imalopolska

najnowsze wiadomości

July 2019

Polska

Korwin-Mikke: „Kaczyński bezczelnie kłamie! Za plecami Polaków szykuje się grabież polskiego majątku”

akyt

Strona główna > Polska > Korwin-Mikke: „Kaczyński bezczelnie kłamie! Za plecami Polaków szykuje się grabież polskiego majątku” Korwin-Mikke: „Kaczyński bezczelnie kłamie! Za plecami Polaków szykuje się grabież polskiego majątku” Jacek Polska 5

„WCzc. Jarosław Kaczyński niewątpliwie bezczelnie skłamie, że „nie oddamy nawet guzika”. Tak powie – przed wyborami… Potem będzie inaczej. Ktoś jeszcze ma wątpliwości, że za plecami polskich obywateli szykuje się grabież polskiego majątku i wielki skok na kasę?!” – mówił Janusz Korwin-Mikke podczas spotkania z mieszkańcami Szczecina na początku maja tego roku. Poniżej całe wystąpienie prezesa partii KORWIN (Konfederacja).

Janusz Korwin-Mikke na konwencji Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy. / foto: LiveOn.pl

Dziękuję za zaproszenie do Szczecina, wielkiego polskiego miasta. Muszę zauważyć, że Koalicja Europejska w swoim programie ogłosiła, że nie dopuści do tego, by Rzeczpospolita odzyskała suwerenność nad ziemiami polskimi.

Wygląda na to, że miejscowi działacze tej Koalicji nie mogą odżałować, że Szczecin w 1945 roku przyłączony został do Polski. Gdyby nie to, już dawno byłby w rodzinie bratnich narodów pracowicie budujących eurosocjalizm – i nie groziłoby mu, że jakaś niedopuszczalna decyzja polskiego Senatu i Sejmu, podjęta zwykłą większością głosów, wyrwie go z Unii Europejskiej.

Szczecin jest chwilowo bezpieczny – choć przypominam, że Republika Federalna Niemiec do dziś kategorycznie odmawia podpisania z Polską traktatu pokojowego. Położona na Wschodzie Ukraina była tradycyjnie niemieckim klientem – więc Polska jest w niebezpiecznej sytuacji: między dwoma krajami, które w każdej chwili mogą zakwestionować jej granice.

Na razie jednak szykuje się mniejszy skok: na państwowe nieruchomości. Wczoraj Polskę odwiedził p.Elan Carr, specjalny wysłannik USA, który jest pełnomocnikiem ds. antysemityzmu przy Departamencie Stanu. Wypowiedział szokujące słowa: „Polska będzie decydować, w jaki sposób rozwiąże problem mienia ofiar Holokaustu”. Z tego wynika, że wg USA istnieje „problem” mienia ofiar Holokaustu.

Tymczasem żadnego „problemu” nie ma. Jeśli ktoś jest spadkobiercą, to nie potrzebuje żadnej ustawy: zgłasza się po swoje, płaci podatek spadkowy i obejmuje nieruchomość – dotyczy to oczywiście również np. Polaków, bo mamy być równi wobec Prawa. Jak urząd nie chce wydać – idzie do sądu. A jeśli ktoś nie jest spadkobiercą (99,5% spraw), to jest to (również w wydaniu World Jewish Congress czy Izraela!) bezczelna próba wyłudzenia.

Taka sama jak wyłudzanie pojedynczych kamienic w Warszawie i innych miastach. Tymczasem stanowisko USA jest jasne: nie pytają, czy Polska w ogóle zrealizuje roszczenia żydowskie, tylko W JAKI SPOSÓB!

Niedawno ujawniliśmy notatkę z polskiego MSZ, która dowodzi, że polski rząd prowadzi rozmowy ze stroną amerykańską w sprawie roszczeń żydowskich, co wskazuje, że rząd PiS okłamuje w tej sprawie Polaków. Słowa specjalnego wysłannika Departamentu Stanu USA tylko to potwierdzają! To samo mówił sekretarz stanu USA, p.Michał („Mike”) Pompeo, podczas wizyty w Polsce, przy okazji szczytu bliskowschodniego: „Wzywam Polskę, by uczyniła postępy w zakresie kompleksowego ustawodawstwa w sprawie restytucji mienia utraconego w Holokauście”.

Teraz WCzc. Jarosław Kaczyński niewątpliwie bezczelnie skłamie, że „nie oddamy nawet guzika”. Tak powie – przed wyborami… Potem będzie inaczej. Ktoś jeszcze ma wątpliwości, że za plecami polskich obywateli szykuje się grabież polskiego majątku i wielki skok na kasę?! ​Zacznijmy jednak od sprawy podstawowej.

Polska podczas wojny straciła prawie 6 milionów mieszkańców. Około połowę stanowili Żydzi. Mówię: „około”, bo przecież nikt nie sprawdzał, czy byli oni w połowie Żydami, ćwierć-Żydami, w 7/8 Żydami, czy Żydami pełnej krwi; w Polsce nie obowiązywały ustawy norymberskie. I oto Polska straciła 3 miliony wykształconych w Polsce lekarzy i prawników, wybitnych matematyków i fizyków, wielu wielkich przedsiębiorców – i milion małych przedsiębiorców.

To byli polscy obywatele – i samozwańczym ich reprezentantom z Izraela czy Ameryki trzeba jasno powiedzieć: ci ludzie nie mieli nic wspólnego z Izraelem! Zapewne część z nich – podobnie jak część Żydów z USA – wyjechałaby do Izraela, jednak żaden Izrael wtedy nie istniał. Ani Państwo Izrael, ani Światowy Kongres Żydów, ani jakakolwiek organizacja żydowska nie ma prawa przemawiać w ich imieniu, nie ma żadnych uprawnień, by ich reprezentować, nie ma też żadnych podstaw prawnych ani moralnych, by po nich dziedziczyć.

Nie wątpię, że „Przedsiębiorstwo Holokaust” jest w stanie zorganizować seanse spirytystyczne – i w ten sposób poznać wolę tych pomordowanych. Nie wszyscy jednak muszą w te eksperymenty uwierzyć.

Powtarzam: siedzą na tej sali nasi koalicjanci – narodowcy. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że ich nacjonalizm jest bardzo wątły w porównaniu z nacjonalizmem żydowskim – zakładającym, każdy, kto wyssał z piersi matki-Żydówki matczyne mleko, jest z urodzenia obywatelem Izraela! I Państwo Izrael ma prawo przemawiać w jego imieniu.

Poza roszczeniami narodowościowymi rzecz idzie jednak również o duże pieniądze – liczone w dziesiątkach miliardów. Przedsiębiorstwo „Holokaust” wycyganiało przez lata odszkodowania od Niemców, którzy mieli – i słusznie – poczucie winy i czuli się zobowiązani. Jednak parę lat temu RFN oświadczyła, że więcej „odszkodowań” nie będzie płacić. Czemu trudno się dziwić – bo po 75 latach „ofiar Holokaustu” została tylko drobna garstka.

Przedsiębiorstwo szukało więc następnych frajerów – i jego wzrok padł na Polskę. Nie wiem, w jaki sposób przekonali Senat USA do uchwalenia ustawy 447 – przypuszczalnie powiedzieli, że chodzi tylko o przestrzeganie Deklaracji z Terezina. Co zresztą jest prawdą.

Na tej jednak podstawie – zamiast pilnować, by żyjące jeszcze ofiary Holokaustu dożyły swych lat w spokoju – zaczęli z całą hucpą domagać się, by Polska spieniężyła całe mienie po pomordowanych swoich obywatelach i całość sumy wręczyła… „Przedsiębiorstwu Holokaust”. Bo przecież nie „ofiarom” i nie „wszystkim Żydom” – gronu wydrwigroszy operującemu w USA!!!

Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego rząd nazywający się „polskim” w ogóle w tymi cwaniakami rozmawia. Znając panującą w Polsce korupcję, nie wykluczam, że obiecał wpływowym ludziom część tych miliardów. Inaczej byłoby to całkowicie niezrozumiałe.

Jeśli więc ten rzekomo „polski” rząd chce odsunąć od siebie te podejrzenia, musi jasno i otwarcie oświadczyć, że nie uzna żadnych roszczeń do mienia ​bezspadkowego, nie będzie prowadził w tej sprawie żadnych rozmów – i nie będzie pomagał w monitorowaniu, czy zgodnie z deklaracją z Terezina pomaga ofiarom Holokaustu i z jakich czyni to środków.

Polska nie jest kolonią ani krajem podbitym. My, Polacy, chcemy, by reprezentowali nas ludzie mający godność. I znający zasady dyplomacji obowiązujące w naszej cywilizacji. I nie jest to wygórowane żądanie. Więc proszę nie o wypowiedzi poszczególnych polityków – lecz o oficjalną deklarację. Jak najszybciej.

Tekst ukazał się w tygodniku „Najwyższy CZAS!”

Za: https://nczas.com/2019/07/04/korwin-mikke-kaczynski-bezczelnie-klamie-za-plecami-polakow-szykuje-sie-grabiez-polskiego-majatku/

4.07.2019

Jacek debilizacja Polakówgrabież majątku narodu polskiegoIII RPkaczyńskiPiSpolska syjono-żydomasoneria
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Tajemnicze spotkanie polityków PiS z lobby tytoniowym

aw

Strona główna > Polska > Tajemnicze spotkanie polityków PiS z lobby tytoniowym Tajemnicze spotkanie polityków PiS z lobby tytoniowym Jacek Polska 0

W połowie maja w Sejmie miało odbyć się spotkanie ważnych polityków Prawa i Sprawiedliwości z przedstawicielami Philip Morris Polska, czyli jednego z największych koncernów tytoniowych na świecie. Zdaniem mediów mogło tym samym dojść do nielegalnej formy lobbingu, zaś prezes Jarosław Kaczyński po doniesieniach dziennikarzy zakazał działaczom swojego ugrupowania spotkań o charakterze lobbystycznym.

Jak informuje portal internetowy radia RMF FM, spotkanie za zamkniętymi drzwiami miał zorganizować wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, zaś mieli wziąć w nim udział ważni posłowie PiS oraz przedstawiciele koncernu tytoniowego Philip Morris Polska. W trakcie rozmów lobbyści mieli przekonywać parlamentarzystów na podstawie posiadanych badań, iż nowoczesne wyroby tytoniowe są dużo mniej szkodliwe niż tradycyjnych papierosów.

W spotkaniu poza Terleckim mieli uczestniczyć między innymi były minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, wiceminister zdrowia Zbigniew J. Król oraz szef sejmowej komisji zdrowia Tomasz Latos. Budzi ono sporo wątpliwości pod względem prawnym, ponieważ najprawdopodobniej doszło do złamania przepisów ustawy o działalności lobbingowej – Kancelaria Sejmu przyznaje bowiem, że wizyta przedstawicieli Philip Morris Polska nie została oficjalnie zarejestrowana przez parlament.

Na doniesienia RMF FM zareagował szef PiS-u. Oficjalny profil ugrupowania na Twitterze poinformował, że Kaczyński wydał zakaz spotykania się z lobbystami poza rozmowami przeprowadzanymi zgodnie z zapisami ustawy o działalności lobbingowej. W innym przypadku osoby uczestniczące w podobnych wydarzeniach będą posądzone o złamanie partyjnego statutu.

Na podstawie: rmf24.pl.

Za: http://autonom.pl/?p=27250

4.07.2019

Jacek III RPPiSPolska neokolonią syjonizmu
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Pięć niezwykłych ciekawostek o książkach

polka_ksiazki

Strona główna > Artykuł Sponsorowany > Pięć niezwykłych ciekawostek o książkach Pięć niezwykłych ciekawostek o książkach Artykuł Sponsorowany Artykuł Sponsorowany, Polska

1. Testament Kafki

Franza Kafkę bez wątpienia znają wszyscy licealiści, którzy musieli przeczytać na lekcje języka polskiego „Proces”. Mało kto jednak wie, że gdy pisarz zmarł, a jego najbliżsi wraz z prawnikiem otworzyli zaplombowany testament, okazało się, że Kafka nakazał… spalenie wszystkich swoich tekstów! Tak, dobrze przeczytaliście – wszystkich, bez wyjątków. W ogień pójść miały jego niedokończone powieści, zbiory opowiadań, nawet felietony i nieliczne wiersze.

Najlepszy przyjaciel Kafki, Max Brod, przeczytał większość utworów zmarłego pisarza i wiedział, że mają one ogromną wartość literacką. Dlatego też postanowił zignorować ostatnią wolę przyjaciela i zachował teksty Kafki. Następnie, stopniowo, opracowywał je i wydawał, dzięki czemu czytelnicy mogą do dziś cieszyć się takimi powieściami jak „Proces”, „Zamek”, „Ameryka”, czy niezwykłym opowiadaniem „Przemiana”.

2. Najwięcej czytelników na świecie

Jakie są trzy najpoczytniejsze książki w dziejach świata? Cóż, pierwsze miejsce okupuje Pismo Święte, które jest najczęściej drukowanym tekstem na świecie. Choć zdecydowana większość wydań Biblii zawiera Nowy Testament, to jednak Stary Testament znalazł więcej czytelników, głównie ze względu na wyznawców judaizmu. Drugie miejsce zaś okupuje… Czerwona książeczka z cytatami Mao Zedonga, która znajduje się w większości domów w Chińskiej Republice Ludowej. Nie dziwota, że obowiązkowa lektura dla tak licznego narodu chińskiego okupuje drugie miejsce najczęściej czytanych książek świata. Zestawienie zamyka seria o Harrym Potterze, która od czasu wydania przekroczyła 500 milionów sprzedanych kopii.

3. Uczucia religijne

Choć to w Polsce zakazane jest obrażanie uczuć religijnych, to właśnie w Stanach Zjednoczonych istnieją dziesiątki organizacji promujących religię. Ponad dziewięćdziesiąt amerykańskich związków wyznaniowych i organizacji pozarządowych uznało, że seria o Harry’m Potterze obraża uczucia religijne i powinna zostać zakazana na terenie całego USA. Na szczęście dla fanów młodego czarodzieja amerykańskie sądy odrzuciły wszystkie próby pozwów.

4. Alicja w Zakazanej Krainie

Chińska cenzura słynie ze swojej surowości w stosunku do zachodnich dzieł kultury. Jedną z najbardziej znanych książek, których wydawanie jest zakazane na terenie Chin jest „Alicja w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, która uznana została za dzieło prowokacyjne i promujące niewłaściwe wartości. Cenzorzy mieli także duże zastrzeżenia do… mówiących zwierząt.

5. Rekordzista Polski

Rekord Polski w ilości napisanych powieści należy do Józefa Ignacego Kraszewskiego. Ten znany ze „Starej Baśni” autor napisał w swoim życiu aż 232 powieści, zarówno obyczajowych, jak i historycznych! Łącznie w swoim życiu wydał ponad sześćset woluminów, z których duża część zawierała opowiadania, eseje, teksty krytyczne i publicystykę. Przy Kraszewskim wymięka nawet znany z szybkiego tempa pisania Remigiusz Mróz!

Artykuł Sponsorowany
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

400 tysięcy imigrantów z pozwoleniem długoterminowym

ah8

Strona główna > Polska > 400 tysięcy imigrantów z pozwoleniem długoterminowym 400 tysięcy imigrantów z pozwoleniem długoterminowym Jacek Polska 0

Już blisko czterysta tysięcy imigrantów pracujących w Polsce posiada zezwolenia na pobyt długoterminowy, a to oznacza wzrost o prawie dziesięć tysięcy w ciągu ostatnich dwóch lat. Połowa z obcokrajowców posiadających takie zezwolenie to Ukraińcy, przy czym wzrasta także liczba obywateli państw spoza kontynentu europejskiego pracujących w naszym kraju.

Najnowsze dane na temat imigrantów przebywających na terenie Polski podał Urząd do Spraw Cudzoziemców. Z jego danych wynika, że obecnie blisko 400 tys. obcokrajowców posiada zezwolenia na pobyt długoterminowy w naszym kraju, czyli ich liczba zwiększyła się o 10 tys. w ciągu ostatnich dwóch lat. Jednocześnie w tym czasie najwięcej zezwoleń wydano na pobyt czasowy, ponieważ było ich w sumie 76 tys., zaś zgodę na stałe przebywanie w Polsce otrzymało 18 tys. osób.

„W dziesiątce najliczniej reprezentowanych państw pochodzenia znajdują się obecnie: Ukraina – 199 tys. osób, Białoruś – 23 tys., Niemcy – 21,3 tys., Rosja – 12,2 tys., Wietnam – 12,1 tys., Indie – 9,6 tys., Chiny – 8,7 tys., Włochy – 8,4 tys., Wielka Brytania – 6 tys. oraz Hiszpania – 5,8 tys.” – poinformował oficjalnie Urząd do Spraw Cudzoziemców. Ponadto z danych przekazanych przez tę instytucję wynika, że 61 proc. imigrantów to mężczyźni, zaś 39 proc. to kobiety.

Warto podkreślić, że dane udostępniane przez Urząd nie obejmują cudzoziemców przebywających na terenie naszego kraju na podstawie otrzymanych wiz.

Na podstawie: bankier.pl.

Za: http://autonom.pl/?p=27248

4.07.2019

Jacek
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Zmiana, czyli Trump i Putin w „judeo-chrześcijańskim” kadrylu

rosja-usa-nato-674-x-390

Strona główna > Polska > Zmiana, czyli Trump i Putin w „judeo-chrześcijańskim” kadrylu Zmiana, czyli Trump i Putin w „judeo-chrześcijańskim” kadrylu Grzegorz Polska, Wyróżnione 0

Wydaje się, że źródeł pewnej zmiany polityki rządu PiS wobec Rosji należy szukać w Waszyngtonie, gdzie w czasie konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem Dudą w dniu 12 czerwca, Donald Trump wtrącił się w wypowiedź polskiego prezydenta na temat Rosji, wyrażając nadzieję, że „Polska będzie mieć wspaniałe relacje z Rosją” – wyjaśnia nam na portalu Kresy.pl redaktor Karol Kaźmierczak.

Nie jest to dla nas żadnym zaskoczeniem, gdyż taki rozwój sytuacji przepowiedział już w sierpniu 2016 r. Michał Chazin, brat doradcy szefa Administracji Prezydenta Rosji – zob.: Dwa wywiady, dwie perspektywy naszej przyszłości https://wolna-polska.pl/wiadomosci/dwa-wywiady-dwie-perspektywy-naszej-przyszlosci-2019-06 (04.06.2019), zaś w styczniu 2017 r. Sergiusz Karaganow, doradca Putina – zob.: Nasza „rywalizacja z Moskwą”, czyli „wśród serdecznych przyjaciół…” https://wolna-polska.pl/wiadomosci/nasza-rywalizacja-z-moskwa-czyli-wsrod-serdecznych-przyjaciol-2019-06 (27.06.2019).

Jednak nie uśmiecha nam się powrót do strefy wpływów rządzonej przez nie-Słowian Rosji, która w międzyczasie przygotowała nam już, być może, kandydata na przyszłego prezydenta Polski w osobie wypuszczonego niedawno z więzienia p. Mateusza Piskorskiego („Zmiana”). Taki powrót – wymuszany tym razem nie przez lufy czołgów rosyjskich, lecz amerykańskich – byłby kolejnym wpadnięciem polskich Słowian „z deszczu pod rynnę”, a nie odzyskaniem władzy nad własnym (niegdyś) krajem.

Przyczyną nieszczęść słowiańskiego narodu polskiego nie jest bowiem to, czy prezydenci USA i Rosji kłócą się aktualnie między sobą, czy też tańcują w „judeo-chrześcijańskim” kadrylu, tylko to, że naród nasz jest pozbawiony słowiańskiego przywództwa i zatraca zdolność do zachowania swej prawdziwej słowiańskiej tożsamości, a więc i zdolność do tworzenia suwerennych sojuszów z innymi narodami słowiańskimi, którą wykorzystywali dawniej w swej polityce zarówno Dmowski, jak i Piłsudski.

Potrzebujemy dzisiaj – jak może nigdy przedtem w naszej historii – takich Polaków-Słowian u władzy, którzy nie dostaną się do niej dzięki obecności obcych czołgów, ani nie zostaną dla nas „wytańcowani” w trakcie kontredansów i kadryli na salonach prezydentów wielkich mocarstw. Trudno jednak było oczekiwać, że pomoże nam w tym Trump – amerykański Niemiec ożeniony wprawdzie ze Słowianką, lecz mocno skoligacony (poprzez zięcia) z potomkami kresowych prosowieckich Żydów. (GG.)

*

„PiS w podwójnej pułapce własnej polityki zagranicznej

Rola jaką odegrała Polska w procesie przywracania pełnych praw członkowskich delegacji Rosji w Zgromadzeniu Parlamentarnym ukazuje nam w jaką pułapkę zagnało się kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości. Podgrzewając od niemal dekady skrajnie antyrosyjskie nastroje w Polsce, z antyrosyjskiej polityki czyniąc wręcz warunek polskiego patriotyzmu i legitymację do rządzenia, kierownictwo PiS stworzyło sytuację, w której najlżejsze nawet złagodzenie stanowiska wobec Moskwy musi taić nie tylko przed narodem ale i własną partią.

Po niedawnym głosowaniu w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, w którym zdecydowana większość państw poparła przywrócenie pełni praw członkowskich Rosji, nasi parlamentarzyści postanowili wykonać szeroki gest i demonstracyjnie opuścili sesję Zgromadzenia. Oczywiście był to gest jałowy, bo wraz z nami i Ukraińcami, sesję ZPRE opuściły gremialnie tylko delegacje graczy tak wpływowych na europejskiej scenie jak państwa bałtyckie i Gruzja. Chcąc izolować Rosję polscy parlamentarzyści faktycznie izolowali siebie samych i swój kraj. Tymczasem okazało się, że ponad miesiąc wcześniej szef naszej dyplomacji Jacek Czaputowicz na posiedzeniu Komitetu Ministrów Rady Europy poparł uchwałę otwierającą drogę do przywrócenia delegacji rosyjskiej w Zgromadzeniu Parlamentarnym pełnię praw członkowskich. Co ciekawe poprzednik Czaputowicza na stanowisku szefa polskiej dyplomacji, a obecnie poseł na Sejm i z jego ramienia delegat w ZPRE, Witold Waszczykowski wyraził zaskoczenie zachowaniem tego pierwszego na majowym posiedzeniu Komitetu Ministrów RE. Podobne wrażenie sprawiała wicemarszałek Sejmu, wpływowa w zakresie polityki wschodniej Małgorzata Gosiewska. Waszczykowski sugerował, że być może mamy do czynienia z jakąś zmianą polityczną ale, jak stwierdził, nie ma wiedzy na ten temat.

Jak tłumaczyć tę niekonsekwencję? Czyżbyśmy mieli, wbrew frazeologii PiS o silnym państwie, do czynienia z kompletnym bałaganem i małą sterownością nie tylko struktur państwowych ale i samego obozu rządzącego, w ramach ktorego parlamentarzyści PiS prowadzą politykę zagraniczną inną niż rząd PiS kierowany z kolei przez prezesa tej partii? Choć po niemal całej kadencji trwania w najlepsze Polski resortowej, w której Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju próbuje kształtować politykę imigracyjną odwrotnie niż Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie należy przeceniać znaczenia wspomnianej frazeologii. Nie wydaje się jednak aby niezborność obozu rządzącego była aż tak duża. Wydaje się raczej, że rząd skalkulował, iż antyrosyjskie nastroje są w Polsce tak nasilone, iż usiłuje ukrywać przed opinią publiczną i opozycją swoją politykę łagodzenia relacji z Rosją uważając, że zarzut „prorosyjskości” bardzo mu zaszkodzi. I niestety jest to kalkulacja w dużej mierze trafna. Politycy liberalnej opozycji i sympatyzujący z nimi publicyści, od Radosława Sikorskiego po Tomasza Lisa już rozpoczęli na portalach społecznościowych szarżę pod hasłem: „A nie mówiliśmy?… PiS to partia prorosyjska”.

W tym miejscu trzeba podkreślić, że właśnie obóz PiS najbardziej przyczynił się przez lata do wytworzenia w Polsce w pewnych kręgach rusofobii tak silnej, że nawet zgoda na ustanowienie elementarnej platformy relacji politycznych, bo tym jest przywrócenie Rosjanom głosu w Zgromadzeniu Parlamentarnym RE, staje się przyczynkiem do oskarżeń o zdradę interesów narodowych i agenturalność. To właśnie PiS stworzył atmosferę, w której jakiekolwiek elementy normalizacji stosunków z Rosją wydają się czymś nie tyle nieosiągalnym co nieprzyzwoitym. To politycy PiS przez lata sugerowali, że władze Rosji zorganizowały zamach na prezydenta Polski i 95 przedstawicieli polskiej elity rządzącej, a wszystko to w imię konsolidacji swojej partii i jej elektoratu w czasach gdy przegrywała wybory za wyborami. To własnie powiązani z PiS publicyści obrzucali określeniem „ruskiego agenta” i „onucy” każdego kto kwestionował całkowite podporządkowanie agendy polityki zagranicznej Polski misji działania zawsze i wszędzie przeciwko pozycji i interesom Rosji. To w końcu rząd PiS rosyjskim zagrożeniem uzasadniał wasalny charakter relacji ze Stanami Zjednoczonymi, niemożność jasnego odparowania zamachu Izraela i środowisk żydowskich na polską własność czy „strategiczne partnerstwo” z Litwą czy Ukrainą, polegające zwykle na poświęcaniu poszczególnych polskich interesów na rzecz budowy wymarzonego antyrosyjskiego „międzymorza”, spalaniu własnych zasobów na rzecz realizacji interesów Litwinów i Ukraińców. Obóz PiS z gorliwością upowszechniał w społeczeństwie polskim wizję Rosji nie jako silnego państwa, które w niektórych aspektach ma interesy sprzeczne z interesami polskimi, a w niektóry być może te interesy układają się zbieżnie bądź neutralnie, lecz jako złowrogiego imperium czyhającego tylko, by w pełni podporządkować sobie Polskę lub ją zniszczyć. Gdy więc przez lata politycy PiS utwierdzali w narodzie, szczególnie we własnym elektoracie przekonanie, że Moskwa jest zagrożeniem dla suwerenności Polski i wolności każdego Polaka, to teraz trudno przyznać się, że można w ogóle rozmawiać z egzystencjalnym wrogiem.

A jednak polski rząd rozmawia, co zasygnalizowało już spotkanie ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza z rosyjskim odpowiednikiem, Siergiejem Ławrowem do jakiego doszło przy okazji majowego posiedzenia Komitetu Ministrów Rady Europy Helsinkach, tego samego, na którym przedstawiciel Polski poparł faktyczną rekomendację przywrócenia Rosjan w prawach członków Zgromadzenia Parlamentarnego RE. MSZ twierdził wówczas, że głównym tematem rozmów był zwrot Polsce wraku prezydenckiego Tupolewa. Część komentatorów ocenia więc, że doszło do transakcji: wrak za prawo głosu we wspomnianym Zgromadzeniu. Tłumaczenie takie nie wydaje się słuszne, bo wrak leży pod Smoleńskiem od 9 lat, a PiS miał niemal całą kadencją za zaproponowanie takiej transakcji. Chyba, że chodzi o działanie obliczone na zbliżające się wybory, bo zwrot wraku ma już obecnie znacznie czysto symboliczne, większe w politycy wewnętrznej niż na arenie stosunków międzynarodowych.

Wydaje się jednak, że źródeł pewnej minimalnej zmiany polityki rządu PiS wobec Rosji szukać należy daleko poza granicami kraju. 12 czerwca w Waszyngtonie, w czasie konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem Dudą, Donald Trump wtrącił się w wypowiedź polskiego prezydenta na temat Rosji wyrażając nadzieję, że „Polska będzie mieć wspaniałe relacje z Rosją” i wiążąc właśnie uzgodnione zwiększenie obecności sił USA na naszym terytorium z tą nadzieją. Sugestia ta została wyrażona, jak przystało na przywódcę rozmawiającego w blasku fleszy z innym przywódcą, okrągłymi słowami w dyplomatycznym tonie. O wiele bardziej otwarcie wyrażał się jeden z dawnych współpracowników Trumpa i współautor jego politycznego sukcesu Steve Bannon w obszernym wywiadzie dla TVP Info. Twarz przeprowadzającego wywiad, wściekłego rusofoba Michała Rachonia wyrażała na przemian zaskoczenie i zmieszanie gdy słuchał od swojego traktowanego z rewerencją gościa kolejnych uwag, że mimo nieprzyjemnych aspektów rosyjskiej polityki nie można porównywać współczesnej Rosji ze Związkiem Radzieckim. Według Bannona Rosja przynależy do „judeo-chrześcijańskiego zachodu” i trzeba wejść z nią w dialog, a prawdziwym zagrożeniem dla cywilizacji i wrogiem zachodu są Chiny. Jeśli połączyć to z niedawną, wspólną, zachodnio-rosyjską operacją wymuszenia zmiany władzy w Mołdawii, której ofiarą padł nominalnie prozachodni oligarcha trzęsący do niedawna tym krajem Vlad Plahotniuc, to rysuje nam się proces pewnej zmiany w relacjach Waszyngtonu i Moskwy.

Warto zatrzymać się nad przykładem Mołdawii, który powinien być pouczający dla Polaków. Wymiana mołdawskich władz zrealizowana została ponad głowami Rumunów. Podobnie jak Polska, Rumunia prowadzi politykę zdecydowanie proamerykańską i antyrosyjską, uważa się za niejako naturalnego promotora polityki odpychania Rosji na swoim perymetrze i „adwokata euroatlantyckich ambicji” sąsiedniego państwa poradzieckiego, analogicznie jak Polska w przypadku Ukrainy. Gdy przyszło co do czego, Rumunii ani pisnęli, lecz natychmiast porzucili dotychczas popieranego przez siebie [Włodzimierza] Płachotniuka [1] i udzielili poparcia nowej koalicji w Mołdawii, w której silniejszym uczestnikiem są raczej prorosyjscy socjaliści niż prozachodni liberałowie.

Rząd PiS, o czym już wielokrotnie pisałem, sprowadził Polskę do roli państwa wasalnego USA. Wpędził się w pułapkę pełnego uzależnienia od Waszyngtonu. Gdy więc teraz amerykański rząd dąży do, choćby obliczonego na określony etap, odprężenia z Rosją, polskiemu rządowi nie pozostaje nic innego jak stanąć na baczność, stuknąć obcasami i wykonać zwrot. Ostatnie czego potrzebuje Waszyngton, tak jak każde mocarstwo posiadające państwa satelickie, to sytuacja w której harcownik zbytnio rozochocił się w swojej roli i zaczął prowokować drugą stronę w momencie, kiedy po rokowaniach odtrąbiono już odwrót z granicy. Lecz w tej pułapce rząd PiS wpadł jeszcze w dodatkowe wnyki. Wnyki, które sam uplótł i zastawił. Przez lata malował tak czarny obraz Rosji, że teraz trudno będzie wytłumaczyć elektoratowi nawet samo nawiązanie rozmów z rzekomym czarnym ludem. Zresztą nie chodzi tylko o elektorat. Politycy PiS, intelektualiści i publicyści identyfikujący się z tym obozem politycznym są tak mocno osadzeni w paradygmacie postrzegania konfliktu polsko-rosyjskiego w kategoriach nie politycznych lecz moralnych (w paradygmacie zakorzenionym w Polsce od czasu XIX-wiecznych romantyków, rewolucjonistów z PPS, piłsudczyków, prometeistów i w końcu opozycji antykomunistycznej doby PRL), że kierownictwo PiS może mieć problem z wdrażaniem najlżejszej choćby korekty polityki wschodniej nawet w szeregach własnej partii.

Karol Kaźmierczak

Źródło: https://kresy.pl/publicystyka/pis-w-podwojnej-pulapce-wlasnej-polityki-zagranicznej/ (04.07.2019).

[1] – „W czerwcu 2019 roku Płachotniuk opuścił Mołdawię po tym, gdy z poparciem Stanów Zjednoczonych, Rosji i Unii Europejskiej koalicję rządową zawiązały dotąd rywalizujące ze sobą Partia Socjalistów Republiki Mołdawii oraz proeuropejski blok Teraz (ACUM). Celem tego porozumienia było zakończenie nieformalnych rządów Płachotniuka w Mołdawii.” – zob.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Vladimir_Plahotniuc

*

Zob. także:

Kapitalistyczny socjalizm komunistyczno-liberalny jest syntezą socjalizmów https://wolna-polska.pl/wiadomosci/kapitalistyczny-socjalizm-komunistyczno-liberalny-jest-synteza-socjalizmow-2019-07 (04.07.2019).

.

Grzegorz Konfederacja SłowiańskaNWOPolskaputinRosjaSłowianieTrumpusaZMIANA
Read the full article – wolna-polska.pl

Zdrowie

BORELIOZA – UKRYTA EPIDEMIA XXI WIEKU? MIĘDZY INFORMACJĄ A DEZINFORMACJĄ

azem

Strona główna > Zdrowie > BORELIOZA – UKRYTA EPIDEMIA XXI WIEKU? MIĘDZY INFORMACJĄ A DEZINFORMACJĄ BORELIOZA – UKRYTA EPIDEMIA XXI WIEKU? MIĘDZY INFORMACJĄ A DEZINFORMACJĄ Jacek Zdrowie 0

Lato to pora roku, na którą każdy czeka z utęsknieniem. Jednak lato niesie ze sobą również zagrożenia. W mediach pojawia się co roku dyżurny temat „sezon na kleszcza” i związany z tym znaczący „szum informacyjny”. Prasa, radio, telewizja, internet, media społecznościowe prześcigają się z dostarczaniu tzw. newsów / fake newsów o kleszczach, możliwych infekcjach odkleszczowych takich jak borelioza i kleszczowe zapalenie mózgu.

Pojawia się strach, zwłaszcza wśród rodziców jak ochronić swoje pociechy przed tymi „złymi” kleszczami.

Niestety, ze smutkiem można zaobserwować, że w przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej dezinformacji a coraz mniej jest rzetelnej informacji.

Jest także dużo działań marketingowych, które jeszcze dokładają więcej zamieszania w temacie boreliozy.

Statystyka ukrytej epidemii

Proste pytanie – ile jest osób chorych na boreliozę ?

Odpowiedź jest przecież prosta – czyżby? Najlepiej sięgnąć do oficjalnej statystyki epidemiologicznej prowadzonej przez Państwowy Zakład Higieny.

Przez ostatnie lata średnio rocznie jest zgłaszanych ok. 20 tys. przypadkówboreliozy. Czy to dużo czy mało?

Sumując wszystkie przypadki zgłoszone do tej pory to ok. 100 tys. osób.

Sporo ale czy te liczby odpowiadają rzeczywistości? NIE.

Szacuje się na podstawie publikacji naukowych, że może być nawet 10-krotnie więcej przypadków boreliozy. Daje to liczbę ok. 1 mln osób.

Natomiast jeden z autorów publikacji w PubMed przedstawił opracowanie, które jest diagnozą, że w 2050 w Polsce może zachorować na boreliozę 17% populacji czyli ok. 6 mln osób.

Czy tak jest faktycznie – nikt nie wie i nikt z tym NIC nie robi?

Jeżeli nie będziemy brać pod uwagę skrajnych szacunków to można pokusić się o tezę, że przypadków boreliozy może być znacznie więcej niż wynika z oficjalnej statystyki.

A to oznacza, że mamy poważny problem przed którym realnie staną rodzice i ich dzieci.

Borelioza jest chorobą bardzo demokratyczną i dotyka ludzi w różnym wieku, w różnych zawodach.

Warto wiedzieć więcej o możliwych zagrożeniach, ponieważ dbanie o zdrowie i bezpieczeństwo rodziny to podstawa powinność i obowiązek rodziców.

Ograniczone działania państwa w ramach systemu ochrony zdrowia w Polsce nie dają przesłanek aby tylko na ich podstawie można realnie zadbać o zdrowie swojej rodziny.

Niestety dyżurny kleszcz, borelioza i kleszczowe zapalenie mózgu to tylko mała cześć znacznie większej układanki jaką są współinfekcje (koinfekcje) do boreliozy, które w sumie nie posiadają oficjalnej statystyki.

A z naszej wiedzy i doświadczenia ok. 80% osób chorujących na boreliozę ma również koinfekcje do boreliozy.

W obecnej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest otwarta i aktywna postawa w szukaniu pełniejszej wiedzy o tym zagadnieniu.

Objawy

Z pozoru zdiagnozowanie określonych objawów, daje szybką odpowiedź na jaką chorobę chorujemy.

W wielu przypadkach to się sprawdza.

W przypadku boreliozy takie podejście jest błędne, co może rodzić poważne konsekwencje dla zdrowia a nawet życia członków rodziny.

Powód jest stosunkowo prosty do wyjaśniania co nie oznacza, że jest powszechnie stosowany.

Objawy boreliozy to może być jeden objaw, kilka objawów, kilkanaście a nawet w skrajnych przypadkach kilkadziesiąt objawów.

Jeżeli do tego dodamy objawy koinfekcji do boreliozy to liczba jest jeszcze większa.

Objawy niespecyficzne w przypadku boreliozy to objawy specyficzne.

To jest bardzo ważne stwierdzenie, ponieważ boreliozę nazywa się „imitatorem” wielu objawów.

Największym wyzwaniem jest powiązanie określonych objawów oraz określonych przyczyn aby właściwie określić jednostkę chorobową.

Brak rzetelnej wiedzy niestety przekłada się na znacznie mniejszą jej wykrywalność.

Pozostaje nam samemu podjąć obywatelską edukację w tym zakresie.

Borelioza – choroby ukrytej epidemii XXI wieku

Omawiając temat objawów poruszyłem temat chorób.

W przypadku boreliozy i jej licznych koinfekcji może dochodzić często do postawiania błędnej lub niepełnej diagnozy.

Bóle stawów to bardzo często reumatyzm ale czy tylko.

To może być również borelioza.

Ile osób z reumatyzmem ma faktycznie boreliozę?

Zmiany neurodegeneracyjne mogą wskazywać na stwardnienie rozsiane (SM), ale mogą także wskazywać na neuroboreliozę w powiązaniu z infekcją bartonelii.

W takim przypadku obraz kliniczny nie jest taki jednoznaczny jak z pozoru się wydaje.

Dlatego trzeba koniecznie weryfikować stawiane diagnozy.

Chroniczne zmęczenie, stany apatii, stany depresyjne można przypisać, posługując się schematem do depresji.

Czy to na pewno jest depresja?

Objawy depresyjne to nie zawsze depresja to może być infekcja boreliozy i bartonelii.

Jest wiele jednostek chorobowych, które „imituje” borelioza i jej koinfekcje.

Niestety powszechna wiedza na ten temat jest nadal na etapie początkowym.

Jeszcze daleko nam do wiedzy, która powszechnie zagości zarówno w środowisku medycznym oraz wśród środowiska pacjentów.

Jeżeli będziemy starali się patrzeć z szerzej perspektywy to będziemy więcej widzieć i więcej rozumieć.

Taka postawa przekłada się na lepsze, bardziej przemyślane rodzinne decyzje zdrowotne.

W przypadku chorób także mamy do czynienia z większa ilością dezinformacji a niż rzetelnych informacji.

Diagnostyka boreliozy

Rodzajów badań diagnostycznych w kierunku chorób odkleszczowych jest dużo, zarówno bezpłatnych (ale przecież zapłaconych w ramach obowiązkowej składki zdrowotnej) jak i płatnych poza NFZ-em.

Obecnie obowiązujące wytyczne w tym zakresie polegają na stosowaniu dwustopniowej diagnostyki serologicznej – test ELISA i test WESTERN BLOT.

Istotą tych badań jest pośrednie a nie bezpośrednie stwierdzenie występowania infekcji boreliozy.

Niestety takie podejście posiada znaczące ograniczenia co skuteczności wykrywania infekcji.

Wynik ujemny w ELISIE powoduje koniec postępowania diagnostycznego.

Tylko wynik wątpliwy i pozytywny uprawnia do badania WESTERN BLOT. Gdzie podział się rozsądek?

Nie wchodząc w szczegóły, schematyczne zlecanie badań i ich schematyczna interpretacja to dzisiaj największa dezinformacja.

Wynik ujemny – brak boreliozy, wynik wątpliwy – brak boreliozy, a wynik pozytywny – brak boreliozy (wynik fałszywie pozytywny).

W zasadzie jaki sens jest robić takie badania?

Natomiast badania genetyczne PCR mogą być pomocne w wykryciu boreliozy, ponieważ sprawdzają bezpośrednio DNA bakterii a nie odpowiedź immunologiczną.

Trzeba jednak pamiętać, że jeśli krętka boreliozy nie ma we krwi a jest w innych tkankach organizmu to wynik będzie ujemny.

I będzie to wynik prawidłowy, co jednak nie oznacza, że krętka nie ma w innych miejscach w organizmie.

Z kolei coraz popularniejsze stają się badania biorezonansowe, które w przypadku ich dobrego wykonania dają szansę na postawienie właściwej diagnozy.

Tylko nie jest to diagnoza w rozumieniu medycyny akademickiej.

Istotą tego typu badania jest badanie występowania częstotliwości rezonansowych poszczególnych patogenów: bakterii, wirusów, grzybów, pasożytów.

W internecie pojawia się coraz więcej negatywnych opinii o biorezonansie i jest to w wielu przypadkach prawda, gdyż kluczowe jest doświadczenie diagnosty a tym delikatnie mówiąc bywa różnie.

Właściwie zastosowana technologia biorezonansu może być punktem zwrotnym w znalezieniu przyczyny negatywnych dolegliwości i postawieniu właściwej diagnozy.

Nie sądzę, że w ciągu najbliższych lat – chciałbym się mylić – nastąpi istotna zmiana w podejściu do diagnozowania boreliozy w polskim systemie zdrowotnym.

Zdanie się tylko na takie schematyczne podejście w małym stopniu gwarantuje właściwie rozpoznanie boreliozy.

Pozostaje szukać rozwiązań poza obowiązującym schematem.

Borelioza – konsultacje

Zdobywanie wiedzy i doświadczenia z chorób odkleszczowych w zakresie: statystyki, możliwych objawów, podszywanie się pod inne choroby, stosowania różnych rodzajów diagnostyki to ważny etap w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie co mi dolega.

Ale to dopiero początek drogi.

Aby zgromadzona wiedza była wartościowa trzeba dokonać konsultacji zdrowotnej – konsylium.

Niestety w obecnym systemie zdrowotnym nie ma takiej możliwości i nie widać jej na horyzoncie najbliższych lat.

Koordynowana opieka onkologiczna, która rodzi się w dużych bólach w stosunku do nieistniejącej koordynowanej opieki „odkleszczowej” to zupełnie innym poziom opieki, który nadal pozostawia dużo do życzenia. Borelioza jest na etapie „piaskownicy”.

Właściwe konsylium boreliozowe to przyszłość, która powinna być już dzisiaj.

Jest to choroba wielospecjalistyczna i wymaga współpracy wielu specjalistów.

Niestety z naszego doświadczenia jest praktycznie nierealne w obecnym systemie zdrowotnym.

Od wielu lat codziennie spotykamy się w naszym Centrum z przypadkami boreliozy i licznych koinfekcji.

I na podstawie naszych doświadczeń opracowaliśmy i realizujemy program zdrowotny Borelioza Ekspert, który jest realną odpowiedzią na wyzwanie, jakim są choroby odkleszczowe.

Podejście kompleksowe i komplementarne jest – naszym zdaniem – jedynym możliwym sposobem aby mieć szansę na opanowanie chorób odkleszczowych.

Wiedza jakie konsultacje, u kogo je zrobić i po co to podstawa w ocenie stanu zdrowia w konkretnym przypadku.

Działania terapeutyczne

Jeżeli wiemy w końcu na czym stoimy po konsylium zdrowotnym to przyszedł czas jakie działania terapeutyczne zastosować.

Wybór oficjalnego podejścia (IDSA) na podstawie wytycznych jest mocno ograniczony i sprowadza się do zastosowania mono antybiotykoterapii przez krótki czas, która ma bardzo ograniczoną skuteczność.

Natomiast jest szereg strategii terapeutycznych, które idą znaczniej dalej niż zastosowanie jednego antybiotyku.

Jedną z nich jest system ILADS, który uważa, że borelioza i jej koinfekcje to poważne choroby i trzeba je poważnie leczyć wieloma antybiotykami przez wiele tygodni, wiele miesięcy a nawet przez wiele lat.

Jednym to pomaga, innym nie.

Fitoterapia to kolejna strategia terapeutyczna, który wykorzystuje właściwości ziół.

Jest kilka protokołów: Buchnera, Cowdena, Różańskiego.

Coraz powszechniej stosuje się terapie „prądem” biorezonansowe, jest wiele ośrodków, różne urządzenia, różne koncepcje.

Wybór z pozoru duży ale trudno wybrać właściwy, ponieważ stosowany marketing znacznie utrudnia właściwy wybór.

Można stosować różne wspomniane terapie oddzielnie lub w połączeniu.

Ale jedna z strategii terapeutycznych, która powinna zawsze mieć miejsce to właściwe postępowanie dietetyczne, które jest fundamentem każdej takiej terapii.

Niestety obserwując to co się dzieje w zakresie terapii na boreliozę poza oficjalnym podejściem trudno znaleźć spójną koncepcję terapeutyczną.

Większość to działania doraźne i selektywne a nie długoterminowe i wieloaspektowe.

Profilaktyka

Wiemy dobrze, że „lepiej zapobiegać niż leczyć” ale w przypadku zagadnienia boreliozy prawie wszystkie działania sprowadzają się do straszenia kleszczem, boreliozą i kleszczowym zapaleniem mózgu.

Nadal nie ma żadnej kampanii społecznej z prawdziwego zdarzenia, która przekazała by szerszą wiedzę w tym zakresie.

Stosowanie tzw. repelentów syntetycznych, naturalnych to ważny aspekt profilaktyczny.

Jednak warto wiedzieć, że nie tylko kleszcz przenosi i nie tylko boreliozę.

Meszki, komary, muchy końskie także przenoszą szereg patogenów oprócz samego krętka boreliozy.

Kolejną drogą przenoszenia to kontakt seksualny, poród.

Wizyta wszędzie w mediach rekomendowana u lekarza pierwszego kontaktu to często strata czasu, ponieważ lekarz rodzinny nie posiada odpowiedniej wiedzy aby rozpoznać boreliozę.

Nie ma także odpowiednich możliwości diagnostycznych zlecenia badań serologicznych w ramach NFZ-u, które może zlecić tylko specjalista np. chorób zakaźnych a wizyta do niego to kilka miesięcy oczekiwania.

Można oczywiście zlecić samemu szereg badań serologicznych komercyjnych ale jakie, gdzie i co dalej z tym zrobić.

Gdyby na początku podejrzenia boreliozy byłaby szybka ścieżka diagnostyczna, w wielu przypadkach nie doszłoby do rozwoju boreliozy.

Kolejny raz jesteśmy skazani na branie odpowiedzialności osobistej, gdyż publiczny system medyczny nie jest przygotowany do sprostaniu zagrożeniu, jakim realnie jest borelioza i jej koinfekcje.

Gdzie szukać prawdy?

Borelioza to moim zdaniem jedno z największych wyzwań zdrowotnych XXI wieku do którego żaden system medyczny nie jest i długo jeszcze nie będzie przygotowany, ponieważ nie widzi zagrożenia.

Także społeczeństwo nie jest przygotowane do poradzenia sobie z tym problemem.

Pytanie co robić. Pozostaje obywatelska edukacja zdrowotna. Innej drogi nie ma.

Jeśli ktoś mówi, że jest inaczej to jest to iluzja.

Borelioza to bardzo szerokie zagadnienie, z konieczności przedstawiłem wybrane zagadnienia.

Gdybym miał podzielić się z Państwem szerszą wiedzą i doświadczeniem to ten artykuł byłby wielokrotnie dłuższy i mógłby doprowadzić do … stanów depresyjnych.

Celem publikacji było zwrócenie uwagi na narastający problem z boreliozą i innymi chorobami odkleszczowymi.

Jeżeli ten temat Państwa zainteresował poniżej przesyłam link do mojego kompendium o boreliozie, a jeśli ktoś chciałby także o tym bezpośrednio porozmawiać do zapraszam do kontaktu z naszym Centrum.

Autor: Jarosław Kasprzak polskiecentrumboreliozy.pl

⇒ Czytaj także: ODSTRASZANIE KLESZCZY – NAJSKUTECZNIEJSZE ROŚLINY I NATURALNE PREPARATY

Za: https://www.odkrywamyzakryte.com/borelioza-ukryta-epidemia/

Jacek
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Hajnówka: kilkadziesiąt wniosków o ukaranie osób zakłócających Marsz Żołnierzy Wyklętych

aa66

Strona główna > Polska > Hajnówka: kilkadziesiąt wniosków o ukaranie osób zakłócających Marsz Żołnierzy Wyklętych Hajnówka: kilkadziesiąt wniosków o ukaranie osób zakłócających Marsz Żołnierzy Wyklętych AdRo203 Polska 0

Policja skierowała do sądu 20 wniosków o ukaranie osób, głównie członków stowarzyszenia Obywatele RP, którzy utrudniali przejście uczestnikom IV Marszu Żołnierzy Wyklętych. Odbył się on 23 lutego w Hajnówce. Zakłócającym patriotyczną manifestację przeszkadzało m.in. hasło „Nie islamska, nie laicka, ale Polska katolicka”.

W tegorocznym IV Marszu Żołnierzy Wyklętych, który odbył się 23 lutego w Hajnówce wzięło udział około 300 osób. Marsz w sposób pokojowy szedł ulicami Hajnówki. Próbowało go zatrzymać, kładąc się na jezdni, kilkadziesiąt osób. Byli to głównie członkowie stowarzyszenia Obywatele RP. Policja usunęła te osoby z trasy przemarszu.

Po zakończeniu patriotycznej manifestacji Komenda Powiatowa Policji w Hajnówce wszczęła postępowanie sprawdzające wobec 77 osób, próbujących zakłócić legalne zgromadzenie. Do tej pory do sądu skierowano 20 wniosków o ukaranie, natomiast wobec 57 osób trwają czynności wyjaśniające.

Osoby, które nie chciały dopuścić do przejścia Marszu Wyklętych ulicami Hajnówki, twierdziły, że jest to „marsz nacjonalistów”. Dowodem na to miały być hasła umieszczone na banerach niesionych przez uczestników marszu, bądź przez nich skandowane. Chodzi m. in. o hasła „Idzie nowe pokolenie, niesie Polsce odrodzenie” lub „Nie islamska, nie laicka, ale Polska katolicka”. Jeden z liderów marszu powiedział przez megafon „Kochem Polskę, chce żeby była narodowa i katolicka”, co również wywołało oburzenie, protesty i złorzeczenia przeciwników marszu.

Wybór Hajnówki na miejsce Marszu Żołnierzy Wyklętych, jak twierdzą jego organizatorzy wywodzący się ze środowisk narodowych, jest wyrazem wsparcia dla polskich patriotów. Patrioci w tym mieście, leżącym w południowej części województwa podlaskiego, mają problemy z manifestowaniem swojej polskości i świętowaniem tu rocznic związanych z Polskim Podziemiem Niepodległościowym. Każdego roku, od czasu gdy odbywa się Marsz Żołnierzy Wyklętych, burmistrz Hajnówki wydaje zakaz jego przeprowadzenia. Również za każdym razem zakaz ten uchyla sąd.

Adam Białous

Za: https://www.pch24.pl/hajnowka–kilkadziesiat-wnioskow-o-ukaranie-osob-zaklocajacych-marsz-zolnierzy-wykletych,69299,i.html

3.07.2019

czerwona hajnówka
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Czy grozi nam tęczowy kaczyzm ?

pis-2

Strona główna > Polska > Czy grozi nam tęczowy kaczyzm ? Czy grozi nam tęczowy kaczyzm ? Jerzy Ulicki-Rek Polska 5

Maciejewska: Czy grozi nam „tęczowy kaczyzm”? Jak PiS tylnymi drzwiami wprowadza gender. Wyznawcy Prawa i Sprawiedliwości w jednej kwestii zdają się ufać lewackim mediom. Wierzą bowiem, że obecny rząd jest najbardziej „homofobicznym” i „zaściankowym” w Europie, a może nawet na świecie. Czy rzeczywiście tak jest, czy jednak grozi nam „tęczowy kaczyzm”?

Jeszcze w 2014 roku Prawo i Sprawiedliwość w swoim programie przekonywało, że „groźne dla rodziny i rodzicielstwa w Polsce jest też szerzenie się ideologii gender”. – Jej rozpowszechnianie ma charakter sztuczny, warunkowany przede wszystkim przez strumienie środków finansowanych, w znacznej mierze zewnętrznych. Niemniej jej oddziaływanie rośnie, szczególnie wśród części młodzieży i przyczynia do szerzenia postaw niesprzyjających zakładaniu rodziny i posiadaniu dzieci – czytamy w dokumencie. – Postawienie barier szerzeniu się ideologii gender jest ważne. Ważniejsze są jednak działania na rzecz umocnienia rodziny, obrony rodzicielstwa, szczególnej roli matki i szacunku dla macierzyństwa, które powinno być traktowane nie jako obciążenie, ale wyróżnienie i przywilej. Podniesiona musi być też ranga ojcostwa, podkreślana rola wielodzietnej rodziny. Dopiero podjęcie tych wszystkich zabiegów łącznie zmieni obecną niekorzystną sytuację – czytamy dalej. Co zrobił PiS? Uznał, że ważniejsze od wypowiedzenia genderowej Konwencji Stambulskiej jest kupowanie głosów obywateli za ich własne pieniądze – rozszerzone 500 Plus, matczyna emerytura, czy trzynastka dla emerytów. Co znamienne, ideologia gender wypacza właśnie postrzeganie rodziny, macierzyństwa i ojcostwa, a więc tego, w co „inwestuje” PiS. Warto przypomnieć, że batalia o ową konwencję – o pełnobrzmiącej nazwie Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej – w Polsce toczyła się jeszcze przed wyborami prezydenckimi z maja 2015 roku. Dokument Rady Europy został otwarty do podpisu 11 maja 2011 roku. Polska podpisała go 18 grudnia 2012 roku. 15 marca 2015 roku – w trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi – Andrzej Duda zapewniał, że „jeżeli zostanę prezydentem, absolutnie nie ratyfikuję tej konwencji”. – To akt prawny, który niesie w sobie wyjątkowe niebezpieczeństwo i wyjątkową perfidię – stwierdził podczas wystąpienia w Nysie. Dzień wcześniej Bronisław Komorowski poinformował bowiem, że podpisał ustawę wyrażającą zgodę na ratyfikację Konwencji Stambulskiej. Ostateczna decyzja miała rzekomo zapaść po analizie dokumentu od strony prawnej. Duda, z wykształcenia prawnik, zaapelował do Komorowskiego, aby nie ratyfikował konwencji. – Uważam, że jest ona niebezpieczna dla polskiego społeczeństwa i dla przyszłości naszego państwa – ocenił. Jak podkreślił, w dokumencie pojawiają się „pojęcia sprzeczne z naszą tradycją i kulturą”. – Pojęcie płci społeczno-kulturowej jest w polskim prawie niezdefiniowane, a większość ludzi patrząc zdroworozsądkowo zdaje sobie sprawę z tego, że o płci decyduje natura, a nie jakieś względy społeczno-kulturowe – mówił wówczas Duda. Ostatecznie, za sprawą Bronisława Komorowskiego, Polska ratyfikowała Konwencję „antyprzemocową” 27 kwietnia 2015 roku. Weszła ona w życie 1 sierpnia 2015 roku – na pięć dni przed objęciem przez Andrzeja Dudę urzędu prezydenta. Wobec zdecydowanego sprzeciwu obecnego prezydenta wydawać by się mogło, że pięć dni nie powinno zaważyć w tak istotnej sprawie i konwencja zostanie wypowiedziana. Zwłaszcza, że jesienią PiS wygrał wybory parlamentarne. Jednak nic bardziej mylnego. Jak podkreślał Jan Pospieszalski, w wywiadzie, który przeprowadził z prezydentem Andrzejem Dudą zapytał go, czy Polska nie powinna wypowiedzieć Konwencji Stambulskiej. Prezydent miał stwierdzić, że nawet jeśli nasz kraj ją podpisał, to przecież nie musi stosować. Dlaczego Konwencję antyprzemocową określa się mianem konwencji genderowej? Przede wszystkim pojawia się tam definicja „płci” jako uwarunkowanej społecznie a nie biologicznie. – „Płeć” oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn – czytamy w art. 3 konwencji. – Ten potworek legislacyjny, on nie walczy z przemocą. On tak naprawdę spełnia postulaty środowisk LGBT, środowisk homoseksualnych – mówiła w Sejmie Beata Kempa. – Jesteśmy przeciwni tej konwencji i uważamy, że ona nie powinna być w ogóle przyjmowana – oświadczyła antenie programu trzeciego Polskiego Radia Beata Szydło. Oczywiście były to głosy sprzed wygranych przez PiS wyborów. Rzeczywistość „dobrej zmiany” okazała się bardziej rozczarowująca niż można by się tego spodziewać po obietnicach i głosach słyszanych w kampanii. W kwietniu 2018 roku Jarosław Kaczyński wyraźnie oświadczył, że Polska nie wypowie Konwencji Stambulskiej. Jak stwierdził, nie ma takiej potrzeby, bo PiS i tak nie realizuje jej zapisów. Jednocześnie postawił wyborcom swoiste ultimatum: „dopóki rządzi PiS, nie będzie w Polsce małżeństw homoseksualnych”. LGBTVPiS Co ciekawe, pod rządami PiS LGBT wchodzi tylnymi drzwiami. Neomarksiści wiedzieli, że od „tradycyjnej” rewolucji, skuteczniejszy jest marsz przez instytucje – a więc także oswajanie społeczeństwa z nowymi „standardami” poprzez sztukę, czy przekazy medialne. Wątki homoseksualne pojawiały się w polskich serialach już za czasów poprzednich ekip rządzących. Ci, którzy liczyli na powrót konserwatywnych wartości – przynajmniej w produkcjach TVP – gorzko się rozczarowali. W sztandarowych serialach TVP nadal pojawiają się wątki „gejowskiej miłości”. W „Barwach szczęścia” grany przez Andrzeja Niemyta Darek jest zawodowym piłkarzem, który zakochuje się… w postaci granej przez Przemysława Stippa, Władka. Ostatecznie panowie „zostają parą”. Również w nowszej produkcji „Za marzenia” pojawia się homowątek – tym razem postać lesbijki. Paulina Chruściel wcieliła się w rolę aktorki-lesbijki Ingi Malik. W jednym z odcinków nastąpił jej „coming out” – podczas premiery teatralnej publicznie pocałowała swoją „dziewczynę”. Ponadto podczas festiwalu w Opolu w 2018 roku wystąpił zespół Girls on Fire z piosenką „Siła kobiet”, która była nieoficjalnym hymnem czarnych marszów. W teledysku pojawiły się nawiązania do feministycznych inicjatyw i symbole LGBT: „Polka Walcząca” (czyli przerobiony znak Polski Walczącej, który miał podnosić na duchu polskich patriotów w czasie II wojny światowej, stał się symbolem walki z okupantem, od 2014 roku chroniony prawnie jako dobro ogólnonarodowe), #CzarnyProtest, wieszak – symbol walki o prawo do zabijania dzieci nienarodzonych, a także sześciobarwna flaga LGBT. – Powołanie Rady Artystycznej było warunkiem Miasta Opole zawarcia umowy z Telewizją Polską na organizację Festiwalu. Zadaniem Rady jest selekcja nadesłanych w wersji audio utworów, czyli pod dyskusję i ocenę Rady poddawana jest tylko i wyłącznie wartość artystyczna utworu, tzn. słowa i muzyka, a nie teledysk. Skład Rady Artystycznej stanowią eksperci z różnych środowisk, o różnych gustach, poglądach i upodobaniach. W opinii Biura Prawnego Telewizji Polskiej sam tekst oraz warstwa muzyczna piosenki „Siła kobiet” nie stoi w sprzeczności z przepisami ustawy o radiofonii i telewizji, nie narusza innych praw, ani nie obraża niczyich uczuć – oświadczyła TVP. Ponadto Telewizja Polska z zadowoleniem przyjęła wyjaśnienia zespołu, który w swoim komunikacie odciął się od „przypisywanych feministycznych idei i kultury śmierci”. Brzmi wiarygodnie, prawda? Skończyło się na tym, że jeszcze przed rozpoczęciem imprezy TVP zerwała umowę z pracownikiem delegowanym do Rady Artystycznej opolskiego festiwalu, który zakwalifikował piosenkę do koncertu Debiuty. – Od swoich pracowników wszakże Telewizja Polska oczekuje wyjątkowej wyobraźni, wrażliwości i wnikliwości, tak aby nie wzbudzać niepotrzebnych kontrowersji i nie dawać nikomu asumptu do kreowania negatywnych emocji – zaznaczyła TVP. A zespół i tak wystąpił i wygrał Debiuty. Aborcja prawem kobiet? Warto przypomnieć również, jak PiS podchodzi do kwestii tzw. aborcji. Wymownym posunięciem było powołanie na stanowisko ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Bożeny Borys-Szopy. Polityk podczas głosowania nad losem projektu „Stop Aborcji” zagłosowała przeciwko, mimo że wcześniej – jak większość partyjnych kolegów – optowała za dalszym jego procedowaniem. Później, jako szefowa sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny, skutecznie zamroziła prace nad projektem „Zatrzymaj Aborcję”. Tak PiS realizuje przedwyborcze obietnice obrony życia. Między młotem a kowadłem? Partia rządząca wydaje się dawać wyborcom alternatywę: albo my będziemy rządzili albo do Polski wkroczy gender. Jednak, patrząc na realne działania rządzących, można mieć uzasadnione obawy, że jedno nie wyklucza drugiego. Czy zatem grozi nam „tęczowy kaczyzm”? Nawet jeśli obecna opcja rządząca nie postawiła sobie za (ukryty?) cel „genderyzacji” Polski, to jednak robi wszystko, żeby nie przeszkadzać w tym aktywistom i zwolennikom LGBT. A przecież politycy Prawa i Sprawiedliwości jasno deklarowali, że widzą w ideologii gender poważne zagrożenie dla narodu polskiego. Rządzącym najwyraźniej wydaje się, że odpowiadają wyłącznie przed Bogiem i historią (co w politycznej praktyce oznacza zwykle bezkarność, brak rozliczeń i arogancję). W systemie demokratycznym można by – przynajmniej w teorii – liczyć na to, że rozliczenie przyjdzie przy urnach wyborczych. Jednak nie zapominajmy o tym, że tutaj dwóch panów spod budki z piwem może więcej niż jeden profesor. Poza tym programy socjalne dla wielu są synonimem „prezentu” od rządu – a kto nie lubi być obdarowywany (co z tego, że z własnych pieniędzy)? Inni natomiast ślepo wierzą w propagandę albo wybierają PiS jako „mniejsze zło”. Ale czy aby na pewno mniejsze? (…) Marta MaciejewskaMarta Maciejewska Marta Maciejewska

Absolwentka politologii, dziennikarka, konserwatystka, antyfeministka. Najlepiej czuję się w zaściankowym ciemnogrodzie.

Za: http://kontrrewolucja.net/rodzina/maciejewska-czy-grozi-nam-teczowy-kaczyzm-jak-pis-tylnymi-drzwiami-wprowadza-gender?fbclid=IwAR31lzSYGsYudgoMfP-xPYlr6v86ZIr37v0KlX-p0-R5knaLhk63WxwlTJM

29.06.2019

Jerzy Ulicki-Rek

https://www.polskawalczaca.com/


Read the full article – wolna-polska.pl

Zdrowie

Co kryje się w burgerach i frytkach McDonald’s ?

aaxx

Strona główna > Zdrowie > Co kryje się w burgerach i frytkach McDonald’s ? Co kryje się w burgerach i frytkach McDonald’s ? Jerzy Ulicki-Rek Zdrowie 4

Co kryje się w burgerach i frytkach McDonald’s? Prawdopodobnie każdy z nas przynajmniej jeden raz w życiu jadł burgera lub frytki z restauracji McDonalda. Zazwyczaj kupujemy je, gdy nie mamy czasu na gotowanie albo w przerwie w podróży. Bardzo często zastanawiamy się, co się w nich znajduje, dlaczego bułki są takie mięciutkie i smaczne, a frytki mają złocisty kolor. Oto (szokująca) odpowiedź!

Jak powstają produkty firmy McDonald’s?

Firma McDonald’s nigdy nie pokazywała swoim klientom, jak powstają ich produkty.

Jednak pewnego dnia odważyła się na wyemitowanie filmiku, który pokazuje, jak przygotowywane są burgery.

Kamera została wpuszczona do zakładów przetwórstwa mięsa we Fresco w Kalifornii, gdzie są produkowane, zamrażane i wysyłane kotlety wołowe do hamburgerów w Stanach Zjednoczonych.

Poza tym na wizytacje do firmy został zaproszony były dziennikarz, który prowadził program „MythBusters”, jakim jest Grant Imahara.

Firma McDonald’s zdecydowała się na opublikowanie filmiku, aby odpowiedzieć nim na falę krytyki. Konsumenci już od wielu lat krytykuję jedzenie w tych restauracjach.

W związku z tym firma przygotowała akcję „Nasza żywność – twoje pytania”, aby można było zobaczyć, jak przebiega proces produkcji ich jedzenia.

Co znajduje się w burgerach?

Firma McDonald’s zaprzecza, aby u nich w produkcji kotletów wykorzystywany był tzw. różowy śluz, który ma nadać surowym hamburgerom charakterystyczny różowy kolor.

Jednak nadal pozostaje wiele wątpliwości również odnośnie do innych składników, które są stosowane w procesie produkcji.

Poza tym McDonald’s, że w swoich bułkach, które są wykorzystywane do robienia hamburgerów, dodaje substancję, jaką jest azodikarbonamid, a taką substancję można znaleźć, np. w matach do jogi.

Jest to chemiczny środek pieniący, który stosowany jest w tworzywach sztucznych, gumach, a także jako dodatek do żywności i w niektórych wyrobach tytoniowych.

Ta substancja jest, np. zakazana w Wielkiej Brytanii, a także w wielu krajach europejskich i w Australii.

Kolejny składnik używany w bułkach to dimetylopolisiloksan.

Jest on stosowany, jako środek antypieniący, który dodaje się do olejów do smażenia, a może wywołać nudności oraz biegunkę.

Można go również znaleźć w kosmetykach, odżywkach do włosów, a także w implantach piersi.

Jeśli chodzi o burgery, to technicy spożywczy z firmy McDonald’s, twierdzą, że ich kotlety w 100% wykonywane są z mięsa wołowego.

Jednak to mięso jest mięsem, pochodzącym z CAFO – Concentrated Agricultural Feeding Operation, a to oznacza, że są to wielkie farmy, gdzie zwierzęta żyją w bardzo dużych grupach tak, że bardzo często chorują.

Tym chorobom mają zapobiec podawane im w paszach w dużych ilościach ogromne ilości antybiotyków oraz hormonów, a wszystko to zostaje późnej w mięsie i trafia do posiłków.

Przeprowadzono już kilka doświadczeń, z których wynika, że praktycznie się nie psują.

Jak się to dzieje?

Pewna kobieta Sally Davies kupiła w McDonald’s frytki i hamburgera, a następnie fotografowała je przez sześć lat.

Zdjęcia pokazują, co działo się z hamburgerem i frytkami przez ten czas.

Co znajduje się we frytkach?

Firma McDonald’s twierdzi, że ich frytki robione są z najlepszych odmian ziemniaków, ale poza nimi w ich składzie jest również wiele innych substancji.

Skąd frytki mają taki złoty kolor?

Okazuje się, że sekret tkwi w glukozie, czyli naturalnym cukrze.

Kolejny składnik to kwaśny pirofosforan sodu, dzięki któremu frytki mają ładny wygląd do zamrożenia.

Jest to środek, który jest środkiem zmiękczającym wodę, a dodawany jest m.in. do mydeł.

Jest to środek, który bardzo często stosuje się, jako zaczyn, a może spowodować ciężkie zapalenie, jeżeli wejdzie w kontakt ze skórą i oczami, ale również podczas wdychania i spożywania.

Ponadto frytki w McDonald’s smażone są dwa razy, czyli pierwszy raz w fabryce, a drugi raz w restauracji.

Smaży się je w mieszance, która zawiera olej rzepakowy, sojowy oraz uwodorniony olej sojowy, który jest olejem, należącym do grupy tłuszczów trans.

Na przykład taki uwodorniony olej sojowy stosowany jest w kosmetykach, np. antyperspiranty, błyszczyki i pomadki, dzięki czemu wpływa na lepkość produktu i ma natłuścić skórę.

Poza tym należy do grupy tłuszczów trans, a tłuszcze te to bardzo niebezpieczne i szkodliwe składniki żywności, a powstają one w wyniku chemicznego przetworzenia zdrowego oleju roślinnego.

Natomiast na smak i wygląd frytek ma wpływ dimetylopolisiloksan, który również znajduje się w ich bułkach, a należy on do grupy polimerycznych związków krzemoorganicznych.

Dodawany jest również TBHQ, czyli substancję, która jest przeciwutleniaczem, a działa, jako środek konserwujący.

Jednak ma on działanie rakotwórcze, a przeważnie spożywany jest w dużych ilościach.

Jest to produkt, który powstał na bazie ropy naftowej i też obecny jest w produktach kosmetycznych, np. cieniach do powiek.

Gdy już wiemy, co można znaleźć we frytkach i burgerach, to możemy sobie zadać pytanie, czy warto je jeść?

Przecież mamy do wyboru tyle zdrowych produktów, zamiast wybierać te, które mogą nam poważnie zaszkodzić.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=OU8CP-eES68?feature=oembed&w=640&h=360]

Za: https://www.odkrywamyzakryte.com/burgery-frytki-mcdonalds/

Jerzy Ulicki-Rek

https://www.polskawalczaca.com/


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Polska jeszcze nigdy nie importowała tyle energii…

aa65-1078x630

Strona główna > Polska > Polska jeszcze nigdy nie importowała tyle energii… Polska jeszcze nigdy nie importowała tyle energii… Jacek Polska 1

W ostatnią środę Polska sprowadzała energię elektryczną z innych państw o rekordowej mocy w historii. Rekordowe zapotrzebowanie na energię w Polsce zaspokoili więc zagraniczni dostawcy.

26 czerwca odnotowano w Polsce rekordowe zużycie energii elektrycznej w historii naszego państwa. Jak poinformował dzień potem branżowy portal Wysokienapiecie.pl zwiększone zapotrzebowanie trzeba było pokryć poprzez skorzystanie z dostaw energii od zagranicznych operatorów. Spoza naszego kraju pochodziło około jednej dziesiątej zużywanej w Polsce energii elektrycznej.

Choć teoretycznie elektrownie wykorzystujące węgiel i gaz mają wydolność do produkcji energii o mocy 34,6 GW to jednak na skutek awarii i strat praktycznie moc energii wyprodukowanej w nich 26 czerwca miała znacznie mniejszą wartość. Bezwietrzna i sucha aura spowodowała również, że turbiny wiatrowe produkowały prąd o mocy odpowiadającej zaledwie 12% teoretycznej wydolności, zaś elektrownie wodne moc o wartości 35% teoretycznej wydolności. Łączna rezerwa mocy wynosiła w środę zaledwie 0,5 GW, czyli 2% całego zapotrzebowania.

W związku z tym, w szczycie zapotrzebowania Polska zaimportowała energię o łącznej mocy 2,7 GW. 0,4 GW pozyskano we współpracy z operatorami z Niemiec, Czech i Słowacji w ramach tzw. międzyoperatorskiej wymiany międzysystemowej. Ale prąd pozyskiwano jeszcze z trzech państw. Taki popyt z polskiej strony spowodował skok ceny hurtowej energii na Rynku Bilansującym, czyli na rynku na którym można dokonywać doraźnych zakupów, poza wcześniejszymi zakupami giełdowymi czy w ramach kontraktów dwustronnych. Cena megawatogodziny na tym rynku wyniosła 980 zł.

Polscy odbiorcy, którzy zabezpieczyli sobie dostawy zbyt małej mocy energii w porównaniu do środowego zapotrzebowania musieli wydać na dodatkowe zakupy łącznie 1,7 mln zł.

wysokienapiecie.pl/kresy.pl

Za: https://kresy.pl/wydarzenia/polska/polska-jeszcze-nigdy-nie-importowala-tyle-energii/

1.07.2019

bankructwo Polskigrabież majątku narodu polskiegoIII RPPolinPolska neokolonią syjonizmu
Read the full article – wolna-polska.pl