imalopolska

najnowsze wiadomości

January 2019

Polska

Półtora miliona Polaków zarabia mniej niż półtora tysiąca

aspo-1200x630

Strona główna &gt Polska &gt Półtora miliona Polaków zarabia mniej niż półtora tysiąca Półtora miliona Polaków zarabia mniej niż półtora tysiąca Jan Polska

Niemal co siódmy polski pracownik, czyli blisko półtora miliona Polaków, zarabiał na koniec 2017 roku mniej niż półtora złotych na rękę. Najgorzej wyglądała pod tym względem sytuacja pracowników branży budowlanej, gastronomicznej i hotelowej, ponieważ spora część pracowników niewielkich firm wykonuje najprostsze i jednocześnie najgorzej płatne prace. Jednocześnie analitycy uważają, że zwłaszcza w popularnej budowlance lwia część wynagrodzeń wypłacana jest „pod stołem”.

Dane na ten temat na potrzeby ‚Dziennika Gazety Prawnej” przygotował Główny Urząd Statystyczny, dysponujący informacjami na temat wynagrodzeń otrzymywanych przez Polaków w 2017 roku. Wynika z nich, że wśród osób zatrudnionych na umowę o pracę blisko 38 proc. otrzymuje zaledwie minimalne wynagrodzenie, czyli zarabia nie więcej niż 1,4 tys. złotych netto. Jedyna dobra wiadomość w tym kontekście jest taka, iż problem ten dotyczy głównie Polaków wykonujących prace sezonowe w gastronomii czy hotelarstwie.

Nieco gorzej wygląda jednak rzeczywistość w branży budowlanej, gdzie najniższą pensję wypłaca się jednej trzeciej pracowników. Specjaliści od rynku pracy uważają przy tym, że większość swojej płacy budowlańcy otrzymują „pod stołem”, czyli rozliczają się na czarno. Problemem jest jednak fakt, iż na rynku budowlanym wygrywają firmy oferujące najniższą cenę za wykonanie danej usługi, stąd nie posiadają one zbyt dużych zasobów finansowych.

W sumie aż 1 mln 521 tys. osób otrzymywało w końcu 2017 r. wynagrodzenie nieprzekraczające minimalnej płacy, czyli 2 tys. złotych brutto, a więc kwotę bliską 1459 złotych na rękę. Liczba takich pracowników wzrosła o 3,8 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego.

Na podstawie: forsal.pl.

Za: http://autonom.pl/?p=24771

Data publikacji: 9.01.2018

III RPkomedia dobrobytuPartia interesów SyjonistycznychPiSPolska neokolonią syjonizmu
Read the full article – wolna-polska.pl

Zdrowie

Algorytm na smartfona diagnozuje lepiej od lekarzy

a-45

Strona główna &gt Zdrowie &gt Algorytm na smartfona diagnozuje lepiej od lekarzy Algorytm na smartfona diagnozuje lepiej od lekarzy a303 Zdrowie

Przed czterema laty informowaliśmy, że na University of Oxford powstaje oprogramowanie, która na podstawie wyglądu twarzy ma rozpoznawać rzadkie choroby genetyczne i zdiagnozowało zespół Marfana u prezydenta Lincona. Nie tylko jednak Brytyjczycy pracują nad takim oprogramowaniem.

W najnowszym numerze “Nature Medicine” opisano aplikację Face2Gene. Wykorzystuje ona algorytmy maszynowego uczenia się oraz sieci neuronowe do klasyfikowania charakterystycznych ech twarzy świadczących o zaburzeniach rozwoju płodowego i układu nerwowego. Aplikacja na podstawie zdjęcia stawia prawdopodobną diagnozę i wymienia inne, mniej prawdopodobne.

Autorem oprogramowania jest firma FDNA z Bostonu. Jej specjaliści najpierw nauczyli aplikację odróżniać zespół Cornelii de Lange i zespół Angelmana, które przejawiają się charakterystycznymi cechami twarzy, od innych podobnych schorzeń. Nauczyli go też klasyfikowania różnych form genetycznych syndromu Noonana.

Następnie algorytmowi dano dostęp do ponad 17 000 zdjęć zdiagnozowanych przypadków obejmujących 216 schorzeń. Gdy następnie oprogramowanie miało do czynienia z zupełnie nową fotografią, potrafiło z 65-procentowym prawdopodobieństwem postawić prawidłową diagnozę. Gdy zaś mogło podjąć kilka prób, odsetek prawidłowych diagnoz zwiększał się do 90%.
FDNA chce udoskonalić swoją technologię, jednak w tym celu potrzebuje dostępu do większej ilości danych. Dlatego też Face2Gene jest bezpłatnie dostępna dla lekarzy i badaczy, którzy wykorzystują ten system do pomocy w diagnostyce rzadkich schorzeń genetycznych. Korzystają z niego też lekarze, którzy nie mają punktu zaczepienie i w ogóle nie potrafią wstępnie zdiagnozować pacjenta.

Współautorka artykułu na temat Face2Gene, Karen Gripp, jest genetykiem w szpitalu dziecięcym w stanie Delaware i głównym lekarzem w firmie FDNA. Mówi ona, że algorytm pomógł jej w zdiagnozowaniu dziewczynki, którą leczy od sierpnia. Dzięki niemu doktor Gripp stwierdziła, że dziecko cierpi na zespół Wiedemanna-Steinera. Czterolatka nie ma zbyt wielu cech charakterystycznych tej choroby. Jest niska jak na swój wiek, straciła większość zębów mlecznych i zaczęły jej rosną stałe zęby.

Gripp postawiła wstępną diagnozę, a następnie zaprzęgła do pracy Face2Gene. Zespół Wiedemanna-Steinera, bardzo rzadkie schorzenie spowodowane mutacją genu KTM2A, został przez aplikację wymieniony na czele listy prawdopodobnych schorzeń. Badania DNA potwierdziły diagnozę. Uczona mówi, że dzięki aplikacji mogła zawęzić liczbę potencjalnych chorób i uniknąć konieczności znacznie droższego szeroko zakrojonego badania DNA.

Face2Gene powoli staje się coraz doskonalszy. Obecnie program ma do dyspozycji już 150 000 fotografii na podstawie których się uczy. W sierpniu, podczas warsztatów dotyczących wad genetycznych przeprowadzono nieoficjalne porównanie algorytmu i lekarzy. Wzięło w nim udział 49 genetyków klinicznych. Ludzie i algorytm mieli do dyspozycji 10 zdjęć dzieci z dość dobrze rozpoznawalnymi cechami charakterystycznymi różnych chorób. Tylko w przypadku dwóch fotografii dobrą diagnozę postawiło ponad 50% ludzi. Face2Gene dobrze zdiagnozował 7 na 10 przypadków.

“Polegliśmy całkowicie. Face2Gene był niesamowity” – mówi Paul Kruszka, genetyk z US National Human Genome Research Institute. Jego zdaniem już wkrótce każdy pediatra i genetyk będzie miał tego typu aplikację i używał jej równie często jak stetoskopu.

Mariusz Błoński

Na podstawie: Nature.com

Źródło: KopalniaWiedzy.pl


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Podejrzane ogłoszenie w internecie. Szykują operację fałszywej flagi w Polsce?

a-35-e1546966273109-1021x630

Strona główna &gt Polska &gt Podejrzane ogłoszenie w internecie. Szykują operację fałszywej flagi w Polsce? Podejrzane ogłoszenie w internecie. Szykują operację fałszywej flagi w Polsce? a303 Polska

Kilka dni temu, na stronie internetowej TheLocal.com opublikowano ogłoszenie o poszukiwaniu przez Valbin Corporation osób posługujących się obok angielskiego również językiem polskim, czeskim lub niemieckim, których rolą ma być odgrywanie roli „cywilów na polu bitwy” dla Armii Amerykańskiej . Oto treść ogłoszenia:

„Opis Stanowiska: Cywil na Polu Bitwy [Civilian on the Battle – COB] ma za zadanie wykonać pracę polegającą na odgrywaniu roli na poziomie profesjonalnym dla Armii Amerykańskiej w trakcie ćwiczeń terenowych. Celem jest stworzenie realistycznych scenariuszy treningowych po to, by przygotować personel wojskowy na rzeczywiste sytuacje krytyczne, które jednostki te prawdopodobnie napotkają podczas swych działań operacyjnych (kategoria zatrudnienia Guard I). Cywile na Polu Bitwy portretować będą mieszkańców wsi, jak też wykonywać pracę statystów, po to by zwiększyć realizm treningów dla jednostek wojskowych.

Wymagania:

  • kandydat musi przejść kontrolę rządu amerykańskiego (background check) i spełniać kryteria dla utrzymania ściśle tajnych spraw dotyczących bezpieczeństwa
  • musi przejść podstawowy test sprawności fizycznej
  • musi być w stanie pieszo pokonywać spore odległości (ponad 20km) niosąc bagaż w rękach i na ramionach, będąc jednocześnie pod symulowanym ostrzałem
  • musi być w stanie pracować w środowisku polowym, zarówno wewnątrz pomieszczeń jak i na zewnątrz, bez względu na warunki pogodowe
  • musi być w stanie pracować w trybie zmiany wynoszącej ponad 8 godzin
  • musi płynnie posługiwać się językiem angielskim i językiem niemieckim z wynikiem I lub II IRL (Interagency Language Roundtable)

Obowiązki:

  • Odpowiednie sportretowanie lokalnej populacji poprzez odegranie ról tłumaczy, urzędników, dygnitarzy, zwykłych mieszkańców miast, sił oporu etc.
  • Zastosowanie wiedzy o miejscowej kulturze do przedstawienia realistycznych scenariuszy wojskowych
  • Zapewnienie odpowiedniej repliki w mediach społecznościowych w stosunku do ludności docelowej

Wymagane języki:

  • angielski (ILR poziom II)
  • niemiecki (ILR poziom II)
  • czeski (ILR poziom II)
  • polski (ILR poziom II)”

Z jednej strony więc cała operacja ma mieć charakter ściśle tajny, z drugiej zaś „cywile na polu bitwy” mają zapewnić organizatorom relacje poprzez media społecznościowe mające trafić swym zasięgiem do „ludności docelowej” – czy te dwa punkty nie wykluczają się wzajemnie? Nie widzicie tu zgrzytu?

Dlaczego uznałam treść ogłoszenia za co najmniej zastanawiającą? Dlatego, że jak wiemy z przeszłości ćwiczenia tego typu niejednokrotnie znalazły odbicie w rzeczywistości. Tak było w 2001 roku, kiedy atak na wieże WTC miał miejsce dokładnie w tym samym czasie, kiedy wojsko przeprowadzało „symulację” ataku przy użyciu samolotów. Nie inaczej było z atakami w Madrycie i Londynie – które również miały miejsce akurat w dniu, kiedy przeprowadzano „ćwiczenia antyterrorystyczne” dokładnie w tych samych miejscach i o tym samym charakterze, jaki miały przeprowadzone ataki. Dwa lata temu pisałam o ogłoszeniu zamieszczonym w internecie o poszukiwaniu aktorów do protestów ulicznych w okolicach Charlotte, opublikowanym akurat niedługo przed bijatyką, jaka miała miejsce na kampusie w Charlottesville. Od dawna piszę o tym, że to co media głównego nurtu nazywają „terroryzmem” w rzeczywistości jest działalnością operacyjną służb, teatrem cieni, którego celem jest kontrola społeczeństwa przez zastraszenie.

Jeśli więc w przyszłości na terenie Polski, Czech lub Niemiec będzie mieć miejsce sytuacja kryzysowa pasująca do przedstawionego w ogłoszeniu opisu – wiedzcie, że jest ona wynikiem zaplanowanych działań służb.

Źródło: http://www.kuse.pl/podejrzane-ogloszenie-w-internecie-szykuja-operacje-falszywej-flagi-w-polsce/


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Czy Owsiak i jego WOŚP to słupy WSI…?

a-36

Strona główna &gt Polska &gt Czy Owsiak i jego WOŚP to słupy WSI…? Czy Owsiak i jego WOŚP to słupy WSI…? a303 Polska, Wyróżnione

Podkradanie funduszy WOSP nie jest największym grzechem Owsiaka.

Wielu trzeźwo patrzących ludzi od lat kręci głową, gdy co roku w styczniu jesteśmy epatowani (spontanicznym?) wybuchem „dobroci i dobroczynności” firmowanym przez wspomnianego dżentelmena…gdyż, jak to się mówi – „czują pismo nosem”…

Bo za dużo w tym cyrku, za dużo pajacowania, za dużo podprogowego grania na emocjach, za dużo ostentacji… i w sumie – za dużo wszystkiego… by było to prawdziwe i autentyczne.

Jednym słowem – wielu ludziom śmierdzi to po prostu hipokryzją, hucpą i przekrętem…

Zadziwiająca jest też skala publicznego wsparcia, o jakim mogą tylko sobie pomarzyć inne dobroczynne inicjatywy: wygląda na to, że na hasło „Juras i WOŚP” wszyscy dygnitarze i dysponenci publicznych zasobów aż prześcigają się, byle tylko nie uchybić protokołowi i nie spóźnić się ze złożeniem hołdu….

Od aktualnego prezydenta RP (oraz jego poprzedników), aż po szeregowych funcjonariuszy wojska, policji, straży pożarnej oraz innych służb mundurowych, zagonionych tam rozkazami swoich przełożonych.

„Cała Polska”„jak jeden mąż” melduje się co styczeń „Jurasowi”… Ale czy na pewno właśnie jemu…?

A ci, którym „pozwolono robić biznes i zarabiać pieniądze” prześcigają się w licytowaniu wystawionych przedmiotów, jakby od tego zależała ich przyszłość…?

Kol. „Jan Herman” spojrzał krytycznie na tę działalność w notce genialnie zatytułowanej przez admina – => Owsiak symbolem transformacyjnego zła w Polsce

I jest to b. charakterystyczny tekst, bo próby krytycznego spojrzenia na panajurkową filantropijną działalność koncentrowały się dotąd na wielkich zyskach, jakie pokątnie mu ona przynosi osobiście. Ja sądzę, że nie tędy droga…

Bo może by tak się na spokojnie przyjrzeć, że gdy rozkręcano ten biznes w latach 90., to kto był wtedy beneficjentem panajurkowych zakupów sprzętu medycznego?

Które to firmy zachodnie, i przez kogo u nas reprezentowane? I kto u nas był ich akcjonariuszem (kto zawczasu wiedział, które akcje nabyć)?

A jak to wygląda obecnie…??? Nadal te same środowiska…?

A jak ten biznes się dzisiaj kręci, „jak Polska długa i szeroka”? Jakie spółki i spółeczki co roku obsługują go lokalnie, w miastach, wsiach i gminach?

I czy jest to „wolny”, czy „taki jakby zamknięty”rynek? Ktoś”z zewnątrz”jest do tego tortu dopuszczany, czy jedynie ludzie rekomendowani przez „smutnych fachowców w drogich garniturach”…? I jak bardzo zawyżone „fakturki” są wtedy wystawiane? Przypominają one normalne rozliczenia za normalne stawki, czy raczej haracz „za opiekę i ochronę”?

No, i jak to lokalnie u was wygląda, drodzy wyznawcy „świętego Jurka”??? Wszyscy dostarczają usług „za friko”…? Czy raczej za wszystko płacą lokalni podatnicy…?Ale czy faktyczne koszty pozyskania aby nie przekraczają uzbieranej co rok kwoty…?

Niewątpliwie Owsiaka wysłano w bój w roku 1993, by ściągnął od umiejętnie otumanionej publiki przysłowiowy „wdowi grosz”,pozwalający stosownie umocowanym na „rozkręcenie i robienie byznysu”…

Trick stary jak świat… bo na biedne i chore dzieci, to każdy da się nabrać…

A ile też pieniążków trafia do Owsiaka z puszek, a ile stanowią sowite wpłaty „tłustych misiów”?

Ale sam Owsiak nie jest tu najważniejszy, bo to najwyraźniej słup mający jedynie maskować sedno mafijnego biznesu – dużo ważniejsze jest jak traktowani są i jak byli dotąd tam traktowani konkurenci, również mający do zaoferowania porównywalny sprzęt medyczny – może nawet na lepszych warunkach, niż ci, co to „mieli wygrać” i faktycznie wygrywali przetargi?

Bo „Juras”, jako charytatywny biznesman z głową na karku, to chyba organizował przetargi…?

I z szacunku do tych setek tysięcy, a może nawet i milionów ludzi, którzy co roku wspierali swymi pieniędzmi jego kwestę, kupował sprzęt – nie jakieś tam badziewie za niebotyczną cenę, ale taki naprawdę ratujący życie – i to tak, by za daną kwotę kupić tego jak najwięcej?

Czyj interes jest tu w końcu najważniejszy – producenta (lub jego polskiego agenta), czy też konsumenta (użytkownika)?

I dlaczego wsparcie WOSP ogranicza się do „czystego” zakupu sprzętu, bez funduszy na jego obsługę i serwisowanie? Czy dostarczony, oklejony serduszkami, ale słabo wykorzystywany sprzęt naprawdę pomaga potrzebującym?

A taki łebski biznesman, jak Owsiak, powinien być dziś w stanie udokumentować proces podejmowania tak ważnych, bo idących corocznie w dziesiątki milionów złotych, decyzji, prawda?

Bo skoro robi już tę dobroczynność za zebrane środki, to chyba darczyńcy mają prawo zapytać, jak ich fundusze zostały przez niego rozdysponowane?

Chociaż, kto go tam wie – zleceniodawcy mogli być na tyle przebiegli, że w papierach „wszystko jest OK” – bo konkurenci „wiedzieli kiedy się wycofać”(albo w ogóle nie ryzykować konfrontacji – no bo kto „będzie się kopać z koniem”)…?
Ale może jednak zgubiła „tych smutnych”pycha i poczucie bezkarności, kto wie…

Krótko mówiąc – do kogo (i w jakich okolicznościach) trafiło dotąd ponad 800 milionów złotych – bo z zebranej kwoty 950 milionów, to ile dotąd „szło na Jurasa”- 5-10%?? Mniej? Więcej?

Bo chyba „da się”tu przedstawić rzetelne rozliczenie…?

A czy WOŚP byłaby wogóle w stanie znieść zwykły obiektywny audyt finansowy oraz prześwietlenie wszystkich swoich przepływów bankowych? Bo pokazanie pozycji „na sprzęt medyczny tylo to a tyle milionów”nie jest akceptowanym rozliczeniem….

Ale skoro Owsiak uporczywie i bezkarnie nie dostarczał NA WEZWANIE ksiąg rachunkowych sądowi… to któż to taki od lat sprawuje nad nim kryszę? I w sądach, i w mediach? „Główny wajchowy”…?

Spróbowałby tak się zachować przysłowiowy Kowalski…

Ale jedno jest pewne – żadna prokuratura – ani „ziobrowa”, ani peowska – nigdy na poważnie nie zajmie się tą sprawą – bo „magdalenkowe dagawory”na to nie pozwalają…

No bo jak to – tak po prostu, „ordynarnie i bez finezji”zamachiwać się na „ojców założycieli”,którzy nie tylko, że pod egidą paktu – => Jaruzelski-Rockefeller przeprowadzili całą „transformację”, ale do tego nadal potrafią „dosięgnąć i zdyscyplinować”każdego, kto nieopatrznie ”wchodzi im w paradę”?

Zaraz, zaraz, czy to nie pisowski poseł Pięta – najwyraźniej nie dość wtajemniczony w arkana życia publicznego III RP – miał w zeszłym roku brzydką przypadłość, że jego kuriozalny romans z pewną damą został tak nagłośniony, że złamał mu reputację i karierę?

Ten sam Pięta, który przed dwoma laty gromko i nieopatrznie grzmiał,„Jeżeli funkcjonariusz publiczny angażuje się w hecę WOŚP – niech nazajutrz składa raport o zwolnienie ze służby”?

No i z miejsca pojawiła się pewna trójmiejska dama (tak, tak – z tego samego matecznika, skąd nam podsyłano kolejne fale kadr „wolnej Polski” – premierów, ministrów, menadżerów, ekspertów, prezydentów itp.) – i poseł Pięta został do cna skompromitowany… i więcej ani posła Pięty, ani jego „jątrzących wypowiedzi”chyba już nie będzie.

P.S. Miałem już okazję, bo nie przyjemność, kilka razy bliżej przyjrzeć się temu tematowi…

w roku 2013 – => Owsiak i Palikot agentami NWO na Polskę

i w roku 2017 – => Owsiak noblistą? Ha, ha, ha…

P.S. 2 Bo pamiętajcie – wedle lewacko-liberalnej religii – „pierwszy milion trzeba ukraść” – może być z FOZZ, może też być z drobnych datków…

Docent zza morza

Źródło: https://zdaniemdocenta.neon24.pl/post/147093,czy-owsiak-i-jego-wosp-to-slupy-wsi


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Afera Sikorskiego wykazuje tylko tyle, że PIS jest jeszcze gorszy niż PO

ata

Strona główna &gt Polska &gt Afera Sikorskiego wykazuje tylko tyle, że PIS jest jeszcze gorszy niż PO Afera Sikorskiego wykazuje tylko tyle, że PIS jest jeszcze gorszy niż PO AdRo203 Polska

Jakież to oburzenie – Tusk miałby dyskutować z Putinem o podziale Ukrainy, a Polska miałaby na tym skorzystać, jakie to straszne. PiS nigdy by tego nie zrobił – nigdy! Przecież Geremek to potępił już dawno temu, Polska ma być mała i słaba, a najlepiej żadna. Jedno to, co PiS ma w głowie to bezwarunkowe podkładanie się żydom, a ci dążą do zagłady Polski.

Red. Gazeta Warszawska

Minister od „robienia łaski” ujawnił wrażliwe informacje. Frustracja wzięła górę nad rozumem?

Były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski po odejściu ze stanowiska, wielokrotnie dawał wyraz swojej frustracji, udzielając mediom kontrowersyjnych wypowiedzi. Sikorski publicznie krytykował obecne władze Polski, nie unikając szyderczego tonu, jednak to, co pojawiło się w jego ostatnio opublikowanej książce, każe postawić pytanie o lojalność byłego ministra w stosunku do polskiego państwa. W publikacji tej Sikorski podzielił się ze światem wiedzą na wrażliwe dla państwa tematy. Wskazał m.in. gdzie CIA miało swoje centrum przesłuchań – podał „Dziennik Gazeta Prawna”, komentując książkę byłego szefa MSZ „Polska może być lepsza”.

„Neoficką nadgorliwością wykazano się wówczas, gdy udostępniono Centralnej Agencji Wywiadowczej ośrodek w Starych Kiejkutach (…) sposób załatwienia tej sprawy nosi znamiona braku szacunku dla własnego państwa. Nie zadbano o podpisanie stosownych porozumień”

W publikacji – jak zauważa „DGP” – b. szef dyplomacji podaje też dane precyzujące, gdzie konkretnie przesłuchiwano obcokrajowców:

„Może jedyną korzyścią z wasalnego epizodu centrum przesłuchań w Kiejkutach jest to, że willę, w której Amerykanie trzymali terrorystów, później dla niepoznaki wyremontowano, dzięki czemu miałem godziwe warunki noclegowe podczas dorocznych spotkań z młodym narybkiem naszych szpiegów”.

– napisał były minister.

Dziennik zaznacza, że Radosław Sikorski w swojej książce nie ogranicza się do więzień CIA.

„Sugeruje też np. powiązania polskich dyplomatów z wywiadem i chwali się, jaki był stan wiedzy polskiego rządu podczas wojny w Gruzji. Pisze też o tym, że Polska blefowała, twierdząc, że Nord Stream zagrozi rozwojowi portu LNG w Świnoujściu”

– podał dziennik.

Podkreślono też, że Sikorski w swojej publikacji wraca do propozycji rozbioru Ukrainy, którą Władimir Putin złożył Donaldowi Tuskowi – propozycja miała paść nie w Moskwie, ale w Sopocie.

Książkę „Polska może być lepsza. Kulisy polskiej dyplomacji” opublikował jesienią ub.r. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak (Znak Horyzont). W publikacji – jak podaje wydawca – Sikorski jako wykładowca Uniwersytetu Harvarda, były minister obrony i spraw zagranicznych – odpowiada na pytania m.in. dotyczące Unii Europejskiej, zagrożeń związanych z polityką imperialną Rosji, także gwarancji dla Polski ze strony Stanów Zjednoczonych.

Wiceszef MSZ Bartosz Cichocki w rozmowie z „DGP” ocenił, że książka Sikorskiego jest przejawem braku odpowiedzialności.

„Tak robi osoba, która żegna się z polityką. Trudno oceniać, gdy ktoś najpierw pisze, a potem myśli o tym, co napisał”

– powiedział Cichocki, który w resorcie odpowiada za politykę wschodnią, a wkrótce będzie ambasadorem Polski na Ukrainie.

https://m.niezalezna.pl/253254-minister-od-robienia-laski-ujawnil-wrazliwe-informacje-frustracja-wziela-gore-nad-rozumem

====

O polityku, który albo jest mitomanem, albo zdradza sekrety państwa. Długi język ministra Sikorskiego [OPINIA]

| Aktualizacja:

Radosław Sikorski podzielił się ze światem wiedzą na wrażliwe dla państwa tematy. Bez hamulców. Wskazuje, gdzie CIA miało swoje centrum przesłuchań. Wraca do propozycji rozbioru Ukrainy, którą Władimir Putin złożył Donaldowi Tuskowi. Spekuluje na temat podwójnych etatów dyplomatów. Tak daleko nie posunął się dotąd żaden polski urzędnik.

Liczący 7 tys. stron raport amerykańskiego Senatu na temat tajnych więzień CIA założonych poza granicami USA po 11 września 2001 r. jest do dziś dokumentem tajnym. Jego jawny skrót z 2014 r. to zaledwie 712 stron. Ani razu nie pada w nim nazwa konkretnego państwa współpracującego z amerykańskim wywiadem. Jak do tej pory najdalej w potwierdzeniu informacji, że w tym gronie była Polska, poszedł Aleksander Kwaśniewski. W 2014 r. – podczas konferencji prasowej komentującej raport – mówił o współpracy z Amerykanami i memorandum, które zaproponowano wówczas Waszyngtonowi, a które miałoby gwarantować przestrzeganie praw osób przetrzymywanych w Polsce.

Radosław Sikorski w wydanej niedawno książce „Polska może być lepsza. Kulisy polskiej dyplomacji” idzie znacznie dalej. Precyzuje, że były to „centra przesłuchań” i że przetrzymywano tam „terrorystów”. Mówi o konkretnej willi, w której do tego dochodziło. I że Amerykanie za wszystko płacili. Chwali się, że miał okazję nocować w budynku, którego przeznaczenie do tej pory pozostawało tylko prasową spekulacją.

Zapytaliśmy osoby związane z dyplomacją i służbami specjalnymi o ocenę książki Radosława Sikorskiego. Wiceszef MSZ odpowiedzialny m.in. za politykę bezpieczeństwa i wschodnią Bartosz Cichocki uznał, że podawanie takich rewelacji jest nieodpowiedzialne. Tak robi osoba, która żegna się z polityką. Trudno oceniać, gdy ktoś najpierw pisze, a potem myśli o tym, co napisał – powiedział w rozmowie z DGP Cichocki. Proszący o zachowanie anonimowości były pracownik polskich służb specjalnych zapewnia, że konwencja, w której jest utrzymana publikacja, jest co najmniej dziwna.

Miesza się wiele wątków. Bezwartościowe informacje przeplatane są bardzo wrażliwymi danymi – komentuje. Wiele podawanych faktów jest bardzo prawdopodobnych. Nie oznacza to jednak, że po zaledwie kilku latach od tych wydarzeń należy je ujawniać. To co jest wartościowe dla dziennikarzy, nie musi służyć państwu – dodaje. Były wysokiej rangi polski dyplomata mówi wprost, że Sikorski poszedł za daleko. Nie wierzyłem, że to się ukazało – komentuje. Z kolei zwolennicy Sikorskiego przekonują, że „taki jest Radek”, a styl odzwierciedla okres, gdy był ministrem. Był problem z jego nadmierną szczerością – przyznaje jeden z nich.

Książka Radosława Sikorskiego ukazała się jesienią. Jednak jak wynika z naszych rozmów, ani po stronie opozycji, ani rządu rewelacje ujawniane przez byłego ministranie są powszechnie znane. Z tego powodu wiele osób nie chce ich komentować oficjalnie. Tymczasem sensacyjnych danych jest masa.

„Neoficką nadgorliwością wykazano się wówczas, gdy udostępniono Centralnej Agencji Wywiadowczej ośrodek w Starych Kiejkutach (…) sposób załatwienia tej sprawy nosi znamiona braku szacunku dla własnego państwa. Nie zadbano o podpisanie stosownych porozumień” – pisze w swojej najnowszej książce Radosław Sikorski. Dorzuca dane precyzujące, gdzie konkretnie przesłuchiwano obcokrajowców: „Może jedyną korzyścią z wasalnego epizodu centrum przesłuchań wKiejkutach jest to, że willę, w której Amerykanie trzymali terrorystów, później dla niepoznaki wyremontowano, dzięki czemu miałem godziwe warunki noclegowe podczas dorocznych spotkań z młodym narybkiem naszych szpiegów”. W Starych Kiejkutach istotnie od października 1972 roku mieści się szkoła oficerska polskiego wywiadu. Informacja o willi, w której miało dochodzić do torturowania podejrzanych, od lat krążyła jako nieoficjalna i niepotwierdzona. Amerykańska prasa pisała o tym budynku i jego remoncie. Żaden polski polityk ani urzędnik w obawie o postawienie zarzutów ujawnienia tajemnicy państwowej nie zdecydował się jednak, by pójść tak daleko w doprecyzowaniu tych doniesień.

Rozważania o Starych Kiejkutach to jednak dopiero początek. Były szef dyplomacji potwierdza ofertę rozbioru Ukrainy złożoną przez Władimira Putina Donaldowi Tuskowi, mimo że były premier RP od lat przekonuje, że na molo rozmawiał jedynie o pogodzie. Sikorski zdradza, jak Polska blefowała, kiedy twierdziła, że budowa gazociągu północnego zablokuje rozwój terminalu LNG w Świnoujściu. Wikła się też w groźne rozważania na temat niejawnych etatów byłych pracowników MSZ, wskazanych z imienia i nazwiska.

Więzienia CIA

Jeszcze w styczniu 2014 r. ówczesny szef MSZ prezentował znacznie bardziej zachowawcze stanowisko. Nie będę komentował spekulacji prasowych dotyczących rządów SLD, gdy sprawa jest, zresztą tylko u nas, przedmiotem dochodzenia prokuratorskiego – mówił Sikorski. W ten sposób odniósł się do opublikowanego wówczas w „Washington Post” artykułu, według którego Polska za Kiejkuty wzięła od USA 15 mln dol. Więzienia były wówczas jedynie domniemane, a doniesienia na ich temat „spekulacjami”. Teraz jest inaczej. „Decyzja o udostępnieniu Starych Kiejkut była ryzykowna i nawet zrozumiała w kontekście szoku po ataku na naszego najważniejszego sojusznika” – czytamy w książce. „Myślę, że prokuratorskie śledztwo w tej sprawie też jest nadgorliwością, ale skoro pozwolono sobie na bezumowne branie milionów dolarów gotówki w kartonach, to prokuraturze trudno się dziwić”.

Sikorski potwierdza zatem, że za „udostępnienie Starych Kiejkut” CIA płaciło Polsce. To co opisywał „Washington Post” w tekście z 2014 roku – podając, że chodzi konkretnie o Polskę i obiekt Kwarc – przestało być spekulacją. Pieniądze istniały. Do tego „brano je bezumownie” i „w kartonach”. „Washington Post” pisze, że na remont willi, w której przesłuchiwano – Amerykanie wydali 300 tys. dol. Sikorski potwierdza, że taki remont rzeczywiście miał miejsce. Jak rozumiem minister nie pisze o tym wszystkim na podstawie doniesień prasowych. Jego publikacja ma indeks osobowy i geograficzny. Podane są również źródła ilustracji. Nie ma jednak wzmianki, by autor powoływał się na tekst „Washington Post” czy jakikolwiek inny. Sikorski stylizuje się na osobę, która zna zagadnienie od środka. Zza kulis.

Rozbiór Ukrainy

Minister na luzie wraca do – wydawałoby się zamkniętego – tematu rozbioru Ukrainy, który miał sugerować naszym władzom Władimir Putin. Po raz pierwszy były szef MSZ wspomniał o tym w rozmowie z portalem Politico w 2014 r., za co niemal wylądował na marginesie polityki. W tej wersji oferta rozbioru miała paść podczas wizyty Donalda Tuska w Moskwie w 2008 roku. (Rosja – red.) chciała, byśmy przyłączyli się do rozbioru Ukrainy. Chciała, byśmy zaangażowali swe wojska na Ukrainie. (…) To była jedna z pierwszych rzeczy, jakie mojemu premierowi Donaldowi Tuskowi powiedział Putin. Stwierdził wtedy, że Ukraina to sztucznie stworzony kraj, że Lwów jest polskim miastem i że moglibyśmy to wspólnie rozwiązać. Na szczęście Tusk nie odpowiedział. Wiedział, że jest nagrywany – mówił cztery lata temu Sikorski w Politico.

Gdy po tych słowach rozpętało się piekło, oświadczył, że doszło do „nadinterpretacji”, a on sam nie autoryzował tekstu. Później dodał, że „zawiodła go pamięć”. W książce znów zmienia kurs. Precyzuje, że o „polskim Lwowie” Putin mówił podczas wizyty w Trójmieście we wrześniu 2009 r. „Sopocka aluzja Putina” sugerowała „podzielenie się wpływami na Ukrainie” i potencjalne „korzyści z porozumienia z Rosją„. Na taki krok nie zdecydowano się, gdyż „grając z Moskwą, moglibyśmy skompromitować się na Zachodzie i niczego nie osiągnąć na Wschodzie”. Te słowa właściwie w pełni potwierdzają tezy Sikorskiego z Politico. Różnica dotyczy niuansów. W złym świetle stawia to politykę resetu wobec Rosji, uprawianą przez Donalda Tuska. Okazuje się bowiem, że mimo krytycznego stanowiska rządu wobec „sopockiej aluzji” (co wyraźnie zaznacza w książce Sikorski) Polska dalej w ten reset brnęła.

Drażliwe personalia

Równie mięsiste są wątki dotyczące konkretnych, wymienionych z imienia i nazwiska, pracowników MSZ. Pod koniec grudnia 2018 r. były dyplomata w Moskwie, następnie chargé d’affaires RP w Mińsku, a dziś publicysta DGP i Onetu Witold Jurasz w tym ostatnim portalu wyraził żal, że Sikorski sugeruje jego pracę dla służb wywiadowczych (pisze m.in. o Juraszu jako osobowym źródle informacji amerykańskiego wywiadu). Ujawnia przy okazji domniemane zaangażowanie jego ojca (również dyplomaty) w rozmowy o rozbrojeniu Libii z broni masowego rażenia.

Fakt pracy bądź współpracy z wywiadem (w grę teoretycznie wchodzić mogłyby Agencja Wywiadu bądź Służba Wywiadu Wojskowego) objęty jest tajemnicą państwową o najwyższej klauzuli – ściśle tajne. Pisząc o tym, iż trudniłem się „szpiegowskim fachem”, minister Sikorski albo więc napisał nieprawdę, albo dopuścił się ujawnienia tajemnicy państwowej, co jest przestępstwem – napisał w Onecie Witold Jurasz. Publicysta przywoływał amerykański przypadek Valerie Plame. Po artykule, w którym ujawniono, że jest ona agentką CIA, w Stanach Zjednoczonych wybuchł skandal. Prokuratura skierowała akt oskarżenia przeciw byłemu szefowi gabinetu wiceprezydenta Dicka Cheneya, Lewisowi „Scooterowi” Libby’emu, który miał stać za przeciekiem. Różnica polega jednak na tym, że Libby nie ujawnił tej informacji w książce wydanej pod swoim nazwiskiem. Jego tożsamość – jako informatora gazety – chroniła tajemnica dziennikarska. W rozmowie z DGP Witold Jurasz nie chce wracać do tematu. W zasadzie nie mam nic do dodania, poza tym, co napisałem w swoim felietonie – mówi.

Blef w Świnoujściu

Wisienką na torcie jest ujawnienie przez Sikorskiego, jak polski rząd blefował, przekonując, że Nord Stream zablokuje terminal LNG w Świnoujściu. Albo podanie, że wiedzieliśmy przed Amerykanami o przekroczeniu przez rosyjskie oddziały podczas inwazji na Gruzję w 2008 r. Tunelu Rokijskiego, który łączy Osetię Płn. z Południową (żaden rozsądny kraj nie chwali się w taki sposób swoimi sukcesami wywiadowczymi).

W przypadku LNG według Sikorskiego zagrożenie dla portu ze strony Nord Streamu miało być jedynie „tzw. tematem” wywołanym przez lokalnych polityków PiS. Niemcy mieli zapytać wówczas o plany rozwoju terminalu. „Niestety port niczego takiego nie był w stanie pokazać” – pisze Sikorski. Obawy zachodniopomorskiego PiS rzeczywiście mogły być niedorzeczne, a port mógł nie mieć argumentów. Praktyka dyplomatyczna zna jednak przypadki blokowania pewnych projektów za pomocą mniej lub bardziej udanej propagandy. Nord Stream miał więc szkodzić również ptakom na wyspach Wolin i Uznam. I być niebezpieczny dla zatopionych w Bałtyku podczas II wojny światowej chemikaliów. Próżno jednak szukać przykładów, kiedy państwo z własnej i nieprzymuszonej woli przyznaje się do sięgania po takie metody.

Jest bardzo prawdopodobne, że Radosław Sikorski należy do wąskiego grona najzdolniejszych polskich polityków. Swoim talentem reporterskim, który objawił się w doskonałych „Prochach świętych”, opisujących podróż autora do Heratu w czasie sowieckiej inwazji na Afganistan, dorównuje takim pisarzom, jak Józef Mackiewicz w „Kontrze” czy „Lewej wolnej”. To ten sam chirurgiczny styl i precyzja. Czym innym jest jednak satysfakcja czytelnika, a czym innym świadomość konsekwencji spraw ujawnianych z pozycji byłego ministra (zakładając oczywiście, że są prawdziwe). Niewykluczone, że na taki ruch może sobie pozwolić polityk supermocarstwa. Za nadmierną szczerość byłych prezydentów USA mogą płacić co najwyżej współpracownicy Ameryki. Przy ujawnianiu kulisów naszej dyplomacji obciążony zostanie rachunek państwa polskiego.

https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/588610,radoslaw-sikorski-wiezienia-cia-tusk-putin-rozbior-ukrainy-nord-stream-2.html

Za: https://gazetawarszawska.com/index.php/politics/2868-afera-sikorskiego-wykazuje-tylko-tyle-ze-pis-jest-jeszcze-gorszy-niz-po

7.01.2019

Polska neokolonią syjonizmupolskojęzyczna demonokracja parchlamendarna i kałtura polskojęzycznych elitpolskojęzyczna syjono-żydomasoneriaRadosław Sikorski
Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Abp Sawa: Słyszałem, że Prawy Sektor badał możliwości wizyty Epifaniusza w Polsce

aho-1200x630

Strona główna &gt Polska &gt Abp Sawa: Słyszałem, że Prawy Sektor badał możliwości wizyty Epifaniusza w Polsce Abp Sawa: Słyszałem, że Prawy Sektor badał możliwości wizyty Epifaniusza w Polsce Ogarek Polska

Zwierzchnik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego wyraźnie dał do zrozumienia, że nie uznaje nowo powstałego Prawosławnego Kościoła Ukrainy za legalny a jego zwierzchnika Epifaniusza za osobę duchowną. Wskazał także na zagrożenie dla polskiego prawosławia, które jego zdaniem wiąże się z obecnymi wydarzeniami na Ukrainie.

Portal tygodnika „Polityka” opublikował w niedzielę wywiad z prawosławnym arcybiskupem Sawą, metropolitą Warszawy i całej Polski, w którym zwierzchnik polskiego prawosławia wyjaśnił, jaki jest stosunek Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego (PAKP) do przemian zachodzących w ukraińskim prawosławiu. Według niego biskup Epifaniusz wybrany w grudniu na zwierzchnika Prawosławnego Kościoła Ukrainy (PKU) nie jest nawet osobą duchowną.

„Temu młodemu, świeckiemu człowiekowi wyrządzono wielką krzywdę, mianując go metropolitą. W świetle prawa kanonicznego nie jest przecież duchownym. Nie jest wyświęcony w kanonicznej cerkwi.” – wyjaśnił abp Sawa.

Metropolita Warszawy i całej Polski zaprzeczył, że jest przeciwny autokefalii (niezależności) ukraińskiego prawosławia. Jak stwierdził, stoi na stanowisku, że każdy naród ma prawo do autokefalicznej Cerkwi, lecz jej powstanie powinno być zgodne z prawosławnym prawem kanonicznym. W jego opinii tak nie stało się w przypadku Ukrainy. Według niego Patriarcha Konstantynopola Bartłomiej nie mógł zdjąć klątwy ze zwierzchników dwóch Kościołów współtworzących PKU, patriarchy Filareta oraz metropolity Makarego, ponieważ nie on ją nałożył.

„Rozłamowców z Ukrainy tworzących Kijowski Patriarchat i Autokefalię wykluczył 20 lat temu Patriarchat Moskiewski i jedynie on ma prawo przywrócić ich na łono kościoła, a nie patriarcha Konstantynopola Bartłomiej. Oczywiście pod warunkiem, że rozłamowcy wyrażą skruchę i odbędą pokutę. Później mogą przyjąć święcenia i wspólnie tworzyć autokefaliczną cerkiew na Ukrainie.” – stwierdził abp Sawa.

Hierarcha jest zdania, że „sprawy zaszły za daleko” i rozwiązanie obecnej sytuacji, którą nazwał „stworzoną przez szatana”, leży „już tylko w rękach Boga”. Według niego ewentualne wydanie tomosu o autokefalii dla PKU [wywiad był udzielony przed uroczystościami w Stambule – red.] doprowadzi do „chaosu”. Wyraził żal, że jednoczenie prawosławia na Ukrainie nie odbywa się przez jednoczenie wiernych. W jego opinii „władze Ukrainy powinny najpierw zjednoczyć kraj, zakończyć wojnę i wtedy dopiero zająć się sprawami cerkwi”. Abp Sawa wskazał także na fakt, iż „na Ukrainie wszystko jest po komunistycznemu w rękach państwa, ono może nawet pozbawić cerkiew rejestracji”.

Abp Sawa zapewnił, że stanowisko PAKP jest niezależne od Moskwy i wynika z prawa kanonicznego. Nie chciał komentować zarzutów, jakoby Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego popierał aneksję Krymu i wojnę na wschodzie Ukrainy twierdząc, że nie zajmuje się prawami politycznymi.

Metropolita Warszawy i całej Polski wskazał na zagrożenie dla prawosławia, także polskiego, które jego zdaniem wiąże się z wydarzeniami na Ukrainie. „Nie można też wykluczyć, że w Polsce, gdzie mieszka ponad milion Ukraińców, pojawi się grupa wiernych, dla których Filaret będzie próbował organizować w Polsce swoje parafie. Niedawno słyszałem, że Prawy Sektor już badał możliwości wizyty w Polsce Epifaniusza. Czeka nas chaos.” – uważa abp Sawa.

W sobotę portal Onet podał, że abp Sawa w liście do Patriarchy Bartłomieja napisał, iż nadanie aktu niezależności ukraińskiej cerkwi jest niekanoniczne a jedynym legalnym Kościołem prawosławnym na Ukrainie jest Cerkiew podległa Patriarchatowi Moskiewskiemu, którą kieruje metropolita kijowski i całej Ukrainy Onufry. Była to odpowiedź Sawy na wezwanie Bartłomieja do uznania PKU.

Przypomnijmy, że 15. grudnia 2018 roku w Kijowie pod egidą ukraińskich władz oraz Patriarchy Konstantynopola odbył się sobór zjednoczeniowy w którym wzięli udział przedstawiciele Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego, Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz dwóch biskupów Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. Po synodzie prezydent Ukrainy ogłosił powstanie nowej struktury, którą nazwał Ukraińskim Miejscowym Autokefalicznym Kościołem Prawosławnym (używa się wobec niego także nazwy Prawosławny Kościół Ukrainy). Zjazd został zbojkotowany przez większość hierarchów Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego podległego Patriarchatowi Moskiewskiemu. W dniu dzisiejszym w Stambule Patriarcha Bartłomiej wręczył tomos o autokefalii PKU jego zwierzchnikowi, biskupowi Epifaniuszowi.

Kresy.pl / polityka.pl / onet.pl

Za: https://kresy.pl/wydarzenia/religia/abp-sawa-slyszalem-ze-prawy-sektor-badal-mozliwosci-wizyty-epifaniusza-w-polsce/

Data publikacji: 7.01.2018


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Polska wieś w agonii wbrew załganej euro-propagandzie

aro-1200x630

Strona główna &gt Polska &gt Polska wieś w agonii wbrew załganej euro-propagandzie Polska wieś w agonii wbrew załganej euro-propagandzie Jan Polska

Pani Anna Bryłka opowiada w programie mediów narodowych o zmarnowanym potencjale polskiej wsi i to jest optymizm ponieważ polska wieś, taj jak i cała Polska, znajduje się w stanie agonalnym.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=WTaoHqchqr0?feature=oembed&w=640&h=360]

Media Narodowe 7.01.2019


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Przedsiębiorcy ściągną Latynosów ?

az5-1200x630

Strona główna &gt Polska &gt Przedsiębiorcy ściągną Latynosów ? Przedsiębiorcy ściągną Latynosów ? Ogarek Polska

W związku z „brakiem rąk do pracy”, a także coraz mniejszymi możliwościami ściągania taniej siły roboczej z Ukrainy czekającej na otwarcie niemieckiego rynku pracy, polscy pracodawcy zamierzają skupić się na bardziej egzotycznych kierunkach. Z tego powodu w tym roku będą oni próbowali werbować pracowników między innymi z Ameryki Południowej, przy czym blisko dwukrotnie zwiększył się popyt na Azjatów.

Jak twierdzi portal Money.pl, polski rynek pracy najbardziej odczuwa brak pracowników budowlanych czy też kierowców ciężarówek, ale problemy kadrowe mają występować także w produkcji przemysłowej. Agencje rekrutacyjne twierdzą więc, że właśnie z tego powodu przedsiębiorstwa działające na terenie naszego kraju zgłaszają zapotrzebowanie na pracowników fizycznych, przy czym coraz częściej poszukuje się także kierowników produkcji i brygadzistów.

Firmy zatrudniają więc na potęgę obcokrajowców, zapowiadając jeszcze większe zapotrzebowanie na imigrantów. Problemem okazuje się jednak ściąganie taniej siły roboczej z Ukrainy, ponieważ jest ona coraz częściej przejmowana przez inne kraje naszego regionu, a ponadto kuszą ją niemieckie przedsiębiorstwa, chociaż pełne otwarcie tamtejszego rynku pracy zostało ostatecznie odroczone do 2020 roku.

Przedsiębiorcy chcą więc szukać pracowników w bardziej egzotycznych miejscach. Agencje rekrutacyjne przewidują więc, że firmy będą składały więcej wniosków o zatrudnienie imigrantów z Ameryki Łacińskiej. Obecnie stanowią oni jedynie 10 proc. wszystkich obcokrajowców zatrudnionych na terenie naszego kraju. Ponadto dwukrotnie zwiększył się popyt na Azjatów, dlatego na tym kontynencie otwieranych jest coraz więcej placówek dyplomatycznych.

Na podstawie: money.pl.

Za: http://autonom.pl/?p=24752

Data publikacji: 7.01.2019

likwidacja PolskiPartia interesów SyjonistycznychPolska neokolonią syjonizmupolskojęzyczna syjono-żydomasoneria
Read the full article – wolna-polska.pl

Zdrowie

Niedobór wit. D wiąże się z ryzykiem raka

a-33-e1546874783289-995x630

Strona główna &gt Zdrowie &gt Niedobór wit. D wiąże się z ryzykiem raka Niedobór wit. D wiąże się z ryzykiem raka a303 Zdrowie

(Natural News) Co robisz żeby zmniejszyć ryzyko raka? Może przechodzisz siebie żeby kupować organiczną żywność by uniknąć raka wiązanego z pestycydami, a może używasz naturalnych środków czyszczących w domu. Możesz podejmować świadome wysiłki by konsumować więcej super-żywności i więcej ćwiczyć, ale czy sprawdzasz poziom wit. D? Ten często pomijany czynnik wiąże się z ryzykiem raka w zaskakująco mocny sposób / surprisingly strong way.

W opublikowanym w PLOS ONE badaniu odkryto, że optymalne poziomy wit. D zmniejszają szansę inwazyjnych nowotworów.

Zespół kierowany przez badaczy z UC San Diego, przyjrzał się danym tysięcy uczestników. Odkryli, że poziom wit. D 48 ng/mL lub wyższy wiązał się z 67% zmniejszeniem ryzyka raka w porównaniu z osobami o poziomie 20 ng/mL lub niższym.

Jest to dość niepokojące, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że Instytut Medycyny od wielu lat zalecał poziom 20 ng /mL jako „idealny”. Może to być rozsądne stężenie, jeśli zdrowie kości jest twoim jedynym zmartwieniem, ale jeśli chcesz zapobiec rakowi, będziesz potrzebować co najmniej tej ilości.

Badania wykazały, że większe narażanie się na słońce wiąże się z 70% mniejszym ryzykiem rozwoju raka piersi. Osoby żyjące w krajach południowych o stosunkowo wysokim narażaniu mają mniejszą zachorowalność i wskaźniki zgonu jeśli chodzi o niektóre rodzaje raka.

Opublikowane tej wiosny w The BMJ badanie wykazało, że wysokie poziomy wit. D wiązano ze zmniejszonym o 20% ryzykiem raka, szczególnie jeśli chodzi o raka wątroby. Było to ogromne badanie na 34.000 dorosłych Japończyków na przestrzeni 16 lat.

Badania komórek rakowych wykazały, że wit. D może spowolnić lub zapobiec rozwój raka na wiele sposobów / in multiple ways, w tym spowolnienie wzrostu komórek nowotworowych, pobudzenie śmierci komórek rakowych, zmniejszenie tworzenia się naczyń krwionośnych potrzebnych guzom do życia, i sprzyjanie różnicowania komórkowego.

Słońce nie jest wrogiem

Jednym z powodów tego, że tak wielu z nas walczy by dostać wystarczająco dużo wit. D – i może duży powód częstej wstęp owalności raka teraz – jest sposób w jaki narażanie na słońce został zdemonizowany w ostatnich latach. W końcu narażanie na słońce jest najlepszym sposobem pobudzenia produkcji wit. D przez organizm. Może być prawdą, że nadmierne narażanie na słońce może być problematyczne jeśli chodzi o raka skóry, ale unikanie go za wszelką cenę – albo gorzej, nakładanie obciążonego chemikaliami kremu przeciwsłonecznego na każdy centymetr ciała za każdym razem, gdy wychodzisz z domu – może być znacznie gorsze, jeśli chodzi o twoje szanse na zachorowanie na raka.

Na szczęście wystarczy niewielka ekspozycja na słońce by sobie pomóc. Dla wielu osób, spędzanie kilku minut na dworze każdego dnia z odsłoniętą skórą, wystarczy, żeby organizm wyprodukował idealny poziom wit. D / ideal levels of vitamin D. Promienie UVB znajdują się w bezpośrednim nasłonecznieniu którego chcesz, więc jeśli żyjesz w części świata, która jest dalej od równika, może to być trudniejsze.

W tym przypadku możesz polegać na suplementach. Mimo że wit. D występuje w żywności np. jogurt, jaja, pieczarki i tłuste ryby, to trudno jest dostać ją tylko z diety. Jeśli wybierzesz suplementy, pamiętaj, że potrzebna ci jej ilość zależy od budowy chemicznej organizmu, tonu skóry i obecnych poziomów, dlatego potrzebujesz badania krwi, i ono da ci wskazówki. Ale ogólnie osoby dorosłe dostaną idealną ilość 40 ng/Ml przyjmując dawkę 5.000 – 10,000 IU dziennie.

Jeśli jeszcze nie robisz nic by zapewnić sobie wystarczająco dużo wit. D, to jest to prosta zmiana która może się skończyć dramatycznym zwiększeniem ryzyka zachorowania na raka.

https://www.naturalnews.com/2018-12-26-vitamin-d-deficiency-directly-linked-risk-for-cancer.html

Vitamin D deficiency directly linked to your risk for cancer

Isabelle Z. – 26.12.2018

Tłum. Ola Gordon/http://chomikuj.pl/OlaGordon


Read the full article – wolna-polska.pl

Polska

Rafał Gaweł skazany na 2 lata więzienia. Wyrok jest prawomocny

a-29

Strona główna &gt Polska &gt Rafał Gaweł skazany na 2 lata więzienia. Wyrok jest prawomocny Rafał Gaweł skazany na 2 lata więzienia. Wyrok jest prawomocny a303 Polska

Do dwóch lat więzienia obniżył w piątek Sąd Apelacyjny w Białymstoku karę dla współzałożyciela Teatru TrzyRzecze Rafała Gawła, wraz z innymi osobami oskarżonego m.in. o oszustwa związane z prowadzoną działalnością gospodarczą. Wyrok jest prawomocny.

W pierwszej instancji zapadł wobec Rafała Gawła (zgodził się na podawanie w tej sprawie przez media jego danych i wizerunku) wyrok 4 lat więzienia.

Wobec dwóch innych osób zapadły w I instancji wyroki więzienia w zawieszeniu i sąd apelacyjny je utrzymał, ale w przypadku jednej z tych osób uchylił wyrok w części uniewinniającej i w tym zakresie sprawę przekazał do ponownego rozpoznania.

Rafał Gaweł – autorytet TVN ws. walki z „faszyzmem”.
Skazany na 4 lata bezwzględnego więzienia za oszustwa finansowe. pic.twitter.com/zGClvBwDXQ

— Tomasz Kalinowski (@kalinowski__) January 26, 2018

Główny oskarżony w tym procesie, współzałożyciel Teatru TrzyRzecze Rafał Gaweł, znany jest z walki z propagowaniem faszyzmu i nietolerancji. Białostocka prokuratura badała wątki prowadzonej przez niego działalności gospodarczej. W jednym przypadku chodziło o oszustwo na szkodę banku (kwota zarzucanego wyłudzenia to 240 tys. zł), a w pięciu kolejnych – o oszustwa na szkodę prywatnych przedsiębiorców, którym oskarżony miał nie zapłacić za odebrane towary (chodzi o kwoty rzędu kilku, kilkudziesięciu tysięcy złotych).

Dwa kolejne zarzuty dotyczyły udaremnienia egzekucji wierzytelności. Wierzyciele to m.in. Urząd Miejski w Suwałkach i Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku, a kwoty miały przekraczać 20 tys. zł. Wśród zarzutów było też kilka związanych z działalnością na szkodę różnych podmiotów – firm i fundacji. Niektóre z tych ostatnich związane były z działalnością stowarzyszenia prowadzącego Teatr TrzyRzecze.

Szef Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych niejaki Rafał Gaweł, został dziś prawomocnie skazany na 2 lata więzienia.https://t.co/eKVth6E1yV pic.twitter.com/pzuIb72TQr

— Rafał Dobrowolski (@rafdobrowolski) January 4, 2019

Sąd odwoławczy, w związku z przyjęciem, że inna była kwota zobowiązań wobec jednej z poszkodowanych firm (chodziło o przywłaszczenie mienia), w tym zakresie wyrok Rafała Gawła złagodził i orzekł niższą karę łączną, obniżając ją z czterech do dwóch lat więzienia. Sąd zmienił też wyrok w zakresie zastosowanych środków karnych, czyli zakazów prowadzenia działalności gospodarczej i pełnienia funkcji w stowarzyszeniach korzystających z publicznych dotacji.

Sprawa była wyjątkowa i szczególna na kilku płaszczyznach – tak zaczęła ustne uzasadnienie wyroku sędzia Alina Kamińska. Mówiła o obszernym materiale dowodowym dotyczącym blisko 20-letniej działalności różnych podmiotów gospodarczych, stopniu zawiłości sprawy i o różnorodności czynów zarzucanych oskarżonym.

Sędzia mówiła też o “płaszczyźnie emocjonalnej”, związanej z funkcjonowaniem Gawła w przestrzeni publicznej. Przypominała, że jego stowarzyszenie, które w statutowej działalności miało szerzenie kultury i działania na rzecz mniejszości narodowych, prowadziło Teatr TrzyRzecze i Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Podkreślała, że miało to szczególne znaczenie z punktu widzenia społeczności lokalnej.

“Tym bardziej rozczarowujący, z punktu widzenia interesu publicznego, pozostaje fakt, iż inicjator i pomysłodawca tego całego projektu (…) uczynił z wyłudzenia pożyczek, dotacji, sposób na wygodne życie. Bo tak to należy ująć. A prześledzenie jego działalności gospodarczej stanowi pasmo niespłaconych wierzytelności, których przynajmniej część rodzi odpowiedzialność karną” – mówiła sędzia Kamińska.

Zwracała przy tym uwagę, że taka sytuacja podważa zaufanie do innych inicjatyw obywatelskich, których funkcjonowanie opiera się na dotacjach lub darowiznach.

Sąd uznał przy tym, że nie ma dowodów na to, że motywem wszczęcia postępowania przygotowawczego zemstę prokuratury jako. Taką argumentację prezentował Rafał Gaweł, który zarówno w śledztwie, jak i przed sądem, do zarzutów nie przyznał się. Mówił, że sprawa to właśnie zemsta śledczych za składanie przez niego licznych zawiadomień dotyczących propagowania faszyzmu i nagłośnienie uzasadnienia śledczych z jednego z takich postępowań, gdy decyzję umarzającą Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ uzasadniła m.in. tym, że swastyka to niekoniecznie symbol faszyzmu, bo “w Azji jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności”.

Sąd uznał, że w przypadku Gawła nie było podstaw do zawieszenia wykonania kary. Sędzia Kamińska podkreślała, że przestępstwa gospodarcze (tzw. białych kołnierzyków), popełniane z premedytacją, godzące w bezpieczeństwo i pewność obrotu gospodarczego, nie mogą być pobłażliwie traktowane przez wymiar sprawiedliwości.

Przypominała też, że część wyłudzonych pieniędzy pochodziło z dotacji i pożyczek na projekty obywatelskie. “Wyłudzenie pieniędzy z programów współfinansowanych ze środków unijnych, ze szkodą dla regionu, tworzenie pozorów działalności pro publico bono, to niewątpliwie okoliczności wyjątkowo obciążające oskarżonego” – dodała sędzia. Mówiła też, że nie można “kreować się” na społecznika działającego na rzecz ogółu, a jednocześnie wykorzystywać działalność zależnej od stowarzyszenia spółki do generowania znacznych dochodów dla siebie.

Jednocześnie za “wyjątkową i szczególną” okoliczność łagodzącą, która wpłynęła na wysokość kary, sąd uznał fakt powołania i działalności Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Wziął również pod uwagę deklaracje i pierwsze spłaty zobowiązań na rzecz kontrahentów.

Na ogłoszenie wyroku nie stawił się nikt z trójki oskarżonych.

“Najistotniejsze w tej sprawie było to, że udało się dojść do prawdy (…), cieszę się również, że sąd pochylił się nad pracą prokuratury i ocenił, że ta praca była wykonana w sposób obiektywny” – tak ocenił wyrok prokurator Adam Białas z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. Pytany o wymiar kary mówił, że biorąc pod uwagę uzasadnienie sądu, należy ją zaakceptować. (PAP)

Autor: Robert Fiłończuk

Źródło: https://www.stefczyk.info/2019/01/04/lewicowy-aktywista-skazany-na-dwa-lata-wiezienia-wyrok-jest-prawomocny/

P.S. na śmieszno ?


Read the full article – wolna-polska.pl