imalopolska

najnowsze wiadomości

November 2019

Polska

ABW „odwiedza” działaczy narodowych w związku z Marszem Niepodległości…

a0m-1200x630

Strona główna > Polska > ABW „odwiedza” działaczy narodowych w związku z Marszem Niepodległości… ABW „odwiedza” działaczy narodowych w związku z Marszem Niepodległości… Jacek Polska 0

Działacze narodowi są w ostatnich dniach coraz częściej „odwiedzani” przez funkcjonariuszy ABW i policji, w związku z organizowaniem wyjazdów na Marsz Niepodległości. „Te skandaliczne działania przypominają nam najgorsze czasy rządów PO, kiedy patrioci byli przez ówczesne władze zwyczajnie prześladowani” – mówi Kresom.pl wiceszef Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Mateusz Marzoch.

W środę wiceprezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości i rzecznik prasowy Młodzieży Wszechpolskiej, Mateusz Marzoch poinformował, że kolejni działacze MW są nachodzeni w domach przez funkcjonariuszy ABW. Wypytują ich o sprawy dotyczące organizacji wyjazdów na tegoroczny Marsz Niepodległości, w tym o takie szczegóły jak planowane trasy autokarów. Padały też kuriozalne pytania np. o to, czy narodowcy „lubią strzelać”.

„Działacze Młodzieży Wszechpolskiej w całym kraju są „odwiedzani” przez ABW. Czy nękanie organizatorów Marszu Niepodległości jest właśnie tym co te służby powinny robić? Czy PiS może wytłumaczyć o co w tym chodzi?” – pytał na portalu społecznościowym szef Młodzieży Wszechpolskiej, Ziemowit Przebitkowski.

„W ostatnich dniach nasiliła się akcja odwiedzania działaczy narodowych przez ABW i policję w większych miastach. Wypytują o organizację wyjazdów na Marsz Niepodległości, trasy przejazdów, plany etc.” – napisał na Twitterze poseł Konfederacji Krzysztof Bosak.

W rozmowie z portalem Kresy.pl Mateusz Marzoch podkreśla, że działania służb wobec działaczy narodowych są skandaliczne. – To przypomina nam najgorsze czasy rządów PO, kiedy patrioci byli przez ówczesne władze zwyczajnie prześladowani. Niestety, ale tutaj ta sytuacja się powtarza. Służby, które są pod wodzą rządu PiS nachodzą działaczy, wypytując ich bezprawnie o organizowane przez nich wyjazdy na Marsz Niepodległości.

Wiceszef Stowarzyszenia MN zaznacza, że funkcjonariusze wypytują też narodowców „o rzeczy, których wiedzieć nie muszą i nie powinni wiedzieć”.

– Pytają wręcz o tak kuriozalne rzeczy, jak to, czy działacze narodowi zabierają na Marsz Niepodległości swastyki. Po prostu, głupota funkcjonariusza, który to pytanie zadał, jest doprawdy ogromna. Sugerowanie takich rzeczy, takie podejście pokazuje, jak polskie służby do takich tematów podchodzą – powiedział Marzoch.

Moi drodzy – Polska wróciła właśnie do czasów rządów PO. ABW nachodzi w domach kolejnych działaczy @MWszechpolska wypytując o wyjazdy na #MarszNiepodległości2019 wraz ze szczegółowymi trasami autokarów, dopytując np. czy lubimy strzelać i inne durne rzeczy. C.d.⤵️

— Mateusz Marzoch (@MateuszMarzoch) November 6, 2019

Przypomnijmy, że informacje o nachodzeniu działaczy narodowych w związku z nadchodzącym Marszem Niepodległości w Warszawie pojawiały się już wcześniej, a funkcjonariusze wypytywali o sprawy związane z tym wydarzeniem pod różnymi, czasem kuriozalnymi pretekstami.

Kresy.pl

Za: https://kresy.pl/wydarzenia/abw-odwiedza-dzialaczy-narodowych-w-zwiazku-z-marszem-niepodleglosci/

6.11.2019

Jacek ABWMarsz Niepodległości 2019PiS
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Danuta Kuroń przy obiekcie ku czci UPA na Podkarpaciu : Te ziemie były ukraińskie

akul

Strona główna > Polska > Danuta Kuroń przy obiekcie ku czci UPA na Podkarpaciu : Te ziemie były ukraińskie Danuta Kuroń przy obiekcie ku czci UPA na Podkarpaciu : Te ziemie były ukraińskie Jacek Polska, Wyróżnione 2

Polscy nacjonaliści nie chcą pogodzić się z tym, że te ziemie były ukraińskie – powiedziała podczas wizyty na zniszczonych pomnikach UPA w Werchratej Danuta Kuroń. Skrytykowała też „agresywną, antybanderowską retorykę władzy”. Podczas akcji upamiętniającej upowców ze strony aktywistów polskich i ukraińskich padło więcej osobliwych wypowiedzi.

Jak informowaliśmy, grupa polskich i ukraińskich działaczy odwiedziła w niedzielę Werchratę na Podkarpaciu, gdzie kilka lat temu doszło do zniszczenia dwóch obiektów ku czci UPA. W miejscu jednego ze zniszczonych pomników postawili „kozacki krzyż” z tryzubem. Ponadto polska część tej grupy wezwała do odnowienia nie tylko zniszczonych mogił, ale także pomników UPA w Polsce. Apel w tej sprawie odczytali kolejno ukraińscy i polscy, proukraińscy działacze: Jarosław Chołodecki, Danuta Kuroń, Bartosz Piechowicz, Rafał Suszek, Danuta Przywara i Izabella Chruślińska. Podpisali się pod nim także tacy działacze jak Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Janusz Onyszkiewicz, Henryk Wujec i inni. Według Chruślińskiej, uroczystość była zainicjowana przez grupę osób z „polskich środowisk aktywnych w dialog polsko-ukraiński”. Zaprosili oni do niej Ukraińców z Polski i Ukrainy.

Przeczytaj: Aktywiści odnowili pomnik UPA w Werchracie i wezwali do odnowienia mogił i pomników UPA w Polsce [+FOTO/+VIDEO]

Relację z tego wydarzenia zamieścił m.in. ukraińskojęzyczny portal PoIUkr.net. Cytuje on szeroko wypowiedzi osób, które brały udział w „akcji pamięci”. Całą akcję w pozytywnym tonie opisywała też „Gazeta Wyborcza”, a także liberalny katolicki magazyn „Więź”.

„Polscy nacjonaliści nie chcą pogodzić się z tym, że te ziemie były ukraińskie” – powiedziała Danuta Kuroń, znana z mocno proukraińskich poglądów i ściśle współpracująca ze Związkiem Ukraińców w Polsce żona zmarłego Jacka Kuronia, przyjmując przy tym i promując narrację historyczną strony ukraińskiej. Podkreśliła, że działacze przyjechali do Werchratej „żeby nie zapomnieć, że zniszczone groby trzeba odnowić”. Dodała, że polskie społeczeństwo „musi dać pieniądze na postawienie nowej tablicy” oraz, że trzeba zrobić wszystko, żeby stało się to w ciągu najbliższego roku. Uważa, że powinna to być „normalna tablica”, której nie można by łatwo rozbić.

Należy zaznaczyć, że jak wynika m.in. z opracowania Kazimierza Krajewskiego z IPN Warszawa, które ukazało się w Biuletynie IPN, pomnik w Werchracie był nielegalnym upamiętnieniem symbolicznym. Niedługo po postawieniu nakazano jego rozbiórkę. Poza twierdzeniami strony ukraińskiej nie ma też informacji i dowodów na to, że są tam pochowani członkowie UPA.

Danuta Kuroń powiedziała, że na odnowienie tablicy musi wyrazić zgodę IPN, na co jej zdaniem nie zgodzi się rządząca w Polsce partia Prawo i Sprawiedliwość. – Dlatego musimy szukać alternatyw – dodała, nie precyzując jednak, co takiego ma na myśli. W krytycznym tonie skomentowała też „antybanderowską retorykę” władz Polski.

– Większość Polaków częściowo lub całkowicie pochwala agresywną, antybanderowską retorykę władzy, a nawet akty wandalizmy przeciwko upowskim mogiłom – powiedziała proukraińska działaczka. Jej zdaniem, „politycy otwarcie lub skrycie pochwalający akty wandalizmu” zdobywają na wschodzie Polski większość głosów. Broni też treści napisu na zniszczonej tablicy [niezgodnej z polsko-ukraińskim porozumieniem z lat. 90. XX wieku – red.]:

– Na tablicy napisano, że chłopcy [członkowie UPA – red.] zginęli w walkach przeciw NKWD za wolną Ukrainę. W żaden sposób nie wskazano, że to bohaterowie, ale to mało kogo martwi.

Danuta Kuroń dodała też, że „polscy nacjonaliści to nie chrześcijanie, ale agresywni katolicy”, którzy jej zdaniem są popierani przez Kościół w Polsce.

Chruślińska podkreśliła z kolei, że akcję zorganizowaną przez proukraińskich polskich działaczy nazwano „Nie zapomnijmy o zniszczeniu ukraińskich mogił w Polsce”.

– Chcemy symbolicznie być w miejscach, gdzie zniszczono ukraińskie groby, że pamiętamy o obywatelach Polski, którzy byli częścią naszego społeczeństwa, II RP – powiedziała Chruślińska, odnosząc się do upamiętniania upowców. Zaznaczyła, że aktywiści są „przeciwko niszczeniu grobów”. Jej zdaniem, takie działania zawsze były potępiane, ale nie w przypadku mogił ukraińskich.

– Polska nie potępiła publicznie wandalizmu, ani nie postawiła przed sądem winnych – powiedziała aktywistka. Dodała też, że nie chce, żeby historia się powtórzyła „i znowu były tragiczne wydarzenia między Polakami i Ukraińcami”.

Szef Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma twierdzi, że obiekt ku czci UPA na Górze Monastyrz został postawiony legalnie, ale do tej pory nie wpisano go do rejestru. Dodał też, że według ustaleń historyka Tomasza Berezy z IPN w Rzeszowie, osoby rzekomo pochowane na górze dopuściły się zbrodni na Polakach. Krytycznie odniósł się też do niedawnej wypowiedzi wiceministra kultury Jarosława Sellina, którego zdaniem sformułowanie „polegli za wolną Ukrainę” jest formą gloryfikowania poległych, z czym nie zgadza się strona ukraińska.

Przeczytaj: Wiceminister kultury: ponad połowa ukraińskich miejsc pamięci w Polsce powstała nielegalnie

Czytaj również: Ukraiński IPN krytykuje Polskę ws. pomników podając zmanipulowane informacje [+GRAFIKA]

Tyma uważa na tej podstawie, że za rządów PiS zdewastowane obiekty nie zostaną odnowione. – Możliwe, że zmiana władzy w Warszawie da szansę, ale na to jest mała nadzieja, chociaż Kijów oświadczył, że czeka na odnowienie mogiły w Monastyrzu – powiedział szef ZuwP. Jednocześnie przyznał, że „większość zniszczonych miejsc pamięci [tj. pomników UPA – red.] jest nielegalna”.

Tyma krytycznie ocenił też stosunek Polski do UPA. Jego zdaniem, polskie władze stosują wobec upowców „odpowiedzialność zbiorową”. – Zatem wszyscy, którzy walczyli w UPA, są odpowiedzialni za zbrodnie organizacji. Konkretnych zbrodni konkretnych upowców przeciwko cywilom nie udowodniono. To odnosi się do wszystkich, których pochowany na Monastyrzu.

Przypomnijmy, że na Monastyrzu obecnie stojący pomnik (w przeciwieństwie do pierwotnego z lat 90. XX wieku), postawiony rzekomo na zbiorowym grobie kilkudziesięciu członków UPA (w tym SB OUN), oficjalnie powstał w zgodzie z polskim prawem. Nie do końca spełniał jednak określone w porozumieniu warunki, m.in. nie ma na nim inskrypcji w języku polskim, treść napisu nie odpowiada uzgodnionemu wzorowi. Nie jest też do końca pewne, że faktycznie są tam groby upowców. Należy zaznaczyć, że badania archeologiczne przeprowadzone w miejscu rozebranego, nielegalnego obiektu ku czci UPA w Hruszowicach wykazały, że wbrew twierdzeniom strony ukraińskiej nie było tam żadnych pochówków członków UPA.

Szef ZuwP oskarżył też o akty wandalizmu wobec ukraińskich upamiętnień UPA „Rosjan i polskich nacjonalistów”. Oświadczył ponadto, że polski IPN przyznał, że spalenie wsi Sahryń na Lubelszczyźnie było zbrodnią wojenną i jest gotów sfinansować akcję upamiętnienia ofiar w 2020 roku. Jego zdaniem, wpłynęła na to wizyta ówczesnego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki w Sahryniu a także sprawa wypowiedzi szefa Towarzystwa Ukraińskiego, Grzegorza Kuprianowicza. Działacz mniejszości ukraińskiej odnosząc się do akcji polskiego podziemia z 10. marca 1944 roku w Sahryniu powiedział, że była to „zbrodnia przeciw ludzkości popełniona przez członków narodu polskiego – partyzantów Armii Krajowej będących żołnierzami podziemnego państwa polskiego”. Rok temu prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie, choć samą wypowiedź oceniono krytycznie.

Przeczytaj: Poroszenko w Sahryniu i Gończym Brodzie. Ukraina tworzy „anty-Wołyń” [+VIDEO]

– Okazało się, że słowa Kuprianowicza były prawdą – powiedział Tyma. – W ubiegłym tygodniu otrzymaliśmy list, w którym IPN zaznacza, że w Sahryniu doszło do zbrodni wojennej. Do tej pory temu zaprzeczali.

Zobacz: Ukraiński polityk neobanderowskiej „Swobody” wychwalał Banderę i UPA w Sahryniu. Wezwano policję [+VIDEO]

Przypomnijmy, że wcześniej IPN nie dopatrzył się w wypowiedzi szefa Towarzystwa Ukraińskiego znamion negowania zbrodni ukraińskich nacjonalistów, choć przyznał, że wypowiedzi Grzegorza Kuprianowicza podczas uroczystości w Sahryniu relatywizowały ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Akcja AK i BCh w Sahryniu była skierowana przeciwko UPA i mieszkańcom wsi wspierających ich działania. W Sahryniu znajdowała się baza ukraińskich nacjonalistów. Akcja miała charakter prewencyjny w związku ze spodziewanym atakiem UPA.

Tyma twierdzi też, że przypadek Sahrynia nie był odosobniony, ale „podobne akcje miały miejsce w różnych miejscach Zakerzonia”.

Przeczytaj: Lider Związku Ukraińców w Polsce promuje grupę podważającą polskość Przemyśla

Portal PolUkr.net pisze, że na miejsce przybyli Ukraińcy z organizacji zrzeszających „potomków zakerzońców”, odnosząc się do pojęcia „Zakerzonie”. Termin „Zakerzonie” został ukuty przez emigracyjnych historyków ukraińskich i według ich wykładni oznacza obszar na zachód od linii Curzona, pozostający historycznie ukraińskim terytorium etnicznym. Obejmuje część obszaru obecnych województw: podkarpackiego, małopolskiego i lubelskiego. Faktycznie, na większości tych terenów ludność ukraińska stanowiła niewielki odsetek. Ponadto, nazwę „Zakerzoński Kraj” w strukturze organizacyjnej OUN nosiły tereny znajdujące się w pojałtańskich granicach Polski.

Czytaj również: Ukraińcy odwiedzili „ukraińskie etniczne tereny w Polsce” i oddali hołd dowódcy UPA [+FOTO]

Podczas akcji w Werchratej aktywiści przynieśli ze sobą materiały budowlane, przy pomocy których częściowo odnowili pomnik znajdujący się na miejscowym cmentarzu. Postawili też w jego miejscu dębowy „kozacki krzyż” z godłem Ukrainy – tryzubem. Przy odnowionym pomniku odbyła się modlitwa poprowadzona przez greckokatolickiego duchownego Iwana Tarapackiego i dominikanina o. Tomasza Dostatniego. Jak informował dr hab. Andrzej Zapałowski, Tarapacki jest obecnie oficerem i kapelanem Straży Granicznej w stopniu podpułkownika. Blisko dziesięć lat temu, jako porucznik Straży Granicznej, brał udział w uroczystościach ku czci UPA i Stepana Bandery w Przemyślu. Później tłumaczył się, że był tam prywatnie. Kilka lat wcześniej w mundurze Straży Granicznej błogosławił z kolei trumny banderowców, którzy zginęli w napadzie na Birczę.

polukr.net / Kresy.pl

UWAGA ! Suplement video – Dr Lucyna Kulińska: Odrodzenie szowinizmu ukraińskiego zagrożeniem dla Polski – Sejm RP Kresy

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=n0GiVqF_21k?start=38&feature=oembed&w=640&h=360] Za: https://kresy.pl/wydarzenia/danuta-kuron-przy-obiekcie-ku-czci-upa-na-podkarpaciu-te-ziemie-byly-ukrainskie/ 6.11.2019 Jacek banderowskie ludobójstwo PolakówDanuta Kurońounukraińska psychopatiaukraiński neo-nazizmukraińskie rezunyUPA
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Jak otworzyć samochód bez kluczyka?

jakotworzycsamochodbezkluczyka-1200x630

Strona główna > Polska > Jak otworzyć samochód bez kluczyka? Jak otworzyć samochód bez kluczyka? Artykuł Sponsorowany Polska

Jak otworzyć samochód bez kluczyka? Jest to pytanie, na które ciężko znaleźć rozwiązanie. Przede wszystkim jednak należy na początku określić powód, dlaczego tego kluczyka nie mamy i jakie rozwiązania są dla nas możliwe.

Awaryjne otwieranie drzwi – w jakim przypadku?

Każdego z nas może spotkać przykra sytuacja, gdy mamy problem z otwarciem drzwi do auta. Czasem mogą być to po prostu zatrzaśnięte kluczyki w aucie, a zdarza się również ich zgubienie. Jeśli chodzi o same kluczyki, to niestety zdarzają się też sytuacje, w których zostaną one po prostu złamane. W każdym z tych przypadków przyda się rozwiązanie, by awaryjne otwierania samochodu były skuteczne.

Należy podejść jednak do tego naprawdę z wielkim rozsądkiem. Niestety wiele osób go gubi i postępuje w tych sytuacjach nieracjonalnie. Zamiast zachować spokój, osoba, która zachowuje się nerwowo, najpierw zaczyna grzebać przy zamku. Ludzie potrafią to robić naprawdę różnymi sposobami, nie mając świadomości, że w ten sposób naprawdę szybko można zamek uszkodzić.

Choć ten sposób czasem się sprawdza, to jednak również nie jest on zalecany, ponieważ to również może doprowadzić do uszkodzenia samochodu. Mowa mianowicie o tym, aby spróbować uchylić szybę i w ten sposób spróbować odblokować zamknięte drzwi. Nie jest to najlepszy pomysł, ponieważ może zająć dużo czasu, a do tego to szansa na kolejne szkody.

W skrajnych przypadkach część osób decyduje się na zbicie szyby. Niektórzy starają się logicznie myśleć i wybijają najmniejszą szybę w aucie, czyli przy tylnym słupku, nie widząc, że tak naprawdę często kosztuje ona naprawdę sporo. Może jednak, zamiast decydować się na takie ruchy, warto pozostawić awaryjne otwieranie profesjonaliście?

Zadzwoń na pogotowie zamkowe

Najlepszym rozwiązaniem w takim przypadku, jakim jest zatrzaśnięcie kluczyków w aucie, bądź też inna wspomniana sytuacja, będzie właśnie wezwanie ślusarza. Zazwyczaj ślusarz kojarzy nam się z osobą, która wymienia zamki i zajmuje się jedynie drzwiami do mieszkań i domów. Jest to jednak zawód o wielu specjalnościach, w którym osoby mogą pomóc z naprawdę wieloma kłopotami. Usługa ślusarska jest więc przydatna zarówno w przypadku awaryjnego otwierania drzwi do mieszkania, jak i do auta.

Pogotowie ślusarskie to szczególne rozwiązanie nawet w przypadku takich usług, ponieważ oznacza, że na ślusarza możemy tak naprawdę liczyć o każdej porze, gdy tylko potrzebujemy jego pomocy. Dojedzie on w każde wskazane przez klienta miejsce, w profesjonalny sposób radząc sobie ze zdarzeniem. Profesjonalizm i wykorzystywane umiejętności mogą być dla każdego z nas naprawdę zaskakujące, ponieważ często otworzenie zatrzaśniętych kluczyków, to zaledwie kilkanaście sekund, jednak tak właśnie działają specjaliści.

Artykuł Sponsorowany
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Polaku nie śpij, bo Cię okradną!

c97ccbf3-38a9-4ba7-9bf4-5dd4fd46583d-1200x630

Strona główna > Polska > Informacje oraz publicystyka z Polski > Polaku nie śpij, bo Cię okradną! Polaku nie śpij, bo Cię okradną! Lotna Informacje oraz publicystyka z Polski, Polska, Wyróżnione 2

W Polsce szykuje się następna, gigantyczna kradzież majątku narodowego, na skalę niespotykaną w naszej historii

Maciej Maciak na swoim kanale YouTube CW TV, przeprowadził wywiad z dyrektorem kopalni węgla kamiennego „Czeczot”, panem Krzysztofem Tytko i z dr Zbigniewem Kękusiem. Z wywiadu tego można się dowiedzieć, ze słów eksperta, pana Krzysztofa Tytko, między innymi, że od lat zdradzieckie rządy zwane „polskimi”, skrzętnie ukrywają ilość i jakość niesłychanych bogactw, jakimi dysponuje polska ziemia, czyli Naród polski.

Transformacja, czyli kradzież na rympał polskiego majątku narodowego wypracowanego przez naszych ojców i dziadów, która kosztowała nas, ok. 5 do 8 bilionów zł, a wraz z ubytkami ludności z powodu emigracji zarobkowych i niskich urodzeń, uczyniła więcej spustoszenia niż ll Wojna Światowa, a nawet ewentualna spłata żydowskich uroszczeń dotyczących żydowskich majątków bezspadkowych, związanych z ustawą 447 – byłyby maleńką stratą w porównaniu z tym, co szykują nam nasze postokragłostołowe rządy okupacyjne, a mianowicie grabież naszych zasobów mineralnych, które są warte – uwaga! – setki bilionów złotych.

Co mamy?

80% zasobów mineralnych w całej Unii Europejskiej znajduje się w Polsce. Polska, oprócz zasobów węgla, ropy i gazu ziemnego, posiada złoża metali ziem rzadkich, potrzebnych w nowoczesnym przemyśle, których wartość stale rośnie; w sumie, ok.100 pierwiastków z tablicy Mendelejewa znajduje się pod powierzchnią polskiej ziemi.

Wykorzystując technologię podziemnego gazowania węgla, w ciągu dwóch dekad, Polska mogłaby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne nie tylko sobie, ale całemu terytorium Trójmorza, podczas gdy w tej chwili uzależniona jest od importu 20 mln ton węgla, 25 mln ton ropy i 12 mld metrów sześciennych gazu ziemnego rocznie.

Kto chciałby przejąć polskie zasoby? Według dyr. Tytko, na polskich zasobach chętnie połoźylyby łapę trzy stronnictwa: rosyjsko-niemieckie, żydowsko- amerykańskie i chińskie. Chętnych jest więc co nie miara i nie są to słabi przeciwnicy. Jak się przekonano w Iraku i Afganistanie, krwawe przejęcia, czyli poprzez działania wojenne, są kosztowne i nie zdają egzaminu. Należałoby więc przejąć zasoby danego kraju legalnie, w majestacie prawa, bez rozlewu krwi. Do tego jednak, trzeba mieć swoich agentów na miejscu. Co robią rządy post-okrągłostołowe? Należy przypomieć, ze sześciu przezydentów lll RP, kilkunastu premierów i kilkudziesięciu ministrów, przed objęciem urzędu, ślubowało wierność konstytucji i służenie polskiej racji stanu, dobru Polski i Polaków, czyli służenie polskim interesom narodowym. Wszyscy oni, każdy rząd post-magdalenkowy, swoje przysięgi zdradził. Służą oni nie Polsce, a obcym. To oni, w porozumieniu z pracodawcami i związkami zawodowymi, dokonali wyprzedaży majątku narodowego za bezcen, wielkiej kradzieźy, zwanej eufemistycznie „transformacją”, która napchali, między innymi, swoje prywatne kieszenie. W efekcie, 60% polskiej gospodarki należy do obcego kapitału. Mało tego: według eksperta w tej dziedzinie, dyr. Tytko, który twierdzi to z pełnym przekonaniem, rząd pisowski przygotowuje podstawy legislacyjne, które po wygranych przez PiS wyborach ujrzą światło dzienne, po czym korporacje międzynarodowe (czyli żydowskie) będą miały wolną rękę w przejmowaniu polskich zasobów naturalnych w majestacie prawa. Dokonywane są zmiany w ustawodawstwie dotyczącym prawa geologicznego i górniczego, tak aby Polacy, zamiast właścicielami kopalń i beneficjentami z nich dochodów, stali się li tylko tanimi wyrobnikami. Ponadto w latach lll RP poczyniono następujące przygotowania do przejęcia zasobów naturalnych Polski: —. W Konstytucji PRLu był zapis o tym, że majątek Skarbu Państwa jest własnością Narodu Polskiego; w Konstytucji z roku 1997 takiego zapisu już nie ma; — Rządy postmagdalenkowe zlikwidowały ministerstwo Skarbu Państwa; — Rządy sprawujące władzę w Polsce po transformacji zlikwidowały Centralny Urząd Geologiczny; — Zlikwidowane zostało Rządowe Centrum Analiz Strategicznych. W dzisiejszej dobie, zamiast polskich ekspertów, planują eksperci obcych korporacji, jasne, że nie w interesie Polaków, a swoich pracodawców;

— Zaprzestano dalszych odwierceń, poszukiwań, dokumentacji i wyceny polskich złóż.

Po wojnie, do lat 90’ dokonano dziesiątek tysięcy odwierceń i dokonano ich dokumentacji. Próbki tych odwierceń są przechowywane w sześciu miejscach w Polsce. Wyniki badań wiertniczych, które były prowadzone przez rządy PRLu, są trzymane w tajemnicy przed Narodem polskim, ale za to niefrasobliwie rozgłaszanie w pewnych środowiskach na forum międzynarodowym. — Rozdawane są koncesje obcym korporacjom.Koncesje, czyli pozwolenia na próbne odwierty na podstawie przeprowadzonych w PRLu dokumentacji złóż, są wydawane od lat zagranicznym korporacjom. Koncesja, po zatwierdzeniu odkrytych złóż i możliwości ich eksploatacji zgodnie z wymogami środowiska naturalnego przez czynniki państwowe, staje się promesą na eksploatację złóż przez daną korporacje na następne dziesięciolecia. W Niemczech taki proceder jest zabroniony. Pierwsze koncesje zostały wydane przez PiS w latach 2005-2007. W tym czasie przygotowano ustawodawstwo umożliwiające kontynuację wydawania koncesji dla PO – PSL i dzisiejszych rządów PiS. Następuje więc bezkrwawe przejęcie złóż polskich tuż pod nosem niczego nie świadomych Polaków. — Wdrażanie Pakietu Klimatycznego. Pakiet klimatyczny, który został Polsce narzucony przez Unię Europejską, czyli Niemcy, będące głównym producentem urządzeń energii odnawialnej, jak panele słoneczne i wiatraki. Ponadto, istnieją ogromne naciski na likwidację kopalń, patrz: wizyta nastoletniej Grety Thunberg i jej przemówienie w zeszłym roku na konferencji klimatycznej w Katowicach. Chodzi tu o zniszczenie przemysłu wydobywczego, a następnie o jego obce przejęcie, zmodernizowanie – przekształcenie technologii na rzecz wodoru, który jest paliwem przyszłości i osiąganie ogromnych zysków, które oczywiście nie pójdą do kieszeni Polaków. PiS deklaruje odchodzenie od węgla na rzecz energii odnawialnych i energii atomowej – która w dzisiejszej dobie jest technologią przestarzałą, a nadto nader niebezpieczną, a więc także tutaj rząd „polski” wykonuje zalecenia obcych i działa wbrew interesowi narodowemu Polaków. Polska, gdyby miała rządy mające na względzie dobro Polaków i polską rację stanu, mogłaby praktycznie OD ZARAZ stać się krajem zasobnym, za czym szybko stałaby się krajem zmodernizowanym, o wysokiej stopie życiowej mieszkańców. Powroty Polaków z zagranicy, ich dzieci i wnuków stałyby się faktem, a nie mrzonkami i obietnicami kolejnych partii rządzących. Bez surowców nie ma przemysłu. Gdybyśmy wydobywali nasze surowce, moglibyśmy rozwijać rodzimy przemysł, zamiast produkcji i montażu podzespołów, kraj mógłby się rozwijać, byłaby dobrze płatna praca dla Polaków w nowoczesnym przemyśle, nie tylko wydobywczym. I nie tylko w usługach i agroturystyce. Ile tracimy? Otóż, według dyr. Tytko, dywidendy z eksploatacji mogłyby wynosić w przybliżeniu od 0,5 do 1 miliona złotych, na każdego z 60 milionów Polaków zamieszkałych w kraju i zagranicą, NA POKOLENIA. Pieniądze te mogłyby zostać przeznaczone na fundusze emerytalne, podobnie jak to się dzieje w Norwegii. A wtedy żaden polski emeryt nie musiałby dokonywać wyboru pomiędzy opłatą czynszu, kupnem leków, a kupnem żywności. Mogłyby także zostać przekazane na transfery społeczne typu 500+, w tej chwili pokrywane z wrastającego co miesiąc o 3 mld zł zadłużenia w obcych bankach. Polska leży na górze złota, a rządy, dla niepoznaki zwane „polskimi”, a de facto będące agentami obcych mocarstw i międzynarodowych (czytaj: żydowskich) korporacji, czyhają, aby nas zniewolić i okraść jak nigdy jeszcze dotąd w historii. Co robić? Po pierwsze: Podnosić świadomość społeczną.Musimy dotrzeć do jak najszerszych mas Polaków, aby Polacy w pełni zdawali sobie sprawę z tego, co mają pod stopami i że dzięki temu bogactwo Polski i ich samych może się stać rzeczywistością. Po drugie: Zmienić legislację. Musi zostać uchwalone prawo, o ile nie zapis konstutucyjny, że złoża naturalne są własnością Narodu Polskiego, wszystkich Polaków, a ich zarząd, dysponowanie i eksploatowanie nie może zostać przekazane w obce ręce. Zapis ten nie może dotyczyć Skarbu Państwa, bo Skarbem Państwa dysponują kolejne rządy, w ostatnich 30 latach będące rządami zdradzieckimi, działającymi wbrew interesom narodowym Polaków, na dodatek kompletnie pozostającymi poza kontrolą Suwerena, jakim jest Naród Polski. Zasoby naturalne nie mogą być więc określone jako własność Skarbu Państwa, ale Narodu Polskiego. Jak rozpocząć ekspoatację złóż nie mając odpowiedniej technologii? Otóż technologię można kupić. Zamiast tracić pieniądze z OFE inwestując je na giełdach kontrolowanych przez banksterów, należy zainwestować je w zakup nowych technologii na rozruch pierwszych kopalni. Przykładów marnotrawstwa pieniędzy przez kolejne ekipy rządowe jest mnóstwo. Marnotrastwo trzeba zamienić na poważne inwestycje, a wtedy, jako państwo, będziemy się mogli obejść i bez pożyczek i bez dotacji unijnych. To są jednak plany na przyszłość. Po pierwsze jednak – trzeba jak najdalej i najszerzej rozpowszechniać tę wiedzę i świadomość ogromnego potencjału, jaki kryje nasza ziemia, za którą nasi przodkowie przelali tak wiele polskiej krwi.Szczególną rolę do odegrania mają tutaj wszelkie media alternatywne. Polaku, nie śpij, bo okradną Ciebie, Twoje dzieci, Twoje wnuki i wnuki Twoich wnuków! Nie traćmy jednak nadziei. Jak powiedział dyr. Tytko, transformacja była przegraną wielu potyczek i bitew, ale wojny o bogactwo Polski jeszcze nie przegraliśmy. Tę musimy wygrać. Nie będzie to jednak łatwe, bo, jak słusznie stwierdził, kilka debat na powyżej poruszone tematy w polskiej telewizji, w godzinach szczytu oglądalności, zmiotłoby wszelkie rządy okrągłostołowe, a przed tym nasi okupanci będą się ze wszystkich sił bronili. Całość wywiadu z dyr. Krzysztofem Tytko: [youtube https://www.youtube.com/watch?v=GE232ATMOWY] [youtube https://www.youtube.com/watch?v=Hsu-27j0Q24] Artykuły dotyczące bogactw naturalnych Polski: https://att.neon24.pl/post/150966,podziemna-grabiez-przedwstepna https://att.neon24.pl/post/150981,-grabiez-suplement Opracowano na podstawie wywiadu udzielonego przez Krzysztofa Tytko, dyrektora kopalni węgla kamiennego „Czeczot”.

©Lotna 2019. Wszelike prawa zastrzeżone. Zabrania się zmieniać, kopiować i w jakikolwiek sposób wykorzystywać część lub całość tekstu przez inne redakcje, serwisy, organizacje i osoby bez zgody autora. Tekst można udostępniać wyłącznie w całości, w formie nie zmienionej, w bezpłatnych serwisach społecznościowych.

Lotna

Kto trzęsie drzewem prawdy, na tego spadają obelgi i nienawiść — Konfucjusz; Nie jesteśmy sobą, zamordowano nam rodziców, zamieniono nazwiska, wymazano pamięć, skazano na cudzość. — Zorian Dołęga Chodakowski (1784-1825)
Freedom is the right to tell people what they do not want to hear– George Orwell

Avatar: Vladimir Kush „Heavenly Hunting”

grabież majątku narodowegoPolskie zasoby naturalnePolskie złoża naturalneRządy okupacyjne
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

„Żydom świecę, Polakom ogarek” – Komentarz Konieczny!

a-40

Strona główna > Polska > „Żydom świecę, Polakom ogarek” – Komentarz Konieczny! „Żydom świecę, Polakom ogarek” – Komentarz Konieczny! Kasia Polska 0

Jak co roku w uroczystość Wszystkich Świętych politycy i celebryci udali się na największe cmentarze, aby kwestować na rzecz renowacji najpiękniejszych nekropolii w kraju. Głównym celem zbiórki było ratowanie Starych Powązek, na których spoczywają ciała wielu wybitnych Polaków. Zabytkowy cmentarz w gęstwinie wiekowych drzew i krzewów skrywa wiele dzieł sztuki, które wyszły spod rąk najwybitniejszych artystów w Europie. Nieopodal znajduje się Cmentarz Wojskowy na Powązkach, gdzie pochowani zostali bohaterzy powstańczych walk z XIX i XX wieku. Oba cmentarze bez wątpienia mają głęboki wymiar duchowy dla Polaków i są symbolem niezłomności narodu. Niestety, od lat prace konserwatorskie prowadzone są w znikomym zakresie, a stan niektórych mogił jest wręcz opłakany. Mimo to rząd nigdy nie zainteresował się tematem w dostatecznym stopniu, dlatego co roku obserwujemy brylujących przed kamerami „wolontariuszy” publicznej zbiórki. Okazuje się jednak, że pieniądze są, tylko nie dla Polaków. Pod koniec 2017 roku opinię publiczną obiegła informacja, że minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Piotr Gliński zamierza przekazać około 100 mln zł niewielkiej prywatnej fundacji, która zadeklarowała chęć wyremontowania cmentarza żydowskiego przy ul. Okopowej w Warszawie. Decyzja zapadała wkrótce po tym jak państwo polskie dofinansowało kwotą ponad 200 mln zł budowę Muzeum Żydów Polskich. A więc sednem sprawy są priorytety, a nie fundusze, których jak widać Polsce nie brakuje. Gorzej jeśli się okaże, iż narodowa zbiórka na ratowanie zabytków polskiej kultury lub dofinansowanie służby zdrowia (WOŚP) stanie się powszechną praktyką i wkrótce zaczniemy też kwestować na rzecz funduszu drogowego, systemu oświaty, dozbrojenia wojska polskiego itp., a wciąż rosnące wpływy z podatków będą w tym czasie transferowane w obce ręce.

O tym dziś w programie, a ponadto w „Komentarzu Koniecznym” o nieugiętej polityce Węgier wobec hegemonii światowych mocarstw, tęczowych ławkach za setki tysięcy złotych oraz Edwardzie Reidzie, amerykańskim historyku blokowanym we wszystkich mediach społecznościowych za mówienie prawdy o Polsce.

Na program zapraszają autorzy – Piotr Korczarowski i Kamil Klimczak

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=oSh2uPTgBXU?feature=oembed&w=640&h=360] Kasia
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Biznes i social media – czy mogą iść w parze i się uzupełniać?

61226

Strona główna > Polska > Biznes i social media – czy mogą iść w parze i się uzupełniać? Biznes i social media – czy mogą iść w parze i się uzupełniać? Artykuł Sponsorowany Polska

Z pozoru mieszanka wybuchowa, lecz w praktyce bardzo prosty i skuteczny sposób na osiągnięcie założonych celów firmowych. Połączenie ze sobą prowadzenia biznesu w dowolnej wręcz dziedzinie oraz social mediów, za pomocą których może być on promowany, to w XXI wieku oczywisty przepis na sukces. Dlaczego więc go nie wypróbować?

Korzyści z social mediów

Popularne społecznościówki – Facebook, Instagram, YouTube, Twitter – a coraz częściej serwisy gamingowe jak Twitch, które również pretendują do miana social mediów, wykazują się nieograniczonym potencjałem w zakresie e-marketingu. Z jednej strony mogą służyć jako platforma do komunikacji z klientami obecnymi i przyszłymi, miejsce do pełnego zaprezentowania oferty i przedstawienia swoich usług. Z drugiej są narzędziem reklamowym i promocyjnym, które umożliwia dotarcie do milionów osób potencjalnie zainteresowanych ofertą firmy. Dzięki temu, że social media są platformami ogólnoświatowymi, nie ma absolutnie żadnych ograniczeń zasięgowych. A to oznacza, że nawet mały lokalny biznes z Kątników Tęczowych na końcu mapy Polski ma takie same szanse dotrzeć do zagranicznego klienta jak wielki gracz korporacyjny z centrum Warszawy. Brzmi absurdalnie? Dla laika owszem, ale doświadczeni przedsiębiorcy doskonale wiedzą, jaką siłą są współczesne social media. I mogą ją odpowiednio wykorzystać.

Instagram w liczbach biznesowych

Szacunkowe dane z końca 2018 roku wskazują, że w samym Instagramie działa ponad osiem milionów kont polskich użytkowników. Przez ostatnie 12 miesięcy ta liczba zdecydowanie wzrosła, co daje ogromne pole do popisu dla działań marketingowych w rejonie tylko jednego kraju. Jeśli firma działa również na rynkach zagranicznych lub chce świadczyć swoje usługi poza granicami Polski, to potencjalnych odbiorców ma o wiele więcej. Kilkaset razy więcej, bo cała Instagramowa społeczność przekroczyła już dawno granicę miliarda kont. Najbardziej mobilizujące do aktywności w social mediach nie są jednak same liczby, ale fakt, że akcje marketingowe, działania reklamowe, kampanie promocyjne, budowanie pozytywnego PR dla swojej firmy, słowem – wszystko, co ma jej zapewnić klientów, prestiż i rozpoznawalność, można zrobić całkowicie za darmo. Możliwość dotarcia z ofertą do ośmiu milionów nowych odbiorców za 0 złotych? Nie, to nie żadna reklama z telewizyjnego ekranu. To rzeczywistość, nawet jeśli trudno w nią uwierzyć.

Strategia rozwoju profilu

Oczywiście zawsze jest haczyk, którym w przypadku Instagrama okazują się followersi, czyli nasi polscy obserwujący. Ich zdobycie nie jest proste, a najczęściej staje się procesem wręcz wyjątkowo frustrującym, ponieważ przebiega wolno i nie zawsze przynosi zachęcające efekty. Dlatego ważna jest właściwa strategia rozwoju profilu na Instagramie, która obejmuje pozyskanie obserwujących na start, zbudowanie silnej grupy społecznościowej wokół konta, przeprowadzanie akcji promocyjnych (w tym z konkursami), stały kontakt z fanami i możliwie szybkie reagowanie na pojawiające się problemy. Nie zaszkodzi również okazjonalne organizowanie akcji zniżkowych, wręczanie kuponów rabatowych czy zaangażowanie się w różne wydarzenia charytatywne, które zrobią wrażenie na obserwujących i poprawią notowania firmy.

Pozyskiwanie obserwujących

Bez oszukiwania i prosto z mostu: fanów można zdobyć szybko albo uzbroić się w cierpliwość i postawić na wolny proces pozyskiwania obserwujących. W pierwszym przypadku można sięgnąć po ofertę Fejmowo i kupić użytkowników, którzy polubią profil na Instagramie. Rezultat takiego działania to efekty socjologiczno-psychologiczne: większa liczba polubień profilu to dla zewnętrznego obserwatora jasny sygnał, że ma do czynienia z kontem wartym zaufania, profesjonalnym, które można samemu polubić i się zaangażować. Badania wskazują, że chętniej i szybciej zaczynamy obserwować te konta, które już mają sporo obserwatorów a nie profile, które dopiero raczkują. Kupowanie fanów jest legalne i nie grozi żadnymi blokadami, a dzięki nowoczesnym metodom ich pozyskiwania można nawet zdobywać followersów z konkretnego rejonu geograficznego. Natomiast jeśli wybiera się metodę numer dwa, czyli opartą na ogromnych pokładach cierpliwości, można zrobić dwie podstawowe rzeczy.

Zamieszczanie ciekawej treści

Nie zanudzić odbiorców. Jeśli zobaczą po raz dziesiąty tę samą grafikę, ten sam cytat, ten sam wpis, który widzieli na innych profilach – jaki będzie miało dla nich sens dalsze obserwowanie właśnie tego? Żeby pozyskać nowych obserwatorów należy zaangażować się w tworzenie ciekawej treści tekstowej oraz graficznej. Zdjęcia to największa siła Instagrama, ale można wykorzystać też nowe możliwości serwisu dotyczące zamieszczania treści video.

Integracja z followersami

Nie zapominać o swoich fanach. Podstawowy błąd wielu profili na Instagramie to skupianie się tylko na pozyskiwaniu nowych obserwatorów i ignorowanie tych, którzy już polubili profil. Tymczasem nie ma nic lepszego dla firmy, niż zadowoleni fani polecający jej usługi, produkty i ofertę dalej, bez żadnego zachęcania. Aby tak jednak było, należy o fanów dobrze zadbać, nie zapominać o ich istnieniu, wchodzić z nimi w częstą interakcję, stale się komunikować. I przede wszystkim doceniać. Czasami nawet jeden wpis z podziękowaniem „Super, że jesteście z nami!” może zrobić o wiele więcej dla pijaru niż nawet kosztowne strategie promocyjne.

Budowanie PR

Wykonując dwa powyższe kroki można znacznie przyśpieszyć proces pozyskiwania obserwujących, ale nadal nie będzie on tak szybki jak w przypadku kupienia fanów. Takie działanie, chociaż z marketingowego punktu widzenia nie jest szczególnie wydajne, przynosi ogromne profity w sferze PR. Można powiedzieć wprost: profile z większą liczbą fanów i lepszymi statystykami wypadają w oczach internautów lepiej niż te z małą liczbą obserwujących. I nawet doskonała treść i ciekawe zdjęcia nie zawsze są w stanie zapobiec temu zjawisku. Dużo obserwatorów to większy prestiż profilu, marki i firmy; większa świadomość potencjalnych i przyszłych klientów; większe szanse na zapamiętanie nazwy produktu lub usługi i sięgnięcie po nie przez klienta. W mediach społecznościowych więcej znaczy po prostu lepiej.

Zwiększenie ruchu na profilu

Jest jeszcze jedna zaleta posiadania licznych obserwatorów na swoim profilu na Instagramie: przyciągnięcie kolejnych followersów oraz zwiększenie ruchu na stronie. Statystyki wyraźnie wskazują, że takie profile przyciągają więcej odwiedzających. Internauta zaglądając na profil widzi liczbę followersów i od razu dostaje sygnał, że tak wiele osób nie może się mylić, a treści dostępne na koncie, zdjęcia, wpisy, filmiki są warte poświęcenia im uwagi i dokładniejszego przejrzenia. To nie wszystko: wraz za ciekawością zawartości idzie również ciekawość samej firmy, co łatwo pozwala przekierować ruch i zainteresowanie z Instagrama na stronę firmową albo prowadzony sklep internetowy. Efekt jest prosty do przewidzenia i czyni media społecznościowe platformą do zdobywania nowych klientów. Platformą tanią, najczęściej wręcz darmową. Jedyny warunek to zainwestowanie w obserwujących i aktywne prowadzenie swojego firmowego profilu.

Jest jeszcze jedna zaleta posiadania licznych obserwatorów na swoim profilu na Instagramie: przyciągnięcie kolejnych followersów oraz zwiększenie ruchu na stronie. Statystyki wyraźnie wskazują, że takie profile przyciągają więcej odwiedzających. Internauta zaglądając na profil widzi liczbę followersów i od razu dostaje sygnał, że tak wiele osób nie może się mylić, a treści dostępne na koncie, zdjęcia, wpisy, filmiki są warte poświęcenia im uwagi i dokładniejszego przejrzenia. To nie wszystko: wraz za ciekawością zawartości idzie również ciekawość samej firmy, co łatwo pozwala przekierować ruch i zainteresowanie z Instagrama na stronę firmową albo prowadzony sklep internetowy. Efekt jest prosty do przewidzenia i czyni media społecznościowe platformą do zdobywania nowych klientów. Platformą tanią, najczęściej wręcz darmową. Jedyny warunek to zainwestowanie w obserwujących i aktywne prowadzenie swojego firmowego profilu.

Artykuł Sponsorowany
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Polska demokracja. Prof. Mirosław Matyja

a-26

Strona główna > Polska > Polska demokracja. Prof. Mirosław Matyja Polska demokracja. Prof. Mirosław Matyja Kasia Polska 2

Do pobrania także w formacie PDF – link.

Polska demokracja

Potrzeba zmiany?

Warto zapytać, dlaczego wszyscy w Polsce mówią o potrzebie zmiany? Czy jest tak dlatego, iż przejście z epoki komunizmu do systemu semidemokratycznego w naszym kraju miało charakter skokowy i towarzyszył temu szereg negatywnych zjawisk, takich jak wyprzedaż majątku narodowego, afery gospodarcze, nieudany plan Balcerowicza i przejęcie władzy przez ustalone z góry elity polityczno-ekonomiczne?

Wiemy dobrze, że Polska w latach 90-tych ubiegłego wieku została potraktowana jako poligon doświadczalny w procesie tzw. ustrojowej transformacji. Obywatelom wmawiano wówczas, że wszelkie transakcje finansowe, mające miejsce przy przekształceniach własnościowych, musiały być bezwzględnie tajne. W ten sposób ówcześni rządzący -namaszczeni przy Okrągłym Stole w 1989 roku – bezkarnie sprzedawali, a raczej wyprzedawali za bezcen majątek narodowy, nie informując społeczeństwa, do kogo trafiają te dobra i ile za nie zapłacono. Koronnym argumentem ówczesnych „reformatorów” było stwierdzenie, że nie ma innej drogi na polepszenie bytu narodu, jak pełna prywatyzacja gospodarki narodowej. Politycy i sprzyjające władzy media głosiły więc, że jedynym wyjściem z kryzysu jest dokonanie zdecydowanego zwrotu w kierunku liberalnym. Ideą gospodarki liberalnej zachłystywano się wręcz, konsekwentnie przekonując do tego szalonego pomysłu umęczone i zdezorientowane społeczeństwo.

Głównym rządowym programem gospodarczym pozwalającym na osiągnięcie tego wzniosłego celu (a czego konsekwencją była m.in. wyprzedaż na szybko majątku narodowego), miał być osławiony półroczny plan Balcerowicza, którego założenia po dziś dzień praktycznie są realizowane.

Według różnych nieoficjalnych obliczeń – bo oficjalnych albo nie ma, albo są nieujawnione – Polska straciła na tej „pierestrojce” od pół biliona do dwóch bilionów dolarów. Dług Gierka z lat 70-tych ubiegłego wieku przedstawia się na tym tle jak zwykłe kieszonkowe.

Następnie forsowana była przez rządzących idea wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Tu znowu nikt się nie zastanawiał, nie obliczał i nie kalkulował. Znowu „nie było innego wyjścia”.

Strategiczna decyzja o akcesji Polski do UE, dokonanej w 2004 roku, została podjęta jednomyślnie przez prawicę i lewicę. Mało tego, oba te ugrupowania prześcigały się, które z nich dostąpi „zaszczytu” podpisania unijnego traktatu. Rzeczowych i rzetelnych negocjacji z biurokracją unijną nie było – miały miejsce tylko pertraktacje polityczne utrzymane w duchu jednomyślności ideologicznej, nakazującej podporządkowanie Polski biurokratycznym strukturom unijnym.

Trzeba tu zaznaczyć, że społeczeństwo polskie nie sprzeciwiało się nigdy budowie wspólnej Europy. Wątpliwości budziły jednak zawsze ideologiczne fundamenty UE, społeczno-gospodarcza dominacja Niemiec i miejsce, jakie Polsce wyznaczono w tym unijnym supermocarstwie.

„Wepchnięcie” Polski do Unii Europejskiej pozwoliło zasłonić wszystkie bieżące korupcyjne afery prywatyzacyjne, do których doprowadziły tzw. władze i reformatorzy w pierwszych latach polskiej niepodległości. Te elity polityczno- ekonomiczne zdążyły się w międzyczasie ustabilizować, a ich „machloje”poszły w niepamięć.

Ciekawe jest to, że w momencie akcesji Polski do UE stanowisko w tej sprawie ówczesnej prawicy, reprezentowanej wtedy przez partie PiS i PO, było tożsame ze stanowiskiem lewicy (SLD). Potwierdza to, iż standardem na polskiej scenie politycznej stał się w ostatnich latach praktyczny brak ideologicznych różnic między lewicą i prawicą. Wszystkie przynależne tam ugrupowania de facto nie prowadzą ze sobą sporów ideologicznych, lecz jedynie nieustanną walkę o władzę, czyli dominację w społeczeństwie. Podział na lewicę i prawicę to fikcja i propaganda, mająca służyć „zamydleniu oczu” społeczeństwu polskiemu i całemu światu, co ma na celu wzmacnianie mylnego przekonania, że w Polsce istnieje coś takiego jak ideologiczny pluralizm i tym samym są spełnione wymogi demokracji.

Poza tym podział ten jest potrzebny tzw. władzy – umożliwia bowiem politykom i mediom manipulowanie społeczeństwem.

Z reguły obowiązuje w Polsce zasada, że wybory wygrywa opozycja z tej racji, iż jest mniej skompromitowana skandalicznym rządzeniem w państwie. O tym, że aktualna opozycja poprzednio rządziła w tym samym stylu, co obecna partia rządząca, zdezorientowani obywatele zdążyli już albo zapomnieć, albo po prostu doszli do wniosku, iż nie mają innego wyjścia, jak wybrać politycznego konkurenta.

Elektorat znów oddaje głos na swoich „aktorów z kiepskiego teatru”, nabierając się za każdym razem. Niektórzy wyborcy może łudzą się, że tym razem wygrają inni – wolnościowcy, narodowościowcy albo jacyś „odłamcy” – tak jakby to miało zmienić sytuację w kraju na lepsze.

W rzeczywistości nie chodzi wcale o to, kto wygra wybory w Polsce i będzie rządzić przez najbliższe cztery lata. Problemem jest to, że w Polsce ukształtował się system rządzenia przez tzw. elity polityczne, a więc system, który nie ma nic wspólnego z pluralizmem demokratycznym. W tym systemie równolegle i bez większej styczności ze sobą funkcjonują z jednej strony tzw. władza, a z drugiej – społeczeństwo. Namiastki demokracji, jak wolne wybory, wolne media, trójpodział władzy, to tylko fasada dla manipulacji finansowych, wyprzedaży majątku narodowego i gonienia za „ochłapami” spadającymi z brukselskiego stołu.

Zasady demokratyczne w Polsce zostały w ostatnich latach jawnie naruszone.

Po pierwsze, równowaga władzy (legislatywa, egzekutywa, judykatura) została poważnie naruszona.

Po drugie, wolne wybory okazują się jedynie fikcją — wybiera się tzw. przedstawicieli już uprzednio wybranych przez partie polityczne.

Po trzecie, nie istnieją wolne media, za to doszło do medialnego pomieszania, nazywanego potocznie „pierwszym i drugim obiegiem

Tysiące urzędników blokują przedsiębiorczość, każda ustawa generuje niesamowite koszty. W Polsce mamy dzisiaj setki tysiące stron ustaw, na straży których stoją setki tysiące urzędników. Już w tej chwili wiadomo, że naszego budżetu na takie wydatki nie stać. Zapożyczamy się, emitujemy obligacje, spłacamy olbrzymie odsetki do zagranicznych banków. Brakuje natomiast pieniędzy na to, co najważniejsze: szkoły, infrastrukturę itd. Przez nadmiar regulacji prawnych i skomplikowane prawo zostajemy degradowani do roli biedaków i wasali innych bogatszych krajów.

Dzisiaj brakuje definitywnego odcięcia się od czasów PRL. Brakuje polityków, którzy mają głębokie zrozumienie tego, na czym polega polska racja stanu, i którym zależy na rozwoju gospodarczym kraju. Uniewinnia się osoby działające ze szkodą dla kraju, gospodarki i ludzi, ale zgodnie z prawem. To już zakrawa na absurd, obrazujący stan spustoszenia dokonujący się od lat w sumieniach Polaków.

Nie należy więc dziwić się, że wszystko, z czym mamy do czynienia, idzie w złym kierunku i prędzej lub później musi doprowadzić do gigantycznego konfliktu. Niekoniecznie wojny domowej, ale do konfliktu gospodarczego, kulturowego, społecznego czy nawet religijnego. Nasi politycy w swoich zachowaniach i działaniach kształtujących bieg wydarzeń niekiedy mocno przypominają aktorów z kiepskiego kabaretu. Aby o tym się przekonać, wystarczy czytać gazety i oglądać informacyjne programy telewizyjne – wyciągając przy tym własne wnioski.

Rządzenie państwem nie jest zabawą grzecznych dzieci w przedszkolu, ale szeregiem trudnych, skomplikowanych wyzwań wymagających wkładu intelektualnego, koniecznego do rozumienia funkcjonowania systemu politycznego, wyobraźni „szerokokątnej”, a nawet intuicji. Nie mówiąc już o doskonałej znajomości wszystkich praw rządzących psychologią i socjologią grup ludzi w różnych środowiskach, o zróżnicowanym poziomie intelektualnym.

Do tego potrzeba mądrości, przyrodzonej mądrości, siły człowieczeństwa i prawdziwego patriotyzmu, okazywanego nie tylko w dniach wielkich rocznic państwowych. Politykom polskim wyraźnie tego wszystkiego brakuje – nic więc dziwnego, że współczesna Polska wygląda tak jak wygląda: zróżnicowana, skonfliktowana i – nazwijmy rzecz po imieniu – otumaniona totalnie.

To rodzi pilną potrzebę pojawienia się nowego stylu rządzenia państwem, zakładającego włączenie szarej masy obywateli w szereg procesów społeczno- politycznych i odcięcie się od elitarnego i odgórnego sterowania krajem. Działania „kosmetyczne” typu dobra zmiana nie doprowadzą nigdy, nie łudźmy się, do gruntownej zmiany sposobu rządzenia w Polsce.

Odpowiedzialność polskich polityków

Jedną z przyczyn rozwoju polskiej połowicznej demokracji jest problem niedostatecznej odpowiedzialności polityków za sprawy kraju i jego rozwój. Odpowiedzialność nie jest niestety pojęciem obiektywnym, bywa różnie interpretowana, ale niestety skutki działalności, za którą dany polityk odpowiada, przede wszystkim znajdują odbicie w wymiarze społecznym, mimo iż posiadają wymiar zarówno polityczno-ekonomiczny, jak i moralny. W socjologiczno- politycznym ujęciu politycy ponoszą odpowiedzialność za swoje działania, które przynoszą im materialne lub inne zyski, jednak ich skutki mogą być w innych dziedzinach życia negatywne.

Podobne zjawisko obserwujemy obecnie w przypadku zmiany konstytucji lub wprowadzenia nowej ordynacji wyborczej. Politycy nie przejmują odpowiedzialności za państwo i naród, albo ją swoiście interpretują w aspekcie walki partyjnej i własnych partykularnych interesów.

Czy można jednak w tym kontekście oceniać osoby, których działania są całkowicie lub w pewnym stopniu pozbawione obiektywnej odpowiedzialności moralnej? I czy politycy muszą stosować własny kodeks etyczny, często chroniąc się w ten sposób przed odpowiedzialnością?

Otóż politycy odróżniają moralność subiektywną od obiektywnej.

Dla polityków moralność ma z reguły charakter subiektywny, bowiem jest ona związana z aktualną sytuacją polityczną i kalkulacjami wiodących ugrupowań politycznych w Polsce.

Ta wyrachowana kalkulacja nie pozwala politykom na zmianę konstytucji, nie mówiąc już o wprowadzeniu nowej ordynacji wyborczej lub „oddaniu” suwerenowi władzy w postaci bezpośrednio demokratycznych form współdecydowania. Funkcjonuje to na zasadzie wewnętrznego „kodeksu etycznego” ugrupowań politycznych i związanych z nimi grup interesów. Jeśli jednak dana sytuacja się zmienia, politycy automatycznie odwołują się do innych wartości etycznych, na których budują nową bazę na potrzeby maksymalizacji ich zysku – materialnego bądź politycznego. Nie uważają tego za destabilizujące lub niemoralne, liczy się jedynie zysk możliwy do osiągnięcia w danych warunkach polityczno-ekonomicznych.

Wszyscy beneficjenci systemu dopasowują się niejako automatycznie do tych zmieniających się warunków, kalkulując mniej lub bardziej stabilną płaszczyznę działania. Partie polityczne typu wodzowskiego w swoich działaniach określają własne reguły gry, które nazywają etycznymi, jeśli wszyscy beneficjenci i masa partyjna się ich trzymają. Ten element „etyczny” ma niewiele wspólnego ze społeczną i obiektywną etyką i odpowiedzialnością. Partie ustanawiają własny system wartości w sposób, który nie zawsze (albo rzadko) pokrywa się z realiami społecznymi i ekonomicznymi w państwie, w którym funkcjonują.

Dlaczego tak się dzieje?

W przypadku partii politycznych i organów władczych odpowiedzialność społeczna jest w pewnym sensie dobrowolna, rozumie się ją w aspekcie coraz częściej stosowanego w prawie międzynarodowym tzw. soft low.

To oczywiście tylko pogłębia odmienne pojmowanie zasad etycznych przez polityków z jednej strony i społeczeństwo z drugiej strony oraz potwierdza tezę o semidemokratycznym charakterze polskiego systemu politycznego. Dlatego ważny jest głos ogółu, np. w referendum ogólnonarodowym.

Decyzja podjęta w ramach referendum nie może być subiektywna — taka decyzja ma charakter uniwersalny w sensie etycznym i ogólnospołecznym.

Oczywiście, to najwyższe organy państwa winny określać i egzekwować reguły harmonizacji życia społeczno-politycznego z ekonomią, co pozwoli na znalezienie skutecznych rozwiązań w obszarach politycznym i społecznym. Ale jakie organy i jak wybierane? Na pewno nie poprzez system list partyjnych, zmuszający obywateli do kolektywnego kandydowania. Obecnie, zgodnie z partyjnym „kodeksem etycznym” w wydaniu soft, posłów wybierają liderzy partii politycznych.

Przy obiektywnym pojmowaniu moralności „reprezentanci Narodu” powinni być wybierani przez wyborców. Wydaje się to oczywiste – ale niestety tylko dla tych, którzy szlachetnie stawiają na pierwszym miejscu wrodzone człowiekowi zasady etyczne.

Wydaje się też oczywistym, że jakość życia obywateli zależy od odpowiedzialnych poczynań władzy. Każdy obywatel – w tym i polityk – winien mieć świadomość współodpowiedzialności za prawidłowe i etyczne funkcjonowanie trójkąta: społeczeństwo-państwo-gospodarka. Najwyższy chyba czas, aby w Polsce przezwyciężyć zjawisko społeczeństwa równoległego, funkcjonującego na zasadzie „my i wy”. Nie da się ukryć, że należy najpierw spojrzeć obiektywnie na kształt polskiego ustroju politycznego, co nie jest mocną stroną polityków w Polsce. Są tak zajęci walką polityczną, że brakuje im czasu na odpowiedzialne kierowanie polityką gospodarczą i społeczną państwa.

Demokracja, ale jaka?

Demokracja, jak się wielu może wydaje, nie jest ustrojem najdoskonalszym ze wszystkich, „ustrojem ponad ustrojami”, czymś nadanym z góry i stabilnym. Świadczyć o tym może fakt, że wyróżnia się kilka podstawowych form demokratycznego sprawowania władzy i tak naprawdę trudno wskazać tę najbardziej funkcjonalną i skuteczną. Wielu politologów uważa, że najlepszym ustrojem demokratycznym jest demokracja bezpośrednia w wydaniu szwajcarskim, ale i ta okazuje się w pewnej mierze dysfunkcjonalna. Poza tym sukcesy polityczne czy ekonomiczne danego państwa nie świadczą wcale o funkcjonalności albo dysfunkcjonalności panującego tam sposobu rządzenia.

Najbardziej efektywną formą demokracji — z tym zgodzą się wszyscy – jest sposób zarządzania państwem, który jest najbliższy obywatelom i wciąga ich w proces decyzyjny zarówno na szczeblu ogólnokrajowym, jak i lokalnym.

Nie ma jednak na świecie idealnej demokracji – każda z jej form wymaga ustawicznych poprawek i korekty. Demokracja jest systemem labilnym, ciągle wymagającym obrony w obliczu narastających zagrożeń oraz alternatyw ponowoczesnego świata. Na pewno nie jest ona „ustrojem ponad ustrojami”. Na przykład system prezydencki w USA pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak prezydencko-premierowski sposób rządzenia we Francji, kanclerski w Niemczech albo bezpośrednio-demokratyczny w Szwajcarii.

Istotne jest, aby odpowiednio i skutecznie egzekwować założenia leżące u podstaw danej formy demokracji, co pośrednio wiąże się z doświadczeniami państwa, jego historią, sytuacją geopolityczną i stopniem rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.

Aktywne uczestnictwo obywateli w procesie politycznym oraz sprawnie działające instytucje państwowe i lokalne to bez wątpienia dwa najważniejsze kryteria oceny funkcjonalności (lub dysfunkcjonalności) danej formy czy typu demokracji.

Każda forma demokracji powinna przyczyniać się do rozwiązywania konfliktów międzyludzkich, bowiem demokracja i konflikt są zjawiskami silnie ze sobą związanymi. Pożądanym oddziaływaniem instytucji demokratycznych jest ustawicznie dążenie do rozwiązywania owych konfliktów w ramach szeroko pojętej kultury politycznej.

Pojęcie kultury politycznej wiąże się z ideą społeczeństwa obywatelskiego, pozostającego w symbiozie z funkcjonalnością demokracji. Wydaje się, że optymalnym jest takie ujęcie społeczeństwa obywatelskiego, które odnosi się do sfery społecznej, gospodarczej i politycznej jako form aktywności w procesie polityczno-decyzyjnym. Zaś kultura polityczna jest w tym kontekście ogółem postaw, wartości i wzorów zachowań dotyczących wzajemnych stosunków rządzących i obywateli. Społeczeństwo obywatelskie i kultura polityczna są więc ze sobą nierozerwalnie powiązane.

Trójkąt społeczeństwo-państwo-gospodarka powinien mieć swoje umocowanie w założeniach ustawy zasadniczej, która stanowi prawo praw i stoi (albo powinna stać) ponad innymi aktami prawnymi.

Aktualnie istniejąca Konstytucja RP została uchwalona w 1997 roku pod koniec kadencji rządów socjaldemokracji. Moment legislacyjny był dla socjalistów wymarzony, bowiem od grudnia 1995 roku urząd prezydenta sprawował nie kto inny jak postkomunista, lider partii SLD Aleksander Kwaśniewski.

W referendum konstytucyjnym zapytano obywateli jedynie o projekt konstytucji przyjęty przez ówczesną lewicową większość parlamentarną. Wzięło w nim udział zaledwie 43 proc. obywateli, z czego tylko 53 proc. opowiedziało się za przyjęciem konstytucji. Było to niespełna 6,5 mln uprawnionych do głosowania. Trudno zatem powiedzieć, że konstytucja odzwierciedla poglądy przeważającej większości obywateli na państwo. Z pewnością przeciętna książka kucharska jest logiczniej opracowana i sformułowana, aniżeli aktualna polska ustawa zasadnicza.

Nowa konstytucja z 1997 roku nie rozwiązywała wielu trudności, do tego prowadziła wiele niejasności prawnych i legislacyjnych. Prawodawcy nie ustosunkowali się do kwestii braku suwerenności Polski w okresie PRL, roli aparatu represyjnego czy współpracy wielu agend państwowych ze Związkiem Sowieckim. Nie podjęto problemów polonijnych, w związku z pozostawaniem wielu obywateli poza granicami kraju, wywłaszczenia mienia, odbierania obywatelstwa i wielu innych.

W Konstytucji RP pojawiają się jedynie wzmianki o „demokracji bezpośredniej”, która jednak sterowana jest odgórnie, stąd wszelkie „demokratyczne” decyzje podejmuje się w partyjnym Sejmie.

Historia nauczyła nas, że konstytucja Polski winna odpowiadać swoim czasom. Dzisiejsza ustawa, pisana na miarę Polski XXI wieku, wymaga poważnych zmian. Powinna dać instrumenty prawne do prowadzenia własnej suwerennej polityki i zachowania bezpieczeństwa oraz współdecydowania obywateli o losie państwa.

Istotne jest także ukonstytuowanie wpływu obywateli na proces decyzyjny w państwie polskim. I tu otwiera się szansa na wprowadzenie do konstytucji zapisów dotyczących wiążącej roli referendum jako decyzyjnej formy wyrażania woli obywateli i kontroli społecznej oraz praktyki inicjatywy obywatelskiej – generującej referendum.

Nowa ustawa zasadnicza powinna otworzyć obywatelom drogę do współdecydowania o losach państwa.

Sprawowanie władzy i jej utrzymanie w Polsce kłóci się z zasadami etycznymi, ponieważ sprowadza się do dominacji rządzących nad rządzonymi. Politycy określają poniekąd sami swoje własne wymogi „etyczne” i swój własny kodeks postępowania. Czy jednak krętactwo, matactwa finansowe i nagminna korupcja są wyrazem godnej naśladowania postawy etycznej albo moralności? Spójne i utrwalone reguły postępowania w ramach oddolnej demokracji przyczyniłyby się bez wątpienia do wykrystalizowania wzorca etycznego w oparciu o wartości chrześcijańskie, do których przede wszystkim odwołują się Polacy. Ustawa zasadnicza winna stać na straży prawa do życia i własności oraz współdecydowania obywateli w sprawach, które ich bezpośrednio dotyczą.

Dlaczego demokracja oddolna?

Wprowadzenie elementów oddolnej demokracji w naszym kraju wydaje się bardzo proste – wszystko leży w zasięgu ręki. Przyjrzyjmy się, jakby to mogło – jak i powinno – wyglądać w przyszłości. Punktem wyjścia dla wprowadzenia instrumentów rzeczywistej demokracji oddolnej w Polsce jest słynny art. 4 Konstytucji RP:

„1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.

2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”.

Użyte słowo „bezpośrednio” ma tutaj ogromne znaczenie, bowiem sugeruje oddolne współrządzenie państwem – przez obywateli dla obywateli.

Najważniejszym elementem demokracji bezpośredniej, a więc takiego typu ustroju demokratycznego, w którym obywatele współuczestniczą w podejmowaniu ważnych decyzji, jest referendum, czyli głosowanie ogólnokrajowe. Wszyscy zgodzą się z tym, że referendum jest narzędziem kontroli władzy, kształtowania ustroju i wyrazem woli społeczeństwa. Konstytucja z 1997 roku przewiduje co prawda przeprowadzenie referendum, lecz nie na wniosek obywateli, co byłoby na wskroś normalne, lecz Sejmu bądź prezydenta za zgodą Senatu. Powstaje więc klasyczne „koło młyńskie”, bowiem tego rodzaju referendum nie ma nic wspólnego z demokracją oddolną, wywodzącą się od obywateli, a więc od faktycznego suwerena polskiego państwa.

Aby mogło dojść do referendum, inicjatywa zmiany winna wyjść od społeczeństwa, które zna najlepiej swoje problemy i bolączki.

Głosowanie ogólnokrajowe winno w następstwie przeprowadzonej oddolnie inicjatywy doprowadzić do zmiany danej ustawy bądź zapisu w konstytucji. Jeśli chodzi o zmianę ustawy, bodźcem do przeprowadzenia referendum na wzór szwajcarski powinno być weto ludowe, a więc pewna forma protestu wobec istniejącej już ustawy lub chęć wprowadzenia nowej ustawy. W

Szwajcarii weto obywatelskie – jako instrument, który ma na celu wprowadzenie nowej ustawy bądź odrzucenie ustawy już istniejącej – dochodzi do skutku na żądanie 50 tys. obywateli. Proporcjonalnie, takie weto ludowe mogłoby zaistnieć w Polsce na żądanie 250 tys. obywateli. Należałoby ustalić okres na zebranie podpisów, np. 180 dni. Następstwem weta powinno być referendum na zasadzie odpowiedzi na pytanie: tak albo nie, bez progu procentowego, którego decyzja byłaby wiążąca. Dlaczego bez progu procentowego? Bowiem próg procentowy to bariera, a każda bariera jest zaprzeczeniem demokracji. Poza tym nikt nikomu nie zabrania brać udziału w referendum. Kto nie idzie do urny, głosuje również, ale pasywnie, akceptując biernie wynik referendum.

Podobnie jest z inicjatywą obywatelską, która powinna mieć charakter inicjujący zmianę zapisu lub wprowadzenie nowego zapisu do ustawy zasadniczej. Ten instrument demokratyczny, podobnie jak weto obywatelskie, generowałby referendum, w którym obywatele mogliby się wypowiedzieć również na zasadzie za albo przeciw. W Szwajcarii inicjatywa obywatelska dochodzi do skutku na żądanie 100 tys. obywateli – w Polsce wymagana liczba podpisów pod wnioskiem inicjatywnym winna więc porównywalnie wynosić 500 tys. Realistyczny okres na zbieranie podpisów mógłby wynosić 18 miesięcy. W przypadku opowiedzenia się przez głosujących za wprowadzeniem zmian, rząd, jako organ wykonawczy, miałby pewien okres czasu, np. 1 rok na wprowadzenie zmian.

Reasumując należy stwierdzić, że referendum jest najważniejszą formą demokracji bezpośredniej, w której społeczeństwo decyduje w ważnych dla państwa sprawach. Aby w ogóle mogło do niego dojść, potrzebne jest zainicjowanie przez społeczeństwo określonych zmian ustawowych bądź konstytucyjnych. Tymi formami inicjującymi są proponowane przeze mnie weto obywatelskie (szczebel ustawy) oraz inicjatywa obywatelska (szczebel konstytucji). Są to instrumenty demokracji bezpośredniej, których następstwem jest i musi być bezprogowe i wiążące referendum.

Zmiana układu sił w polskim systemie politycznym

Taka nowa konstelacja polityczna spowoduje przeniesienie decyzyjnego środka ciężkości z organów partyjno-państwowych w kierunku społeczeństwa obywatelskiego.

Po pierwsze, dochodzi do osłabienia wszechmocnego i partyjnie wybieranego Sejmu, który musi się liczyć z siłą i potencjałem naturalnej opozycji, jaką staje się społeczeństwo/elektorat.

Społeczeństwo przejmuje po części funkcję decyzyjną, ale wbrew pozorom nie ona jest najważniejsza. Dużo ważniejsza staje się funkcja kontrolna obywateli, którzy z dużą wrażliwością reagują na wszelkie posunięcia i decyzje parlamentu i rządu. Sejm i Senat nie mogą w tych warunkach odgrywać nadal roli „niekoronowanych królów”. Mają świadomość tego, że każda uchwalona przez te organy ustawa może zostać zawetowana przez elektorat. Również rząd staje się ostrożniejszy w swoich posunięciach. Społeczeństwo „nie śpi, lecz czuwa”, kontrolując poczynania najwyższych organów państwa.

Przeciwnicy demokracji bezpośredniej zarzucają często temu systemowi politycznemu osłabienie roli parlamentu. Paradoksem w polskich uwarunkowaniach politycznych jest to, że właśnie o to chodzi – o osłabienie wszechmocnej roli partyjnego parlamentu. Posłowie i senatorowie muszą reprezentować interesy swoich wyborców i konsultować się z nimi – w przeciwnym razie „lud sięgnie po swoją broń”: weto lub inicjatywę. Parlament staje się, bo musi się stać, bardziej obywatelski.

Po drugie, niezadowolenie społeczeństwa lub jego poszczególnych ugrupowań nie musi się przejawiać w demonstracjach ulicznych, marszach i publicznych protestach. Inicjatywa obywatelska i weto obywatelskie to najskuteczniejsze metody protestu – usankcjonowanego prawnie, pokojowego i umocowanego w systemie politycznym. Społeczeństwo, świadome posiadania tych instrumentów w swoim ręku, staje się bardziej odpowiedzialne za sprawy państwa i narodu i bardziej obywatelskie.

Po trzecie, w demokracji oddolnej dochodzi również do osłabienia roli partii politycznych – obywatele nie muszą „stawiać” na którąś z nich, aby się ponownie rozczarować, bo sami współdecydują. Przynależność partyjna przestaje być atrakcyjna, gdyż pojawiają się inne możliwości wpływu na decyzje instytucji państwowych. Dzięki praktyce weta obywatelskiego, inicjatywy obywatelskiej i referendum następuje zdezawuowanie roli wiodących partii masowych typu wodzowskiego. Krótko mówiąc, przywódcze partie tracą monopol na władzę absolutną, pozwalający im na dominację nad narodem, gdyż władza ta de facto należy do społeczeństwa obywatelskiego, czyli suwerena.

Po czwarte, rządowi w demokracji oddolnej nadaje się taki charakter, jaki powinien mieć, a więc nie władczy, ale wykonawczy. Do jego zadań należy między innymi sprawne i zgodne z obowiązującym prawem przeprowadzanie referendum i wdrażanie w życie publiczne wyników głosowań ogólnokrajowych (ustaw, zmian konstytucji).

Po piąte, świadomość współrządzenia wyzwala w społeczeństwie pozytywną energie, a to dzięki poczuciu współodpowiedzialności nie tylko za przyszłe losy kraju, ale także za bieżąca politykę. Zjawisko to sprawia, że dotąd potulna i skłonna do letargu część narodu czuje się doceniana, potrzebna i zainteresowana polityką. Rozwija się społeczeństwo w pełni obywatelskie i uczestniczące. Proces politycznej socjalizacji społeczeństwa przybiera pozytywny kierunek. Debaty przedreferendalne są rzeczowe, a nie ideologiczne. Nie może być inaczej, bowiem obywatele głosują we własnym interesie, znając najlepiej swoje problemy i bolączki, a nie na rzecz partii politycznej. Funkcjonuje to na zasadzie: „mów mi tam, ja i tak wiem lepiej, czego potrzebuje”.

Po szóste, proces decyzyjny jest dłuższy, ale pozwala ograniczyć ilość „produkowanych” ustaw. Co więcej, konstytucja odzyskuje swoje należne i kluczowe znaczenie jako ostoja praw i obowiązków.

Podsumowanie

Czy wprowadzenie instrumentów demokracji bezpośredniej w Polsce to utopia czy szansa na lepszą przyszłość dla milionów Polek i Polaków?

No cóż, przykra prawda jest taka, że do stracenia mamy niewiele, a do zyskania ustrój prawdziwie demokratyczny, w którym obywatel przestaje być pionkiem na szachownicy, na której swój mecz rozgrywa cała plejada skłóconych, ale przede wszystkim nieudolnych graczy.

Wybrane instrumenty oddolnej demokracji (referendum, inicjatywa obywatelska i weto obywatelskie) przyniosłyby niewątpliwie szanse na bardziej funkcjonalny proces decyzyjny w Polsce i kontrolę obywateli nad poczynaniami polityków.

Z czasem ukształtowałoby się społeczeństwo obywatelskie, a więc społeczeństwo uczestniczące, zsocjalizowane politycznie, pragmatyczne i zaangażowane. Bez aktywnego społeczeństwa obywatelskiego prawdziwa demokracja nie ma szans na przetrwanie i vice versa – bez rzeczywistej, oddolnej demokracji nie rozwinie się nigdy społeczeństwo obywatelskie.

Należałoby też skończyć w Polsce z dyskusją na temat dawania, dzielenia i odbierania władzy. Nikt w demokratycznym państwie nie ma przywileju absolutnego posiadania władzy, oprócz suwerena, czyli społeczeństwa obywatelskiego.

Istotne jest tu uświadomienie obywateli, że może być inaczej i przede wszystkim – lepiej.

Potrzebna jest ewolucja zamiast rewolucji, polegająca na uświadomieniu sobie faktu, że Polska jest naszą wspólną własnością.

Zmiana gabinetów rządowych czy nawet zwycięstwo partii opozycyjnej w kolejnych wyborach nie poskutkuje wyrugowaniem polskiej semidemokracji. Ten wadliwy system funkcjonuje stabilnie od 30 lat. Pytanie, jakie się tu nasuwa na usta, brzmi: jak długo jeszcze? Nie chodzi tu – nawet wbrew pozorom – o szukanie „dobrych” polityków i potępianie „złych”. Bardziej chodzi o zaproponowanie uproszczonej konstrukcji teoretycznej, mającej na celu ukazanie głównych możliwości wyboru i wyzwań stojących przed gremiami decydującymi o kształcie polskiej polityki. Zarówno z punktu widzenia teoretycznego, jak i w świetle obserwacji doświadczeń wydaje się nie budzić wątpliwości teza o konieczności odrzucenia a priori prostych przeciwstawieństw typu „albo liberalny parlamentaryzm, albo demokracja oddolna”. W praktyce bowiem nie da się jednoznacznie ocenić poszczególnych decyzji politycznych jako tylko funkcjonalnych bądź tylko dysfunkcjonalnych. W rachubę wchodzi także formuła, którą kolokwialnie określam jako „zarówno to, jak i to”. To właśnie ta formuła, nacechowana dialogiem i kompromisem, powinna sprawdzić się w praktyce procesu polityczno-decyzyjnego polskiego państwa. Przedstawiony model systemu politycznego z uwzględnieniem zasad oddolnej demokracji w Polsce nie ma bynajmniej na celu całkowitego przejęcia szwajcarskiego modelu rządzenia państwem. Sugeruje jedynie możliwy mariaż form demokracji parlamentarnej z formami demokracji bezpośredniej. Byłby to więc system komplementarny, w którym obywatele posiadaliby większą kontrolę nad ich własnością: polskim państwem.

Prof. Mirosław Matyja

Polish University Abroad / Londyn

Kasia demokracjawybory
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Sprawa długów kahalnych. Adam Bednarczyk

a-32-960x630

Strona główna > Polska > Sprawa długów kahalnych. Adam Bednarczyk Sprawa długów kahalnych. Adam Bednarczyk Kasia Polska 3

Ile Żydzi są winni Polakom.

„Sprawę długów kahalnych szczegółowo opisał słynny naukowiec, historyk i historiozof profesor Feliks Koneczny w książce „Cywilizacja żydowska”.

Według Konecznego dla żydowskich kahałów było „złotym interesem, żeby zapożyczać jak najwięcej u zamożniejszych Polaków; zadłużano się tak, aż strunka nareszcie pękła (..) W roku 1764 wyniosły długi organizacji żydowskich w ogóle bajeczną na owe czasy sumę półtrzecia miliona (tj. 2,5 miliona ówczesnych złotych), z czego około półtora miliona przypadło na pretensje duchowieństwa (przeważnie Jezuitów, Dominikanów i Franciszkanów), a około 900 tys. złotych polskich na pretensje magnaterii.

Takiej sumy doliczono się w 1764 roku. Ileż pożyczek nie zarejestrowało się! Drobniejsze wierzytelności zamożniejszej szlachty wiejskiej pozostały zapewne poza spisem; drobniejsze szczegółowo, lecz tak liczne, iż w sumie złożyłyby się również na jaki milion. (Por. F. Koneczny: „Cywilizacja żydowska”, Londyn 1974, s. 311). Wypożyczone żydowskim kahałom pieniądze ostatecznie nigdy nie zostały przez nie spłacone. W ten sposób niespłacone długi kahalne okazały się dla Żydów świetnym sposobem na okradzenie Polaków (głównie magnaterii i duchowieństwa), czymś w rodzaju z dzisiejszych piramid finansowych”.

Obiegowe złote polskie były równoważne polskim złotym czerwonym w proporcji w zależności od okresu od 4 do sześciu złotych obiegowych za jeden polski czerwony. Każdy polski złoty czerwony zawierał 3,5 grama złota. Przyjałem średnią wartość jednego złotego czerwonego jako pięć złotych obiegowych.

2500000 złotych obiegowych jest równoważne 500000 polskich złotych czerwonych

Zawartość złota w 500000 polskich złotych czerwonych wynosi:

500000złpc x 3,5g/(złpc) = 1750000 [g]

Jedna uncja zawiera 31,1 [g]

Liczba uncji w 1750000 gramach złota: 1750000 [g] /(31,1g/unc)=56270 uncji

Cena złota 2918 05 11 o szóstej rano wynosiła 1320 USD/za uncję co odpowiada sumie 74,276,527 USD

Pieniądze te pracowały dla Żydów przez przez (2018-1764)= 254 lata.

Wykorzystując te pieniądze Żydzi udzielali biednej szlachcie kredytów na wysokie odsetki. Przyniosło im to fortuny.

Żydzi najlepiej wiedzą, że pieniędzy nie pożycza sie za darmo. Polacy tego doświadczyli po 1989 roku kiedy to odsetki wynosiły 30-40 % a w jednym lat po 1989r. około 80%.

Obciążmy ukradzioną kwotę odsetkami wynoszącymi tylko 5%, co obecnie daję sume do spłacenia:

74276527x(1,05)exp254=1,79x10exp13 = 17,9x10exp12=17,9 europejskich bilionów

Jeśli odejmiemy od tej sumy żadania żydowskie wynoszące 300 mld USD to w dalszym ciągu Żydzi maja do spłacenia tylko za tę jedną szkodę finansową wyrządzoną Polsce i Polakom 17,6 europejskich bilionów dolarów.

Mgr inż. Adam Bednarczyk

Warszawa 2018.05.11

Źródło: https://www.gazetawarszawska.com/index.php/pugnae/1092-adam-bednarczy-sprawa-dlugow-kahalnych

Kasia
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Drodzy Prawosławni ! Poniżej apel w sprawie bluźnierstw i profanacji wobec Prawosławia

a-12

Strona główna > Polska > Drodzy Prawosławni ! Poniżej apel w sprawie bluźnierstw i profanacji wobec Prawosławia Drodzy Prawosławni ! Poniżej apel w sprawie bluźnierstw i profanacji wobec Prawosławia Kasia Polska, Wyróżnione 2

Szanowni Państwo,
Drodzy Bracia i Siostry Prawosławni,
Chrześcijanie wielu wyznań w Polsce!

Jako wierni Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, ale przede wszystkim jako Chrześcijanie będący obywatelami i mieszkańcami Rzeczypospolitej Polskiej, z nieukrywanym zdziwieniem i głębokim żalem przyjęliśmy fakt istnienia zespołu muzycznego „Batushka”. Ze względu na jego marginalną działalność i znaczenie nie nadawaliśmy mu rozgłosu, w nadziei na szybkie rozwiązanie skandalicznej grupy. Według Wikipedii, „Batushka” to „polski projekt muzyczny powstały w 2015 roku grający muzykę z gatunku black metal”, zaś „tematyka liryczna utworów nawiązuje do religii prawosławnej.”

Rzeczywiście, twórczość „Batushki” odnosi się do Prawosławia, jednak w formie i treści bezczeszczącej symbole, gesty, hymnografię i tradycję naszego wyznania. Należy wspomnieć, że jeden z pierwszych teledysków tej grupy został nagrany potajemnie na Świętej Górze Grabarce, która jest najświętszym sanktuarium polskiego Prawosławia. W swoich klipach wykonawcy występują w stylizacjach imitujących szaty duchownych prawosławnych, na których widnieją symbole i formy otwarcie szydzące z chrześcijańskiej Ortodoksji. Całość dopełniają rekwizyty- mikrofony w kształcie kadzielnic, odwrócone krzyże oraz ikony z wydrapanymi twarzami.

O zespole zrobiło się głośno w 2019 roku ze względu na konflikt jego założycieli- Krzysztofa Drabikowskiego i Bartłomieja Krysiuka. Nagrali oni dwa osobne albumy- „Panihida” oraz „Hospodi”, natomiast w 2015 roku stworzyli razem album „Litourgyia”. Wszystkie nazwy bluźnierczo nawiązują do nabożeństw Kościoła Prawosławnego oraz wezwania Imienia Bożego. Ponadto, w imieniu zespołu/zespołów (?) „Batushka”, prowadzony jest oficjalny sklep internetowy: https://www.batushkastore.com/, gdzie można kupić m.in. odwrócone do góry nogami wisiorki z krzyżem czy inne „gadżety” profanujące święte symbole. Sklep, według informacji na stronie, należy do firmy: BADMUSIC.PL, SIMUNY 11, 16-061 JUCHNOWIEC KOŚCIELNY, NIP:9662112240.

Sam zespół i jego twórczość promują muzyczne portale tematyczne, ale także powiązany z Newsweekiem portal „natemat.pl” (link do artykułu: https://bliss.natemat.pl/280295,swiatowa-kariera-polskiego-…). Czarę goryczy przelała promocja bluźnierczego zespołu w białostockim akademickim radiu Akadera, które na swojej stronie podkreśla, że „(…) aktywnie wspiera imprezy kulturalne regionu i miasta, współtworząc pozytywny obrazu Podlasia”, oraz „działa na rzecz rozwoju środowiska lokalnego Podlasia”. Ponadto, retoryka prowadzona przez założycieli (obecnie) dwóch zespołów sugeruje, jakoby przedstawiane przez nich mroczne i satanistyczne praktyki miały swoje źródło w Prawosławiu- co jest bezczelną manipulacją i kłamstwem.

Mając na uwadze ogólnie panujące przyzwolenie na szydzenie z chrześcijańskich symboli religijnych, my, Prawosławni, stanowczo przeciwstawiamy się i potępiamy profanowanie ważnych elementów naszego wyznania. Od początku polskiej państwowości stanowimy nierozłączną i integralną część społeczeństwa Rzeczypospolitej, a każdy atak w polskiej przestrzeni publicznej wymierzony w chrześcijańskie symbole i uniwersalne wartości, jest również ciosem w Prawosławie.

W tych trudnych dla wszystkich Chrześcijan chwilach próby, konieczne jest wspólne działanie w celu ochrony naszych tradycji i świętości.

Wyrażamy nadzieję, że pod naszym Listem podpiszą się wszyscy ci, którym bliskie są idee prawdziwej wolności i równości, głoszące szacunek również do „wschodniego płuca” Chrześcijaństwa, jakim jest Prawosławie.

Adrian Nikołajuk,

Przewodniczący Forum „Ministerstwo Spraw Podlasia”, Wiceprezes Fundacji Hagia Marina.

REDAKCJA W-P : SUPLEMENT AUDIO

Fedor Borkowskij – Matko Boża Częstochowska

http://fedorborkovskiy.ru/mp3files/05_Mater%27_bogiya_Chenstohovskaya/14_Mater%27_Bozhiya_Chenstohovskaya.mp3 Kasia
Read the full article – wolna-polska.pl