zaburzenia mózgu, różne skurcze neurologiczne, aż do śmierci (5 zgonów na milion ludności). W latach 70-tych szwedzcy naukowcy udowodnili bezpośredni związek z podawaniem cało komórkowej szczepionki DTP a encefalopatiami (drgawkami). Naukowcy zdecydowali, że korzyści ze szczepień nie są warte ryzyka. Pomimo zakazu stosowania w wielu krajach, Stany Zjednoczone nadal produkują i sprzedają DTP do krajów trzeciego świata, zawierającą pełno komórkowy krztusiec, podczas gdy Amerykanie odrzucili tę formę szczepionki w swoim kraju.

Nieszczęście polega na tym, że nikt i nigdy nie może z góry powiedzieć, czy to szczepienie spowoduje jakieś komplikacje właśnie u konkretnego dziecka, lub że wszystko pójdzie dobrze. Lekarze uspokajają – jest to bezpieczne szczepienie, powikłania są niezwykle rzadkie, a najczęściej wszystko to nie jest omawiane ani przed szczepieniem, ani po nim, tylko w razie, gdy z dzieckiem stanie się nieszczęście. Ale nawet w tym przypadku powiedzą ci, że szczepienie nie ma z tym nic wspólnego i trudno będzie udowodnić, że powstałe choroby są związane z dokonanym szczepieniem.

Proszę zwrócić uwagę, jakie komplikacje może powodować ta szczepionka: ogromne ropne pęcherze na skórze, które muszą być otwierane, uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego, stawów, przewodu pokarmowego, serca, różne reakcje alergiczne, astma, cukrzyca, przebudzenie ukrytych chorób – gruźlicy, zapalenia wątroby; wstrząs anafilastyczny, nagła śmierć. Szczepienia podczas epidemii innych chorób mogą doprowadzić do śmierci!

Czy warto więc, obawiając się za wczasu epidemii krztuśca, zgadzać się na wprowadzenie tak niebezpiecznej dawki chorobotwórczych komórek i toksycznych substancji do organizmu dziecka, zwiększając w ten sposób wielokrotnie ryzyko, że dziecko stanie się po tym inwalidą lub jeszcze gorzej – umrze? A może warto znaleźć alternatywne sposoby zachowania zdrowia dziecka i wzmocnienia jego odporności? Rodzice mają prawo odmówić szczepienia lub wyrazić zgodę, ale w każdym przypadku należy najpierw uzyskać pełną informację z wiarygodnych źródeł, które na szczęście są dzisiaj już dostępne dla wszystkich.

https://ruslekar.info/AKDS–samaya-strashnaya-iz-vaktsin-2556.html

Źródło:

AКДС – самая страшная из вакцин

https://3rm.info/publications/53773-akdssamayastrashnayaizvakcin.html

Tłumaczył Andrzej Leszczyński

27.10.2019 r.

Asia
Read the full article – wolna-polska.pl

Zdrowie

Orwellowskie wyroki. Prof. M. Majewska

Strona główna > Zdrowie > Orwellowskie wyroki. Prof. M. Majewska Orwellowskie wyroki. Prof. M. Majewska Ola Gordon Zdrowie 0

Szanowni Państwo

Po raz kolejny przekonujemy się, że żyjemy w czasach korporacyjnego totalitaryzmu, pod wieloma względami znacznie gorszego od komunistycznego. Znany i ceniony przez pacjentów dr Hubert Czerniak – nasz współczesny dr Judym – został dziś zawieszony w prawach wykonywania zawodu lekarza przez sąd przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Łodzi. Ów sąd oskarżył go o „antyzdrowotne” działania polegające na próbach ratowania polskich dzieci przed poszczepiennymi okaleczeniami i zgonami oraz na uświadamianiu rodziców odnośnie składu szczepionek (zawierających toksyny takie jak rtęć, aluminium, formaldehyd, detergenty, rakotwórcze wirusy i materiał genetyczny, zwierzęce i ludzkie płodowe białka wywołujące ciężkie choroby autoimmunologiczne, białka pokarmowe wywołujące choroby alergiczne, jak również chorobotwórcze wirusy i bakterie wywołujące różne choroby zakaźne). Te informacje znajdują się w ulotkach producentów do szczepionek, lecz nie są udostępniane rodzicom szczepionych polskich dzieci. Amerykański rządowy Sąd Szczepienny przyznał już 4,2 miliarda dolarów odszkodowań za ciężkie okaleczenia poszczepienne, lecz wg. łódzkiego lekarskiego sądu, polscy rodzice nie mają prawa być informowani o znanych i opisanych powikłaniach poszczepiennych. http://stopnop.com.pl/dr-hubert-czerniak-ma-nieprawomocnie-zawieszone-prawo-wykonywania-zawodu/; https://www.youtube.com/watch?v=sheg8Yi4jkc

Skazanie dra Czerniaka za głoszenie rzetelnych informacji o szczepieniach jest analogiczne do skazania za to samo brytyjskiego dra Wakefielda. Ponieważ świadomość rodzicielska stale rośnie i coraz więcej rodziców odmawia toksycznych szczepień dla swych dzieci, kartele farmaceutyczne i służący im urzędnicy medyczni próbują zakneblować wszelkie racjonalne głosy krytyki wobec szczepień.

Oburzający wyrok lekarski na dra Czerniaka zbiega się czasowo z Orwellowskim wyrokiem brytyjskiego sądu na Juliana Assange’a, któremu odmówiono odłożenia procedury ekstradycji do USA, gdzie prawdopodobnie oczekuje go bezprawny wyrok śmierci.

https://www.infowars.com/roger-waters-on-persecution-of-assange-orwell-huxley-were-both-right/

W czasach nasilającego się korporacyjnego i politycznego terroru musimy bronić się solidarnie. Konieczny jest masowy opór cywilny oraz powszechne społeczne poparcie dla odważnych lekarzy takich jak dr Czerniak. Musimy zdawać sobie sprawę, że terror medyczny skierowany dziś przeciw dzieciom i ich rodzicom, wkrótce zostanie zwrócony też przeciw wszystkim dorosłym, bo bestia wielkiej farmacji jest nienasycona.

Prof. M. Majewska

Suplement od redakcji W-P: Dr Czerniak w regionalnej TVP, 2017 rok:

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=u2gWUS9t4fQ?feature=oembed&w=640&h=360] Ola Gordon

http://chomikuj.pl/OlaGordon


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Biskupi wspierają inicjatywy masońskie i protestanckie !

a70

Strona główna > Polska > Biskupi wspierają inicjatywy masońskie i protestanckie ! Biskupi wspierają inicjatywy masońskie i protestanckie ! AdRo203 Polska 0

Biskupi wspierają inicjatywy masońskie i protestanckie !

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=GrDjpN9g-AE?feature=oembed&w=640&h=360]

Piotr Mrotek 30.10.2019 AdRo203 apokalipsaczasy ostateczneczasy prześladowań chrześcijansynagoga watykańskawatykański antykościół Antychrystażydomasońska rewolucja w KRKżydomasoński horror kościół pseudo-katolicki
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Dr.Hubert Czerniak krytykował szczepionki, zawieszono go w prawach wykonywania zawodu

hubert-czerniak-1200x630

Strona główna > Polska > Dr.Hubert Czerniak krytykował szczepionki, zawieszono go w prawach wykonywania zawodu Dr.Hubert Czerniak krytykował szczepionki, zawieszono go w prawach wykonywania zawodu Michal Polska 0

Zakończyło się postępowanie w Okręgowym Sądzie Lekarskim w Łodzi, uznano, że Hubert Czerniak, lekarz z Opoczna, mający wielu zwolenników wśród antyszczepionkowców, popełnił przewinienie zawodowe, bo szerzył postawy antyzdrowotne.

Dr.Czerniak przekonywał, że szczepionki są szkodliwe dla dzieci i mówił, że… polski naród padł ofiarą medycznego spisku mającego na celu osłabienie go. – Działania Czerniaka są one niezgodne z przepisami kodeksu etyki lekarskiej, które zobowiązują lekarzy do postępowania zgodnie z aktualnie obowiązującą wiedzą medyczną – powiedziała Justyna Kowalewska, rzeczniczka Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. – Sąd wymierzył lekarzowi karę zawieszenia prawa wykonywania zawodu na rok – dodała Kowalewska.

Postępowanie wszczęto po serii publicznych wypowiedzi, w których lekarz krytykował obowiązujący kalendarz szczepień.

Lekarz-antyszczepionkowiec wielokrotnie przekonywał, że szczepionki są szkodliwe dla dzieci i mówił, że… polski naród padł ofiarą medycznego spisku mającego na celu osłabienie go.

– Jest przygotowywane wszystko, żeby Polaków wynarodowić. Chore dzieci nie będą stanowiły mocnego kręgosłupa narodowego. Skąd się biorą te autystyczne dzieci? – pytał Czerniak, sugerując, że to przez stosowanie szczepionek. – Musimy zdobywać doświadczenie, którego nie dostaniemy na uczelni, bo programy uczelniane są spacyfikowane przez koncerny – przekonywał Czerniak.

Wyrok jest nieprawomocny, dr. Czerniak zapowiedział odwołanie się.

O sprawie poinformowały także „Dziennik Łódzki” i TVP Info.

źródło: https://www.termedia.pl Michal

„Jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi” – Edmund Burke

Dr. Hubert Czerniak
Read the full article – wolna-polska.pl